Reklama

Barca poszła na skróty i dostała w łeb tuż przed metą

redakcja

Autor:redakcja

08 stycznia 2022, 20:47 • 3 min czytania 6 komentarzy

Gdybyśmy mieli podsumować dzisiaj Barcelonę jednym określeniem, zdecydowalibyśmy się na „cwaniakująca”. Podopieczni Xaviego nie zaprezentowali bowiem w starciu z Granadą wielkiego futbolu. Nie przeprowadzali huraganowych ataków, generalnie nie forsowali tempa. Ot, starali się zdominować boczne sektory boiska i szukali szans do dośrodkowań w kierunku Luuka de Jonga. Strategia prosta jak budowa cepa, no i do pewnego stopnia skuteczna. Ale nie na tyle, by zapewnić drużynie komplet punktów.

Barca poszła na skróty i dostała w łeb tuż przed metą

Granada – Barcelona. Znów Luuk de Jong!

Już w pierwszej połowie widać było, że Barca ma zamiar dzisiaj punkty raczej wyszarpać niż wywalczyć w wielkim stylu. Okej, nawet jeżeli optyczna przewaga należała do przyjezdnych, to raczej nie przekładało się to na naprawdę groźne sytuacje strzeleckie. Brakowało konkretów. Zagrożenie stanowił głównie wspomniany de Jong, który sprytnie się poruszał między obrońcami i miał dwie szanse, by wpisać się na listę strzelców. Ale nie były to szanse stuprocentowe, to raczej Holender wyciskał z nich maksa. Dużo więcej polotu można było zaobserwować w grze zawodników Granady. Imponował zwłaszcza Darwin Machis – niesamowita jest łatwość Wenezuelczyka w wygrywaniu pojedynków na małej przestrzeni, kilka razy defensorzy Barcy zwyczajnie za nim nie nadążyli.

Gorzej z wykańczaniem tych imponujących szarż dobrym uderzeniem lub precyzyjnym dograniem. W tym elemencie Machis notorycznie rozczarowywał swoich partnerów, no i głównie dlatego Barcelona dotrwała do przerwy z zerem po stronie bramek straconych.

Początek drugiej odsłony spotkania przyniósł natomiast nieco bardziej aktywną grę ze strony Barcy, co przełożyło się na otwierającego gola. W 57. minucie gry doskonałe dośrodkowanie Daniego Alvesa na bramkę zamienił de Jong, po raz kolejny udowadniając, że jest prawdziwym wirtuozem, jeśli chodzi o walkę o górne piłki. Problem w tym, że Katalończycy ani myśleli pójść za ciosem. Natychmiastowo nastawili się na obronę jednobramkowego prowadzenia. Na dodatek po godzinie gry na murawie w miejsce de Jonga zameldował się Memphis Depay. W efekcie ofensywa Barcy całkowicie zgasła.

Reklama

Gospodarze walczyli do końca

Piłkarze Granady wykorzystali postawę swoich oponentów i im bliżej było końcowego gwizdka, tym mocniej rozwijali skrzydła. A już zwłaszcza rozpędzili się w 80. minucie, gdy drugą żółtą kartką ukarany został narwany dziś Gavi i Barcelona musiała kończyć mecz w osłabieniu. Zresztą kilka chwil później na podobne napomnienie zasłużył również Gerard Pique, lecz sędzia z trudnych do pojęcia przyczyn postanowił oszczędzić doświadczonego defensora. Zresztą arbiter dzisiaj w co najmniej kilku sytuacjach zachował się kiepsko – świetnie zarządzał spotkaniem, dał piłkarzom pograć, ale błędów niestety się nie ustrzegł.

Jaki był pomysł Barcelony na dotrwanie do końcowego gwizdka z jednobramkową zaliczką w garści? Zabunkrować się we własnej szesnastce i liczyć na nieskuteczność przeciwników. Jak to często bywa z tego rodzaju pomysłami, okazał się on nieskuteczny. Na minutę przed upływem podstawowego czasu gry Antonio Puertas przełamał niemoc strzelecką swojego zespołu i zagwarantował Granadzie punkcik.

W pełni zasłużony. Barcelona zrobiła dzisiaj po prostu za mało, by wygrać z nieźle dysponowanym rywalem. Chcieli podopieczni Xaviego pójść trochę na skróty, wygrać niewielkim nakładem sił. No i się to na nich zemściło.

GRANADA – BARCELONA 1:1 (0:0)

(A. Puertas 89′ – L. de Jong 57′)

CZYTAJ TAKŻE:

fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

6 komentarzy

Loading...