Reklama

Jagiellonia po wynalezieniu kasy za autografy

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

09 grudnia 2021, 15:10 • 3 min czytania 23 komentarzy

Jeśli jesteś prezesem klubu i chcesz zarabiać pieniądze na transferach czy awansach do europejskich pucharów, to chyba powinieneś zmienić robotę. Tak się nie robi biznesu, może kiedyś, kilkadziesiąt lat temu ktoś tak działał, ale pewnie jeszcze dojeżdżał bryczką do pracy. Teraz forsy szuka się gdzie indziej, bo albo się rozwijasz, albo się zwijasz. A Jagiellonia się rozwija i w kolejnym raporcie finansowym będzie bogatsza niż cała ta nasza śmieszna liga, w jeszcze kolejnym przeskoczy PSG i City. Wszystko dzięki kasie za autografy.

Jagiellonia po wynalezieniu kasy za autografy

Spytacie „co?!” i to jest właśnie wasz problem, nie nadążacie za trendami, tymczasem pieniądze uciekają. Jagiellonia natomiast wie, jak robić hajs, ostatni raz takiego nosa miał Zuckerberg, gdy zakładał Facebooka. Teraz przełom objawił się na Podlasiu:

Stówka za autograf jednego piłkarza. Tych w kadrze jest ponad dwudziestu, to można spokojnie liczyć, że jeden kibic zostawi w kasie klubu ponad 2000 złotych. A że tych fanów trochę jest, to sumka rośnie w zastraszającym tempie.

Reklama

Z jednej strony – trochę szkoda ludzi. No bo nie każdego stać. Potrafimy sobie wyobrazić scenkę:

– Tato, chce autograf Bartosza Kwietnia!

– Niestety synku, dopiero za jakiś czas. Ostatnio dostałeś podpis Godfreya Bitoka Stephena.

Z drugiej – to jest biznes. Tutaj rządzą twarde reguły, więc jeśli bachor chce podpis od Kwietnia, to niech haruje. Wyprowadza psa sąsiadom, sprząta klatkę schodową, robi zakupy emerytom. Grosz do grosza i zbierze się autograf Bartosza Kwietnia, jak mawia powiedzenie.

Ważne też, by w tym wszystkim uważać na czarny rynek. Nie może być tak, że jakiś nierozsądny piłkarz podpisze się komuś na mieście czy po meczu i nie skasuje za swoje cenne pięć sekund stu złotych. Klubowa kasa z pewnością by to odczuła. Dlatego rozwiązania są dwa:

Reklama
  • piłkarze przyjmują gotówkę i wszystko notują w zeszycie
  • piłkarze chodzą z terminalami

Oczywiście są tutaj luki, bo zawodnicy mogą się połasić na te kokosy i rozdać pięć autografów, ale rozliczyć trzy. Natomiast to też można brać na zdrowy rozsądek – nikt nie uwierzy, że Andrzej Trubeha nie rozdał dwudziestu w tygodniu. Jak będzie brakowało, to niech dokłada z własnej kieszeni. Sam się zacznie podpisywać gdzie popadnie.

Machina będzie się rozkręcać i reszta ligi zostanie w tyle. To jest w ogóle perpetuum mobile. Robisz pieniądze na autografach, zatrudniasz lepszych piłkarzy, podnosisz stawki za podpisy, bo im lepszy piłkarz, tym bardziej rozpoznawalny. I już nie stówka, tylko dwieście, jak do Białegostoku trafi gość z Ligi Mistrzów.

Ten plan nie ma minusów. No, ewentualnie jeden. Kibice mogą się wkurwić i chcieć kasę za doping w trakcie meczów.

CZYTAJ TAKŻE:

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

W Madrycie obwiniają złego człowieka. To oni odpowiadają za kadrową mizerię [KOMENTARZ]

Patryk Stec
1
W Madrycie obwiniają złego człowieka. To oni odpowiadają za kadrową mizerię [KOMENTARZ]

Komentarze

23 komentarzy

Loading...