Reklama

Amerykańska radość, amerykańskie łzy. Odmienne historie Jacobellis i Shiffrin

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

09 lutego 2022, 20:37 • 4 min czytania 3 komentarze

Przed przylotem do Pekinu Mikaela Shiffrin nie ukończyła zaledwie 13 ze swoich 228 startów. Nikt nie mógł spodziewać się, że olimpijska impreza będzie stać w jej przypadku pod znakiem dyskwalifikacji. A tak się stało – wielka narciarka dziś po raz drugi z rzędu wypadła z trasy! Tym razem w slalomie. W międzyczasie jej rodaczka Lindsey Jacobellis – która w przeszłości miała pecha, jeśli chodzi o igrzyska – stanęła na najwyższym stopniu podium.

Amerykańska radość, amerykańskie łzy. Odmienne historie Jacobellis i Shiffrin

Z dwójki Amerykanek lepszy występ na olimpijskiej scenie notuje zatem nie 26-letnia megagwiazda narciarstwa alpejskiego, a 36-latka, która bierze udział w swoich piątych igrzyskach i  – mimo wybitnej kariery – najlepsze lata miała mieć już raczej za sobą.

Spektakularna porażka

Shiffrin to jedna z tych postaci, których specjalnie przybliżać nie trzeba. Amerykanka zbudowała w ostatnich latach wielką markę. Wygrywała Puchar Świata w narciarstwie alpejskim, przywoziła medale z największych imprez. W Soczi była najlepsza w rywalizacji w slalomie, w Pjongczangu nie miała sobie równych jeśli chodzi o giganta. Jej sukcesy przełożyły się na sławę, a tą można doskonale dostrzec w social mediach – Amerykankę na Instagramie śledzi ponad milion osób, co w świecie dyscyplin zimowych jest ewenementem.

Tak naprawdę karierę mogłaby skończyć jakiś czas temu, a już przeszłaby do historii narciarstwa alpejskiego jako jedna z najwybitniejszych zawodniczek. A zaznaczmy – Amerykanka ma zaledwie 26 lat. No i właśnie – wydawało się, że w Pekinie tylko powiększy swój medalowy dorobek. Nawet jak nie zdobędzie złota w żadnej konkurencji, to przynajmniej stanie na podium. Ale fakty są takie – Shiffrin ma już za sobą występy w slalomie oraz gigancie. Oba nieudane.

Wielka faworytka dwa dni temu wypadła z trasy podczas zjazdu w gigancie. To już było wielkie rozczarowanie. Ale cóż – wypadek przy pracy, zdarza się najlepszym. Tak można było pomyśleć. Tylko że Shiffrin dzisiaj popełniła ten sam błąd. Ba, zaprezentowała się nawet gorzej, bo wystarczyły cztery sekundy, żeby Amerykanka zapracowała na dyskwalifikację. Tym samym – zamiast sięgnięcia po dwa złote medale, które wydawały się w jej zasięgu, dwukrotnie skończyła zawody na końcu stawki (odkuć będzie mogła się jeszcze przede wszystkim w kombinacji alpejskiej).

Reklama

Nigdy jej się to nie zdarzyło?

– Atakowałam od samego początku. Miałam zamiar jechać najmocniej, jak potrafię – tłumaczyła po rywalizacji w slalomie Shiffrin. Podczas rozmów z dziennikarzami była już spokojniejsza, ale dało się dostrzec, ile kosztowała ją dzisiejsza porażka. Niedługo po wypadnięciu z trasy siedziała z głową skrytą w ramionach, pocieszana przez członków swojego zespołu. – Myślę, że chciałam mieć chwilową pauzę, zastanowić się, co dokładnie zrobiłam źle – mówiła potem.

O tym, z jaką sensacją mieliśmy do czynienia, świadczą słowa narciarki o tym, że… nigdy wcześniej nie znalazła się w takiej sytuacji. I ma prawo tak uważać – bo ostatni raz dwie dyskwalifikacje z rzędu zaliczyła… w 2011 roku, kiedy miała szesnaście lat. – Nigdy nie byłam w takiej pozycji, więc nie wiem, jak sobie z tym poradzić. […] Czuję się bardzo źle, tak. Ale nie będę się tak czuć w nieskończoność. Po prostu w tym momencie jestem w dołku – opowiadała Shiffrin. Wspominała również o tym, że może lepiej – w kontekście przyczyn jej niepowodzenia – należałoby zapytać o opinię psychologa.

Kiedy Shiffrin poniosła być może największą porażkę w swojej karierze, z triumfu cieszyła się jej wielka rywalka, Petra Vlhova. Ta – mimo że po pierwszym przejeździe miała ósmy czas – sięgnęła po złoty medal. Patrząc na Puchar Świata – Słowaczka i Amerykanka wymieniały się w slalomie zwycięstwami, zazwyczaj zajmowały dwa pierwsze miejsca. Jakże inny los spotkał je w Pekinie…

Słodko-gorzki dzień dla Amerykanów

Mimo niepowodzenia Shiffrin reprezentacja USA miała się dzisiaj z czego cieszyć. Do jej dorobku wpadł pierwszy (tak, też  jesteśmy zaskoczeni) złoty medal. Wszystko dzięki Lindsey Jacobellis – snowboardzistce, która w przeszłości absolutnie nie lubiła się z igrzyskami. Od 2005 roku pięciokrotnie zostawała mistrzynią świata, ale z olimpijskich imprez przywiozła tylko jeden krążek. Mowa o imprezie w Turynie, sięgnęła wówczas po srebro – choć wyłącznie z własnej winy, bo chcąc celebrować wygraną, zadecydowała się na trik, po którym… upadła. I dała się tym samym pokonać Tanji Frieden.

Potem nie miała szczęścia ani w Vancouver, ani w Sochi, ani w Pjongczangu. Ale wreszcie – jako 36-latka – dopięła swego! Zdobyła złoto w swojej koronnej konkurencji – snowcrossie. I to mimo tego, że nie była wielką faworytką. W bieżącym sezonie Pucharu Świata co prawda dwukrotnie kończyła rywalizację na podium, ale w klasyfikacji generalnej znajdowała się poza czołową piątką. Można było odnieść wrażenie, że wybitna snowboardzistka najlepsze lata ma już za sobą. A jednak – właśnie odniosła największy sukces w karierze.

Reklama

Bo czy jest coś wspanialszego niż złoty medal olimpijski? Wydaje nam się, że Jacobellis jeszcze w ubiegłym roku wymieniłaby chętnie połowę swoich triumfów w mistrzostwach globu oraz X Games na ten jeden, wyjątkowy krążek. Ale już nie musi tego robić.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Vinicius zmarnował rzut karny. Blamaż Brazylii z Wenezuelą [WIDEO]

Patryk Stec
6
Vinicius zmarnował rzut karny. Blamaż Brazylii z Wenezuelą [WIDEO]

Inne sporty

Polecane

W Ameryce nikogo nie obchodzą Putin i wojna. Ważne, że Owieczkin pobije Gretzky’ego

Kacper Marciniak
41
W Ameryce nikogo nie obchodzą Putin i wojna. Ważne, że Owieczkin pobije Gretzky’ego

Komentarze

3 komentarze

Loading...