Wczoraj Riqui Puig dobił do pięćdziesięciu spotkań w pierwszym zespole Barcelony. Problem polega na tym, że większość jego spotkań wyglądała jak debiuty, a chyba nie tak był plan. Pewnie większość z was kojarzy książeczki z żółwiem Franklinem i ich proste tytuły. W przypadku Hiszpana można trzymać się tej konwencji i wczorajszy mecz zatytułować — Riqui debiutuje po raz pięćdziesiąty.

Bez względu na trenera, sytuację kadrową, Puig nie jest w stanie w pełni do siebie przekonać. W zasadzie najlepszym sezonem dla 22-latka powinien być obecny. Skoro przez wiele lat był stygmatyzowany przez konkurencję, a następnie przez złego holenderskiego pana, to obecne rozgrywki powinny być dla niego pożywką, która sprawi, że stanie się panem piłkarzem i gościem, z którym należy się liczyć. Okazało się, że pomimo kontuzji i problemów kadrowych wciąż znajdziecie piłkarzy, którzy są po prostu lepsi. Kilku konkurentów jest sporo młodszych, np. Gavi. Ten młodzieniec pokazał, że adaptacja w Barcelonie nie musi być procesem długotrwałym rozkładającym się na kilka sezonów, jak w przypadku jego starszego kolegi.
Kiedy kończysz szkolenie i przychodzi weryfikacja
Tu nie chodzi o to, by nabijać się z Puiga. Nie w tym rzecz. Pora się pogodzić z tym, że nigdy nie będzie nowym Xavim. I nie ma w tym nic złego, że nigdy nie osiągnie poziomu archetypu środkowego pomocnika wychowanego w La Masii. Do pewnego stopnia sukcesem już to, co osiągnął. Przecież wielu piłkarzy, którzy przeszli przez szkolenie w Dumie Katalonii nawet nie zadebiutowało i dziś kopie, gdzieś z dala od Hiszpanii — choćby w Miedzi Legnica. Z tego też względu Puig może jedynie postękać, że sprawy nie potoczyły się tak, jak sobie wyobrażał.
Oczekiwano od drobnego Hiszpana dużo. Stał się swego rodzaju fenomenem. Grał w sumie niewiele (50 spotkań uzbierał w kilka sezonów), mimo to wzbudzał wielkie zainteresowanie. Niejeden lepszy piłkarz grający w średniej drużynie mógł mu zazdrościć popularności. Przez to żył i żyję trochę w bańce i mani wielkości, której na dobrą sprawę nie pokazał. Hype na Puiga wziął się z kilku powodów, ale na pierwszy plan wychodzi potrzeba klubu.
Przez wiele lat wychowankowie Barcelony gdzieś przepadali i potrzebny był ktoś, kto będzie w stanie przełamać mit o tym, że szkolenie w La Masii podupadło i niczym nie wyróżnia się na tle mniej znanych akademii piłkarskich. W ostatnich miesiącach okazało się, że jednak nie jest tak źle z tą słynną La Masią. Jednak to nie Puig stał się ambasadorem poprawiającym wizerunek barcelońskiej szkółki. Znalazło się kilku lepszych, którzy potrafili szybciej udowodnić swoją wartość na boisku.
Potężna marka osobista
W kontekście Puiga momentami popadano w totalne skrajności. Liczne grupy sympatyków Barcelony oburzały się, że Hiszpan nie gra. Powoli zaczęto upatrywać w nim bohatera tragicznego, który, choć rzekomo posiada wielkie umiejętności, nigdy nie przekona do siebie trenerów przez fatum, które na nim ciążyło. Takie stawianie sprawy raczej przynosi szkód niż korzyści. Łatwo w ten sposób wpakować młodego człowieka w złotą klatkę przekonań o swojej wyższości. Życie w kontrze do reszty świata zazwyczaj nie przynosi dobrych rezultatów. Możliwe, że przez to Puig utknął w krainie przeciętności i wyimaginowanej wielkości.
Fajnie pożartować z tego, że skupił się bardziej na Tik Toku niż na piłce, ale pewnie tak w istocie nie było. Bez sensu wyprowadzać cios poniżej pasa. Może ta dość prymitywna aplikacja sprawiała, że potrafił się jeszcze cieszyć z czegokolwiek. Skoro piłkarsko mówimy o piętnastolatku uwięzionym w ciele 22-letniego faceta, to może i poza boiskiem mentalność się zatrzymała na pewnym etapie. Jedni w obliczu narastających problemów uciekają w książki, inni w nałogi, a ktoś inny w świat krótkich i trywialnych filmików.
Poza tym jak średnio mu szło na boisku — to celowo czy nie — budowa marki osobistej w oparciu o popularność nie jest złym rozwiązaniem. Nic nie trwa wiecznie i trzeba zapewnić sobie dobrą przyszłość. Z perspektywy piłkarskiego romantyka lepiej byłoby uczynić to poprzez grę, ale nikt nikomu nie broni pójścia w innym kierunku.
Walka z łatką piłkarza, którym się nigdy nie będzie
Nie da się ukryć, że Hiszpan nie jest tak dobry jak wieszczono. Kiedyś Jakub Wawrzyniak opowiadał o tym, że o miejsce w kadrze rywalizował z piłkarzem, który nie istnieje. Tak w tym przypadku Puig musi dorównać wyimaginowanemu Puigowi. Tamten pewnie w okolicach 2025 roku miał zakręcić się podium Złotej Piłki. Ten prawdziwy przy dobrych wiatrach będzie regularnie grać w europejskich pucharach.
Uwielbiam czytać opinie osób, które nie oglądały meczu lub oglądały przez różowe okulary. Widziałem podnietę związaną z tym, że Riqui Puig we wczorajszym spotkaniu miał celność podań bliską stu procent. Fajnie, ale ile z tych podań przyspieszyło grę? Ile z tych podań pozwoliło na wyjście spod własnej połowy, ile z nich dało Barcelonie swobodę? Dla mnie Hiszpan grał cholernie bezpiecznie i nawet to mu średnio wychodziło, bo jego zagrania często były lekkie, wszerz, pozbawione życia i czytelne. Gdyby rywalem Barcelony nie była najbardziej apatyczna Mallorka w tym sezonie, to zapewne część tych zagrań przejęliby rywale.
Dojrzałość jest w cenie, właściwa ocena ryzyka również, ale od czasu do czasu trzeba zagrać błyskotliwie. Wprowadzić element zaskoczenia i postawić rywala pod ścianą. Zamiast tego widziałem Riquiego, z którym przeciętni rywale radzili sobie nie najgorzej. Oczywiście – Barcelona nie wyszła w optymalnym zestawieniu — ale to nie powinno stanowić usprawiedliwienia dla gościa, który chce się pokazać i pójść po swoje. To trochę tak jakby ktoś starał się o pracę marzeń i wysłał pierwsze lepsze portfolio. Chyba nie tak to powinno wyglądać.
Czas ucieka
Jeszcze z rok temu swoją obecnością na boisku potrafił wprowadzić coś ekstra, element nieprzewidywalności, szaleństwa, ładunek energetyczny. Wczoraj tego ewidentnie zabrakło. Nie skreśla go to, ale potwierdza prawidłowość i pozwala wysnuć pewne przypuszczenia. Nigdy do mnie nie przemawiały argumenty w stylu — skoro Sergi Roberto mógł poczekać do 22. roku życia na pierwszy poważny sezon, to i Riqui ma czas. Wbrew pozorom Puig dostał sporo szans. Minimum pięćdziesiąt.
Warunki fizyczne też nie są problemem, nie każdy piłkarz musi być atletą. Kwestia wykorzystania atutów, a tych na najwyższym poziomie brakuje 22-latkowi. Czas ucieka, młodsi dochodzą do głosu, a Puigowi pozostaje złudzenie, że będzie lepiej. Nigdy nie zapomnę wypowiedzi Carlesa Puyola, który opowiadał o tym, co usłyszał kiedyś od ojca — jeśli cię nie wybiorą, bo znajdzie się dwudziestu lepszy, to nic nie szkodzi. Gorzej, jak wybiorą dwudziestu bardziej zaangażowanych. Coś w podobnym tonie powinien usłyszeć Puig.
- Gerard, na którym przystanku wysiadasz?
„Bawół” z Urugwaju. Historia nowego lidera defensywy Barcelony
Fot. Newspix
Artykuł z dupy, nikt poza fanami Barcelony nie kojarzy typa. Równie dobrze możecie napisać:. Czy Palmer to nowy Foden, albo dlaczego Tuanzebe nie przebił się na stałe do United? A sory Tuanzebe to jednak dwie półki wyżej niż Puig, bo pociągną Aston Ville w awansie do Premier League i jest obecnie graczem Napoli
Nie jestem kibicem Barcelony, a kojarzę. Ba! Nawet kojarzę bardzo dobrze. Zatem zonk malkontencie.
„Tu nie chodzi o to, by nabijać się z Puiga. Nie w tym rzecz.” Wielkie mi odkrycie. Fani Barcelony raczej poczekają kilka sezonów, a nikt poza nimi go nie zna.
prawdziwy fan barcelony https://youtu.be/Rdtny8wzn50
Jeżeli 8arcelonka tak dobrze szkoli to dlaczego Barcelona B spadła 6 lat temu do 3 ligi i wciąż tam tkwi – na 1 sezon awansowali by zaraz spaść. Przecież mieli B grające w 2 lidze i nawet kiedyś byli blisko tytułu. Teraz widze jedynie Sociedad ma drużynę B na zapleczu la ligi – i ta drużyna dostaje oklep co mecz.
Warto dodać że 3 liga w hiszpanii to poziom pół-profesjonalny a widzimy że stamtąd lądują na kilogramy stada kopaczy do polskiej ligi i zostają gwiazdami – wniosek – nasza ekstraklapa nie jest ligą profesjonalną.
piłkarze którzy rozegrali najmniejszą ilość meczów w Barcy B i już zadebiutowali w seniorskiej Barcy w La Liga.
1. Ansu w ogóle pominął Barce B,
2. Estanis Pedrola po 1 meczu w Barcy B,
3. Gavi po 2 meczach w Barcy B.
4. Abde po 6,
5. Ilias po 8,
6. Messi po 12,
7. Jutgla po 15,
8. Balde 17,
9. Nico 24,
10. Araujo 28.
Jak widać Wyniki Barcy B nie oddają stanu szkolenia. Wystarczyło poszukac, a nie walic dyrdymały.
Myśle że za 5-10 lat – ekstraklasa – w jakimś podbeskidziu czy puszczy.
I tak dużo już zagrał w porównaniu do swojego talentu. Jest mały więc z tego powodu wzbudza jakąś sympatię i pozornie wygląda jakby był dobry technicznie, ale niestety nie ma ani jednej cechy która by go wyróżniała – ani nie jest zbyt szybki, bez dryblingu, nie ma wybitnego przeglądu pola, ani nie jest skuteczny, dużo grania na alibi. Nawet jak się już nie rozwinie to znajdzie pewnie miejsce w LaLiga na dłużej, ale Betis to chyba max dla niego.
nie wiem kto tego juz w tej chwili chce, ale to troche zabawne zeby ludzie z innych regionow, gdzie zawsze sa kosy w 1. miescie mowili nam jak mamy sie zachowac.
A i w dupie juz mam to gadanie o Amice. Mam w pompie jak wy to sobie nazywacie, mozecie mowic Amika, a nawet Huragan Pobiedziska mowic na Lecha, Nie wiem czy kazdy, ale dla mnie wasze zdanie jest nieistotne.