Nie będziemy czarować: letnie okienko transferowe nie było oszałamiające w wykonaniu klubów Ekstraklasy. Sporo mieliśmy głośnych powrotów, nie brakowało też wielkiego hitu w postaci Lukasa Podolskiego, ale efekty na boisku całościowo określilibyśmy jako średnie. Najlepszymi piłkarzami ligi byli ci, którzy już wcześniej w niej grali. Nie znaczy to oczywiście, że nie doszło do bardzo udanych ruchów. Doszło i chwilami chodzi o nazwiska, po których na starcie zbyt dużo sobie nie obiecywaliśmy.
Najlepsze transfery w Ekstraklasie: lato 2021 [RANKING]
Z grona kilkunastu kandydatów wytypowaliśmy najlepszą dziesiątkę. Braliśmy pod uwagę nie tylko statystyki i naszą średnią not, ale również skalę inwestycji dla klubu, rozgłos i oczekiwania, które danemu zawodnikowi towarzyszyły, a także jego wpływ na grę całej drużyny. Nie bez znaczenia było też to, czy ktoś występował regularnie całą rundę, czy potrzebował trochę czasu na rozruch, albo czy w pewnym momencie nie wypadł z powodów losowych. Siłą rzeczy dobra forma w dłuższym wymiarze jest mocniej doceniana niż pojedyncze przebłyski, choćby nawet spektakularne. Końcowa interpretacja zawsze w pewnym stopniu pozostanie subiektywna, w tego typu rankingach inaczej być nie może.
Jak zawsze, nie braliśmy pod uwagę powrotów z wypożyczeń lub transferów definitywnych po wcześniejszym wypożyczeniu.
10. Jean Carlos (19 meczów, 1 gol, 1 asysta, 3 kluczowe podania, śr. not 5.00)
W tym przypadku Kosta Runjaic widział więcej. Gdy latem Pogoń Szczecin ogłosiła pozyskanie Brazylijczyka z Wisły Kraków, przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Gość, który w słabszym zespole nie odgrywał pierwszoplanowej roli, częściej rozczarowywał niż zachwycał, a na koniec został zupełnie odstawiony? No nie do końca się to sklejało. Wydawało się, że “Portowcy” chcieli szybko kogoś sprowadzić, żeby trener miał szerszą kadrę od początku przygotowań i Silva w najlepszym razie będzie elementem szerokiej rotacji.
Tymczasem stał się on ważną postacią Pogoni, spychając na ławkę Michała Kucharczyka. Od początku zagrał w piętnastu ze swoich dziewiętnastu ligowych występów i dość szybko zaczął przekonywać. Nieprzywiązany do pozycji, potrafiący współpracować z kolegami, przydatny i przy kontrze, i przy ataku pozycyjnym. Liczby nie do końca oddają jego wpływ na grę wicelidera, bo kilka asyst swoją nieskutecznością zabrali koledzy, a dopisać trzeba mu jeszcze dwa wywalczone rzuty karne. W defensywie Silva również potrafił ciężko pracować.
POSTAW NA SIEBIE W FUKSIARZ.PL!
Runjaic bez wątpienia go ceni, choć ciągle wymaga więcej. Tuż po ostatnim gwizdku w listopadowym meczu ze Śląskiem Wrocław podszedł do niego i żywiołowo mu coś tłumaczył. – Jest szybkim, energicznym zawodnikiem, ale uważam, że nadal zbyt mało z tego pokazuje na boisku. Były dwie akcje, w których powinien iść jeszcze bardziej do przodu i dopiero wtedy dośrodkować, a próbował zrobić to zbyt szybko. Powinien częściej iść w akcjach jeden na jeden i częściej być boiskowym egoistą – mówił potem trener Pogoni podczas konferencji.
Tak czy siak, już teraz można uznać ten transfer za udany, co na starcie mało kto zakładał.
9. Vladan Kovacević (14 meczów, 17 wpuszczonych goli, 5 czystych kont, śr. not 5.50)
Jego główne zasługi dotyczą europejskich pucharów. W Ekstraklasie na “dzień dobry” znakomicie spisał się w Gliwicach, ratując Rakowowi zwycięstwo. Potem był już tylko i aż solidny, grając na notę “5” lub “6”. To też warto docenić, bo stabilna i dobra dyspozycja u bramkarza jest szczególnie istotna. A Kovacević żadnego meczu nie zawalił, po końcowym gwizdku nie miał okazji, żeby tłumaczyć się ze swoich wpadek.
Rysą na tym transferze są relacje klubu z agentami Bośniaka, którzy wściekli się, gdy ich zawodnik na kilka meczów znalazł się wśród rezerwowych (wcześniej był kontuzjowany), a bronił młody Kacper Trelowski. Dostało się Markowi Papszunowi, pojawiły się zapowiedzi dążenia za wszelką cenę do zimowej sprzedaży, ale może teraz emocje opadły. Od 11. kolejki Kovacević bronił już non stop. W każdym razie, klub z Częstochowy prędzej czy później powinien na nim zarobić miliony.
8. Joel Pereira (15 meczów, 4 asysty, 1 kluczowe podanie, śr. not 5.64)
W zasadzie od jego pierwszych minut na ekstraklasowych boiskach widać było, że to dobry piłkarz. Początki miał jednak trudne. W Zabrzu, w swoim drugim występie, zaliczył co prawda klasową asystę, ale w końcówce obejrzał czerwoną kartkę za wyjątkowo nierozważny faul i został zawieszony na trzy mecze. Trochę musiał swoją pozycję odbudowywać i przez całą jesień nie mógł poczuć, że ma już pewne miejsce w składzie. Maciej Skorża dość często wpuszczał go z ławki lub zdejmował po godzinie gry. Pereira uzbierał zaledwie cztery pełne spotkania, co jak na prawego obrońcę nie imponuje.
Jak już jednak Portugalczyk grał, to w poczynaniach ofensywnych pokazywał bardzo dużą jakość. Nie chodzi tylko o liczby (cztery asysty), ale także o samo wyszkolenie, spokój z piłką przy nodze, niepanikowanie pod presją przeciwnika. W tych aspektach wyglądał jak ktoś z lepszego piłkarsko świata. Główny minus tego zawodnika to postawa w defensywie. Tutaj ma braki, co dobitnie pokazała chociażby druga połowa niedzielnego spotkania z Górnikiem Zabrze. I chyba to tłumaczy, dlaczego Skorża nadal rotuje Pereirą, nie czyniąc z niego żelaznego elementu wyjściowego składu. Co nie znaczy, że nie uczyni go nim w drugiej rundzie.
7. Damian Warchoł (16 meczów, 6 goli, 1 asysta, 1 kluczowe podanie, śr. not 5.38)
Jego przejście do Wisły Płock przeszło bez echa i trudno się dziwić. Mówiliśmy o już 26-letnim zawodniku, który rozegrał jeden mecz w Ekstraklasie dla Legii i nawet strzelił w nim gola, ale generalnie cała jego kariera była związana z niższymi ligami. Kontraktu u “Nafciarzy” też nie dostał od razu, musiał się najpierw pokazać w sparingach. Na początku był rezerwowym, wszystko zmieniło świetne wejście w Gliwicach. Warchoł zdobył dwie bramki i karta się odwróciła: wskoczył do podstawowej jedenastki. Nie zatracił skuteczności i w pewnym momencie zrobiło się o nim głośno, bo nagle w lidze objawił się zawodnik po przejściach, o którym wcześniej mało kto słyszał. Wszyscy lubimy takie historie.
Warchoł: Czasami w życiu trzeba dostać po dupie, trzeba biedy [WYWIAD]
Końcówka roku była już nieco słabsza, w dużej mierze z powodu kontuzji. Warchoł przez kilka tygodni grał z urazem kości śródstopia, mało trenował między meczami, aż wreszcie musiał się tym zająć bardziej kompleksowo. Całościowo jednak zrobił więcej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać: w lidze sześć goli, asysta i wywalczony rzut karny plus bramka z Koroną Kielce w Pucharze Polski. Jego nazwisko przestało być anonimowe. Pytanie, czy będzie w stanie pójść za ciosem i udowodnić, że Ekstraklasa to dla niego właściwe miejsce w dłuższym wymiarze?
6. Pedro Rebocho (7 meczów, 1 gol, 2 asysty, 2 kluczowe podania, śr. not 6.25)
Nie przez przypadek niedawno wyróżniał się we francuskiej ekstraklasie i grał w Besiktasie. Rebocho zaliczył oszałamiające wejście do polskiej ligi, będąc jednym z bohaterów meczu z Wisłą Kraków. Cztery ostatnie kolejki stracił z powodu kontuzji, ale i tak wrażenie po siedmiu spotkaniach pozostawił po sobie znakomite. Jest dobry w obronie i niezwykle przydatny z przodu. Wie, kiedy się podłączyć, umie świetnie dośrodkować i w pełnym biegu, i ze stałego fragmentu. Jak na polskie warunki, Portugalczyk wygląda na piłkarza ulepionego z trochę innej, szlachetniejszej gliny, o czym na jednej z konferencji wspomniał zresztą Maciej Skorża, mówiąc o nawykach w jego grze.
Pedro Rebocho – rap, 0:9 od PSG, depresyjne Guingamp, niepłacący Besiktas
Jeśli Rebocho będzie dopisywało zdrowie, trudno zakładać, by Barry Douglas mógł częściej występować. Szkot jest zwyczajnie słabszy, może poza egzekwowaniem stałych fragmentów gry.
5. Kamil Grosicki (12 meczów, 3 gole, 4 asysty, 2 kluczowe podania, śr. not 5.58)
Jego powrót do Pogoni był hitem również w wymiarze marketingowym. Do końca o transferze wiedziało kilka osób i praktycznie wszyscy widzowie zgromadzeni na trybunach przed meczem ze Stalą Mielec byli zdumieni, gdy zobaczyli Grosickiego wychodzącego na boisko w klubowej koszulce i ogłaszającego swoje przyjście. Udało się z tego zrobić show.
Na show w lidze trochę musieliśmy poczekać. “Grosik” w debiucie dał obiecującą zmianę w Poznaniu, później było nieźle (poza słabiutkim występem w Płocku), choć bez konkretów. Gdy wreszcie doczekał się gola, przy okazji doznał kontuzji po interwencji obrońcy Jagiellonii. Opuścił dwie kolejki, ale czasu nie zmarnował i od tej pory już czarował. Najpierw zwycięska asysta ze Śląskiem Wrocław. Potem genialne wejście z ławki za kontuzjowanego Kurzawę przeciwko Lechii. Grosicki asystował przy trzech golach i za każdym razem robił to w sposób ponadprzeciętny i niebanalny, znamionujący jego klasę. Miał też udział przy czwartej bramce i w nagrodę jako jedyny zawodnik z pola w tym sezonie Ekstraklasy otrzymał od nas notę maksymalną. Dalej były gole z Termaliką (pisaliśmy wówczas, że koledzy okradli go z trzech asyst) i Górnikiem Zabrze. Dopiero ostatni występ z Wartą Poznań był słabszy, podobnie jak całego zespołu.
Mimo to przekonaliśmy się, że doświadczony skrzydłowy może być znów gwiazdą w naszej lidze, że ten transfer miał duży sens sportowy i że współgra z celami Pogoni, marzącej o trofeach.
Grosicki: Dałem Sousie piłkę do pustej bramki [WYWIAD]
4. Damian Kądzior (18 meczów, 2 gole, 7 asyst, śr. not 5.13)
Miał być konkretnym wzmocnieniem Piasta i takim się okazał. Początkowo wchodził z ławki, musiał dojść do optymalnej dyspozycji fizycznej, ale i tak dwie asysty w tym czasie uzbierać zdążył. Od 7. kolejki Waldemar Fornalik już zawsze wystawiał Kądziora w podstawowym składzie. Biorąc pod uwagę trudniejsze początki, warto docenić, że kończy rok jako najlepszy asystent Ekstraklasy.
Nadal wydaje się, że sześciokrotnego reprezentanta Polski stać na więcej, bo tylko dwa gole dograł z akcji, a samemu trafił do siatki zaledwie dwukrotnie, choć uderzeń na bramkę rywala próbuje bardzo często. Rezerwy są spore, ale tym lepiej prezentuje się jego aktualny dorobek.
Z perspektywy czasu chyba dobrze się stało, że wylądował w Gliwicach, zamiast w Lechu, do którego po prostu mniej by pasował swoim stylem gry.
3. Michał Pazdan (15 meczów, śr. not 5.33)
Razem z całą Jagiellonią finiszował fatalnie, druga połowa w Częstochowie to była katastrofa. Generalnie jednak Pazdan jesienią był szefem, nie wyszedł mu jeszcze tylko mecz w Szczecinie. Zabrakło go w czterech spotkaniach – “Jaga” żadnego nie wygrała i straciła w nich aż dziewięć goli. Strach pomyśleć, gdzie byłaby dziś drużyna Ireneusza Mamrota bez tego zawodnika.
Pazdan: Turcja? Jeśli płacą trzy razy więcej niż w Polsce, to można poczekać na kasę
Mimo że Pazdan wiosną prawie nie grał w Ankaragucu, niemalże z miejsca stał się liderem białostockiej defensywy. Pokazał wszystkie swoje walory defensywne, a czasami zdarzało mu się zaszaleć w akcji zaczepnej. Aż czterokrotnie umieszczaliśmy go w Kozakach kolejki. Obok Grosickiego, najbardziej udany letni powrót.
2. Ilkay Durmus (19 meczów, 4 gole, 2 asysty, 2 kluczowe podania, śr. not 5.13)
Nie jest to typ skrzydłowego, który porywa tłumy dryblingami i przebojowymi rajdami. To bardziej typ Damiana Kądziora: kombinacyjne granie, zejście do środka z dośrodkowaniem lub strzałem, dogranie ze stałego fragmentu. Ale jak już mu coś wpadnie, za każdym razem trzeba wstawać i bić brawo. Wszystkie cztery gole Durmusa były przedniej urody, można śmiało wrzucać je do kompilacji na YouTube. Jego kłótnia z Rafałem Pietrzakiem o rzut wolny z Wisłą Kraków – zakończona piękną bramką – będzie jedną z najbardziej charakterystycznych scenek minionego półrocza w Ekstraklasie.
Ilkay Durmus: Özil otworzył w Niemczech drzwi dla piłkarzy zagranicznego pochodzenia [WYWIAD]
Aż trudno uwierzyć, że na koncie ma jedynie dwie asysty, bo to jeden z najczęściej kreujących sytuacje zawodników w całej lidze. Partnerzy z zespołu wiele razy mieli go za co przepraszać, marnując jego podania.
Najdobitniej o klasie Durmusa świadczy to, że zarówno Piotr Stokowiec jak i Tomasz Kaczmarek od początku na niego stawiali. Tylko raz – w przegranym 1:5 spotkaniu z Pogonią – zdarzyło się, żeby urodzony w Niemczech Turek zaczął zawody na ławce. A nawet wtedy wszedł na murawę od razu po przerwie.
1. Fabian Piasecki (13 meczów, 4 gole, 4 asysty, 2 kluczowe podania, śr. not 5.46)*
Być może ktoś jest zaskoczony tym wyborem, ale naszym zdaniem nikt nie wykonał latem lepszego ruchu niż Stal z Piaseckim w kontekście wpływu jednego zawodnika na cały zespół. To był brakujący element, bez którego mielczanie nie potrafili wcześniej odpalić. Nie chcemy uciekać w patos, ale w razie szczęśliwego zakończenia w maju, będzie on mógł być oceniany w kategorii jednego z najważniejszych nabytków klubu w ostatnich czterdziestu latach. Stal walcząc o utrzymanie jednocześnie walczy o przetrwanie jako takie, o swoje dalsze istnienie w zawodowej piłce. Bez wypożyczonego ze Śląska Wrocław napastnika byłoby nieporównywalnie trudniej odskoczyć od strefy spadkowej na tyle, żeby kibice ze spokojem czekali na wiosnę.
Piasecki jeszcze nie rozpakował wszystkich rzeczy, a już zadebiutował z Górnikiem Łęczna. Arcyważny mecz na dole tabeli. Stal wygrała 2:0, nowy snajper zdobył bramkę i zaliczył asystę. Wszystko ruszyło. Adam Majewski wreszcie miał “dziewiątkę” pasującą do jego założeń: silną, potrafiącą przetrzymać piłkę, a przy tym całkiem ruchliwą, nieźle wyszkoloną i, co najważniejsze, skuteczną. Skończyło się wybieranie między słabym Jankowskim a słabym Kolewem. Problem pojawił się dopiero, gdy Piasecki nie mógł zagrać ze Śląskiem (pauza za kartki, w praktyce i tak by nie wystąpił ze względu na koszty z tego tytułu). W ataku wyszedł Mateusz Mak i nie zdało to egzaminu.
Piasecki: Mama krótko mnie trzyma [WYWIAD]
Z Piaseckim w składzie Stal odniosła sześć zwycięstw, sześć razy zremisowała i doznała jednej jedynej porażki z Rakowem. Bez niego w sześciu meczach wygrała raz, raz zremisowała i cztery razy przegrała. Przepaść.
Rzecz jasna nie twierdzimy, że wyłącznie dzięki Piaseckiemu mielecka ekipa przeszła tamą metamorfozę. Na początku problemem było trzymanie na ławce Rafała Strączka i wystawianie w bramce Michała Gliwy. Nadspodziewanie solidnie przez ostatnie dwa miesiące grali Mateusz Matras i Mateusz Żyro. Życiową formę osiągnął Grzegorz Tomasiewicz, a Mateusz Mak się o nią ocierał. Bardzo dużo na zmianie pozycji (przejście roli z prawego wahadłowego do prawego atakującego) zyskał Maksymilian Sitek. Pod koniec dużo jakości wniósł Koki Hinokio. Kluczem jednak pozostaje Piasecki. Cztery gole, cztery asysty i wywalczony rzut karny na wagę trzech punktów z Radomiakiem oddają to, ile znaczył dla Stali.
Jesteśmy ciekawi, jak zimą potoczą się jego losy. Śląsk ma prawo ściągnąć go do siebie. Sam zainteresowany deklaruje, że chce zostać w Mielcu. Jednocześnie trzeba brać pod uwagę, że Wrocław opuści Erik Exposito i potrzebny będzie jego następca. Szykuje się ciekawy serial.
*statystyki za okres pobytu w Stali, nie dotyczą pierwszych kolejek w Śląsku
CZYTAJ TAKŻE:
- Top 30 bramek w Ekstraklasie. Wybierzcie gola jesieni!
- Jesień jak z horroru. 10 najgorszych momentów Legii Warszawa
- Jak Lech został mistrzem jesieni?
Fot. Newspix