Przemek Płacheta zagrał 70 minut w meczu z Manchesterem United. Jak wyglądał jego występ? Cóż, mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej. Jak na debiutancki mecz od 1. minuty w Premier League, możemy powiedzieć, że Polak zasłużył na wyższą ocenę od wyjściowej.
Kilka fajnych zagrań w ofensywie, raz zezłomowany Maguire. Strzał po dryblingu w polu karnym, który przy większej sile uderzenia mógł sprawić spore problemy De Gei. Aktywność na skrzydle, próba asysty drugiego stopnia (Pukki miałby setkę, ale źle przyjął piłkę na wprost bramki). Generalnie Płacheta nie wyglądał jak ciało obce w ekipie Norwich. Nie było po nim widać, że odstaje pod względem szybkości podejmowania decyzji. Koledzy go dostrzegali, mieli w nim pewną opcję do zagrania.
Z drugiej strony Przemek czasami okazywał lenistwo w grze defensywnej. Miał kilka sytuacji, w których większe zaangażowanie przyniosłoby przechwyty. Kolejną sprawą jest aspekt kondycyjny. Tu może być zdecydowanie lepiej, bo już po 30 minutach skrzydłowy „Kanarków” wyglądał tak, jakby go zatkało. Ale to zrozumiałe, skoro nie ma rytmu meczowego.
Czy Płacheta tym meczem zamknął sobie drzwi do dalszych występów w większym wymiarze czasowym? Zdecydowanie nie. To był solidny mecz w jego wykonaniu, który mógł tylko polepszyć jego notowania w oczach Deana Smitha.
CZYTAJ TAKŻE:
- Kimi Raikkonen. Leń, geniusz i mistrz. Kierowca, jakiego już nie będzie
- Gdzie leżą problemy Wisły Kraków?
Fot. Newspix