Reklama

10 najgorszych letnich transferów w Ekstraklasie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

22 grudnia 2021, 09:31 • 10 min czytania 27 komentarzy

Letnie okno transferowe w Ekstraklasie na papierze wyglądało na bardzo mocne, wiele zakupów naszych klubów dobrze się zapowiadało. Rzeczywistość, jak to często bywa, w niektórych przypadkach okazała się brutalna. Takie kluby jak Legia Warszawa, Zagłębie Lubin, Śląsk Wrocław, Jagiellonia Białystok, Warta Poznań czy Termalica mocno chybiały podczas ostatniego mercato i ma to odzwierciedlenie w naszym rankingu. 

10 najgorszych letnich transferów w Ekstraklasie

Najgorsze transfery w Ekstraklasie: lato 2021 [RANKING]

Aby trzymać się dziesięciu miejsc i nie rozbudowywać zestawienia do niebotycznych rozmiarów, a jednocześnie aby zmieścić wszystkich, którzy bez dwóch zdań zasłużyli na „wyróżnienie”, kilka razy umieszczamy zawodników jednego zespołu w duetach.

Mimo to ciągle odczuwamy niedosyt, jeszcze niejeden zawodnik był o krok, żeby się tu znaleźć. Trzeba jednak było patrzeć szerzej. Taki Caye Quintana rozczarował, grał mało, kilka sytuacji zmarnował, ale jego problem polegał przede wszystkim na tym, że Erik Exposito latem nie został sprzedany przez Śląsk. Chciałoby się umieścić przynajmniej jednego Portugalczyka z Rakowa, ale mimo wszystko Fabio Sturgeon jakieś przebłyski zanotował, byli słabsi od niego. Pozostali to z kolei gracze sprowadzeni „na rozwój”, od których raczej nie oczekiwano, że od razu zaczną grać pierwsze skrzypce. I tak dalej, i tak dalej.

Fuksiarz.pl – tu zawsze warto obstawiać!

Reklama

Podobnie jak przy rankingu najlepszych transferów, nie braliśmy pod uwagę powrotów z wypożyczeń oraz transferów definitywnych po wypożyczeniu we wcześniejszej rundzie.

10. Adam Hlousek

Jedna z głównych twarzy nieudanych powrotów do Ekstraklasy. Do Legii Czech przychodził z niemieckiej ekstraklasy, do Termaliki z trzeciej ligi niemieckiej i ta różnica mniej więcej oddaje przepaść między tamtymi czasami a obecnymi. W Niecieczy na pewno liczyli, że Hlousek będzie oparciem w szatni i na boisku, ale wyjątkowo rzadko nawiązywał do najlepszych chwil. Zamiast tego niezbyt dobrze bronił i słabo atakował na lewej stronie. Wyszedł mu tylko mecz z Wisłą Kraków, pozostałych dziewięć było albo słabych, albo bardzo słabych.

Hlousek: Stęskniłem się za Ekstraklasą [WYWIAD]

9. Dominik Furman

Miał być wielki powrót po niezbyt udanych wojażach w Turcji, zamiast tego mamy sporego kalibru rozczarowanie. Furman w niczym nie przypominał pomocnika, który przed wyjazdem decydował o sile ofensywnej Wisły Płock. Nie strzelił gola, zaliczył tylko jedną asystę i wywalczył jeden rzut karny. Nie dla takich liczb go sprowadzano.

Powodów tego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze – Furman przyszedł dość późno i miał zaległości treningowe. Na początku sezonu grał trochę na słowo honoru i było to widać nawet w sposobie poruszania. Po drugie – kontuzje. Miał w trakcie rundy jedną drobną i jedną poważniejszą, stracił przez nie kilka tygodni. Po trzecie – sam utrudniał sobie życie, dwukrotnie wylatując z boiska. Raz bezpośrednio po brutalnym faulu na Arkadiuszu Pyrce z Piasta (trzy kolejki zawieszenia), a raz po dwóch żółtych kartkach ze Stalą Mielec, gdy wyszła z niego cała frustracja. Cóż, czekamy na przebudzenie wiosną, by wreszcie zobaczyć w jednym momencie dobrze dysponowane trio Furman-Wolski-Szwoch.

8. Andrzej Trubeha&Michał Żyro

Ależ sobie duet do ataku sprawili w Białymstoku! Trubeha może i fajnie strzelał w III lidze, problem w tym, że wcześniej nawet na takim poziomie nie imponował, a to już facet mający 24 lata. No i szybko wyszło, że jak na Ekstraklasę, to zawodnik kompletnie nieociosany. Cóż z tego, że dochodził do świetnych sytuacji, skoro wszystkie zmarnował. Na początku otrzymał spory kredyt zaufania od Ireneusza Mamrota, ale po sześciu kolejkach trener stracił do niego cierpliwość i już rzadko dawał szansę. Do pierwszego składu ponownie wsadził go dopiero na sam koniec, na klęskę z Rakowem.

Reklama

W obliczu zawodzącego Trubehy Jagiellonia w ostatniej chwili wzięła Żyrę, który z kolei rozczarowywał w Gliwicach. Wydawało się, że po sprzedaży Jakuba Świerczoka nadchodzi wreszcie jego czas w Piaście. W roli rezerwowego w ubiegłym sezonie spisywał się całkiem przyzwoicie, ale poważniejszej roli nie udźwignął. Zaczął rozgrywki jako podstawowy napastnik, lecz po trzech z rzędu rozczarowujących występach Waldemar Fornalik zmienił koncepcję, przerzucając się na Alberto Torila. Żyro najpierw wszedł z ławki, następnie już się z niej nie podniósł, aż wylądował na drugim końcu Polski. W „Jadze” miał dwa lepsze momenty. Z Piastem jako zmiennik wypracował dwa gole, a z Wisłą Kraków efektownym uderzeniem pod poprzeczkę zdobył swoją jedyną bramkę.

Oczekiwania były znacznie większe, a na dodatek piłkarz podpadł poza boiskiem. Piotr Wołosik z „Przeglądu Sportowego” wspominał, że Żyro przed meczem z Wisłą Kraków spóźnił się na odjazd klubowego autokaru. Na stadion musiał zasuwać taksówką, bo trener Mamrot kazał ruszać bez niego. Trudno się dziwić, że ta współpraca dłużej raczej nie potrwa.

7. Milan Corryn&Jayson Papeau

Postawa tej dwójki to jeden z głównych powodów olbrzymich problemów Warty w ofensywie w rundzie jesiennej. Belg i Francuz łącznie uzbierali 1675 minut w Ekstraklasie, a jedyne namacalne efekty to dwa gole i asysta Corryna w Łęcznej. Po tamtym występie następca Makany Baku przez chwilę mógł odcinać kupony, lecz dość szybko się okazało, że generalnie piłkarz ten poziomu drużyny nie podnosi. Na dodatek pod koniec roku doznał kontuzji i Dawid Szulczek nie mógł go wystawiać. I tak prawdopodobnie nie zamierzał, skoro we wtorek Warta ogłosiła listę transferową, na której znalazł się m.in. Corryn.

Papeau trudno uznać za słabego zawodnika, patrząc na jego grę. Ma technikę, potrafi niekonwencjonalnie podać, chwilami całkiem przyjemnie się go ogląda. Problemem jest brak szybkości i kiepska decyzyjność w decydującej fazie akcji oraz zwyczajna nieskuteczność. Francuz spokojnie mógłby mieć na koncie parę goli, ale ciągle czegoś mu brakowało. Gdyby na przykład wykorzystał świetną sytuację w derbach z Lechem, „Zieloni” do przerwy by prowadzili i kto wie, czy nie skończyłoby się sensacją. Być może po zimie przepracowanej u Szulczka, Papeau pokaże jeszcze pełnię możliwości.

6. Piotr Parzyszek

Trudno było kręcić nosem, gdy Pogoń dokonywała tego transferu. Ba, mogło się wręcz wydawać, że to transakcja małego ryzyka, bo Parzyszek po dwóch latach w Piaście Gliwice był rozłożony na krajowym rynku na czynniki pierwsze. Wiadomo było, że bywa chimeryczny, że ma okresy nieskuteczności, ale regularnie grając dwucyfrowy wynik bramkowy zawsze powinien wykręcić. Dobrego wrażenia nie psuł nawet niezbyt udany sezon we Frosinone (28 meczów, 5 goli). Druga liga włoska jest wymagająca taktycznie, więc istniała nadzieja, że pod tym względem piłkarz jeszcze zrobił postęp.

Śmierć mamy, problemy w Holandii. Parzyszek szczery jak nigdy [WYWIAD]

Rzeczywistość okazała się zaskakująco szara. Parzyszek rozegrał 18 meczów, spędził na boisku blisko 730 minut, a do siatki trafił tylko raz – na wyjeździe z Radomiakiem. Nie sposób stwierdzić, że brakowało do niego cierpliwości, bo gdy w 5. kolejce wskoczył do wyjściowego składu, znajdował się w nim w siedmiu spotkaniach z rzędu. W końcu jednak Kosta Runjaic postawił na Lukę Zahovicia, ten wreszcie odpalił i nowy napastnik poszedł w odstawkę. Doszło do tego, że przy konieczności szukania innych rozwiązań, trener „Portowców” wolał wystawiać w ataku Michała Kucharczyka lub Jeana Carlosa Silvę, a Parzyszka trzymał na ławce.

Kibice Pogoni mogą się pocieszać, że zawodnik ten pierwszą rundę w Piaście również miał nieudaną, a wiosną pięknie wystrzelił i poprowadził gliwiczan do mistrzostwa Polski…

5. Ihor Charatin

Środkowy pomocnik, który nie biega i najchętniej nie wychodziłby z koła środkowego – taki jest na tę chwilę obraz Charatina. Trudno uwierzyć, że on zawsze tak wyglądał, bo przecież, logicznie rzecz biorąc, nie grałby w Lidze Mistrzów z Ferencvarosem i nie dostawałby w miesiącach poprzedzających transfer powołań do reprezentacji Ukrainy.

Pierwsze wrażenie w Legii jeszcze nie było takie złe, nawet zobaczyliśmy w jego wykonaniu gola z Rakowem, ale im dalej w las, tym gorzej.

Z całą pewnością nie jest to piłkarz, który jest w stanie decydować o obliczu drużyny, gdy jej nie idzie. Być może znacznie lepiej prezentowałby się w sprawnie funkcjonującym mechanizmie, tyle że Legia o ten stan dziś nawet się nie ociera. A skoro tak, po co przepłacać i brać drogiego w utrzymaniu gościa z zagranicy?

4. Dani Quintana

Modelowy przykład tego, że czas w piłce płynie nieubłaganie i ma wielkie znaczenie. To, że wymiatałeś ileś lat temu, absolutnie nie oznacza, że dziś też będziesz, zwłaszcza jeśli przychodziłeś po siedmiu miesiącach na bezrobociu, a dziewięciu bez grania. Tak właśnie wyglądało to z Quintaną w Jagiellonii. Został sprowadzony z nadwagą i z dużymi zaległościami. Hiszpan szybko zagrał trzy mecze, ale one jedynie uwidoczniły jego braki. Do tego ulubioną pozycję „dziesiątki” zajmował mu najlepszy w zespole Jesus Imaz i na dobrą sprawę nie za bardzo było gdzie go zmieścić.

Potem przytrafiła się kontuzja. – Opinia ludzi może być taka, że jestem stary i się nie nadaje, ale to nie jest prawda. Wiem, że gdy będę w pełni sił, jestem w stanie pomóc tej drużynie i poziom, jaki zaprezentuję, będzie odpowiedni. Mam jednak teraz problemy ze stopą, to przewlekły uraz. Przez to nie mogę pokazać, że jestem dobry, ale mój poziom piłkarski na pewno się zgadza. Wyleczę się i będę starał się udowodnić swoją wartość i przydatność dla zespołu. Na ten moment czeka mnie tydzień bez obciążania stopy, bez stawiania ciężaru na tej nodze. Co będzie dalej, zobaczymy – mówił nam jeszcze na początku października.

„Dani ma nadwagę, kontuzję, jest stary, nie da rady. Nie! Mogę pomóc Jagiellonii”

Kolejne tygodnie mijały, Quintana ciągle nie był gotowy do gry i wreszcie na początku grudnia doszło do szybkiego rozstania. Ciągnięcie tej współpracy nie miało sensu. Pytanie, czy nikt w klubie nie wiedział na starcie, na jak kruchych podstawach przeprowadzono ten transfer?

3. Lirim Kastrati

Wydać ponad milion euro, żeby dostać sprintera najszybszego piłkarza w Europie? No niby można, ale po co? Niestety dla Legii, Kastrati na razie jawi się jako stereotypowy skrzydłowy na kontry, który poza depnięciem ma niewiele do zaoferowania. O dziwo Dinamo Zagrzeb jednak wiedziało, dlaczego trzymało go na ławce i lekką ręką sprzedało.

Reprezentant Kosowa fajnie zaczął, dostawił nogę po akcji Muciego w Moskwie i to tyle. W Ekstraklasie z niezłej strony pokazał się po wejściu na boisko we Wrocławiu w swoim ligowym debiucie. Od biedy jeszcze mecz z Rakowem był przyzwoity. Pozostałe występy to już kamieni kupa i tak dalej.

Biorąc pod uwagę zainwestowaną kwotę w transfer i wyjściowe oczekiwania, za rundę jesienną jest to totalny niewypał. Okoliczności łagodzące? Problemy zdrowotne, które ciągnęły się przez kilka tygodni. Wiosną Kastrati musi odpalić, inaczej tabelki w Excelu zaświecą się na czerwono.

2. Lindsay Rose

Na wejściu potencjalnych haczyków zbyt wiele nie widzieliśmy. Facet przez dwa ostatnie lata był kluczową postacią Arisu Saloniki, który walczył w lidze greckiej o puchary. Wcześniej sporo pokopał w Ligue 1, przez jakiś czas tworząc nawet duet stoperów w Lyonie z Samuelem Umtitim. Stołeczni kibice mieli prawo sądzić, że chodzi o konkretne wzmocnienie.

Tymczasem Rose dał się poznać jako wyjątkowo elektryczny stoper, mający problem nawet z podstawami swojego fachu. Kulminacja nastąpiła z Pogonią Szczecin, gdy ustawiał się w sposób całkowicie niezrozumiały, wbrew wszelkim kanonom sztuki bronienia. Raz się do czegoś przydał, strzelając zwycięskiego gola ze Świtem Skolwin w Pucharze Polski.

Trudno założyć, że on jest z gruntu tak słaby, we wcześniejszych klubach raczej nie prowadzili go trenerscy samobójcy. Podobnie więc jak w przypadku Kastratiego, pozostaje czekać do drugiej rundy.

1. Ian Soler&Aleksandar Pantić

Ludzie miewają dziwne hobby, ale Lubomir Guldan chyba ma najdziwniejsze. Odkąd zawiesił buty na kołku i został dyrektorem sportowym Zagłębia Lubin, zaczął sprowadzać najsłabszych stoperów w Ekstraklasie, mimo że samemu przez lata był stoperem. Najpierw był Djordje Crnomarković, teraz są Ian Soler i Aleksandar Pantić.

Pierwszy przyszedł ze słowackiego słabeusza, no i – zaskoczenie – grał jak zawodnik na poziomie słowackiego słabeusza. Na początku prezentował się tragicznie. Po sześciu występach miał już na koncie trzy obecności w Badziewiakach kolejki za mecze z Wisłą Kraków, Wisłą Płock i Śląskiem Wrocław. Z czasem Soler nawet co nieco się ogarnął i przestał popełniać banalne błędy, ale… potem dość szybko stracił miejsce w składzie. Na koniec doznał kontuzji, dlatego w listopadzie i grudniu już go na boisku nie oglądaliśmy.

Za niego do obrony często wstawiany był Pantić, który przyszedł dopiero pod koniec września, mając kilkumiesięczną przerwę od gry po odejściu z Cypru. Jego CV nie odstraszało (60 spotkań w La Liga, 20 dla Dynama Kijów), ale ktoś tak długo będący na bocznicy nie może z marszu się dobrze prezentować. A właśnie z marszu Serb wskoczył do wyjściowej jedenastki na Stal Mielec i zaliczył jeden z najgorszych debiutów ostatnich lat w polskiej lidze. Cztery stracone gole Zagłębia, sprokurowany rzut karny i czerwona kartka – pełen serwis. Drugi raz z boiska wyleciał w Częstochowie, „Miedziowi” przegrali tam 0:4. W miarę znośnie zaprezentował się jedynie w dwóch ze swoich dziewięciu występów. Być może po normalnie przepracowanej zimie pod okiem Piotra Stokowca Pantić stanie się dobrym ligowym stoperem. Nie wykluczamy tego. Oceniając jednak za to, co widzieliśmy dotychczas, mówimy o transferowej kompromitacji.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Ekstraklasa

Komentarze

27 komentarzy

Loading...