Reklama

Klimek: – Jeszcze nie musi pan kupować stroju Borata!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

20 stycznia 2022, 15:43 • 10 min czytania 11 komentarzy

Sytuacja finansowa klubu jest wciąż trudna. Udał nam się cud i znaleźliśmy pieniądze, aby dograć do czerwca, ale przed nami dalsze trudne decyzje restrukturyzacyjne, aby zbilansować budżet. Cały czas musimy szukać dodatkowych pieniędzy, aby utrzymać w kolejnych sezonach Ekstraklasę w Mielcu. Żeby zbilansować kolejny sezon, mamy dwa rozwiązania: albo znajdziemy sponsora, który przyniesie odpowiednią kwotę, albo będziemy musieli znaleźć zawodników o podobnej jakości, ale za mniejsze pieniądze. Ekonomii się nie da oszukać – mówi Jacek Klimek, prezes Stali Mielec. Zapraszamy na rozmowę.

Klimek: – Jeszcze nie musi pan kupować stroju Borata!

Z ręką na sercu – pewnie nie spodziewał się pan aż tak udanej rundy jesiennej?

Nie, aczkolwiek jesteśmy ambitnym klubem. Liczyliśmy, że po ciężkim boju będziemy oscylować na miejscu, które nie jest spadkowe. Ósma lokata? Tak, zaskoczenie jest.

Czorbadżijski mówi już, że waszym celem na rundę wiosenną jest TOP6.

To bardzo dobrze, że nasi piłkarze w siebie wierzą. To świadczy, że drużyna nabrała pewności siebie. Mamy ósme miejsce, nieźle gramy, ale przypominam, że druga runda jest dużo cięższa. Doświadczyłem tego w tamtym roku. Oczywiście trzeba mieć ambicje i mierzyć wysoko, natomiast podkreślam, że nasz cel jest niezmienny. Utrzymanie w dobrym stylu.

Reklama

Gdzie – poza transferami – widzi pan kluczowe elementy, że jesienią było tak dobrze?

Widzę dwa. Trener, który ma pomysł na grę, wszczepił drużynie spokój. Dał jej jakość, bo odkąd przyszedł, wszyscy złapali dobrą formę i uwierzyli, że mogą dobrze i skutecznie grać. Po drugie – wiara w to, że idziemy w dobrym kierunku ratowania klubu w kontekście finansowym. Ten cel, jak na tę chwilę się udał, ale nadal mamy problemy. To nie jest tak, że możemy spać spokojnie i nie szukać sponsorów. To wszystko dało nam kopa do przodu.

Ma pan prywatną satysfakcję, że Adamowi Majewskiemu idzie? Bo to nie był oczywisty pomysł.

Przypominam, że Włodzimierz Gąsior to też nie był oczywisty pomysł i przez trzy tygodnie musiałem odpierać ataki. Z Adamem podobnie, choć może przez dwa tygodnie! Satysfakcja? Jeszcze nie. Jednak jeśli się utrzymamy w Ekstraklasie, to ta satysfakcja będzie ogromna.

Szczerze, to ten wybór Majewskiego wziął się trochę z biedy, prawda?

Tak. Ja wielokrotnie mówiłem, że nie będziemy szukać trenera z nazwiskiem, który pięknie opowiada i ma ogromne ego. Szukaliśmy trenera zdolnego i ambitnego,  który również będzie rozumiał niełatwą sytuację Stali Mielec i nie będzie oczekiwał od nas rzeczy niemożliwych. Przypominam, że poprzedni trenerzy żądali rzeczy niemożliwych, było to spełniane i o mało co nie skończyło się upadłością. Chcieliśmy szkoleniowca młodego pokolenia. Postawiliśmy na Adama Majewskiego, bo nie ma kompleksów, ma pomysł na grę, chce się mocno promować w Ekstraklasie i wierzy, że zrobi tu wynik. Ryzykujemy, lubimy zaskakiwać.

Reklama

Jeśli chodzi o inną składową udanej rundy, czyli transfery – czy to było jakiekolwiek ryzyko budżetowe? Wiadomo, że Hinokio i Piasecki byli wypożyczeni, Wrzesiński przyszedł bez odstępnego, ale nie ma nic za darmo.

Ryzyko było zminimalizowane, niemniej wiedzieliśmy dobrze, że jeśli nie zapłacimy za zawodnika większych pieniędzy, to narażamy się na inny problem. Mianowicie promujemy piłkarza do kolejnego transferu i niewiele z tego mamy. Ale taka jest nasza rzeczywistość, bo nie mamy pieniędzy na transfery gotówkowe. Natomiast powiem, że wierzę w powrót Piaseckiego na kolejną rundę.

Na jakiej podstawie?

Nie chcę wchodzić w kompetencje Śląska Wrocław, ale moja subiektywna ocena jest taka: uważam, że jeśli Śląsk wzmocni się jeszcze jednym napastnikiem, a oceniam, że tak się wydarzy i Piasek będzie musiał rywalizować z dwoma zawodnikami, to dla dobra Piaska, Śląska i Stali, wypożyczenie powrotne byłoby naturalne. Natomiast to jest tylko moje gdybanie.

Był pan zaskoczony, że Śląsk skrócił wypożyczenie?

Śląsk jest właścicielem piłkarza i oczywistym jest, że szuka najlepszych dla siebie rozwiązań. Mamy stały, dobry kontakt z klubem z Dolnego Śląska. Jestem pewien, że jeśli tylko pojawi się taka możliwość, natychmiast wrócimy do rozmów.

Fabian kręcił nosem na powrót do Wrocławia?

Bardzo chciał zostać i kontaktował się w tej kwestii z dyrektorem Śląska. Rozważali, która opcja byłaby lepsza. Według mnie: Stal Mielec. Jeżeli zachowałby tę jakość, co do tej pory, to wszyscy byliby zadowoleni, piłkarz by się wypromował i Śląsk by jeszcze w przyszłości więcej zarobił. Ale ja nie jestem od decyzji biznesowych w tym temacie. Potwierdzam natomiast, że Piasek czuł się w Stali kapitalnie.

Mówił pan szóstego stycznia, że jest rozważany inwestor zewnętrzny, który mógłby sfinansować transfer Piaseckiego. Chodziło o siedem cyfr. To ostatecznie nie doszło do skutku. Dlaczego?

Byliśmy bardzo blisko. Jeden z lokalnych biznesmenów  był mocno zainteresowany wykupem Piaska. Niestety kłopotem  była zarówno niemała kwota, jak i pewne ryzyka finansowe. Biorąc wszystko pod uwagę, potencjalny inwestor ostatecznie się nie zdecydował.

Rozumiem, że ten inwestor miałby udział w procencie kolejnego transferu?

Tak. Natomiast podział zysków był bardzo korzystny dla Stali Mielec. W tej całej układance Stal byłaby w bardzo dobrej sytuacji. Decyduje jednak ten, kto wykłada pieniądze, a inwestor się zawahał. Tak to nazwijmy.

Mówił pan też, gdy Piasecki był w klubie, że szanse na jego pozostanie ocenia na 25%. To ile daje pan teraz na jego powrót?

Trudno jest mi powiedzieć, bo nic teraz nie zależy w tej sprawie od Stali Mielec. Kluczowe będą przyszłe decyzje transferowe Śląska Wrocław. Być może wówczas wróci temat dalszego wypożyczenia Piaseckiego do Stali.

Na razie sytuacja na szpicy w Stali jest trudna. Nie macie klasycznej dziewiątki, odszedł jeszcze Kolew.

Nie mamy, przypominam, że odszedł też Jankowski. Obecnie mamy tylko Adriana Szutowskiego, na dziewiątce był kiedyś próbowany i grał w innych klubach Mateusz Mak. Trener cały czas szuka różnych rozwiązań taktycznych. Badamy też rynek i jest kilka nazwisk które rozważamy. Rozmawiamy, sondujemy. Dobra dziewiątka jest nam potrzebna, ale tu, ze względu na ograniczone finanse, nie możemy się pomylić.

Kiedy chcecie wdrożyć ten plan B, jeśli Piasecki nie wróci?

Dwa-trzy dni po powrocie z Turcji. Wtedy podejmiemy decyzję: albo w lewo, albo w prawo.

A propos Jankowskiego – mówił pan, że nie ma tematu Wieczystej, tymczasem Jankowski tam trafił.

Dobrze żyję z zawodnikami, dłuższy czas rozmawiałem z Maćkiem i on bronił się ze wszystkich sił, by nie schodzić kilka pięter niżej. Natomiast zdawał sobie sprawę, że przy naszym stylu gry nie będzie miał żadnych szans grania, może jakieś minutówki. Więc chciał odejść. Były zainteresowane dwa kluby pierwszoligowe, a Wieczysta była na samiuteńkim końcu, bo Maciek stwierdził, że nie chce iść tak nisko. Byłem przekonany, że skoro on tak waha się, by zejść nawet piętro niżej, to tym bardziej nie pójdzie do Krakowa. Zaskoczył mnie, muszę przyznać. Natomiast nie musimy się czarować – wiadomo, dlaczego się zdecydował. Oferta była taka, że do podobnej nie zbliżyłaby się nawet Stal. Trzeba go zrozumieć. Przekroczył trzydziestkę, szuka stabilizacji i to zadecydowało. To była decyzja podjęta w ostatniej chwili.

Co z Rafałem Strączkiem? Jego przejście do Bordeaux jest pewne i czy na pewno opuści was dopiero latem?

Powiem tak: wszystko jest na dobrej drodze, Strączek zostaje do końca sezonu i po nim wyjeżdża do klubu zagranicznego.

Nie ma ryzyka, że odejdzie zimą?

Nie.

Tak czy siak, będzie trzeba poszukać nowego bramkarza, bo odszedł również Michał Gliwa.

Tak, szukamy. Mamy utalentowanego młodzieżowca, Dudka, który broni w Olimpii Elbląg, ale w ostatnich dniach złapał kontuzję i nie możemy się nim posiłkować. Mamy na liście trzy-cztery nazwiska i z jednym, młodzieżowcem, jesteśmy dość mocno po rozmowie. Natomiast to też jest raczej kwestia lipca, bo nie ma sensu, żeby chłopak przesiedział pół rundy, gdyż będziemy stawiać na Strączka. Nie mówię, że transfer do klubu na sto procent będzie latem, bo możemy zdecydować się jednak na zimę, ale na razie planem jest lato.

Są oferty za innych piłkarzy? Mak miał świetną rundę.

Na tę chwilę nie. Jeśli chodzi o zapytania – tak, są, ale bardzo luźne, konkretów żadnych nie ma. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie ma zapytań o De Amo z jednego klubu, ale on ma tak skonstruowany kontrakt, że trudno będzie go wyciągnąć.

Adam Majewski zwracał uwagę, że potrzebuje doświadczonego piłkarza do środka pola. To jest rozważane? Bo na razie macie dwa transfery do obrony.

Nie będę ściemniał – jedno, mocne nazwisko jest w grze. Próbujemy tak przebudować budżet, żeby tego piłkarza udźwignąć. To jest zawodnik klasowy. Czyli drogi. Polski piłkarz, doświadczony, obecnie ma klub, ale to będzie transfer bez kwoty odstępnego. Wstępnie jesteśmy dogadani, ale jeszcze szukamy pieniędzy. Ponadto musimy rozstrzygnąć, co się wydarzy po obozie z obecnymi zawodnikami. Wrócił choćby Domański po kontuzji, tak więc jest ciasno.

Udało się zasypać dziurę budżetową w postaci pięciu milionów złotych, ale na jak długo? Wiadomo, że będą kolejne wydatki.

Nie ma się co oszukiwać. Sytuacja finansowa klubu jest wciąż trudna. Udał nam się cud i znaleźliśmy pieniądze, aby dograć do czerwca, ale przed nami dalsze trudne decyzje restrukturyzacyjne, aby zbilansować budżet. Cały czas musimy szukać dodatkowych pieniędzy, aby utrzymać w kolejnych sezonach Ekstraklasę w Mielcu. Żeby zbilansować kolejny sezon, mamy dwa rozwiązania: albo znajdziemy sponsora, który przyniesie odpowiednią kwotę, albo będziemy musieli znaleźć zawodników o podobnej jakości, ale za mniejsze pieniądze. Ekonomii się nie da oszukać.

Czyli gorszych zawodników, nie ukrywajmy.

Tutaj bym się kłócił. Są przypadki, wcale nie takie rzadkie, że zawodnik zarabiający mniej od kolegi, jest dwa razy od niego lepszy. Ale proszę uznać, że teraz to się trochę mądrze!

Gdyby to jednak było takie proste, nie odstawalibyśmy aż tak od Europy.

No tak, ale możemy sobie powiedzieć – bierzemy osiemnastu piłkarzy za duże pensje i Stal będzie fajnie grała. Tak będzie, tylko że na koniec miesiąca trzeba zlecić wypłaty i to już nie jest takie oczywiste. Musimy szyć budżet, żeby jakością zbliżać się do poziomu ekstraklasowego. Ja mogę być „fajnym” prezesem i mówić, że kupimy dziesięciu topowych piłkarzy i powalczymy o puchary, ale jestem realistą. Nie powiem, że będzie lukratywnie.

Zauważa pan, że sponsorzy po takiej rundzie jaką miała Stal, chętniej patrzą w kierunku klubu?

Zdecydowanie. Jestem tutaj ponad rok, a wcześniej byłem trzy lata, ale wówczas graliśmy w czwartej lidze, awansowaliśmy do trzeciej ligi, zrobiliśmy trzy medale mistrzostw Polski juniorów. To był fajny czas, lecz dopiero teraz widać, jaka jest różnica w rozmowach ze sponsorami, jak ma pan dobry wynik. To ułatwia wszystko bardzo mocno.

Kiedy skończy się w Stali szycie?

Myślę, że w momencie, kiedy uregulujemy zobowiązania z lat poprzednich, a trochę ich jeszcze mamy. I kiedy dołączy do nas sponsor o podobnej skali, co PGE. Nie mówię, że to ma być duża firma – może to być pięciu lokalnych sponsorów. Pracujemy nad tym mocno z europosłem Tomaszem Porębą. Wówczas będziemy mieć stabilizację. Ponad to jeżeli będziemy dobrze grać i zajmiemy w tym sezonie dobre miejsce, to łatwiej będzie o dobry budżet w przyszłym roku.

Może trzeba walczyć o rządowe pieniądze? Słyszał pan na pewno o nowym projekcie.

Oczywiście, niedługo wszyscy nasi obecni i nowy sponsorzy dostaną informację, jakie pieniądze są do podniesienia. Natomiast na koniec dnia potrzeba nam i tak sponsora, który chce się reklamować w Ekstraklasie.

A co pan sądzi o tym projekcie ministerstwa sportu? 

Przeczytałem, co kluby kolportują na ten temat, bo lubię cyferki i mam wrażenie, że jeden klub mówi coś innego, a drugi też coś innego. Nie jest to dla mnie spójne. Przekazałem ten projekt do naszej księgowości, żeby przeliczyli, jakie to mogą być zyski i zobaczymy. Na razie nie chcę się wypowiadać.

Przyznajmy jednak, że jest to rozdawnictwo. Są ważniejsze aspekty ludzkiego życia niż kluby piłkarskie, które zagrają w pucharach, choć nawet nie w pucharach, bo w eliminacjach do pucharów.

Nie wejdę w taki obszar, nie zajmowałem się nigdy polityką, to jest pytanie wykraczające poza ekonomię i sport. Ale patrząc na Stal Mielec każdy kto chce być uczciwy musi przyznać, że awans do Ekstraklasy, budowa podgrzewanej płyty, rozwój akademii, budowa nowej bazy szkoleniowej, nie byłoby możliwe bez środków zewnętrznych. To nie było rozdawnictwo, ale pieniądze, które przyniosły konkretny dla Stali Mielec efekt. Kluczowe jest to, jak pieniądze są wydawane. Jeśli służą ludziom, wpływają na inwestycje w sport, rozwój dzieci i młodzieży to wówczas ma to sens. Stal Mielec jest tego dobrym przykładem. Jeszcze parę lat temu mogliśmy marzyć o Ekstraklasie. Dziś jest ona faktem. Klub się rozwija. Daje wiele radości mieszkańcom. Jest miejscem gdzie koncentrują się dobre emocje. Myślę, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

To na koniec trochę lżej – powinienem już kupować strój Borata?

Nie, jeszcze nie, absolutnie! Dopiero pierwsza runda za nami. Myślę, że z kupnem tego stroju nie ma żadnego problemu, więc też nie ma sensu, by go pół roku magazynować!

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

WIĘCEJ O STALI MIELEC:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

11 komentarzy

Loading...