Reklama

5 największych wyzwań, przed którymi stanie Nikola Grbić

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

12 stycznia 2022, 19:11 • 12 min czytania 9 komentarzy

Dokonało się. Nikola Grbić – co było już zapowiadane od tygodni – został nowym trenerem polskich siatkarzy. Nowym, choć spora część kadrowiczów zna go już doskonale. Do warsztatu Serba trudno mieć zastrzeżenia – to gość uważany za jednego z najlepszych w swoim fachu na świecie. Teraz trafia do reprezentacji, który ma olbrzymi potencjał. Ale wokół której są też równie wielkie oczekiwania. Oto najważniejsze wyzwania, jakie czekają na serbskiego szkoleniowca.

5 największych wyzwań, przed którymi stanie Nikola Grbić

Poradzić sobie z napięciami

Nikola Grbić nie jest trenerem, który przychodzi do kadry jako gość spoza środowiska, który dopiero będzie starał się zdobyć zaufanie swoich pracodawców czy kibiców. Bo Serba w reprezentacji chcieli wszyscy. Stawiał się za nim nawet Sebastian Świderski, który od razu po wygraniu wyborów na prezesa PZPS podkreślał, że Nikola jest jego faworytem, z którym chce podpisać z nim umowę. Wątpliwości co do serbskiego szkoleniowca nie mieli też kibice, jak i sami zawodnicy.

Jego zatrudnienie można traktować jako sukces, zrealizowanie „planu A”. Polski Związek Piłki Siatkowej pozyskał dokładnie tego trenera, o którym marzył. Mimo tego, że jeszcze w listopadzie Grbić był – wydawało się – daleko polskiej kadry. Wszystko przez słowa prezesa Sir Safety Perugii, Gino Sirciego, który stawiał sprawę jasno – nie wyobraża sobie, żeby jego człowiek działał na dwa fronty.

Tak się jednak stanie. W sezonie klubowym Grbić będzie pracował przede wszystkim we Włoszech, ale w „okresie wakacyjnym” skupi się na reprezentacji Polski. Nie znaczy to jednak, że Sirci zmienił zdanie i uznał, iż Nikola faktycznie powinien podpisać umowę z PZPS-em. Wręcz przeciwnie. Regularnie udzielał wywiadów polskim mediom, mówiąc, że taki ruch ze strony Serba będzie pomyłką.

Reklama

Nie jest łatwo pracować, kiedy masz na pieńku ze swoim szefem. To zatem jedno z pierwszych wyzwań, które stoją przed Nikolą Grbiciem – zadbać o spokój obu swoich pracodawców. Tak, żeby w Perugii nikt nie miał wątpliwości, że ekipa Wilfredo Leona zmierza w dobrym kierunku, a w kadrze Polski wszystko byli dalej przekonani, iż serbski trener jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

Pamiętajmy – sytuacja u Vitala Heynena zaczęła się sypać w momencie, kiedy, wówczas prowadzona jeszcze przez niego, Perugia zaczęła osiągać gorsze wyniki. Niedługo później został zwolniony przez Sirciego, a potem legła w gruzach jego kariera w Polsce. To była równia pochyła.

A przecież Belg, jeszcze w 2020 roku, miał naprawdę znakomitą opinię, jako trener klubowy i reprezentacyjny. Realia w wielkim świecie siatkówki potrafią zmieniać się błyskawicznie.

Rozwiązać sprawę Kubiaka

Michał Kubiak ubiegłego sezonu w polskiej kadrze nie mógł zaliczyć do udanych. Uważano go za jednego z głównych winowajców rozczarowujących wyników reprezentacji, ale również gościa, który – jako kapitan – zawiódł w kontaktach z mediami czy kibicami. Wdał się na dodatek w wojenkę z Ryszardem Boskiem, jedną z legend polskiej siatkówki.

Zacznijmy jednak od kwestii podstawowych. Kubiak nie był w ubiegłorocznych zmaganiach reprezentacyjnych sobą, jeśli chodzi o samą grę w siatkówkę. Trudno było mocniej przyczepić się do jego postawy w Lidze Narodów, bo wówczas Vital Heynen stawiał na ciągłe rotacje, rywale też często przystępowali do meczów w nie najmocniejszych zestawieniach personalnych. Ale im dalej w sezon, tym było gorzej.

Choć Kubiak specjalnie nie błyszczał nawet w czerwcu. Wtedy nikt na to nie zwracał uwagi – skoro Liga Narodów miała zostać potraktowana jako przetarcie przed imprezą najważniejszą. No ale właśnie – podczas igrzysk olimpijskich wszystko zaczęło się sypać. Przede wszystkim – początkowo Michała na parkiecie nie oglądaliśmy, bo zmagał się z kontuzją. „Zadebiutował” dopiero w meczu z Wenezuelą.

Reklama

Heynenowi, który w ostatnich spotkaniach w Tokio wyraźnie stawiał na swojego kapitana, nie udało się jednak wkomponować rekonwalescenta do zespołu. Kubiak grał słabo, bywał ściągany z parkietu, choć ani Kamil Semeniuk, ani Olek Śliwka (w kilku meczach zawodnik pierwszej szóstki), nie byli w stanie pokazać pełni swojego potencjału.

Ostatecznie w Tokio Kubiak uzbierał – łącznie – 17 punktów w trzech spotkaniach. Po porażce z Francją w ćwierćfinale unikał rozmów z mediami. Potem podobną ścieżką poszła cała kadra – która zdecydowała się kompletnie nie udzielać wywiadów dotyczących igrzysk, skupiając się na wrześniowych mistrzostwach Europy. Tam mieliśmy powtórkę z rozrywki. Polski zespół przegrał kluczowe spotkanie, tym razem w półfinale, a jego kapitan nie wyszedł do dziennikarzy.

Kubiak postanowił przerwać milczenie dopiero po tym, jak Polacy pokonali Serbię w meczu o brązowy medal mistrzostw Starego Kontynentu. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że podczas igrzysk grał z blokadą – bo kontuzja pleców wciąż mu doskwierała. To nie spodobało się Ryszardowi Boskowi, który stwierdził, że kapitan kadry nie powinien występować w momencie, kiedy nie jest w pełni sił.

– Zbyt dużo się nasłuchałem, między innymi z ust Ryszarda Boska, że to ja kontroluję trenera. Że mam wpływ na wybór szóstki, że mam wpływ na wybór trenera, że mam wpływ na to, kto jest w reprezentacji. Niech ten człowiek pomyśli, zanim coś takiego pieprznie – odpowiadał Kubiak. A potem Bosek nie pozostawał dłużny, nazywając go „nie-człowiekiem”.

Generalnie – siatkarz, który był uważany za lidera polskiego reprezentacji, który nadawał jej charakteru, który miał nieograniczone zaufanie Vitala Heynena, zaczął dzielić środowisko, a także kibiców. We wrześniu pisaliśmy o Kubiaku tak:

„Na ten moment liczenie na niego przypomina jednak ruletkę, a sam Kubiak coraz częściej ściąga na siebie nieprzychylne spojrzenia z zewnątrz – a niekiedy nawet wewnątrz – środowiska. Więc może należałoby się pożegnać z kadrą teraz, zostawiając w pamięci fanów ten ostatni mecz z Serbią, który to właśnie Michał zakończył? Byłby to przecież – czysto sportowo, abstrahując od tego, co poza boiskiem – bardzo ładny koniec”.

Kapitan kadry nic nie mówił jednak o kończeniu kariery reprezentacyjnej. Po jego stronie stanęło też wielu ekspertów czy kolegów po fachu. I nie może to dziwić – bo to cały czas siatkarz z górnej półki, który na dodatek nie jest aż tak wiekowy. Za nieco ponad miesiąc skończy 34 lata. Z drugiej strony – występuje na najmocniej obsadzonej pozycji w polskiej siatkówce. I pewnie niewiele osób uważa, że na ten moment jest lepszym zawodnikiem od – przykładowo – Aleksandra Śliwki.

To zatem jedna z największych zagwozdek Grbicia. Czy uważa, że Kubiak, będący twarzą starego projektu, może wkomponować się w kolejny? Czy widzi Michała – niezmiennie – jako zawodnika pierwszej szóstki? A może jest zdania, że Polak świetnie sprawdziłby się w – nietypowej dla siebie – roli jokera? No i co ze sprawami poza boiskowymi – czy sądzi, że kapitan reprezentacji łatwo odzyska zaufanie i sympatię sporej części kibiców oraz ludzi ze środowiska, których do siebie zraził?

Mówimy bez wątpienia o jednej z tych z postaci, które się kocha, albo nienawidzi. Zobaczymy, po której stronie stanie serbski szkoleniowiec.

Postawić na swoich żołnierzy

Kubiak Kubiakiem, ale nie ma wątpliwości, że do pewnych roszad w reprezentacji Polski dojdzie. Nie chodzi nawet o przemeblowania personalne, ale zmiany w hierarchii. Obserwując ostatnie sezony w klubowej siatkówce – takie jak najbardziej są potrzebne. Vital Heynen miał swoich ulubieńców, zawodników, na których stawiał. Nie było to tajemnicą. Fakt, że ostatecznie do składu na igrzyska przebił się Kamil Semeniuk, nowa twarz w kadrze, należało uznać za pewne odstępstwo od normy.

No i właśnie – przy Semeniuku możemy się zatrzymać. Bo to jeden z tych graczy, którzy w reprezentacji Grbicia mogą stać się ważniejszymi postaciami. Podobnie sprawa ma się z innymi siatkarzami Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle – przede wszystkim Łukaszem Kaczmarkiem i Olkiem Śliwką (który z tej trójki do tej pory w kadrze grał najwięcej i bywał dla niej całkiem ważną postacią).

Zacznijmy od tego, że mówimy o członkach ekipy, która od paru lat rządzi w PlusLidze (mimo porażki w ubiegłorocznym finale z Jastrzębskim Węglem). Kędzierzynianie nie przegrali spotkania w tegorocznym sezonie polskiej ligi (są na dobrej drodze, aby pobić rekord zwycięstw z rzędu należący do Skry Bełchatów), znakomicie radzą sobie też w Lidze Mistrzów, którą w 2021 roku wygrali. Nie przeszkodziło im nawet odejście Benjamina Toniuttiego – uważanego za być może najważniejszego zawodnika w drużynie. Dalej są dominatorami.

Fakt, że pożegnanie się z Francuzem, Jakubem Kochanowskim czy Pawłem Zatorskim, nie wpłynęło specjalnie na poczynania ZAKSY, być może pokazuje, że kluczem do jej sukcesu są ludzie odpowiedzialni za atakowanie piłek – czyli właśnie Śliwka, Semeniuk oraz Kaczmarek. W ostatnich latach ci zawodnicy nie byli jednak równie istotni w reprezentacji, co w klubie.

Kaczmarek czasami wygrywał, a czasami przegrywał rywalizację z Maciejem Muzajem i Dawidem Konarskim. Śliwce dopiero wygrana w Lidze Mistrzów pomogła stać się niezaprzeczalnym przyjmującym numer trzy w polskiej kadrze (kiedy swego czasu pytaliśmy ekspertów o kłopot bogactwa na tej pozycji, wyżej oceniali możliwości Bartosza Kwolka i Bartosza Bednorza). Semeniuk to natomiast gość, dla którego rok 2021 był przełomowy. Wcześniej nie wzbudzał zainteresowania Heynena.

Wydaje się, że dopiero podczas kadencji Nikoli Grbicia zawodnicy ZAKSY zaczną pełnić centralne role w reprezentacji Polski. Nie mówimy oczywiście o sytuacji, w której cała trójka będzie występować w podstawowym składzie. Serb jednak dobrze wie, jak wiele mogą dać mu siatkarze, z którymi osiągnął największy sukces w swojej trenerskiej karierze.

Teraz, kiedy rozpoczyna nowy etap, trudno sobie wyobrazić, żeby ponownie nie zaufał oddanym żołnierzom. Szczególnie że zawodnicy ZAKSY na każdym kroku podkreślali, jak mocno cenią Serba. – Wiem, że kapitalnie wspominają sezony, które spędzili z Grbiciem. Uważają, że jest świetnym trenerem – mówił nam pod koniec roku Erik Shoji.

Ale też nie bać się zaufać „żółtodziobom”

Już w połowie 2021 roku przypuszczaliśmy, że igrzyska olimpijskie mogą posłużyć jako zamknięcie pewnego rozdziału. Żaden z polskich siatkarzy nie powiedział jednak otwarcie, że nie widzi siebie w kadrze w kolejnych latach. Możemy tu wrócić do Kubiaka, ale też zahaczyć o Bartka Kurka, który również niedługo będzie miał na liczniku 34 wiosny, albo Piotra Nowakowskiego (rocznik 1987).

Pamiętajmy – projekt Grbicia ma w założeniu odnieść sukces na igrzyskach w Paryżu. Te będą miały miejsce za ponad dwa lata. Wypada zatem zadać sobie pytanie – czy wspomniani siatkarze wciąż będą stanowić w stolicy Francji trzon reprezentacji, czy jednak już teraz lepiej będzie zacząć stawiać na ich młodszych kolegów po fachu?

Jedno wiemy na pewno – Grbić powinien poszukać „posiłków” wśród zawodników, którzy dotychczas znajdowali się poza radarem. Kogo mamy na myśli? Chociażby Karola Butryna – to gracz, który nigdy nie otrzymał powołania do kadry, nie zainteresował Vitala Heynena. Mimo tego, że miewał miesiące, kiedy wyglądał jak najlepszy atakujący PlusLigi.

Na polskich parkietach 28-latek świetnie radzi sobie zresztą od lat. W ubiegłym sezonie stanowił najjaśniejszy punkt zawodzącej Resovii (która, co ciekawe, pożegnała się z nim, stawiając na Macieja Muzaja). Brylował w ligowych statystykach. Był niezwykle efektywny w ataku, co przełożyło się na największą liczbę punktów, najwięcej skończonych ataków oraz najwięcej statuetek MVP (ex-eauqo z Mohamedem Al Hachdadim) w rozgrywkach 2020/2021. Na dodatek tylko trzech siatkarzy zanotowało więcej asów serwisowych od niego – Jurij Gładyr, Klemen Cebulj oraz Bartłomiej Bołądź.

Idźmy dalej. W październiku Butryn zaliczył spotkanie, w którym skończył… 14 z 15 ataków. Do pewnego momentu rozgrywek jego AZS Olsztyn był ligową rewelacją – legitymował się bilansem siedmiu zwycięstw i dwóch porażek. Dopiero ostatnio napotkał na większe problemy – przegrywając pięć spotkań z rzędu (z czołowymi drużynami PlusLigi). Trzeba jednak przyznać, że siódme miejsce w tabeli nie wygląda w przypadku tej ekipy najgorzej.

Sam Butryn wypowiadał się już na temat gry w kadrze: – Bardzo chciałbym się tam znaleźć, zobaczyć, jak wygląda wszystko na najwyższym poziomie. Teraz zmienia się trener kadry, zobaczymy. Mam nadzieję, że może uda mi się załapać na jeden wyjazd do Spały – opowiadał dla Interii.

Zawodników, których może odkryć czy odkopać dla kadry Grbić, jest więcej. Wydaje się, że w reprezentacyjnej hierarchii Grzegorza Łomacza (a może nawet Fabiana Drzyzgę) musi przeskoczyć Marcin Janusz. To zawodnik, którego ZAKSA sprowadziła w miejsce Benjamina Toniuttiego. I ten transferowy ruch – na razie – okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Polak odebrał w tym sezonie PlusLigi już trzy statuetki MVP, co jest najlepszym wynikiem spośród wszystkich rozgrywających. Janusz przeskoczył kilka szczebli, stając się nagle podstawowym zawodnikiem najlepszego klubu w Europie, ale ani trochę nie wybiło go to z rytmu. Tymczasem jego poprzedni pracodawca – Trefl Gdańsk – jest pogrążony w głębokim kryzysie.

W kontekście nowych twarzy w reprezentacji – liczymy też na jeszcze częstsze występy Jakuba Popiwczaka czy Tomasza Fornala. Kolejnych graczy, którzy od dawna błyszczeli w PlusLidze, ale nie należeli do ulubieńców Vitala Heynena. Mimo tego, że do kadry ich powoływał. Generalnie – Grbić ma w czym wybierać, w Polsce jest pełno zawodników, którzy nadają się do gry na najwyższym, reprezentacyjnym poziomie.

Miejmy nadzieję, że Serb skorzysta ze swojego „kłopotu bogactwa”.

Złamać olimpijską klątwę

Nie ma co ukrywać – to najważniejszy cel Nikoli Grbicia, mimo, że z jego realizacją będzie trzeba poczekać ponad dwa lata.

Wróćmy na chwilę do przeszłości. Jeszcze w 2021 roku nikt nie miał wątpliwości, że igrzyska w Tokio będą przełomowe. Że polscy siatkarze, tworzący być może najmocniejszy zespół na świecie, nie zatrzymają się po raz piąty z rzędu na olimpijskim ćwierćfinale. Ale jednak – ten etap turniejowych zmagań okazał się dla nas nie do przejścia. Polacy przegrali niespodziewanie z Francją.

To była klęska, która przekreśliła kadencję Vitala Heynena. Choć Belga czekały jeszcze mistrzostwa Europy, choć w 2018 roku doprowadził polską kadrę do zdobycia mistrzostwa globu, w dużej mierze zostanie zapamiętany za to, że wtedy mu się nie udało. I prowadzona przez niego Polska – podobnie jak w 2004, 2008, 2012 i 2016 roku – nie sprostała trudom olimpijskiego turnieju.

Kontrakt Serba podpisany został właśnie do 2024 roku. Nieprzypadkowo. Ma dokonać tego, co nie udało się jego poprzednikom. Niekoniecznie nawet zdobyć złoto na igrzyskach, ale zwyczajnie włączyć się w walkę o medale. Po dwóch dekadach niepowodzeń możemy śmiało założyć, że nawet brąz w Paryżu nie wyglądałby źle.

O tym, jak istotna będzie olimpijska impreza, mówią słowa Sebastiana Świderskiego. – Co do mężczyzn, to mam nadzieję na trzeci z rzędu złoty medal mistrzostw świata. To byłaby super sprawa. Celem głównym są jednak igrzyska olimpijskie. Widzimy ich na podium w Paryżu […] Trudno mówić, że trener, który się nie zakwalifikuje na igrzyska, nadal będzie prowadził kadrę – zaznaczył parę dni temu dla TVP Sport.

Projekt, na czele którego stanie Nikola Grbić, zakłada więc jak najlepsze występy na dużych imprezach w 2022 oraz 2023 roku, ale moment kulminacyjny ma nastąpić dopiero w stolicy Francji. Choć apetyty polskich kibiców oraz związku są na tyle duże, że nikt nie zakłada możliwości gorszego występu na tegorocznym siatkarskim mundialu. Nasza kadra wygrywała mistrzostwa globu w 2014 roku oraz 2018 roku, a teraz wszyscy oczekują, że Nikola Grbić będzie w stanie odnieść ten sam sukces co jego poprzednicy.

Takie są realia, z którymi będzie musiał się zmierzyć serbski szkoleniowiec. Masz kapitalnych siatkarzy, to nie możesz nie dostarczać kapitalnych wyników. Sami przedstawiciele PZPS-u podkreślali jednak na dzisiejszej konferencji prasowej, jak Grbiciowi zależało na zdobyciu posady w polskiej reprezentacji. Nie mamy wątpliwości, że Serb nie boi się wyzwań. On ich oczekuje.

Czytaj także:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Live

LIVE: Zaczynamy sobotę z Ekstraklasą! Na dobry początek Raków kontra Stal

Michał Kołkowski
7
LIVE: Zaczynamy sobotę z Ekstraklasą! Na dobry początek Raków kontra Stal

Inne sporty

Polecane

„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk

Jakub Radomski
5
„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk
Polecane

Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Jakub Radomski
2
Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...