Nowy rok, nowi Polacy w Pucharze Świata? Nie do końca. Owszem, Piotr Żyła pokazał, że nie zapomniał, jak skakać daleko, ale reszta – poza Jakubem Wolnym – nie weszła nawet do drugiej serii konkursu w Garmisch-Partenkirchen. Co martwi jeszcze bardziej – najgorszy z nich był… Kamil Stoch, który na skoczni wydaje się całkiem pogubiony. Do zwycięstwa w całym Turnieju Czterech Skoczni znacznie przybliżył się za to Ryoyu Kobayashi, który wygrał dzisiejszy konkurs.

Kroczek do przodu
Polacy na Japończyka mogą tylko patrzyć z zazdrością. Dość napisać, że najlepszy z nich – a więc Piotr Żyła, który zawody skończył na 11. miejscu – stracił do Ryoyu niemal 30 punktów. Wynik skoczka z Wisły i tak trzeba jednak uznać za dobry – przede wszystkim to był Piotr, który wreszcie polatał daleko, zwłaszcza w pierwszej serii, gdy osiągnął 135.5 metra. Dawno nie widzieliśmy go skaczącego w takim stylu.
Choć, no właśnie – styl. Wyraźnie widać, że jeszcze nie wszystko w skokach Żyły jest poukładane, bo po wyjściu z progu często ma problemy w locie, musi to wszystko stabilizować i traci na tym osiągnięą wcześniej prędkość. Ale skoro i tak jest w stanie dwa razy polecieć na tyle daleko, by zakręcić się w okolicach TOP 10 zawodów, to znaczy, że jest już coraz bliżej formy, na jaką w jego wykonaniu czekamy.
O ile, oczywiście, w następnym konkursie nie okaże się, że w Ga-Pa widzieliśmy jednak wyjątek. Bo tak z Polakami w tym sezonie już bywało. – Faktycznie Piotra stać na więcej, wczorajsze treningi były lepsze. Dziś problemem był trochę timing, w tym pierwszym skoku wybił się późno, teraz miał jeszcze trochę limitu, ale ogólnie był to występ na plus – mówił Michal Doleżal na antenie Eurosportu.
A co na te skoki sam Żyła? – Pierwszy skok był w miarę okej. Ten drugi trochę… to nie było to. Jakiś kroczek do przodu jednak jest. W porządku. Pomału wraca się do tego swojego poziomu. Patrzę bardziej na kolejne zawody, na Innsbruck. Walczymy dalej – twierdził, zresztą wyjątkowo stonowany jak na siebie. Co do Innsbrucku, to już wiadomo, że pojadą tam wszyscy Polacy, którzy wzięli udział w niemieckiej części TCS. O ile po Oberstdorfie mieliśmy wątpliwości co do sensu kontynuowania startów – bo był to występ wprost beznadziejny – o tyle teraz musimy się zgodzić, że ta decyzja ma sens.
Dlaczego? Bo i niemal wszyscy pozostali Polacy pokazali dziś, że wydają się (podkreślmy: wydają, bo czy tak jest, pokażą nam kolejne konkursy) zmierzać w dobrą stronę.
Minimum optymizmu
Jasne, przed tym sezonem konkurs, w którym do drugiej serii wchodzi tylko dwóch naszych zawodników uznalibyśmy za wielką porażkę. Teraz jednak może nas on cieszyć. Z kilku powodów. O Żyle już napisaliśmy. Drugim z nich jest Kuba Wolny, który i w Oberstdorfie pokazał się z niezłej strony, nie wystąpił jednak w drugiej serii, bo przegrał rywalizację w parze. I tylko dlatego. Gdyby zawody były wówczas rozgrywane systemem standardowym, to znalazłby się w najlepszej „30”. Dziś – po skokach na 127 i 132.5 metra – był za to 23. U Wolnego pojawiło się więc to, czego Polacy poszukują od początku tego sezonu – stabilność. I choć to stabilność na poziomie trzeciej dziesiątki, patrząc na problemy naszej kadry, to już naprawdę dużo.
O Kubę nie powinniśmy się więc teraz martwić. A co z resztą?
Do drugiej serii nie weszli dziś Andrzej Stękała i Paweł Wąsek (odpowiednio 128 i 126 metrów, ale dokładnie ta sama nota i 34. miejsce) oraz Dawid Kubacki (126 metrów i 38. miejsce). To wyniki rozczarowujące, ale w polskiej sytuacji trzeba szukać pozytywów, nawet tych najmniejszych. A te przede wszystkim było dziś widać u Stękały i Kubackiego – ich skoki po prostu, choć za krótkie, wydawały się znacznie bardziej poukładane technicznie, niż w poprzednich dniach i startach. To cieszy zwłaszcza w przypadku Dawida, który z techniką swoich prób męczy się od początku sezonu. Jasne, punktów dziś nie było, ale jeśli skoki technicznie wyglądają dobrze, to można budować też odległości. Krok po kroku, tak by na igrzyska Dawid wszedł w solidnej formie.
Bo nie ma co ukrywać, dla Polaków igrzyska są w tej chwili już jedynym celem, jaki pozostał im w tym sezonie. Nieoczekiwanie zresztą, patrząc na jego regularność, może o nie powalczyć Paweł Wąsek, który w tym sezonie jest piątym najlepszym Polakiem pod względem dorobku punktowego. Na ten moment skacze jednak lepiej od dotychczasowego lidera kadry. Bo najlepszy z naszych zawodników – czyli Kamil Stoch – kompletnie się pogubił.
Kamil, co się stało?
Jeszcze przed świętami byliśmy pewni, że jeśli ktoś ma powalczyć o wysokie miejsca w trakcie Turnieju Czterech Skoczni, to będzie to właśnie Stoch. Tymczasem teraz Kamil jest zdecydowanie najgorzej skaczącym z naszych zawodników. Nie tylko pod kątem odległości. Lider naszej kadry po prostu robi wszystko źle – począwszy od odbicia, przez fazę lotu, a nierzadko i lądowanie. Dziś po wyjściu z progu przekrzywił się tak, że przez moment wydawało się, że dalej poleci bokiem.
Wiadomo, w ten sposób traci się prędkość, traci na odległości, traci właściwie wszystko. Po prostu nie da się z tego odlecieć. I nie piszemy nawet o tym, że zabraknie przez to odległości do podium. Nie, w taki sposób trudno jest osiągnąć nawet punkt konstrukcyjny i próba Kamila dobitnie to potwierdziła.
To wszystko martwi, bo gdyby chodziło tylko odległość, łatwiej byłoby coś na to zaradzić. Tymczasem Stoch skacze blisko, skacze źle i wydaje się – co zresztą widać momentami i u innych członków naszej kadry – kompletnie rozbity psychicznie. Po dzisiejszych skokach nie podszedł nawet do dziennikarzy, bo po prostu nie wiedział, co powiedzieć. Takiego Kamila jeszcze nigdy nie widzieliśmy. I mamy nadzieję, że już więcej nie zobaczymy. Choć biorąc pod uwagę, jak trudnym technicznie obiektem jest Bergisel, na którą teraz pojadą rywalizować skoczkowie, możemy spodziewać się powtórki.
Niestety.
Ryoyu idzie po swoje
Wygrał co prawda tylko o dwie dziesiąte punktu. Wygrał jednak między innymi wbrew sędziom, którzy w pierwszej serii dali Markusowi Eisenbichlerowi wręcz skandalicznie wysokie noty za skok, który Niemiec ledwie ustał. Ryoyu Kobayashi triumfował w drugim z czterech konkursów Turnieju Czterech Skoczni (a łącznie po raz trzeci z rzędu) i wydaje się, że może nawet zostać pierwszym w historii zawodnikiem, który dwukrotnie wygra tę imprezę, zaliczając po drodze wygrane w każdym z konkursów.
Bo w formie jest po prostu wybitnej.
Jego dzisiejszy triumf zresztą zapewnił mu też awans na pozycję lidera Pucharu Świata. Japończyk w tej chwili wydaje się nie do zdarcia – skacze najrówniej, najdalej i najlepiej ze wszystkich zawodników. To znowu ten Kobayashi, który zachwycał nas w sezonie 2018/19. Wtedy był dominatorem, absolutnie najlepszym skoczkiem sezonu – choć na mistrzostwach świata nie osiągnął wielkich sukcesów – i teraz widać dokładnie taką samą formę. Pytanie brzmi: czy też zdoła utrzymać ją do końca sezonu?
Bo że w Turnieju Czterech Skoczni wygra, wydaje się już niemal pewne.
Fot. Newspix
Śmieszny jest ten Stochliczek i ten Uleżal czy jak tam mu jest 🙂 Każdy świadomy wie, że gówno z tego sezonu będzie, a ci po jednych w miarę udanych treningach pompują balon, że już uporali się z problemami, a jak przychodzi do konkursu to jeb…bula za bulą, a za bulą bula 🙂
Inne reprezentacje mają młodych chłopaków, a tutaj kto? 26 letni Wolny? Muahahaha. Z czym do ludzi? Protokół Finalndia 2.0 wczytany w 89%…
W ich wieku to już należy przygotowywać się pod konkretne imprezy, a nie na cały sezon.
Pucharu Świata żaden nie zdobędzie. Tak samo z TCS. Gdzie to przygotowanie pod imprezy? Hmmm? Jak na imprezie docelowej ktokolwiek z nich będzie w dziesiątce to będzie cud.
Nie wiem skąd wywnioskowałeś z mojego komentarza jak przygotowuje się reprezentacja… Zdumiewa mnie, jaką ludzie mają zdolność do nadinterpretacji.
Pozdrawiam.
„W ich wieku to już należy przygotowywać się pod konkretne imprezy, a nie na cały sezon”. Twoje słowa.
Nie wiem czy się przygotowuje i jak się przygotowuje, ale z Twojej wypowiedzi bije coś takiego – olewają początek sezonu, by być w gazie na IO…
TCS – zmaszczony.
PŚ – zmaszczony.
Jacyś idioci może mogą się łudzić, ale z tego nic się już nie wyklepie. Niektórzy myślą, że to jest kryzys. Nieprawda. Kryzys to dopiero przyjdzie 🙂
To niesamowite jak cudownie procentuje to wspaniałe przygotowanie do sezonu, o którym trąbili jesienią!
W jakim kryzysie ?? Co to maszyna ?? Lewy w gorszym kryzysie pozdrawiam.
Żyła nie ma przebłysków tylko czasami ma farta. Tak wygląda cała jego kariera. Raz na ruski rok mu się przyfarci i na nadziejach związanych z tym fartem jedzie do następnego farta.
Faktycznie na docelowych imprezach w drużynówkach Żyła nigdy nie trzymał poziomu i był najgorszy niszcząc marzenia o medalu. A nie, zaraz….
Weterani prędzej czy później muszą odejść.Szkoda ,że nikt nie przewidział że stanie się to w sezonie olimpijskim.Pozostali potrzebują trenera a nie wuefisty dobrego do treniwania Polaszka i Stursy
w polskich skokach dobrze już było, teraz będzie regres do tego co było w latach 90
Na takie kłopoty tylko majty Czesław, dy prajt of Mazowia Wojwotszyp!
po tych szprycunkach co przyjeli w 3 dawkach, to coraz lepiej im idzie! HAHAHAHA