Jesienią, szczególnie po pamiętnym wywiadzie Dariusza Mioduskiego, a także enigmatycznych wypowiedziach Marka Papszuna, wydawało się, że naprawdę operacja „Papszun w Legii” może być niebawem sfinalizowana, skoro rzecz rozgrywa się na oczach całej Polski. Dziś już wiemy, że – tak dla odmiany – to kolejna porażka Legii. Bo można powiedzieć, że zmieniła się koncepcja, że Jacek Zieliński widzi to inaczej – i OK, ma do tego prawo, może to też być dobra decyzja. Ale kiedy Mioduski publicznie, przed całą ligową klasą, wręczał laurkę Papszunowi, gdzieś z tyłu kołatało się pytanie:
Jej, jeśli jednak nie zaczną ze sobą po tym wszystkim chodzić, będzie trochę… kto chce, niech użyje słowa „wstyd”, kto chce, niech użyje słowa „niezręcznie”.
LEGIA – OD KONCEPCJI DO KONCEPCJI
Ech. Oj, panie Darku, panie Darku… to nie jest chaos, to jest Gotham.
Dobra, usiądźcie, złapcie się czegoś, bo w tym naprawdę ciężko się połapać.
Dariusz Mioduski od początku mocniejszego wejścia w futbol zarzucał w zasadzie wszystkim wokół, że zarządzanie w polskim futbolu jest do bani, że potrzeba lepszych standardów i tym podobnych. Nie sądzimy, żeby nie miał w wielu kwestiach racji. Ale co innego diagnoza, co innego życie.
NEWS WESZŁO: MAREK PAPSZUN ODMÓWIŁ LEGII!
Mioduski wierzył, że jest w stanie, jako sprawny biznesmen, dać skok jakościowy na tym polu.
Ale piłka nożna to naprawdę cholernie trudna branża. Przekonało się o tym już wielu biznesmenów, wcześniej przekonanych przede o własnej nieomylności.
PÓJŚĆ WE WSZYSTKIE STRONY
Weźmy pod uwagę najpierw tylko i wyłącznie ostatnie miesiące. Pamiętacie uroczy ping-pong medialny na linii Michniewicz-Mioduski? Na przykład jak Michniewicz żartował, że jedyny powód do optymizmu na obozie przedsezonowym to ładna pogoda? Jakiś czas później Dariusz Mioduski udzielił obszernego wywiadu Legia.net, w którym zaczepiony o to, dlaczego trener ma ograniczony wpływ na transfery, mówił:
„Mamy bardzo zaawansowany proces odnośnie tego, kogo szukamy, sprofilowania każdej pozycji… Oczywiście, wcześniej jest to ustalane z trenerem, na zasadzie, jaką chce grać piłkę. Jego wizja musi być spójna z wizją klubu. Nie mogę powiedzieć, że jesteśmy już na końcu tego, bo to się dociera i z każdym kolejnym szkoleniowcem będzie się pewnie docierało bardziej„.
Innymi słowy – koncepcja na to jak ma działać Legia była taka, że działacze wyznaczają kierunek. Trener dziś jest, jutro nie ma, nie powinien mieć za wiele do powiedzenia. To „z każdym kolejnym szkoleniowcem”, z którym tryby legijnej maszyny rozbrajające samo w sobie, ale też pokazuje, że pomysł był jasny: góra w sposób zdecydowany wyznacza kierunek, trenerzy mają się dostosować albo znaleźć sobie inną robotę.
Ważna chronologia – to był wywiad z września ubiegłego roku.
Już w listopadzie, a więc dwa miesiące później, Dariusz Mioduski na oficjalnej stronie klubu korespondencyjnie wręczał Papszunowi klucze do Łazienkowskiej 3. Trzymał też chleb i sól jak rodzic na otwarciu wesela, względnie podawał Papszunowi nożyce, a sam trzymał wstęgę do przecięcia.
Przypomnijmy: „Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć ze szkoleniowcem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek Papszun, przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach. Mam przekonanie, że charyzma, wiedza i doświadczenie trenera Papszuna, bardzo pozytywnie połączą się z filozofią klubu. (…) Wierzę też, że dołączenie trenera Papszuna, będzie dla Legii Warszawa bardzo pozytywną zmianą, a on sam będzie potrafił w pełni wykorzystać potencjał naszego klubu, który ma dziś warunki do rozwoju na poziomie czołowych europejskich marek. Wszyscy chcemy oglądać warszawską drużynę atakującą, grającą widowiskowo, wygrywającą i dominującą Ekstraklasę, co naturalnie daje szansę na dobre mecze w europejskich pucharach. (…) Chce rozwijać klub z trenerem, dla którego etos ciężkiej pracy w połączeniu z pełnym profesjonalizmem, jest credo zawodu trenerskiego. Pozytywne, choć nie obligatoryjne, jest też to, że trener Papszun jest z Warszawy i rozumie czym jest Legia dla stolicy i dla kibiców. Rozumie, jaka jest atmosfera na każdym stadionie w Polsce, gdy tylko podjeżdża nasz klubowy autokar”.
Niespełna miesiąc po tym, jak trenerzy w Legii mieli się nie wychylać – a zakulisowo mówiło się, że Mioduski mówił wcześniej, iż takiego trenera jak Papszun w Legii nie będzie, zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Bo wszyscy wiedzą, że Papszun nigdy nie funkcjonowałby w takich warunkach, o jakich nieco wcześniej opowiadał Mioduski. To Papszun ma jasno ustaloną charakterystykę piłkarzy, których trzeba mu dobierać, to Papszun od lat w Rakowie wychodzi poza trenerską rolę, czasem mniej, czasem bardziej, ale na pewno nigdy jego głos nie jest pomijany, zawsze jest mocno słyszalny. Owszem, Legia to mógł być dla Papszuna magnes, fura pieniędzy również, ale model funkcjonowania Legii też musiał być dostosowany pod Papszuna i tą wypowiedzią Mioduski w zasadzie to przyznawał: Papszun miał budować Legię, nie tylko ją trenować.
Przed chwilą więc działacze, doradcy i sam Mioduski mieli ustalać zasady w Legii, a trenerzy byli pionkami, tymczasem teraz biorą trenera z niezwykle silną autonomią, trenera, z którego warsztatu chce się czerpać, by Legia była mocniejsza. W dodatku chęć sprowadzenia tak mocna, że wyrażona bezprecedensowym publicznym zalecaniem, okupionym obrażeniem środowiska częstochowskiego, z Michałem Świerczewskim na czele.
Oczywiście w grudniu z tej koncepcji na budowę Legii nic nie zostało. Pojawił się Jacek Zieliński, który jeszcze latem, podczas koncepcji numer jeden, był tylko na ściemnionym stanowisku dyrektora rozwoju indywidualnego i wypożyczeń, w układance z Papszunem też miałby poślednie miejsce, a teraz nagle dostał potężną władzę, mając wyznaczyć cały pion sportowy, zastępując w wielu kwestiach decyzyjnych Dariusza Mioduskiego.
Przypomnijmy: „Od dziś jest osobą odpowiedzialną za szeroko rozumiany dział sportu. Całość tego obszaru podlega Jackowi, wyłącznie w jego kwestii pozostaje dobór współpracowników. Jako właściciel i prezes zrobię wszystko, aby stworzyć mu jak najlepsze warunki do realizacji celów sportów”.
CZYTAJ TAKŻE: WIĘCEJ LEGII W LEGII. JACEK ZIELIŃSKI TWARZĄ NOWEGO OTWARCIA
Podkreślamy jedną zasadniczą rzecz: to nie tak, że Legia ma trzy miesiące i trzech trenerów. Trzy miesiące i trzy pomysły na to jak grać czy kto ma być lewym obrońcą. To trzy miesiące, podczas których Legia przerobiła trzy całkowicie odmienne koncepcje na to, w którą stronę ma iść klub, w jaki sposób ma iść klub i kto w tej przechadzce ma być przewodnikiem. Szokujące, gdy wspomni się jak bardzo Dariusz Mioduski chciał kojarzyć się z innymi standardami, z szeroko rozumianą profesjonalizacją i tym podobnymi. A przecież to tylko refren starego zamieszania: przecież możemy wspomnieć, że najpierw Magiera miał być kimś na lata, potem jednak odjechano mocno stawiając na robienie w Warszawie drugiego Dinama Zagrzeb, powierzając potężne pieniądze Jozakowi i spółce, później zakręcono kurek, ale pojawił się kierunek portugalski, ale, ale, ale…
NAJGORZEJ STARZEJĄCY SIĘ WYWIAD W TEJ CZĘŚCI EUROPY
Nie chcemy kopać, wszyscy wiedzą, że w Legii ostatnio nie działo się najlepiej. Ale jak się na to spojrzy z odpowiedniej perspektywy – szaleństwo, czyste szaleństwo. Jeśli Dariusz Mioduski naprawdę wytrwa w tym, żeby odsunąć się od bieżących spraw, chyba naprawdę dobrze dla klubu i dobrze dla niego.
Swoją drogą, tamten wywiad Mioduskiego, w którym odbyły się publiczne karesy z Papszunem? Przecież skoro wszystko kończy się tak, jak się kończy, jest jednym z najbardziej – w zasadzie trudno użyć słowa – pomylonych, komicznych, w historii tej ligi. Po prostu kraksa. Już wtedy brzmiał źle, ale zestarzał się jeszcze gorzej. Mioduski podpalił nim kilka mostów, obraził ludzi w środowisku, wystawił się, a ostatecznie Papszuna i tak nie skusił. Jeśli to był ten moment, w którym przekonał się, że musi odsunąć się od piłki i dać rządzenie innym, na przykład znającemu futbol na wylot Zielińskiemu – cóż, byłby to w końcu jakiś przejaw logiki.
PAPSZUN WYBRAŁ ROZSĄDKIEM
Wierzymy, że Dariusz Mioduski nie strzelałby z TAMTEGO wywiadu tak zupełnie w ciemno. Wierzymy, że Legia mogłaby skusić Marka Papszuna. Bo jakkolwiek Raków to świetny projekt, który zmierza w niezwykle ciekawym kierunku, a obecnie Legia może mu tylko pozazdrościć drużyny, to jednak wiadomo, że Legia też mogłaby być szansą dla Papszuna, miejscem, gdzie mógłby osiągnąć bardzo wiele.
Natomiast moment?
Nie mógłby być gorszy.
Mamy przypominać, na którym miejscu jest Legia? Mamy przypominać, jaką ma obecnie szatnię, czy trzeba wypowiedzi Vuko, który w zasadzie w wypowiedziach jest załamany, jakie zastał team spirit? Mamy przypomnieć, na ile Papszun obecnie ma stabilne wsparcie możnego prezesa, a jak chwiejne – patrząc na wszystko, co działo się w ostatnich latach za sprawą Mioduskiego – mogłoby być to wsparcie sternika Legii? Innymi słowy, przypomnieć, że w Rakowie stoją za nim murem i też mają duże możliwości, a w Legii, cóż, mogą tylko tak mówić, a potem okaże się różnie?
Mamy wspomnieć, w sensie ogólniejszym często mówi się, że u trenera, owszem, kluczowy jest warsztat, ale też niezwykle ważna jest umiejętność wybierania właściwych klubów?
Pod jakim kątem Legia w tym momencie wydaje się właściwym klubem, wydaje się pochwałą rozsądnej decyzyjności?
Mamy przypominać, kto ma większe szanse na mistrzostwo Polski 21/22, nie mówiąc o samych pucharach, w których Papszun na pewno chciałby jeszcze spróbować? W Legii, rzecz jasna, z czasem, po tym sezonie, też rzecz jasna miałby szansę na jedno i drugie, ale w zasadzie – po co ma czekać? Z Rakowem tak samo może przecież sezon po sezonie walczyć o trofea. Takie są ambicje tego klubu, nie pisane palcem po wodzie, tylko faktycznie długofalowym projektem Michała Świerczewskiego, a ta długofalowość jest potwierdzona wiarą w projekt także w trudnych, II-ligowych czasach marazmu. Długafalowość, słowo skompromitowane w polskim futbolu, w Częstochowie ma poważne brzmienie – to też sukces Rakowa, sukces, który Papszun poznał, sukces, który pomagał budować.
Relacja Marka Papszuna z Michałem Świerczewskim jest szczególna, dogadują się znakomicie – choć rzecz jasna nie zgadzają się we wszystkim – to rzecz wypróbowana od lat. I sprawiająca, że Marek Papszun ma też tutaj siłą rzeczy większe wpływy, niż miałby w innym klubie. Choćby nie wiem co powiedział Mioduski w listopadzie, trudno sobie wyobrazić, żeby z miejsca miał tak mocną pozycję w Legii. Legijny dwór też jest znacznie bardziej rozbudowany i aktywny, w przypadku powinięcia nogi szybko zlatywałyby się sępy.
Innymi słowy, jeśli chodzi o polski rynek, naprawdę ma w Rakowie wszystko, by sięgać po jak najwięcej. Może marzy mu się praca przy większej publice, może faktycznie chciałby poprowadzić Legię jako jej były kibic – OK, zgoda, to też są istotne kwestie. Ale czysto sportowo, w Rakowie wiedzą czego Papszun potrzebuje, chcą mu dać narzędzia, by mógł sięgać po sukcesy, ma potężne zaufanie, które na pewno zda potencjalny czas nawet poważniejszego kryzysu.
Praca poza Polską – być może byłaby wyzwaniem. Praca selekcjonera – nie dziwi nas, że to byłoby coś, co rozważyłby poważnie, rzeczywiście ten stołek to z miejsca wpis do historii polskiego futbolu, a przecież potencjalnie mógłby pojechać na najważniejszą imprezę piłkarskiego świata. Ale jeśli chodzi o stawki, o jakie można sięgać prowadząc polski klub – wszystko może równie dobrze osiągnąć z Rakowem.
CZYTAJ TAKŻE:
- – Jak i kiedy Dariusz Mioduski zwalniał trenerów
- – Emreli chce rozwiązać kontrakt z Legią
- – Poznajmy się. Wszyscy ludzie Dariusza Mioduskiego
Fot. FotoPyK