Andrij Szewczenko jest obecnie głównym kandydatem na nowego selekcjonera reprezentacji Polski. O tym jakim szkoleniowcem jest 45-latek porozmawialiśmy z Markiem Marciniakiem. Jest to polski trener, specjalizujący się w analizie gry. Pracował dla Arki Gdynia, Bałtyku Gdynia i Lecha Poznań. Jako analityk programu InStat współpracował też z reprezentacjami: Belgii, Brazylii, Szwecji oraz klubami: Realem Madryt czy chińskim Evergrande. „Szewa” w ukraińskiej kadrze opierał swoją strategię na „odwróconych skrzydłowych” i mobilnym środku pomocy. Ukraińcy sporo strzelali też z dystansu. W pewnym momencie Szewczenko musiał jednak zmienić koncepcje i stosowane ustawienie. 1-4-3-3 zastąpiło 1-3-5-2. Czemu tak się stało? Jak to wpłynęło na wyniki? Jakie może mieć to przełożenie na polską reprezentację? Odpowiedzi w rozmowie.
Żeby pokazać charakterystykę gry zespołów prowadzonych przez Andrija Szewczenkę najlepiej odnieść się do okresu jego pracy z reprezentacją Ukrainy. Tamtejszą kadrę prowadził od lipca 2016 do sierpnia 2021 roku. To w sumie 52 mecze (25 zwycięstw, 13 remisów, 14 porażek; bramki: 71–62). W swoim ostatnim włoskim klubie pracował dużo krócej (od 7 listopada 2021 do 15 stycznia 2022). Szkoleniowcem Genoi był zaledwie przez 11 spotkań (1 wygrana, 3 remisy i 7 porażek; bramki: 5–18).
Z mojego punktu widzenia miarodajna jest praca Andrija Szewczenki tylko w reprezentacji Ukrainy. W Genoi był zdecydowanie krócej, a ponadto tam nie miał do dyspozycji całego swojego sztabu. Brakowało m.in. włoskiego asystenta Andrei Maldery.
Bez Maldery, uchodzącego za speca od taktyki, sam Szewczenko dużo traci jako trener?
Uważam, że nie ma ludzi nie do zastąpienia. Pozostaje też kwestia alternatywnego wyboru. Mówi się, że do reprezentacji Polski ma trafić inny z jego asystentów z czasów ukraińskiej kadry – Mauro Tassotti. On akurat był z Szewczenką w Genoi. Jaki dało to efekt? Wszyscy wiemy. Pamiętajmy, że finalnie zawsze ostateczną decyzję podejmuje pierwszy trener. W mediach pojawia się dyskusja, w której dyskredytuje się trochę wartości szkoleniowe samego Szewczenki. Osobiście byłbym z tym bardzo ostrożny. Asystenci mogli mu przecież podrzucać pewne pomysły i rozwiązania, a on ostatecznie mógł z nich nie korzystać. W sztabach tak czasami jest. Pierwszy trener rozmawia ze wszystkimi współpracownikami, ale wszystko firmuje na końcu on i jako pierwszy szkoleniowiec podejmuje finalne decyzje. Na pewno Maldera miał wpływ na to, jak grała reprezentacja Ukrainy i jak „nie grała” Genoa.
Są to jednak tylko dywagacje. Wyniki to punkt odniesienia, który skłania do refleksji. Faktem jest, że reprezentacja Ukrainy za czasów Szewczenki miała bardzo ciekawe rezultaty, zwłaszcza w kontekście naszych barażów o mundial w Katarze i ewentualny turniej finałowy. Wspomnę tylko, że Ukraińcy w trakcie jego pracy dwukrotnie pokonali Czechów i raz Szwedów, a więc potencjalnych rywali w finale barażów. Szewczenko w ukraińskiej kadrze pracował długo, a z Genoą dość krótko. Ostateczna długość jego pracy w ostatnim włoskim klubie mogła mieć też związek z możliwością zatrudnienia w reprezentacji Polski. Okresu Genoi nie brałbym do końca pod rozwagę, bo brakowało tam trenera Maldery.
Pracę Szewczenki w reprezentacji Ukrainy trzeba podzielić na dwa okresy, bo w pewnym momencie dokonał zmiany, jeżeli chodzi o stosowane ustawienie.
Dokładnie tak. Było to głównie związane z tym, że z powodu różnych spraw coraz rzadziej dostępny do gry był Jewhen Konoplanka (86 meczów w ukraińskiej kadrze i 21 goli – dziś zawodnik Szachtara Donieck – przyp. red.). Najczęściej był kontuzjowany, a miał duży wpływ na całą reprezentację, bo za czasów Szewczenki Ukraińcy najczęściej stosowali wariant z „odwróconymi skrzydłowymi”. Na prawej stronie był lewonożny skrzydłowy, a na lewej stronie prawonożny. Dopóki Szewczenko dysponował takimi zawodnikami, to stosował ustawienie 1-4-3-3. Była klasyczna „dziewiątka”, czyli wysunięty napastnik, który był wsparty wspomnianymi „odwróconymi skrzydłowymi”. Kibice bardziej „mainstreamowej” piłki mogą kojarzyć takie rozwiązanie z Bayernu Monachium, kiedy z Robertem Lewandowskim grali z przodu – schodzący z prawej strony do środka Arjen Robben i robiący to samo tylko z lewej strony Franck Ribery.
U Ukraińców na prawym skrzydle operował Andrij Jarmołenko (106 występów w kadrze, 44 gole – obecnie gracz West Ham United – przyp. red.), a na lewym skrzydle biegał Konoplanka. Obaj w 52 meczach mieli wspólny bezpośredni udział w 36 bramkach – licząc gole i asysty – za kadencji Szewczenki (indywidualnie Jarmołenko 17 bramek i 9 asyst, a Konoplanka 8 goli i 6 asyst – przyp. red.). Ogólnie w tym okresie ukraińska kadra miała 71 trafień, więc widać, jaki wspomniana dwójka miała wpływ na wyniki i grę. Ich jak najlepsze wykorzystanie było początkowym pomysłem Szewczenki na ukraińską kadrę.
Poza tym jego zespół cechowała duża mobilność środkowych pomocników. Co ciekawe zarówno Ołeksandr Zinczenko (48 występów w reprezentacji i 8 goli; zawodnik Manchesteru City), jak i Rusłan Malinowski (45 meczów i 6 bramek; piłkarz Atalanty Bergamo – przyp. red.) są zawodnikami lewonożnymi. U Szewczenki pierwszy miał sześć goli i dziesięć asyst, a drugi sześć trafień i sześć asyst. Ukraińcy wtedy zdobywali sporo bramek po strzałach z dystansu. Tego brakowało w ostatnim roku reprezentacji Polski, podczas pracy Paulo Sousy. Ukraina Szewczenki nie pakowała się za wszelką cenę w pole karne. Jego zawodnicy robili to tylko wtedy, kiedy czuli, że może to przynieść wymierny efekt w postaci gola. Kreatywni i mobilni pomocnicy oraz skrzydłowi potrafili zaskoczyć fantastycznym uderzeniem ze sporej odległości. Przykładem jest chociażby piękny gol Jarmołenki podczas meczu z Holandią (2:3 – przyp. red.), w trakcie ostatniego EURO 2020. Podobne trafienia zdobywali Zinczenko i Malinowski. Występowali oni jako gracze z pozycji numer „osiem”. Szewczenko nigdy nie stosował klasycznego rozgrywającego, czyli „dziesiątki”.
Przełóżmy to wszystko na nasz grunt. Od dłuższego czasu w reprezentacji Polski brakuje skrzydłowych, będących w dobrej formie. Szewczenko będzie miał u nas materiał do takiego grania?
Wszystko zależy od konkretnych wytycznych dla zawodników i tego jakie dostaną zadania. Skrzydłowym może być też gracz o profilu rozgrywającego. Wtedy to jest ukryta „dziesiątka”. Konoplaka jest w stanie grać w taki sposób. W reprezentacji Ukrainy za Szewczenki był ustawiany z lewej strony boiska, ale operował bliżej środka. Z kolei Jarmołenko funkcjonował nieco wyżej i bliżej bramki przeciwnika. Ustawienie było trochę niesymetryczne. Konoplanka uzupełniał trójkąt środkowych pomocników.
Szewczenko stosował jako asekurację tylko jednego stricte defensywnego pomocnika?
Tak, ale w zależności od rywala wystawiał też dwie „szóstki”. Ogólnie sposób gry jego reprezentacji Ukrainy był bardzo pragmatyczny. Mocno dostosowywał się do przeciwnika, na co duży wpływ mogli mieć właśnie asystenci. Początek jego pracy to były ustawienia 1-4-3-3 i 1-4-2-3-1. Rzadko albo nawet incydentalnie 1-4-4-2. W formacji 1-4-3-3 ograli m.in. Hiszpanię (1:0, 13 października 2020 w Lidze Narodów – przyp. red.). Zmieniło się to wszystko w 2021 roku. Wtedy Ukraińcy przeszli na 1-3-5-2. Była trójka stoperów, trzech środkowych pomocników, wahadła, a z przodu operowali głównie Jarmołenko, ale już z Romanem Jaremczukiem (36 meczów i 12 goli w kadrze, zawodnik Benfiki Lizbona – przyp. red.).
Szewczenko przemodelował sposób gry drużyny, bo nie miał możliwości korzystania z Konoplanki. Dostosował stosowane ustawienie do potencjału ludzkiego. Świadczy to o trenerskiej inteligencji. Nie zamknął się w swoim sprawdzonym schemacie, tylko szukał optymalnego rozwiązania na dany moment. To pomogło w osiągnięciu fajnych rezultatów. Tak należy patrzeć na dojście do ćwierćfinału ostatniego EURO 2020. Tam była już przegrana 0:4 z Anglią. Ukraińcy nie mają jednak zawodników pokroju Roberta Lewandowskiego czy Piotra Zielińskiego. Tam nie ma gwiazd. Malinowski gra w Atalancie, a Zinczenko w Manchesterze City. Nie są to jednak zawodnicy pierwszej dziesiątki czy nawet pierwszej dwudziestki na swoich pozycjach w Europie. Tak można i trzeba postrzegać Lewandowskiego czy Zielińskiego. Ukraina nie ma zawodników ze ścisłego europejskiego topu. To nasi gracze występują w: Juventusie (Wojciech Szczęsny), Napoli (Zieliński) czy Bayernie (Lewandowski – przyp. red.). Szewczenko jako trener potrafi ewoluować w zależności od potrzeb.
Możesz wskazać jakieś kluczowe mecze ukraińskiej kadry z okresu, kiedy Szewczenko stosował ustawienie z czwórką obrońców?
Na pewno było to spotkanie z eliminacji EURO 2020 z Serbią (5:0, 7 czerwca 2019 – przyp. red.). Ukraińcy oddali wtedy jedenaście celnych strzałów i strzelili pięć goli. Zagrali w formacji 1-4-3-3. Za kadencji Szewczenki reprezentacja Ukrainy oddawała średnio pięć strzałów celnych na mecz. Generalnie, oddawali średnio dwanaście uderzeń w każdym spotkaniu. Dało to średnią 1,4 gola na mecz. Wychodzi więc na to, że ok. 30 procent celnych strzałów kończyło się zdobyciem bramki. W spotkaniach z najmocniejszymi przeciwnikami było trochę inaczej. Biorę tu pod uwagę następujące mecze: towarzyski z Serbią (2:0 z 15 listopada 2016), el. MŚ 2018 z Turcją (2:0 z 2 września 2017), dwa spotkania Ligi Narodów z Czechami (2:1 z 6 września 2018 i 1:0 z 16 października 2018), wspomniany triumf z Serbią z el. EURO 2020 oraz remisy: z Portugalią w el. EURO 2020 (0:0 z 22 marca 2019) i Włochami (1:1 z 10 października 2018) w meczu towarzyskim. Była też wygrana z Portugalczykami (2:1, 14 października 2019 w el. EURO 2020 – przyp. red.).
To wszystko są bardzo obiecujące wyniki. Przypomnę, że my żyjemy i cieszymy się ostatnimi remisami z Hiszpanią (1:1) na EURO 2020 i z Anglią (1:1 – przyp. red.) w el. MŚ 2022. Nie mamy jednak zwycięstw z tymi najmocniejszymi rywalami. Ukraina Szewczenki potrafiła pokonać Hiszpanię czy Portugalię. W takich spotkaniach jego zespół kreował mniej sytuacji, bo oddawał tylko 4,5 celnego strzału na mecz, ale zdobywał 1,6 gola w takich spotkaniach, czyli 37 procent celnych uderzeń kończyło się zdobytą bramką. To pokazuje jaki był wpływ odpowiedniego nastawienia. Ukraińcy nie bali się rywalizować z europejskimi potęgami. Znali też jednak swoje ograniczenia. Częściej mocni przeciwnicy stawiali na ich połowie pressing, niż robili to sami Ukraińcy. Kadra Szewczenki była ukierunkowana głównie na szczelną obronę i płynne przejście do szybkiego ataku. Dzięki temu można było wykorzystać indywidualne atuty poszczególnych zawodników. W kontrze świetnie czuł się Jarmołenko, który jest zaawansowanym technicznie szybkim skrzydłowym z zejściem do środka na lewą nogę. Świetnie w takiej grze czuł się również ofensywny prawy obrońca lub wahadłowy Ołeksandr Karawajew (40 meczów w reprezentacji i gol z Dynama Kijów – przyp. red.). U Szewczenki miał aż dziesięć asyst. Ukraina atakowała głównie prawą stroną. To była ich dominująca strona. W naszej kadrze kluczowa przy Szewczence może więc być współpraca Matthew Casha z Sebastianem Szymańskim z prawej strony. Cash, podobnie jak Karawajew, ma duże predyspozycje ofensywne, a Szymański jest również bardzo zaawansowany technicznie i podobnie do Jarmołenki jest lewonożny.
Z przodu był Jaremczuk, który strzelił u Szewczenki jedenaście goli. Zdobywał je zarówno głową, nogami jak i z pola bramkowego, i z półdystansu. Długo ukraińska kadra tak funkcjonowała. Formacja ofensywna była obudowana klasycznym defensywnym pomocnikiem, dwoma stoperami i jednym defensywnie nastawionym bocznym obrońcą. Najczęściej ten lewy defensor asekurował grę z tyłu. Później nastąpiła ewolucja do ustawienia z trójką stoperów. Trzeba było to zmienić z powodu kontuzji Konoplanki. Szewczenko postawił wtedy na bardzo ofensywne wahadła. Główną ideą jego gry było szczelne zabezpieczenie środka pola, płynne przejście do kontry i sporo kreatywności pod bramką przeciwnika.
Był to więc inny styl niż stosował w naszej reprezentacji ostatnio Paulo Sousa. Za Portugalczyka mieliśmy grać odważniej i częściej próbować ataku pozycyjnego.
W 2021 roku reprezentacja Polski strzeliła 30 goli z akcji i aż 24 z nich padło po ataku pozycyjnym. To duża zmiana w sposobie naszej gry.
Żeby były jak najlepsze efekty, trzeba pewnie to wszystko wypośrodkować. Nie możemy zamykać się na szybkie ataki, bo kontry przez lata były naszym znakiem firmowym.
Zgadzam się z tym. Szewczenko potrafi grać też w ataku pozycyjnym. Średni procent posiadania piłki podczas jego kadencji to 54 procent. Ukraińcy częściej byli więc przy piłce niż rywale. Z tymi wyżej notowanymi przeciwnikami było stawianie na bezpieczeństwo i wyprowadzanie płynnych kontr. Tam nie było chaosu i przypadku. Była asymetria między prawą a lewą stroną. Wsparcie ofensywy ze strony prawego obrońcy i pozostanie lewego na asekurację. To wszystko było wypracowane. Dawało to świetne efekty. Przykłady: wyjazdowy towarzyski remis 1:1 z Włochami – 37 procent posiadania piłki, wyjazdowe spotkanie el. EURO 2020 z Portugalią 0:0 i 41 procent posiadania piłki, wygrana 2:1 z Portugalią u siebie w el. EURO 2020 – 39 procent posiadania piłki, wygrana 1:0 z Hiszpanią u siebie w Lidze Narodów – tylko 29 procent posiadania piłki. Szewczenko potrafił sprawić, że jego reprezentacja efektywnie wykorzystywała czas, kiedy miała piłkę.
Po tej wspomnianej ewolucji, już podczas ostatniego EURO 2020 było spotkanie ze Szwecją wygrane po dogrywce 2:1 i wtedy było już 54 procent posiadania piłki. Ukraińcy nie bali się prowadzić gry, ale było to wszystko dobrze przekalkulowane i uzależnione od konkretnego przeciwnika.
Jakie to wszystko mogłoby mieć przełożenie na reprezentację Polski?
Nie chciałbym do końca wchodzić w personalia i wskazywać konkretnego składu. Mogę się jednak pokusić o pewną analizę sposobu w jaki polska kadra mogłaby zagrać pod wodzą Szewczenki z Rosją (24 marca – przyp. red.). Naszą sporą przewagę w barażu jest to, że Rosjanie nie wiedzą czego się po nas spodziewać. Wbrew pozorom, to jest nasz duży handicap w tym meczu.
O Rosji mówi się, że jest silna w ofensywie, ale niestabilna w defensywie. Coś w tym jest?
Nie do końca się z tym zgadzam. Za kadencji Walerija Karpina (od 26 lipca 2021 do dziś – przyp. red.) Rosjanie rozegrali siedem meczów (5 zwycięstw, remis i porażki; bramki: 13–2). Strzeli w nich trzynaście goli, ale wpływ na to ma głównie wysoka wygrana z Cyprem 6:0. W pozostałych spotkaniach zdobywali maksymalnie dwie bramki. Ich gra opiera się na bardzo defensywnym nastawieniu. Średnie posiadanie piłki u Karpina to zaledwie 40 procent. Rosja totalnie oddaje piłkę przeciwnikowi i szuka kontrataku. W Moskwie w meczu z nami presja będzie na nich. W trakcie trwania spotkania będą wywierać ją również kibice. To może działać bardzo negatywnie na Rosjan. Nie polecam jednak narzucać im swojego stylu gry. Postawienie na atak pozycyjny może się źle skończyć. Przypominam, że nasz przyszły selekcjoner będzie miał dwa lub trzy treningi przed pierwszym barażem. Taka strategia może być zbyt ryzykowna.
Rzucenie się do pressingu nie wchodzi w grę?
Zupełnie nie. To byłby błąd. Nasz wyjazdowy mecz z Węgrami (3:3 – przyp. red.) na początku el. EURO 2020 pokazał, że potrafimy popełniać bardzo proste błędy w organizacji obrony w pressingu. Tak padła pierwsza bramka dla Węgrów. Jeżeli pierwsi stracimy gola z Rosją, to możemy mieć bardzo duże problemy, żeby odrobić straty. Oni się okopią na swojej połowie.
Szewczenko w polskiej reprezentacji bardziej będzie skłaniał się do gry czwórką czy trójką w obronie?
Bardziej to zależy od formy i zdrowia poszczególnych zawodników. Jeżeli ktoś wypadnie z powodu kontuzji, może być różnie. Trzeba będzie wszystko przemodelować. Nasza reprezentacja potrafi grać zarówno w czwórce defensorów w linii, jak i z trójką. Robert Lewandowski mówił o tym, że u Sousy nauczyliśmy się tej drugiej formacji. To jest potencjalnym dużym plusem dla Szewczenki. Teoretycznie może sobie to swobodnie zmieniać. Oba ustawienia są możliwe. To wprowadza duży zamęt u Rosjan. Oni totalnie nie wiedzą jak zagramy. Szewczenko od strony taktycznej jest w stanie zaproponować dużo.
Często pojawiają się głosy, że w kadrze mamy stosunkowo niewielu wartościowych środkowych obrońców. A jakie pole manewru pod tym względem miał w reprezentacji Ukrainy Szewczenko?
Na pewno nie miał stopera z poziomu angielskiej Premier League, a takim jest Jan Bednarek z Southampton. Analizując grę obronną Ukrainy bardziej patrzyłem na to, jak radzą sobie w niej jako cała drużyna. Wybór właściwych osób jest uzależniony od ich dostępności. Osobiście jestem dużym fanem Krystiana Bielilka. Ostatnio zagrał w rezerwach Derby po kontuzji. Pytanie w jakiej formie będzie za miesiąc, kiedy trzeba będzie wysyłać powołania. Jeżeli wynik w Moskwie zmusiłby nas do przejęcia inicjatywy, to potrzebni będą obrońcy potrafiący odpowiednio wprowadzić piłkę do gry. Takimi stoperami są Bednarek i może nim być Bielik. To defensywny pomocnik, ale może być też środkowym obrońcą. Para Bednarek i Bielik z asekurującym Kamilem Glikiem może stworzyć fajne trio. Zostaje jednak pytanie o formę i dostępność, bo przecież Glik też ostatnio nie zawsze pojawia się w składzie Benevento. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby z Rosją miało go zabraknąć. Bednarek i Bielik powinni walczyć z Rosjanami o każdą piłkę, a Glik powinien to wszystko asekurować. On musi być trochę takim stoperem ze starych czasów, bo jeżeli uciekli nam z kontrą Węgrzy, to Rosjanie zrobią to samo. Kamil musi być na to gotowy i zostawić sobie odpowiednio dużo miejsca, żeby zdążyć z interwencją.
A jak mogą z nami zagrać Rosjanie?
W barażu zabraknie ich fundamentalnej postaci – napastnika Fedora Smołowa (45 meczów i 16 goli w kadrze; Zenit Sankt Petersburg), bo pauzuje za żółte kartki. Podobnie rozgrywający Aleksandr Gołowin (45 spotkań i 5 trafień; AS Monaco). Dochodzą sygnały, że z Walerym Karpinem porozumiał się Artiom Dziuba (55 występów i 30 goli; Zenit – przyp. red.), który był w konflikcie z selekcjonerem. Wygląda więc na to, że właśnie on zastąpi Smołowa.
Jeżeli Szewczenko będzie chciał grać wahadłowymi, tak jak w kadrze ukraińskiej to mamy odpowiednich wykonawców?
Jestem zbudowanym tym, jak ostatnio wygląda Cash. Obserwuję jego występy w Premier League. Nie ma przypadku, że w Aston Villi gra co tydzień. Poprzedni sezon był dla niego debiutancki na tym poziomie i nadal się na nim utrzymuje. Stawia na niego też nowy trener Steven Gerrard. Uważam, że poprzez Casha nasza prawa strona jest zabezpieczona. Natomiast lewa jest odwiecznym problemem kadry. Przemysław Frankowski radzi sobie RC Lens na lewym wahadle, więc czemu miałby nie dać rady w reprezentacji.
We włoskiej Spezii w Serie A miejsce w składzie wywalczył Arkadiusz Reca, który gra tam jednak jako lewy obrońca, a nie wahadłowy…
To jednak bardzo podobne pozycje. Gorzej byłoby gdyby był w klubie skrzydłowym, a w kadrze musiałby grać jako wahadłowy, bo tutaj defensywnie i ofensywnie zawodnik musi być dobrze zbalansowany. Z Rosją potrzebni nam będą właśnie tacy gracze, a nie zbyt ofensywni. Prawda jest taka, że Robert Lewandowski sam może przesądzić o wyniku meczu w Moskwie. Rosjanie nikogo takiego nie mają. Punktem odniesienia jest dla mnie ostatnie EURO 2020, gdzie Robert w pojedynkę wyprowadzał kontry. On niesamowicie rozwinął się w ostatnich latach. Generalnie, nie uważam Rosji za specjalnie groźny zespół. Buduje ich na pewno to, że oba mecze barażowe mogą zagrać u siebie. Dużo zależy od nastawienia piłkarzy. Wszyscy mówią, że Szewczenko jest świetnym motywatorem, więc to może być bardzo ważne w tym konkretnym meczu.
Szewczenko od strony trenerskiej to szkoła: włoska, angielska czy może są w jego warsztacie elementy chociażby zaczerpnięte od legendarnego Walerego Łobanowskiego? „Szewa” był przecież jego zawodnikiem w Dynamie Kijów.
On korzysta z tych wszystkich wpływów. Sposób gry w jaki gra zespół danego trenera jest wypadkową tego, kim otaczał się przez całą karierę. Dotyczy to nie tylko kariery szkoleniowej, ale też piłkarskiej. Osobiście inaczej patrzyłem na piłkę, kiedy pracowałem tylko w Polsce, a zupełnie inaczej, kiedy zacząłem pracę na poziomie międzynarodowym. Zebrała się na to moja praca w Lechu, na sparingach Liverpoolu czy analizując coś dla chińskiego Evergrande. Wszystko ma wpływ. Włoscy współpracownicy wpływają na to, że Szewczenko korzysta z włoskiej szkoły. Reprezentacja Ukrainy miała też mobilność zespołu, którą cechowały drużyny Łobanowskiego. Ukraińcy strzelali też więcej goli z dystansu i półdystansu, a to jest inspiracja z angielskiej piłki, gdzie dużo atakuje się bocznymi sektorami i piłkę dogrywa się nieco do tyłu, żeby atakujący zawodnik mógł ją dopaść w pierwszym tempie. Ukraina Szewczenki grała flankami z mobilnym i kreatywnym środkiem pola, który się podłączał do ofensywnych akcji. Do tego dochodziło dogranie piłki z boku na strzał z dystansu lub półdystansu. Tak można w kilku zdaniach podsuwać ten sposób gry.
A jakie minusy miała ukraińska kadra Szewczenki?
Ofensywne stałe fragmenty gry. Różnie źródła podają, ale w 52 meczach Ukraina nie przekroczyła liczby dziesięciu goli strzelonych po stałych fragmentach. Przez pięć lat kadencji, to daje dwie bramki po rzutach rożnych, wolnych i autach na rok pracy. To bardzo niewiele. Takie trafienia są bardzo przydatne w meczach na styku. Stałe fragmenty mogą dać przewagę. Rywale Ukraińców zawsze mieli więcej wolnych i rożnych niż drużyna Szewczenki. Ujemny był też stosunek przechwytów do strat. Ukraińcy częściej tracili piłkę na swojej połowie niż przeciwnicy. Wynikało to też ze strategii, bo Ukraina nie pressowała przeciwników na ich połowie, tylko czekała na nich na swojej. Przeciwnicy za to stawiali pressing na ich połowie i Ukraińcy więcej piłek tracili. Dzięki temu rywale mieli więcej szans do budowania kolejnych akcji. Co ciekawe w pojedynkach jeden na jeden Ukraina wyglądała bardzo korzystnie: więcej akcji wygranych w powietrzu i więcej wygranych dryblingów, więcej podań kluczowych i więcej pojedynków wygrywanych w obronie. Deficyt stałych fragmentów był jednak bardzo widoczny i to może martwić przed naszym spotkaniem w Moskwie.
Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, kto mógłby w naszej reprezentacji wejść w buty Zinczenki i Malinowskiego. Mamy takich zawodników?
Oczywiście. Piotr Zieliński, który musiałby nieco bardziej poświęcić się dla zespołu oraz Jakub Moder. Ten drugi ma olbrzymi atut uderzenia zza pola karnego. Szewczenko może chcieć przeszczepić liczbę strzałów z dystansu na polski grunt. Zwłaszcza, że Moder cały czas regularnie gra w klubie. On będzie pasował Ukraińcowi do jego koncepcji, bo jest mobilny i grywał na różnych pozycjach. Był w Brighton nawet wahadłowym i dzięki temu potrafi lepiej utrzymać się przy piłce. Ostatnio gra coraz wyżej. Umie grać w systemach z dwójką napastników, wahadłowymi, jak również ze skrzydłowymi. Moder u Szewczenki może zanotować bardzo duży progres.
A co z defensywnym pomocnikiem? Czy Szewczenko będzie skazany na Grzegorza Krychowiaka? On często za długo przetrzymuje piłkę i z wiekiem staje się mniej mobilnym graczem.
To będzie kwestia ich indywidualnej relacji. Szewczenko na pewno dobrze zna rosyjski futbol. Na pewno będą w stanie porozmawiać w cztery oczy, bo operują jednym językiem. Szewczenko będzie też mógł pobudzić w pewien sposób Krychowiaka. Jego styl gry i zadania mogą być bardziej uproszczone, żeby przypominało to jego występy w Sevilli.
A jeżeli Krychowiak nie będzie w formie, to mamy jakąś alternatywę na typowego defensywnego pomocnika?
Taką rolę może spełniać Moder, ale on z natury jest bardziej ofensywny. Za czasów Sousy zaciekawił mnie Rafał Augustyniak.
On wszedł u Portugalczyka na boisko tylko raz. Podczas spotkania z Anglią (1:2) na Wembley.
Tak, ale regularnie gra w FK Urał i ma bardzo ciekawe dla typowej „szóstki” warunki fizyczne. Rozumiem, że mówimy o zawodniku „czyszczącym” drugą linię przed obrońcami. Naszym numerem jeden jest Krychowiak. Podobną rolę w Legii próbuje pełnić Bartosz Slisz, ale nie ma jeszcze takich predyspozycji biegowych, żeby cały czas nadążać za grą na odpowiedniej intensywności. Brakuje mu też odpowiedniej pracy w defensywie. Dlatego ciekawą opcją jest Augustyniak. Jacek Góralski? Kiedyś tak. Prywatnie uważam jednak, że jest zbyt nieprzewidywalny. Jest też po poważnej kontuzji i jego styl gry daje ciągłe niebezpieczeństwo czerwonej kartki. Jakąś alternatywą może być też Damian Szymański z AEK Ateny. Pewne pole manewru jest.
W kontekście tego jak kadra powinna grać w dyskusjach padają też opinie o konieczności wystawiania dwójki napastników, bo wtedy „lepiej wygląda i czuje się Lewandowski”. Jaremczuk w reprezentacji Ukrainy grał z Jarmołenką, ale ten drugi był raczej takim oszukanym skrzydłowym niż napastnikiem. Jak sam atak naszej reprezentacji może wyglądać u Szewczenki?
Robert lubi być obudowany drugim napastnikiem. Ciekawa może być też relacja Krzysztofa Piątka z Szewczenką. Mają przecież wspólne włoskie powiązania przez Genoą i głównie Milan. Piątek może być u niego ciekawym jokerem. Podobny profil poruszania się do Jarmołenki ma mimo wszystko Arkadiusz Milik. Niestety on traci miejsce w składzie Olympique Marsylia. Kolejne znaki zapytania to: Karol Świderski, bo zmienia klub (przechodzi z PAOK Saloniki do amerykańskiego Charlotte FC – przyp. red.) i Adam Buksa z tego samego powodu (jeszcze nie wiadomo, gdzie odejdzie z amerykańskiego New England Revolution – przyp. red.). Nieoczywistym drugim napastnikiem może być Sebastian Szymański. Jego akcje strzeleckie z tego sezonu w lidze rosyjskiej pokazują, że pasowałby do pomysłu gry Szewczenki, bo podobnie jak Jarmołenko lubi zejść do środka i uderzyć. Lewandowski może takie próby dobijać. Robert nie musi mieć drugiego klasycznego napastnika obok siebie. To jest właśnie fajny atut Szewczenki, on potrafi ukryć pewne sprawy i mankamenty. Niby jest drugi napastnik, ale to nie jest do końca napastnik. Są skrzydłowi, ale nie są do końca nimi. Naprawdę uważam, że jest ciekawym kandydatem i jego przyjście może pozytywnie wpłynąć na naszą reprezentację.
ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI
- Czy Szewczenko jest dobrym trenerem?
- Czy warto rozbijać bank dla Szewczenki?
- Piszczek: Jestem po rozmowach z PZPN
Fot. 400mm.pl