Reklama

Kowalczyk próbuje wymknąć się monotonii solidności

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

08 lutego 2022, 16:55 • 6 min czytania 46 komentarzy

Dwadzieścia trzy lata na karku. Status wizytówki programu Pogoń Future. Dumna rola najmłodszego kapitana w polskiej lidze. Prawie sto trzydzieści rozegranych meczów na ekstraklasowych boiskach. Sensacyjne powołanie do reprezentacji Polski na koncie. Sebastian Kowalczyk nie jest pierwszym lepszym grajkiem, a jednak mamy wrażenie, że cierpi trochę na syndrom monotonii solidności, ponad którą wcale nie tak łatwo mu się wzbić. 

Kowalczyk próbuje wymknąć się monotonii solidności

Pod górkę

Za nastolatka skreślono i pomijano go, bo głową sięgał rówieśnikom do łokci. Już w Pogoni usłyszał od Rafała Janasa, że „Seba, do ciebie trenerzy długo się przekonują”. Po awansie do pierwszej drużyny, już po pierwszych meczach z opaską kapitana na ramieniu, przeczytał w internecie komentarz, że „Kowalczyk to małpa, która robi z siebie pajaca w szatni”, bo na każdych kulisach po wygranych meczach zarzucał klubowe przyśpiewki. W październiku 2020 roku zarzucaliśmy mu kiepską efektywność, jak na ofensywnego piłkarza, który trochę już w tej Ekstraklasie pograł. Powoli kończył mu się mandat młodego-zdolnego i do tego charakternego chłopaka, który może pozwolić sobie na labilności i wahania formy. Śrubował wówczas passę meczów bez gola (32 spotkania i 2752 minut pustych przebiegów) i faktycznie wydawało się, że jego rozwój przyhamował w niezbyt elegancki sposób.

Nie miał lekko.

Właściwie, jak tak sobie rachujemy, to do tej pory Sebastian Kowalczyk zawsze miał trochę pod górkę. Kiedy zawziął się i stał się flagowym produktem kompleksowego projektu Pogoń Future, próbowano wcisnąć go w niewygodny gorset Atmosfericia. Kiedy wszystkie szatniowe szaleństwa uwiarygodnił wieloletnim przywiązaniem do klubu, mocno sprzeciętniał na murawie. Kiedy Paulo Sousa wymyślił sobie powołanie go na swoje pierwsze zgrupowanie w roli selekcjonera reprezentacji Polski, zdziwieni byli wszyscy, bez wyjątku, pewnie nawet sam zainteresowany. Sebastian Kowalczyk to bardzo porządny ligowiec, ale czy ktoś z potencjałem na coś więcej?

Od zarzucania przyśpiewek do rzucania asyst. Najmłodszy kapitan Ekstraklasy

Reklama

Sebastian Kowalczyk – wszystko wokół charakteru

Słyszymy Sebastian Kowalczyk, myślimy sobie: gość z jajami. Weźmy sytuację z tego weekendu. Pogoń wygrała z Piastem. Zanim zaczął się wywiad pomeczowy na antenach TVP Sport, na tzw. off-ie jakiś kibic zaczął wyzywać Kowalczyka. Ten króciutko wyjaśnił sprawę. Najpierw piłkarz Pogoni wykonał gest uciszania palcem. Potem, kiedy padły przekleństwa, mikrofony zarejestrowały to: „Jaki wynik? Jaki wynik? No jaki wynik? Ale co się tu burzysz? Co się tu burzysz za kratą? No to chodź, chodź. Będziesz mi się tu burzył”. I koniec tematu, koniec dyskusji.

Dwudziestotrzylatek to dobry duch szatni Portowców. Raz, że pochodzi z trudnej dzielnicy, swoje w życiu przeszedł i swoje w życiu widział. Dwa, ze jest żywym przykładem gościa ściśle związanego ze współczesną kulturą klubu. W Pogoni sami przyznają, że obecność takich postaci jak Kowalczyk jest zbawienna dla multikulturowej szatni. Jasne, Pogoń jest mądrze budowana, wielu zagranicznych piłkarzy występuje w niej od dobrych kilku lat i nie można wpisywać ich w ramy zwykłych najemników. Jasne, od kilku miesięcy wiele do powiedzenie w kwestii szatniowych standardów ma Kamil Grosicki. Jasne, są i były w Pogoni większe talenty od niego, bo to na sprzedaży Kozłowskiego, Buksy, Walukiewicza, Benedyczaka czy Piotrowskiego upoważniła się marka organizacji na europejskim rynku.

Ale Kowalczyk to jednak inny przypadek. Ostatnio dyrektor Adamczuk mówił nam, że model działania klubu polega na tym, że „Kozłowscy pracują na Grosickich, a Grosiccy pracują na Kozłowskich”. No to wydaje nam się, że idealnym dopełnieniem tego stwierdzenia byłoby zdanie: a między Kozłowskimi i Grosickimi pracują jeszcze Kowalczykowie. Na wszystkich.

Bo Kowalczyk, oprócz Pogoni w sercu, rozwija się wraz z całym klubem. Przede wszystkim podciągnął się w liczbach. Po dwudziestu rozegranych kolejkach tego sezonu zajmuje – ex aequo z Kamilem Grosickim i Luką Zahoviciem – pierwsze miejsce w drużynie Portowców w statystyce udziału przy wszystkich golach strzelonych przez trzeci zespół minionego sezonu Ekstraklasy. Pięć goli, trzy asysty i dwa kluczowe podania przekładają się na dziesięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej z wliczonymi ostatnimi podaniami drugiego stopnia i stanowią dwudziestosiedmioprocentowy udział przy bramkach Pogoni.

Dla porównania:

Reklama
  • Jakub Kamiński – jedenaście punktów w klasyfikacji kanadyjskiej z wliczonymi ostatnimi podaniami drugiego stopnia i dwudziestosiedmioprocentowy udział przy bramkach Lecha,
  • Kacper Kozłowski – pięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej z wliczonymi ostatnimi podaniami drugiego stopnia i czternastoprocentowy udział przy bramkach Pogoni.

Nieźle, naprawdę nieźle.

Sebastian Kowalczyk

Równy sezon

Kowalczyk rozgrywa swój najrówniejszy sezon w seniorskiej piłce. Ocenialiśmy go w tej kampanii siedemnaście razy – pięciokrotnie otrzymał notę niższą niż wyjściowa, a siedmiokrotnie przekroczył granicę bezpieczniej piąteczki. W jego grze nie doszło do jakiejś wielkiej rewolucji. Czasem poszarpie, przyspieszy akcję. Raz pójdzie na przebój i oszuka dryblingiem defensorów rywala. Za drugim razem przytrafi mu się bezsensowne kółeczko, kiedy to zwolni atak i straci piłkę. Potrafi poszukać niekonwencjonalnego rozwiązania. Jakiś pasik, zagranie w ślepą uliczkę. Jest w pierwszej dziesiątce najczęściej faulowanych zawodników w lidze, a raczej nie jest symulantem, co też przemawia na jego korzyść. Dwa razy brał na siebie karne, zrobił swoje. Zawsze bardzo mu się chce, nie przechodzi obok meczów.

Może rzadko bywa najbardziej wyróżniającym się piłkarzem na boisku, ale czasami mamy wrażenie, że jego boiskowe zachowania bardziej doceniają zawodowi trenerzy niż postronni obserwatorzy. Kiedyś Kowalczyk opowiadał w Foot Trucku: – Po rozmowie z trenerem Sousą usłyszałem, że podoba mu się to, jak potrafię na małych przestrzeniach, w małej grze, zrobić przewagę. Podoba mu się to, bo powiedział, że w polskiej lidze jest mało takich zawodników, skrzydłowych, którzy potrafią zrobić taką przewagę.

Coś w tym jest. Bo najlepszym dowodem na nieprzypadkowość regularnych występów Kowalczyka w pierwszym składzie Pogoni jest spojrzenie na to, z kim przyszło mu w tym sezonie rywalizować o minuty. Kosta Runjaić widzi go w dwójce ofensywnych pomocników, ale dowolnie może ustawić go również na lewym albo prawym skrzydle. I choć mógł i może przebierać w takich postaciach, jak Kamil Grosicki, Rafał Kurzawa, Kacper Kozłowski, Wahan Biczachczjan, Michał Kucharczyk, Jean Carlos Silva czy Kamil Drygas, to Kowalczyk ma zaskakująco pewne miejsce w pierwszym składzie.

„Czuję spojrzenia, gdy robię znak krzyża. Bóg naprawdę pomaga”

Opierać się rywalizacji

W trwającym sezonie żaden inny ofensywny piłkarz Pogoni nie rozegrał więcej minut od niego. Wydawało się też, że zimowe przetasowania kadrowe nie sprzyjają pozycji dwudziestotrzyletniego piłkarza. Z klubu odszedł najważniejszy młodzieżowiec Kacper Kozłowski, a jego następcą został Wahan Biczachczjan, za którego Pogoń wyłożyła spore pieniądze i który do tego błyszczał w tureckich sparingach. Oznaczało to tyle, że nie dość, że:

  • Biczachczjan robi wiele, żeby wskoczyć do dwójki ofensywnych pomocników w systemie Portowców, czyli na nominalną pozycję Kowalczyka,
  • Runjaić ma właściwie tylko jedno wolne miejsce w tym rejonie boiska dla nie-młodzieżowca, bo najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest próba zastąpienia jeden do jednego Kozłowskiego kimś z grona Żurawski-Łęgowski-Smoliński-Fornalczyk.

A jednak wiosnę w pierwszym składzie, obok Macieja Żurawskiego, zainaugurował Sebastian Kowalczyk, co chyba trzeba interpretować w prosty sposób – czeka nas ciekawa rywalizacja o minuty między Polakiem a Biczachczjanem, którzy zresztą wymienili się w 76. minucie meczu z Piastem. Pierwsze korespondencyjne starcie skończyli ze skalpami – Kowalczyk asystował przy golu Grosickiego, a Biczachczjan zdobył bramkę numer dwa.

Dla polskiego piłkarza powinna być to rozwijająca rywalizacja. Ma silną pozycję w klubie, w drużynie, a właśnie ściągnięto mu konkurenta, który zapowiada się na niezłego kozaka. Jeśli więc Sebastian Kowalczyk chce przewalczyć monotonię solidności i wdrapać się na półkę czołowego ligowca, musi jeszcze podkręcić tempo i wiosną przeskoczyć kolejny płotek na drodze swojej kariery. Stać go na to.

Czytaj więcej o Pogoni Szczecin:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

46 komentarzy

Loading...