W meczu Sevilli z Barceloną doszło do niecodziennego starcia. Jules Kounde sprowokowany przez Jordiego Albę postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Nie kopnął Hiszpana, nie uderzył otwartą dłonią, ale uznał, że rzuci mu futbolówką w twarz. Wziął więc zamach i piłka trafiła tam, gdzie zamierzał. Piłkarz Barcelony runął na murawę niczym rażony piorunem, choć uderzenie nie było mocne.
Sędzia wynagrodził porywczość Francuza czerwoną kartkę, ale już wtedy było jasne, że sytuacją zajmą się władze Primera Division. Według pierwszych doniesień kara za tego typu przewinienia wynosi od dwóch do czterech meczów zawieszenia. Jednak komisja oceniająca występek piłkarza Sevilli była dość pobłażliwa i ukarała Kounde wykluczeniem z udziału tylko w najbliższym spotkaniu.
– Zły dzień w biurze zdarza się każdemu. Jest bardzo inteligentnym facetem, ale też bardzo młodym i się pomylił. Wpadł w pułapkę rywala, jednak z pewnością wyciągnie z tego naukę – mówił po meczu Julen Lopetegui, który bronił swojego podstawowego obrońcy. Kounde to jeden z najciekawszych obrońców młodego pokolenia. Latem 23-latek był blisko transferu do Chelsea, ale ostatecznie został w Sevilli na kolejny sezon. Niewykluczone, że w najbliższym okienku transferowym negocjacje pomiędzy klubami zostaną wznowione.
https://twitter.com/ESPNFC/status/1473413368174182401
Fot. Newspix