Legia Warszawa zaliczyła kolejny słaby występ, przegrała kolejny mecz. Ponownie zabrakło pomysłu i przez większość odpowiedniego zaangażowania. Status quo. Ciężko to uzasadnić, pamiętając, że Legia grała mecz o życie, a zarazem mecz o honor i zachowanie twarzy. Miało być trzy w jednym, a żaden z tych celów nie został spełniony.
W tym meczu zabrakło nawet dobrego rozpoczęcia i szczęśliwego zakończenia. Wykorzystanie stałych fragmentów? Dramat. Wyprowadzanie kontr? Bez pomysłu. Atak pozycyjny? Przemilczmy. Mimo to trener Legii był na dobrą sprawę zadowolony z gry swoich zawodników i jego zdaniem nie było źle. Zresztą zobaczcie sami wypowiedź Marka Gołębiewskiego.
– Trzeba wierzyć w to, co się robi. Dziś widzieliśmy drużynę zdeterminowaną, chcącą wygrać.
Widocznie perspektywa ławki dość mocno zakłamuje rzeczywistość.
Zaczęło się od Nawrockiego
Możliwe, że stawka meczu źle wpłynęła na dwudziestolatka. Kiedy chciał wyprowadzić piłkę, co niewątpliwie potrafi, wyłożył się na wierze we własne umiejętności. Znając życie, bardziej doświadczony zawodnik zachowałby się inaczej, tym bardziej że stan murawy pozostawiał wiele do życzenia. Stary wyga pewnie kopnąłby piłkę w aut i byłoby po kłopocie. Nawrocki sprezentował gola Bakayevowi.
Tak Legia Warszawa straciła gola na 0:1 ze Spartakiem Moskwa. Kardynalny błąd w obronie.
Oglądaj na https://t.co/hjaoYgyzYY pic.twitter.com/bzGMTNGP3v
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) December 9, 2021
Najgorsze jest to, że do momentu oddania piłki zawodnikowi Spartaka, wydawało się, że środkowy obrońca ma wszystko pod kontrolą. Rozejrzał się, zobaczył, skąd nabiega rywal i ocenił ryzyko. Tylko wykonanie zawiodło. Błąd Nawrockiego sprawił, że domino runęło. Pozostali piłkarze Legii nie byli w stanie zareagować. Artur Boruc i Mateusz Wieteska, może i mogli zachować się nieco lepiej, ale ciężko ich winić. Oni mogli zachować się nieco lepiej, ale Nawrocki powinien.
Już wtedy mogło się wydawać, że jest pozamiatane. Raz, że Legia po prostu grała bez pomysłu, a dwa, że w tym sezonie występuje pewna prawidłowość. Kiedy zawodnicy warszawskiego klubu tracili bramkę jako pierwsi, to wyniki spotkań układały się następująco:
- 3 wygrane
- 2 remisy
- 13 porażek
Zwycięstwa:
- Motor Lublin 2:1
- Wigry Suwałki 3:1
- Slavia Praga 2:1
Remisy:
- Raków Częstochowa 1:1
- Dinamo Zagrzeb 1:1
Skoro Legia gra do pierwszej straconej bramki, a tak się złożyło, że dziś stało się to bardzo szybko, to można było zakładać, że nic już z tego nie będzie. I było to założenie słuszne.
NAWROCKI, KASTRATI, PEKHART NAJGORSI – OCENY ZA LEGIA VS SPARTAK
Skończyło na Pekharcie
W końcówce Legia się trochę ożywiła, ale tylko dlatego, że było już właściwie po ptakach. Wcześniej gdy Legia atakowała, to schemat prezentował się następująco. Emreli wchodzi sam na dośrodkowanie, a reszta biernie się przygląda. Łatwiej było znaleźć kogoś od klepania z dala od pola karnego i pozorowania ataku pozycyjnego. Wówczas można się było zastanawiać, czy nie warto wpuścić Tomasa Pekharta. Ok, nie jest to najładniej grający piłkarz, ale brakowało kogoś, kto zgarnie główkę, zgra do kolegi, albo po prostu uderzy na bramkę. Nie idzie ci, to korzystaj z prostych środków. Poprzeczka i tak była wkopana pięć metrów pod ziemię.
Zanim wszedł Pekhart, zdążyli zejść Josue i Slisz, któremu w końcu zaczęło coś wychodzić. Gdy już Czech pojawił się na murawie, był przynajmniej upierdliwy dla obrońców Spartaka. Zresztą drużyna z Rosji mocno obniżyła loty i dopasowała się do poziomu prezentowanego przez gospodarzy. Gościom zaczęło brakować koncentracji do tego stopnia, że sfaulowali Pekharta w polu karnym. Czech zmarnował jednak jedenastkę i podsumował występy Legii w europejskich pucharach. Obraz przerażająco smutny. Bierzmy pod uwagę, że Legia rozpoczęła zmagania w grupie od dwóch zwycięstw, a kończy na czwartym miejscu.
Piłkarze Gołębiewskiego doskonale znali stawkę meczu i trzeba było ruszyć od początku, a nie pozorować chęci. Jeszcze nie tak dawno ta sama grupa piłkarzy potrafiła ograć tego samego Spartaka. Pewnie wówczas Dariusz Mioduski myślał, że kupił składniki na wykwintny tort — może i wciąż w to wierzy — ale wyszła z tego bajaderka i to słaba, mdła, której nie da się przełknąć. Stary cukiernik został zwolniony, tymczasowy też się gubi. Pytanie, jak poradzi sobie nowy.
CZYTAJ TAKŻE:
- Bez żenady, ale i bez powodów do wielkiego optymizmu. Oceny Legii za mecz ze Spartakiem
- Czarna rozpacz. Legia bez stylu wylatuje z pucharów
- Oprawa Legii: Jazda z ku*wami
fot. 400mm