W niedzielę stał się pierwszym piłkarzem w historii Premier League, który zagrał w niej mecz zarówno w wieku 16, jak i 36 lat. A w tym zdaniu nie ma nawet wzmianki, że pomiędzy tymi latami była to także jedyna profesjonalna liga, w której grał. James Milner to ten gość, który powinien pojawiać się w każdej corocznej czołówce telewizyjnej, którą przygotowuje Premier League. Nie na pierwszej linii frontu, nie w jej najważniejszym momencie, ale zawsze powinno się tam znaleźć dla niego miejsce. On sobie je po prostu wypracował.
James Milner od dwudziestu lat nieprzerwanie w Premier League
Człowiek o najbardziej angielskim imieniu, najbardziej angielskim nazwisku i z twarzy podobny zupełnie do nikogo. Idealnie wpisuje się w pejzaż angielskich rozgrywek. Jest jak Gunther z serialu Przyjaciele. Da się opowiedzieć pełną fabułę bez ani jednej wzmianki o nim, ale jednocześnie wiele ona wtedy straci. James Milner kilkanaście dni temu skończył 36 lat, a na boiska Premier League wybiegał 578 razy. Nie wyróżnia się jedną konkretną umiejętnością, nie jest mistrzem w swoim fachu, a wciąż stanowi ważny element jednej z najlepszych drużyn w Anglii.
Tylko w tym sezonie Premier League Jurgen Klopp wystawiał go siedem razy w pierwszej jedenastce, a do tego kolejne siedem wprowadzał z ławki rezerwowych. Te liczby nie robią oczywiście oszałamiającego wrażenia, ale zaczynają działać na wyobraźnię po przejrzeniu daty urodzenia zawodnika i zespołu, w którym występuje. Liverpool stosuje przecież bardzo intensywny pressing, a w składzie The Reds na każdej pozycji aż roi się od gwiazd. Mimo wszystko, czasami ku niezadowoleniu kibiców, Klopp ufa swojemu żołnierzowi, który na boisku gwarantuje po prostu wysoką jakość.
Cała szafa trofeów
Gdy Milner zaczynał swoją przygodę z Premier League, stawał się wówczas drugim najmłodszym piłkarzem w historii rozgrywek. Miał wtedy 16 lat i 309 dni. Niecałe dwa miesiące później zostawał z kolei najmłodszym strzelcem bramki w historii ligi. W swoim pierwszym sezonie w barwach Leeds United potrafił strzelić gola Chelsea, w której na bramce nie stał jeszcze Petr Cech. Rywalizował z Manchesterem United, w którego szeregach nie było jeszcze Cristiano Ronaldo. Mówimy przecież o sezonie 2002/03.
W trakcie swojej kariery ani przez chwilę nie wyściubił nosa poza Wyspy. Grał dla Leeds, Newcastle, Aston Villi, Manchesteru City i Liverpoolu. W karierze ligowej zagrał 578 spotkań, w których zdobył 55 bramek i zanotował 87 asyst. Co ciekawe, w ani jednym sezonie nie udało mu się zagrać we wszystkich 38. kolejkach, mimo że w meczach zawsze występował regularnie. Tylko dwa razy przekroczył liczbę trzech tysięcy minut w danym sezonie, co może tłumaczyć, dlaczego w tym obecnym wciąż ma tyle siły do biegania.
Mimo czwartego miejsca na liście wszech czasów, jeśli chodzi o występy w Premier League, Milner ma zdecydowanie mniej rozegranych minut od kilkunastu zawodników znajdujących się za jego plecami. Wszystko przez regularne wejścia z ławki rezerwowych, które stały się jego specjalnością. W ubiegłym roku pobił rekord Petera Croucha w liczbie wejść z ławki w trakcie meczu. Na ten moment licznik ten wyśrubował do 168. takich występów. Dużą cegiełkę w tym względzie dołożył od siebie Klopp, który aż 68 razy wpuszczał Anglika w trakcie meczu. To pokazuje, jak cenne jest jego doświadczenie w końcówkach spotkań.
Nie jest jednak tak, że Milner zapisze się w historii ligi jako specjalista od tego typu mało znaczących rekordów. To tylko dodatkowe smaczki, które budzą podziw u kibiców lubujących się w statystykach. Mówimy jednak o piłkarzu, który grając tylko w angielskich klubach wygrał wszystkie możliwe trofea. I to musi budzić już szacunek u absolutnie każdego kibica.
- Mistrzostwo Anglii – 2011/12, 2013/14, 2019/20
- Liga Mistrzów – 2018/19
- Puchar Anglii – 2010/11
- Puchar Ligi Angielskiej – 2013/14
- Klubowe Mistrzostwo Świata – 2020
- Superpuchar UEFA – 2019/20
- Superpuchar Anglii – 2012
Ktoś może przyczepić się, że zabrakło Ligi Europy. Jakie ma jednak znaczenie Liga Europy, skoro wygrał Ligę Mistrzów? Poza tym był bardzo blisko wygranej również w tych rozgrywkach. W sezonie 2015/16 jego Liverpool dotarł do finału, w którym musiał uznać wyższość Sevilli. Milner wyprowadzał wówczas swój zespół jako kapitan.
Może zagrać praktycznie wszędzie
Co stoi za tak wieloma występami Anglika i odnajdywaniem się w kolejnych drużynach? Oczywiście multipozycyjność. Mówimy o piłkarzu, któremu nie można przyporządkować konkretnej pozycji na boisku. Transfermarkt zdecydował się na określenie go środkowym pomocnikiem. Ale czy to na pewno adekwatne nazewnictwo wobec kogoś, kto w zawodowej piłce zagrał ponad sto meczów na prawej stronie ofensywy, a kolejne kilkadziesiąt na lewej obronie?
Do roli w środku pola przyzwyczaił się w Liverpoolu. U Kloppa miejsca na bokach obrony i na skrzydłach należą do największych gwiazd zespołu, które grają niemal w każdym spotkaniu po 90 minut. Wcześniej, grając w Manchesterze City, najbardziej przyzwyczajeni byliśmy do oglądania go na lewej lub prawej stronie pomocy. Był wówczas klasycznym bocznym pomocnikiem. Milner jest typem gościa, który żadnej roboty się nie boi. Niweluje tym samym pewne ograniczenia z grą z piłką przy nodze, bo dla każdego menedżera ma ogromną wartość ze względu na możliwość zastąpienia kilku zawodników na boisku.
Nie jest jednak tak, że na każdej pozycji biega z uśmiechem na ustach. Jest niesamowitym profesjonalistą, ale za grą w niektórych sektorach boiska po prostu nie przepada. Klopp przekonał się o tym, gdy z konieczności musiał posyłać Anglika w bój na prawej obronie, pod nieobecność Trenta Alexandra-Arnolda.
– Nie lubi grać na prawej obronie, ale gra tam wyjątkowo dobrze. Jest bardzo inteligentnym piłkarzem. Prawy obrońca w naszym stylu gry ma ogromny wpływ na grę zespołu. Jeżeli ktoś tam gra, to automatycznie jest wyjątkowo ważną częścią naszego składu – mówił Klopp.
Jest przykładem do naśladowania
Przy wypisywaniu walorów Milnera nie wolno zapominać o jego doświadczeniu, zdolnościach przywódczych i statusie w każdej angielskiej szatni. Zdarzało się już mu siadać na tej samej ławce rezerwowych, co Harvey Elliott czy Kaide Gordon, którzy przyszli na świat po debiucie Milnera w Premier League. Nie trzeba dodawać, jak dużym szacunkiem tacy piłkarze muszą darzyć weterana. W trakcie swojej kariery wystąpił on w 61. meczach reprezentacji Anglii, co jeszcze bardziej podkreśla jego wysoki poziom w drużynowej hierarchii.
O jego roli w szatni wielokrotnie wspominał Klopp, który podkreślał u swojego żołnierza charakter i umiejętność zmotywowania zespołu. Milner jest po prostu przykładem pod każdym względem. Nie tylko ze względu na grę prezentowaną na boisku, ale także podejście do życia. Prowadzi się sportowo, unika alkoholu, regularnie zagląda do klubowej siłowni. Gdy połączymy to z jego doświadczeniem, nie może dziwić fakt, że często wchodząc na boisko, otrzymuje opaskę kapitańską. Gdy z kolei zaczyna mecz od początku, to często on odpowiada za wybór strony, na której będzie grał jego zespół.
Podpisanie kontraktu z Milnerem w 2015 roku okazało się dla Liverpoolu strzałem w sam środek tarczy. Zawodnik, który przyszedł za darmo w wieku 29 lat, rozegrał do tej pory aż 271 spotkań w barwach The Reds. Powoli należy jednak zastanawiać się, co będzie dalej. Z otoczenia klubu docierają informacje, że wygasająca w czerwcu umowa nie zostanie przedłużona. Co ciekawe, jest to trzyletni kontrakt, co w przypadku piłkarzy Premier League po 30. roku życia zdarza się bardzo rzadko. Jaka w związku z tym przyszłość czeka zarówno klub, jak i piłkarza?
Dla Liverpoolu oznacza to prawdopodobnie spory wydatek. Klopp traci piłkarza, który przyszedł za darmo i regularnie grał na wielu pozycjach, a teraz odejdzie bez wzbogacania klubowej kasy. Biorąc pod uwagę brak transferu po stracie Georginio Wijladuma, Niemiec będzie musiał ruszyć na zakupy i pewnie poświęcić na przyszły nabytek kilkadziesiąt milionów funtów.
Sam Milner z kolei spokojnie będzie mógł poszukać zatrudnienia w którymś z mniejszych angielskich klubów. Na tak doświadczonego zawodnika z wciąż wieloma atutami na boisku nie powinno zabraknąć chętnych. Karierę zaczynał na Elland Road w Leeds, więc kto wie, być może szykuje się powrót na stare śmieci? Na ten moment brakuje mu trzydziestu trzech występów do dogonienia Franka Lamparda w liczbie meczów rozegranych w Premier League. Potem przed nim zostaliby już tylko Ryan Giggs i Gareth Barry. Milner na angielskich boiskach występuje już od dwudziestu lat i w kontekście długości jego stażu nic nas już nie zaskoczy.
Czytaj więcej o Premier League:
- Wielkie osiągnięcie Łukasza Fabiańskiego – zagrał 300 meczów w Premier League
- Przeciętne wyniki, kiepski styl. Magia Rangnicka nie działa
- 5 największych transferów zimowych okienek w historii Premier League
Fot. Newspix