Reklama

Koźmiński: – Sousa stracił kontakt z rzeczywistością. Teraz Nawałka!

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 grudnia 2021, 11:04 • 8 min czytania 71 komentarzy

– Pamiętam początki Paulo Sousy. Przyjechał i zachwycał się: „Polska jest piękna!”, „Polska jest europejska!”, „Nie wiedziałem, że Polska tak się rozwinęła!”. Nie mówił o piłce, mówił o kraju. Później, z dnia na dzień, wszystko się pozmieniało. Ewidentnie widać było, że Sousa nie ma żadnego związku z piłkarską polską rzeczywistością – mówi w rozmowie z nami były wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i były 45-krotny reprezentant Polski, Marek Koźmiński. Zapraszamy. 

Koźmiński: – Sousa stracił kontakt z rzeczywistością. Teraz Nawałka!
Paulo Sousa nas oszukał?

Niestety, ale tak.

Czuje się pan współodpowiedzialny? Sousa został zatrudniany za pana czasów w Polskim Związku Piłki Nożnej. 

Jestem zawiedziony. Rozczarowany tą postacią. Zażenowany tą sytuacją. Ale taka sama jest odpowiedzialność Koźmińskiego jak Kuleszy.

Czyli żadna. 

Taka jak Kuleszy, identyczna, nic więcej nie powiem.

Można było podejrzewać, że Paulo Sousa okaże się niesłownym człowiekiem?

Wielokrotnie z nim rozmawiałem, w różnych okolicznościach, również pozasportowych. Widywaliśmy się na treningach, na meczach, na obozach, na kolacjach. Mieliśmy kontakt i jestem niesamowicie zaskoczony jego posunięciami. Lekceważyłem przecieki o jego rzekomych rozmowach z brazylijskimi klubami, jakichś spotkaniach, negocjacjach i podchodach. Brałem to za niesprawdzone plotki albo gierki jego agenta. Ale kiedy sprawa wyszła na jaw, kiedy wszystko potwierdził prezes Cezary Kulesza, byłem niemile zaskoczony. Znam człowieka, miałem o nim swoje zdanie, a tu okazało się, że przez ten cały czas Sousa prowadził jakąś swoją grę.

Reklama
Da się to jakoś wszystko wytłumaczyć?

Dla tego czynu i zachowania nie ma wytłumaczenia. Posunięcia Paulo Sousy dalece wykraczają poza kanon przyzwoitości. Ale też każdy południowiec potrzebuje kontaktu, rozmowy, ciągłego wpływu lokalnej społeczności i tego musiało mu zabraknąć. To pewnie jest jego perspektywa, choć to nie jest dla niego żadne usprawiedliwienie, nawet w jednym procencie. Jestem mega zawiedziony, a w życiu nie spodziewałbym się tego po nim…

Polska Agencja Prasowa informuje, że Paulo Sousa mógł kierować się negatywnym odbiorem swojej osoby po meczu z Węgrami. 

Każdy przejmuje się opinią środowiska. Nie ma człowieka, który nie czyta, nie śledzi, nie interesuje się. Wiem, że Sousa miał regularnie przekazywane informacje na swój temat z Polski. I to jest absolutnie normalne. Tamten mecz z Węgrami został tragicznie rozegrany w kwestii formalnej. Nie mówimy nawet o boisku, o kwestii sportowej, bo sprawa została zawalona jeszcze przed meczem – nie można lekką ręką odłożyć na półkę tylu czołowych zawodników, gdy na murawie rozgrywa się rozstawienie w barażach o mistrzostwa świata. Samo spotkanie było wynikiem wcześniej podjętych irracjonalnych decyzji Sousy. Krytyka po meczu z Węgrami była zasadna i adekwatna do sali zdarzenia.

PZPN pozwolił Sousie na zbyt dużo? Nie musiał oglądać Ekstraklasy. Nie musiał mieszkać w Polsce. Nie musiał zgodzić się na przyjęcie do sztabu polskiego trenera…

Brak Polaka w sztabie reprezentacji Sousy był dużym błędem. Nie mówię już o Hubercie Małowiejskim, który trwa w kadrze od lat przy wszystkich kolejnych selekcjonerach, ale o jakimś nowym, świeżym trenerskim nazwisku. O polskim szkoleniowcu w młodym albo średnim wieku. Wcale nie o kimś doświadczonym, a o kimś z chęcią nauki, poznawania tajników fachu Sousy. Zapłaciliśmy za jego wiedzę, a niezaprzeczalnie jest ona spora. Paulo Sousa dobrze mówił po angielsku, ale to nie jest jego język ojczysty. Byłoby mu łatwiej, gdyby w sztabie miał Polaka, który porozumiewałby się z nim po portugalsku i pozostawałby z nim w stałym kontakcie. Nie prezesa, nie szefa, a mniej doświadczonego kolegę, który podpowiedziałby mu, co w tej Polsce się dzieje. Dla mnie naturalnym kandydatem był Andrzej Juskowiak,  z którym Sousa grał w Sportingu Lizbona.

Wcale nie ma konieczności, żeby selekcjoner mieszkał w Polsce, ale to, że nie bywał na meczach Ekstraklasy uważam za lekceważący stosunek do swoich obowiązków. Trener reprezentacji powinien być wszędzie tam, gdzie może wynaleźć pretendentów do gry w kadrze. Przykre i niewytłumaczalne, że było inaczej. Po meczu z Węgrami pojechałem na spotkanie kadry U-21 w Krakowie. Grało w niej dwóch albo trzech piłkarzy, znajdujących się w bardzo bliskim kręgu zainteresowań seniorskiej reprezentacji. A ani Paulo Sousa, ani nikt z jego sztabu nie pofatygował się na ten mecz. Tego typu sytuacje pokazywały, że zarządzanie procesem selekcyjnym kompletnie nam się rozjechało.

Istnieje jakakolwiek szansa, że Paulo Sousa jeszcze poprowadzi tę reprezentację?

Nie.

Reklama
Przekreślony człowiek?

Stracił poważanie w szatni. Nie będzie mógł spojrzeć zawodnikom w twarz. Kadra go broniła, kadra mu ufała, kadra w niego wierzyła, a on to wszystko przekreślił i to są rzeczy nieodwracalne. Nie możemy zastanawiać się, czy Sousa jeszcze poprowadzi tę kadrę, tylko kto przejmie po nim stery w tej drużynie.

Jesteśmy skazani na polskich trenerów?

Polski trener to jedyne rozwiązanie.

Kto konkretnie?

Mecze barażowe już w marcu. Nie będzie żadnej możliwości poznania czy przetestowania tej drużyny przez nowego szkoleniowca. Trenerem powinien więc zostać ktoś, kto zna ten zespół. Na rynku jest dwóch takich kandydatów – Adam Nawałka i Jerzy Brzęczek. Z tej dwójki wybrałbym tego pierwszego.

A może Czesław Michniewicz…

Jeśli już wchodzimy w takie nazwiska, to za zasługi trenerskie, za udowodnienie poziomu piłkarskiego szansę powinien dostać Maciej Skorża. Ale to jest inne, przyszłościowe myślenie. Rozmowa dotyczy tu i teraz. Całkowicie nowa osoba, pozbawiona jakichkolwiek relacji z kadrowiczami wchodzi na trudny teren. Dla mnie logiczny i zasadny wydawałby się tylko powrót Adama Nawałki.

Każdy wybór niesie za sobą setki wątpliwości.

Tak, tak, to oczywiste, że nie ma rozwiązania, które łączyłoby wszystkich i nie dzieliłoby nikogo. Nawałka mógłby wrócić za to na baraże i ewentualnie na katarskie mistrzostwa świata, a nie na jakąś wieloletnią współpracę. Po tym, co się wydarzyło, nikt nie powinien nawet rozpatrywać zagranicznych opcji.

Sparzyliśmy się na zagranicznych trenerach?

Sparzyliśmy się, sparzyliśmy. Na zagranicznym selekcjonerze, na zarządzaniu tym trenerem, na międzynarodowych kontaktach z jego sztabem. Nowy selekcjoner nie będzie miał żadnej możliwości poznania tej drużyny, ułożenia jej na swoją modłę. O żadnych poważnych zmianach taktycznych i roszadach nie będzie nawet mowy, bo w marcu czekają nas ultra-istotne baraże.

Stosunek zagranicznych selekcjonerów do reprezentacji Polski ujmuje się w słynnych słowach Leo Beenhakkera o „drewnianych chatkach”? Paulo Sousa jest złotousty, elokwentny, ale wychodzi, że on też postrzegał polską piłkę w takich barwach. 

Z inną rzeczywistością stykał się Beenhkaker, z inną Sousa. Przez ostatnie kilkanaście lat wszystko poszło do przodu. Rozwinęła się Polska, zmienił się PZPN. Nie chcę wchodzić w polemikę, że kiedyś było przaśnie, a teraz jest idealnie, bo nie o to chodzi. To jest smutne, bo polska federacja stoi na najwyższym europejskim poziomie. Wcale nie ustępuje takiej federacji portugalskiej w kwestiach organizacyjnych, infrastrukturalnych, strukturalnych czy administracyjnych, choć naturalnie inną kwestią są wyniki. A dlaczego Beenhkaker i Sousa wrzucali do naszego ogródka kamyczki? Bo nie było z nimi kontaktu, bo każdy z nich potrzebował zbudowania jakiejś więzi…

Jak to interpretować?

Pamiętam początki Paulo Sousy. Przyjechał i zachwycał się: „Polska jest piękna!”, „Polska jest europejska!”, „Nie wiedziałem, że Polska tak się rozwinęła!”. Nie mówił o piłce, mówił o kraju. Później, z dnia na dzień, wszystko się pozmieniało. Ewidentnie widać było, że Sousa nie ma żadnego związku z piłkarską polską rzeczywistością. Dlaczego tak jest, dlaczego tak było? Proszę pozwolić mi tego nie komentować. A, i w żaden sposób nie usprawiedliwia to tego, co zrobił i jak się zachował. Jeśli po przegranych lub wygranych barażach o mistrzostwa świata chciałby rozstać się z reprezentacją Polski, byłoby to zrozumiałe. Przegrałby? Nikt go nie zatrzymuje. Wygrałby? Zrobiłem swoje, ale chcę odejść, mamy pół roku do mundialu. A teraz, w święta, przez telefon? Brak klasy. Nie czujemy się gorsi. Nie jesteśmy krajem z trzeciego szeregu. Zostaliśmy potraktowani fatalnie i niesprawiedliwie.

Kadencję Paulo Sousy długo bronił proces. Jeśli jednak kończy się ona po roku, to jest to kadencja całkowicie przegrana. W obliczu tego wszystkiego jest to najgorszy selekcjoner w historii reprezentacji Polski?

Wizerunkowo Paulo Sousa kończy w najgorszy możliwy sposób i sam jest sobie winien. W kwestii sportowej nie byłbym taki surowy. Chciał grać ofensywnie. Uznał – o dziwo – że w polskim magazynie piłkarskim zgromadziła się zaskakująco duża liczba dobrych lub bardzo dobrych piłkarzy z ataku. Potrafił z tego korzystać, przełożył akcenty, przestawił nas z napędu tylnego na napęd przedni. Wychodziło, nie wychodziło, różnie z tym bywało, ale nie można było odmówić tej kadrze pomysłu. Strzelaliśmy dużo bramek, traciliśmy dużo bramek. Czy była w tym logika? Według mnie – tak, była w tym logika. Aktualnie reprezentacja jest trochę słabsza z tyłu, ale dużo silniejsza w ofensywie. Jeszcze cztery-pięć lat temu było inaczej. Za Adama Nawałki opieraliśmy się na szczelnych tyłach i zrywach z przodu, za Paulo Sousy zyskaliśmy większy rozmach, ale z drugiej strony: czy nagle pojawiły się jakieś świetne wyniki z topowymi drużynami?

Remisy z Hiszpanią i z Anglią wyglądają nieźle. 

Ale to nie są rezultaty o mierze 2:0 z Niemcami na Stadionie Narodowym z 2014 roku czy 2:1 z Portugalią w Chorzowie z 2006.

Nie da nie ukryć. 

Wygrywaliśmy z Albanią, San Marino czy z Andorą, ale już nie wygrywaliśmy z Węgrami, to też o czymś świadczy. Nie było żadnego takiego „meczu Paulo Sousy”.

Im szybciej pozbędziemy się Paulo Sousy, tym lepiej dla atmosfery wokół kadry?

To trzeba rozwiązać szybko i sprawnie. Do gry wejdą prawnicy, rozegrają się targi ekonomiczne – kto, komu, ile, dlaczego? Czy atmosfera oczyści się ze względu na odejście Paulo Sousy? Myślę, że nie tylko Paulo Sousa był problemem polskiej piłki. Portugalczyk jest aktualnie na szczycie tych problemów, ale tu drogi się rozchodzą. Zostanie zapamiętany słabo. I tylko on sam jest temu winien.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Czytaj więcej:

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

71 komentarzy

Loading...