Reklama

Ceremonia otwarcia igrzysk: na początku było skromnie, a później Chiny poszły na całość

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

04 lutego 2022, 19:12 • 7 min czytania 5 komentarzy

Na początku ceremonii otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie przeżyliśmy delikatny szok. Biorąc pod uwagę to, że Chiny nieoficjalnie wydały na igrzyska 38,5 miliarda dolarów – i to nie wliczając kosztów związanych z pandemią – liczyliśmy na przepych od samego początku. Tymczasem wszystko zaczęło się bardzo nieśmiało, a pierwsza część trwała zaledwie chwilę. Później przeszła tradycyjna parada narodów. A kiedy już zaczęliśmy wierzyć, że uroczystość wpisze się w głoszone przez gospodarzy hasła o skromności, ci odpięli wrotki, odpalili fajerwerki i dali widzom prawdziwe show. I nie żebyśmy na to narzekali, bo takie wydarzenia powinny zapadać w pamięci.

Ceremonia otwarcia igrzysk: na początku było skromnie, a później Chiny poszły na całość

SKROMNY POCZĄTEK

Ceremonie otwarcia zwykle rozpoczynają się z ogromną pompą. I to nie dziwi, każdy gospodarz pragnie pokazać swój kraj w jak najbardziej okazały sposób. Zwykle na wstępie przekładało się to na ogromne widowiska artystyczne, złożone z wielu elementów nawiązujących do kultury danego miejsca. A im bogatszy kraj, tym bardziej okazały spektakl fundował publiczności zgromadzonej na stadionie i przed telewizorami. Na przykład podczas ceremonii otwarcia w Soczi, przedstawienie wstępne trwało ponad czterdzieści minut.

Jeżeli liczyliście na to, że zimowe otwarcie w Pekinie pójdzie w podobnym kierunku do Rosjan, lub nawiąże do spektakularnej ceremonii z własnego rozpoczęcia letnich igrzysk z 2008 roku, to mogliście się poczuć srogo zawiedzeni. Ale jeżeli oglądacie ceremonie otwarcia w oczekiwaniu na paradę narodów, a przygotowany wcześniej teatrzyk nieco was nudzi, to było otwarcie na miarę waszych oczekiwań.

Jak długo trwał wstęp – może z piętnaście minut? Naprawdę, nie ma tu za bardzo o czym pisać. Pokazali się oficjele, było trochę fajerwerków i tylko króciutki zarys o tym, że kolor niebieski będzie motywem chińskiej imprezy. Analogia była czytelna – woda w kulturze chińskiej symbolizuje upływający czas, ale również przybiera różne stany skupienia. Jak kryształki lodu spadające z nieba, zwane potocznie śniegiem.

Reklama

Ogólnie, było po prostu okej. Z pewnością schludnie, ale skromnie. Spore wrażenie robiło… lodowisko, położone na płycie głównej stadionu. Chociaż pełniło znacznie większą rolę podczas prezentacji. Za pomocą efektów komputerowych cała tafla przybierała niesamowite kolory i była integralną częścią widowiska.

PODCZAS PARADY NARODÓW BYŁO CIEKAWIE

Dobra, przejdźmy do tego, co tygrysy lubią najbardziej – parady narodów. Ten element niezmiennie pozostaje fajnym połączeniem folkloru, kolorytu. To w pewnym sensie rewia mody w wykonaniu sportowców, ale zawsze można na niej dostrzec kilka smaczków.

Ale zanim przejdziemy do tego, co najbardziej zapadło nam w pamięci – wyjaśnijmy małe zamieszanie. Otóż reprezentacje wychodziły w kolejności alfabetycznej, lecz był to alfabet… chiński. Zatem jeżeli zastanawialiście się, dlaczego jedną z pierwszych reprezentacji, która pojawiła się na płycie stadionu, była Turcja, a później – oczywiście nie bezpośrednio po sobie – prezentowały się Malta, Brazylia czy Albania, to znacie już przyczynę.

Niektóre reprezentacje zostały specjalnie wyróżnione przez organizatorów i wychodziły w rytm muzyki wywodzącej się ze swoich krajów. Nie jest to nowy element, ale zawsze daje dodatkowy efekt poszczególnym grupom wydobywającym się z wnętrza stadionu. Szkoda, że nasza reprezentacja tym razem nie dostąpiła tego zaszczytu. A chciałoby się powtórki z letnich igrzysk w Sydney, kiedy polscy sportowcy wychodzili do muzyki z utworu „Poszła Karolinka do Gogolina”. Serio, tak było.

No właśnie, a jak zaprezentowali się Polacy? Najogólniej rzecz ujmując, było w porządku. Oczywiście na płycie stadionu nie pokazali się wszyscy zawodnicy, których posłaliśmy do Pekinu. Część z nich – jak skoczkowie – już trenuje i przygotowuje się do zawodów. U innych – jak Natalia Maliszewska czy Natalia Czerwonka – wykryto koronawirusa, więc są zmuszeni przebywać w izolacji. W szczególności Czerwonka może żałować takiego obrotu spraw. Pierwotnie to ona miała towarzyszyć Zbigniewowi Bródce jako druga z chorążych. Jej obowiązki przejęła Aleksandra Król.

Co do strojów – te zostały zaprojektowane przez polską firmę 4F, co jest już niemalże tradycją. Na dalszych ujęciach Polacy wyglądali bardzo fajnie. Na zbliżeniach złośliwi mogliby powiedzieć, że w połączeniu z białymi spodniami, w pofałdowanych kurtkach w tym samym kolorze, nasi wyglądali troszkę jak ludziki Michelin. Ale to przecież zimówki, trudno żeby nie miały warstw ocieplających.

Reklama

Z ciekawszych reprezentacji, wrażenie mogły zrobić stroje Haiti, debiutującego na igrzyskach olimpijskich. Byli ubrani w niebieskie spodnie, przyozdobione płatkami śniegu oraz wizerunkiem chińskiego smoka, oraz czerwono-niebieską kurtkę z kolorowym godłem na plecach. To wszystko sprawiało, że wyglądali niczym postaci z kreskówki. Ale miało to swój urok. A jeżeli brakowało wam reprezentanta Tonga, który w cztery lata temu Pjongczangu, nie zważając na temperaturę, paradował z gołym torsem oraz w ludowej „sukience”, to reprezentant Samoa Amerykańskiego godnie go zastąpił.

Skoro już jesteśmy przy tych maluczkich – szkoda tylko, że niektórym reprezentantom najmniej licznych krajów plany pokazania się oraz – być może – wzięcia udziału w zawodach pokrzyżował koronawirus. Na przykład Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych czy Nigeria posłały tylko po jednym zawodniku. Ale obaj uzyskali pozytywny test na COVID, zatem te kraje na ceremonii otwarcia reprezentowali tylko oficjele.

Pojawiło się również kilka smaczków związanych z polityką. Na przykład kiedy na scenę wkroczyła reprezentacja Chińskiego Tajpej – lub, jak kto woli, Tajwanu, choć Chińczycy są uczuleni na tę nazwę. Ale skromna grupa została powitana owacjami, chociaż Chiny na co dzień nie żyją w najlepszych relacjach z obywatelami mocno uzależnionego od siebie państwa. Z kolei kiedy na lodowej tafli zagościł Hongkong, kamery momentalnie zostały skierowane na wyraźnie uradowanego przewodniczącego Xi Jinpinga. Co mogło sugerować, że jakakolwiek niezależność Hongkongu od Państwa Środka jest tylko fikcją.

Po paradzie przyszedł czas na tradycyjne przemówienie przewodniczącego MKOl Thomasa Bacha. Otóż mówił on o tym, jakie wartości przekazuje sport oraz cała idea ruchu olimpijskiego. Jedność, pokój, braterstwo, poszanowanie dla drugiego człowieka – same szczytne hasła. Jednocześnie zaapelował do przywódców światowych mocarstw, by ci wszelkimi sposobami starali się do nich dostosować. Cóż, mamy nadzieję, że obecny na ceremonii Władimir Putin akurat wtedy nie uciął sobie drzemki. Tak jak – zapewne nieprzypadkowo – zrobił to, kiedy na scenie pojawiła się reprezentacja Ukrainy.

IGRZYSKA OFICJALNIE ROZPOCZĘTE

Kiedy parada narodów dobiegła końca, pojawił się film pokazujący to, jak ludzie żyją sportem. Smucą się, cierpią, emocjonują i wreszcie radują razem ze swoimi idolami. Ale tak po prawdzie, wspominamy o nim tylko dlatego, że materiał kończył się ujęciem Kamila Stocha, cieszącego się do kamery podczas igrzysk w Soczi. Miły polski akcent i oby dobry znak przed nadchodzącą rywalizacją.

Później przyszedł czas na przedstawienie, w którym grupa tancerzy poruszała się z symbolicznymi płatkami śniegu. Na każdym z nich był wypisany kraj, który uczestniczy w imprezie (oraz Rosyjski Komitet Olimpijski). Wszystkie płatki połączyły się w jedną całość, która ostatecznie stanowi część olimpijskiego znicza. I to był świetny koncept. Wszystkiemu towarzyszyły dzieci, tańczące z lampkami w kształcie gołębi oraz dziecięcy chórek. Całość fenomenalnego efektu dopełniała wspomniana już płyta stadionu, na której przy każdym ruchu pojawiała się niby lodowa poświata. Chińczycy bardzo, ale to bardzo starali się wzruszyć publiczność i nie zdziwilibyśmy się, gdyby u wielu osób pojawiło się takie uczucie.

Co do samego rozpalenia znicza, zwykle ten element również trzymał w napięciu. To oczekiwanie która gwiazda sportu – i nie tylko – dostąpi zaszczytu. Czy to już ta persona, czy może jeszcze przekaże pochodnię komuś innemu. To będzie ktoś znany, czy może w jakiś sposób związany z danym miejscem?

Gospodarze postawili jednak na jeszcze inny wariant. Zaprezentowali swoistą sztafetę pokoleń chińskich sportów zimowych. Tym sposobem znicz zapaliło pokolenie zawodników gospodarzy, które będzie startować w Pekinie. Byli to biegaczka narciarska Dinigeer Yilamujiang i kombinator norweski Jiawen Zhao. Obydwoje urodzeni w 2001 roku, co zapewne również ma swoją symbolikę.

Na zakończenie niebo rozbłysło od tony fajerwerków imitujących śnieżny puch – przynajmniej tak to wyglądało – i już oficjalnie możemy uznać igrzyska za otwarte.

Więc na początku było nieśmiało, później zrobiło się interesująco, a zakończyło się z przytupem. A my życzylibyśmy sobie, sportowcy w Pekinie starali się odwzorować wyłącznie dwa ostatnie punkty.

Fot. Newspix

Czytaj także:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...