Reklama

Jest przełamanie! Kamil Stoch na podium w Klingenthal

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

11 grudnia 2021, 18:29 • 4 min czytania 10 komentarzy

Wreszcie! Kamil Stoch miał już w tym sezonie świetne skoki, zdarzyło mu się nawet wygrać kwalifikacje, ale nie potrafił w pełni przełożyć wysokiej formy na konkurs. Do dzisiaj. Polak nie latał w Klingenthal najdalej, ale był powtarzalny. Dwie próby dobrze powyżej 130 metrów pozwoliły mu wskoczyć na podium sobotnich zawodów. Przegrał tylko z Halvorem Egnerem Granerudem (o 0.1 punktu) oraz Stefanem Kraftem. Austriak stał się zresztą… już szóstym triumfatorem zawodów Pucharu Świata w tym sezonie.

Jest przełamanie! Kamil Stoch na podium w Klingenthal

Po nieudanych zawodach w Wiśle nie spodziewaliśmy się po polskich skoczkach cudów w Klingenthal. Potem przyszły jednak pierwsze próby na niemieckiej skoczni i nasze humory były znacznie lepsze. Bo Stoch i Żyła skakali naprawdę dobrze, pierwszy z nich zakwalifikował się zresztą do konkursu z trzecim wynikiem. Na dodatek wrażenie zrobił 22-letni Paweł Wąsek – 18. skoczek kwalifikacji.

Bywały już jednak w tym sezonie weekendy, kiedy polskim skoczkom w treningach i kwalifikacjach szło nieźle. Aby potem w zawodach indywidualnych odbijać się od ściany. Dlatego należało zachować spokój.

Walka o podium?

Nie wymieniliśmy jeszcze jednego Polaka, którego Michal Doleżał zabrał do Niemiec. Aleksander Zniszczoł nie wyróżnił się jednak dzisiaj na tyle, żeby znaleźć się w pierwszej trzydziestce. Odległość – 125 metrów – źle nie wyglądała, ale, przy wysokim poziomie konkursu, należało skakać po prostu dalej. Dokładnie to zrobił Wąsek (128 metrów), który zapewnił sobie pierwsze punkty w tym sezonie. A także Piotr Żyła – który po swoim skoku prowadził, ale potem okazało się, że 130 metrów to za mało na walkę o czołowe lokaty.

Stoch uzyskał odległość o zaledwie dwa metry lepszą, ale miał też gorsze warunki od większości zawodników. Dlatego po pierwszej serii przegrywał tylko z Ryoyu Kobayashim (wydawałoby się – wielkim faworytem konkursu), Manuelem Fettnerem (sytuacja z kategorii – skąd on się tam wziął?) oraz Stefanem Kraftem, który – nieco niespodziewanie – odpalił petardę. Austriak prowadził po skoku na 138 metrów.

Reklama

W czołówce znajdowało się też pełno Niemców, bo z grona sześciu chłopaków Stefana Horngachera nie zawodził dzisiaj żaden. Warto było odnotować też świetną próbę Halvora Egnera Graneruda, który w tym sezonie jest wyjątkowo niekonsekwentny. Albo nie uzyskuje awansu do drugiej serii czy nawet nie przechodzi kwalifikacji, albo wskakuje na podium. Jak się okazało – dzisiaj miał ten lepszy dzień.

Udany atak na pierwszą trójkę!

Zawsze miło ogląda się skoczków, którzy wracają do wysokiej dyspozycji po dłuższym przestoju, spowodowanym kontuzjami. Andreas Wellinger to mistrz olimpijski, który w ostatnich sezonach po prostu nie był sobą. Ostatnie konkursy w jego wykonaniu były jednak niezłe, a w dzisiejszym wreszcie pokazał, że stać go na naprawdę wiele. 139 metrów – tyle skoczył w drugiej serii konkursu w Klingenthal. To – jak na razie – najlepsza odległość weekendu. Nic zatem dziwnego, że Niemiec awansował z 17. pozycji do pierwszej dziesiątki.

W niej poradziło sobie z nim tylko kilku skoczków. Przede wszystkim – rodacy niemieckiego zawodnika, Markus Eisenbichler oraz Karl Geiger, którzy latali daleko, ale w świetnych warunkach. Kapitalnie pokazał się też Granerud, który miał problemy w locie, ale nie odbiło się na to ani na odległości, ani na notach za styl. Dlatego po skoku na 136 metrów prowadził. Z racji, że Norweg po pierwszej serii był piąty, czekaliśmy na odpowiedź Kamila. I owszem, Polak skoczył bardzo dobrze. 133 metry z lekkim wiatrem w plecy? To się ceni.

Ale niestety – Granerud wyprzedził go o 0.1 punktu. A że przy belce startowej czekali już Kobayashi oraz Kraft (no, i Fettner), mieliśmy obawy, czy Polak faktycznie na podium się znajdzie. Stało się jednak coś, co trudno było przewidzieć. Bo nieco gorszy skok oddał Japończyk (132 metry). I przegrał zarówno ze Stochem, jak i trójką Niemców (decydowały ułamki punktów). A potem, kiedy wyzwaniu nie sprostał Fettner (125 metrów), stało się jasne – mamy Polaka na podium!

Wraca optymizm

Wiadomo, to tylko jeden konkurs. Pamiętajmy też, że polski skoczek na podium to jeszcze w ubiegłym sezonie nie był specjalnie rzadki widok. Nie ma co zatem popadać w wielką radość, szczególnie że cały czas mówimy o sytuacji – Stoch i reszta. Bo Żyła (17. miejsce w dzisiejszych zawodach) prezentuje co najwyżej solidną formę, a cała reszta kadry na ten moment nie istnieje, poza pojedynczymi przebłyskami.

Cieszmy się zatem z podium z Kamila, ale pamiętajmy – cel kadry Michala Doleżała nie jest taki, żeby podczas igrzysk mieć tylko jednego kandydata do podium. A trzech, no i powalczyć też o medal w konkursie drużynowym. Trzeba zatem dalej pracować i szukać formy z letnich konkursów. Sobota pokazała jednak, że jest światełko w tunelu.

Reklama

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Szymon Szczepanik
0
Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...