Natalia Maliszewska przegrała wyścig z czasem. I nie mamy na myśli sytuacji w której Polka do ostatnich metrów walczyła o jak najlepszy rezultat na lodowym torze, a od wymarzonego wyniku dzieliły ją ułamki sekund. Ale nawet taki scenariusz – choć bolesny – byłby lepszy od tego, co obecnie musi przeżywać. Bo wyścig naszej panczenistki rozpoczął się jeszcze zanim zdążyła wyjechać na tor. Kilka dni po przylocie do Pekinu Maliszewska uzyskała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Od tego momentu zaczęło się odliczanie, czy Natalia zdąży uzyskać dwa negatywne wyniki testu z rzędu, które uprawniałyby ją do opuszczenia izolacji. A czas gonił. Biegi eliminacyjne w short tracku na dystansie 500 metrów odbędą się już jutro. Niestety, w środę, po jednym teście negatywnym, dwa kolejne – wczorajszy i dzisiejszy – okazały się pozytywne. Tym sposobem Maliszewska straciła największą szansę na zdobycie olimpijskiego medalu.
Od początku było wiadomo, że igrzyska olimpijskie w Pekinie nie będą normalną imprezą. Składy praktycznie każdej reprezentacji zostały przetrzebione przez koronawirusa. Taki los nie ominął również największych faworytów do olimpijskich krążków. Jeszcze przed wylotem do Pekinu pozytywny test wykluczył z rywalizacji Maritę Kramer. Austriacką skoczkini narciarska to liderka Pucharu Świata i obecna mistrzyni globu. W Pekinie byłaby faworytką do olimpijskiego złota.
W dodatku chińskie restrykcje sanitarne skrupulatnie wyłapują każdy przypadek zakażenia już na miejscu. Choć wielu sportowców przechodzi chorobę bezobjawowo i nie ma ona wpływu nawet na ich dyspozycję, nie mówiąc już o zagrożeniu zdrowia czy życia, pozytywny wynik wyklucza ich z rywalizacji. Wczoraj ogromny cios otrzymali Norwegowie startujący w kombinacji. Pozytywny wynik testu zaskoczył Jarla Magnusa Riibera – obecnego mistrza świata. Czołówka tej dyscypliny sportu ucierpiała chyba najmocniej spośród wszystkich dyscyplin. Wirus wykryto również u Estończyka Kristjana Ilvesa, oraz dwóch Niemców – Erica Frenzela i Terence’a Webera. Każdy z nich znajduje się obecnie w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Oraz w hotelu, na covidowiej izolacji…
Taki sam los zaraz po przylocie spotkał Natalię Maliszewską oraz kilku innych polskich panczenistów – Magdalenę Czyszczoń, Natalię Czerwonkę, Marka Kanię. Jednak największą uwagę skupiała Maliszewska – nasza najlepsza zawodniczka w short tracku i ogromna nadzieja na medal. Tymczasem Polka do pierwszego startu musiała – i dalej musi – przebywać w specjalnym hotelu, będącym swoistą izolatką dla zakażonych uczestników igrzysk olimpijskich.
Maliszewska w rozmowie z TVP Sport, kilka dni temu tak opisywała swoją sytuację:
– Jeśli chodzi o stan zdrowia czuję się dobrze. Jestem zdrowa, tylko test mi wyszedł pozytywny. Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział mi, że tak się stanie, bym się tylko zaśmiała. Jestem okazem zdrowia, nie mam gorączki, na treningach jeździłam normalnie, nie jestem osłabiona, nie miałam w ogóle podejrzeń, że coś takiego mogłoby mi się wydarzyć. […] Jest mi ciężko w to uwierzyć. Czuję się jakby ktoś mnie oszukał.
I tak rozpoczął się wyścig naszej zawodniczki z czasem. By opuścić izolatkę i móc uczestniczyć w rywalizacji, Natalia musiała uzyskać z rzędu dwa negatywne wyniki testów na COVID-19 w ciągu dwóch dni. Termin gonił, ale w środę w polskim obozie pojawił się promyk nadziei. Po kilku wcześniejszych “pozytywach”, których wynik w skali punktowej był blisko oczekiwanego rezultatu stwierdzającego brak wirusa w organizmie, w końcu jeden test przyniósł wynik negatywny. Kolejny taki wynik dopuściłby Maliszewską do jutrzejszej rywalizacji.
Niestety, dzisiejszy test ponownie wykazał pozytywny wynik na COVID. Nie pomogły protesty polskiego obozu, nic nie dały wnioski o warunkowe dopuszczenie panczenistki do zawodów. I tak Natalia nie wystartuje w biegach na dystansie 500 metrów w short tracku. Przegrała rywalizację, na którą praktycznie nie miała wpływu.
A przecież mówimy o zawodniczce, która na tym dystansie w 2019 roku wywalczyła mistrzostwo Europy oraz Puchar Świata. Która w tym sezonie w Pucharze Świata zajęła trzecie miejsce. I co ważne, na pekińskim lodowisku czuje się znakomicie. W październiku ubiegłego roku wygrała tu pierwsze zawody sezonu, odbywające się w ramach tego prestiżowego cyklu. Tymczasem na koronnym dystansie nie będzie jej dane nawet stanąć na starcie i sprawdzić się z resztą stawki.
CO BĘDZIE DALEJ?
Jednak ten bolesny cios nie oznacza końca igrzysk dla Maliszewskiej. Polka będzie mogła jeszcze wystartować w biegach na 1000 oraz 1500 metrów. Pierwsze biegi na krótszym z tych dystansów odbędą się 9 lutego. Do tego czasu nasza reprezentantka ma spore szanse na uzyskanie dwóch następujących po sobie negatywnych wyników testów. Problem polega na tym, że chociaż Natalia poprawiła się na dłuższych dystansach, to wciąż nie są one jej głównymi konkurencjami. Ma w nich o wiele mniejsze szanse na wywalczenie medalu. A przecież wyraźnie deklarowała, że do Pekinu jedzie po krążek. Największe nadzieje pokładała w popularnej pięćsetce, w której należy do ścisłej, światowej czołówki. Niestety, ta nadzieja prysła.
W dodatku do problemów dochodzą też kwestie psychologiczne. Przebywający na miejscu Aleksander Dzięciołowski z TVP Sport przekazał, że obecnie sama zawodniczka czuje się zdruzgotana decyzją, którą Medyczny Panel Ekspercki do spraw COVID-19 podjął w jej sprawie. I wcale się jej nie dziwimy. Jedno wskazanie na teście zniszczyło całe lata ciężkich treningów i miesiące przygotowań do tej konkretnej imprezy. Polacy określają orzeczenie jako żart, gdyż Polka czuje się dobrze i nie ma żadnych objawów choroby. A nam pozostaje tylko mieć nadzieję, że Maliszewska dzisiejsze rozgoryczenie zamieni w sportową złość. A tę z kolei w ogromną energię, którą pokaże na olimpijskim lodowisku.
Nie życzymy ci zdrowia, Natalio. Wierzymy, że to cały czas jest przy tobie. Ale w tym trudnym czasie życzymy ci ogromnej siły. Również tej mentalnej.
Fot. Newspix
AKTUALIZACJA:
Co za zwrot akcji! Nie mamy pojęcia, jak do tego doszło, ale po interwencji kierownictwa Polskiej Misji Olimpijskiej oraz PKOl Natalia Maliszewska oraz pozostali zawodnicy (Natalia Czerwonka, Magdalena Czyszczoń, Marek Kania) zostali zwolnieni z hotelu izolacyjnego i przebywają w wiosce olimpijskiej! Choć całe zamieszanie tylko potwierdza chaos, jaki panuje wśród organizatorów, to na ten moment Maliszewska ma szansę wystąpić w biegach eliminacyjnych na 500 metrów, rozpoczynających się o godzinie 12:00 polskiego czasu! Powiedzieć, że to cud, to nic nie powiedzieć. Oby okazał się prawdziwy.
Czytaj także: