Reklama

Nie poddajemy się, nie ma w nas bezsilności

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 grudnia 2021, 13:59 • 6 min czytania 13 komentarzy

– Musimy to dźwignąć. Nie ma czegoś takiego, że się poddajemy, że panuje bezsilność, że nic nie możemy zrobić. Nie jesteśmy załamani. Nie wychodzimy na mecze jak na ścięcie z myślą, że na pewno przegramy. Czujemy na boisku, że jesteśmy za daleko od siebie. Rozmawiamy o tym cały czas, trener non stop zwraca nam na to uwagę, ale wychodzimy na murawę i odległości między nami niezmiennie są zbyt wielkie. Koncentracji nam nie brakuje, ale seria niewygranych meczów nadszarpnęła naszą pewność siebie. Z takim Lechem wyszliśmy zbyt bojaźliwie, zbyt przestraszeni. Nie układały się nam ostatnie mecze, ale teraz musimy zacząć wychodzić na murawę z jeszcze większą wiarą we własne umiejętności  – mówi w rozmowie z nami piłkarz Zagłębia Lubin, Filip Starzyński. Zapraszamy. 

Nie poddajemy się, nie ma w nas bezsilności
Co nie gra w Zagłębiu Lubin?

W ostatnich meczach zbyt łatwo tracimy bramki. Mocno kuleje gra obronna całego zespołu i rywale to wykorzystują. W każdym kolejnym spotkaniu musimy strzelić kilka goli, żeby nawet nie tyle co wygrać, co spróbować zremisować. Do tego brakuje nam skuteczności pod bramką przeciwnika…

Czyli brakuje wszystkiego po trochu.

We wszystkich meczach, oprócz tego z Rakowem, stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Dalej utrzymuję jednak, że najwięcej do poprawy mamy w grze obronnej. Prawie każda akcja przeciwnika kończy się niezłą sytuacją strzelecką.

To kwestia braku koncentracji czy błędów w organizacji? 

Wszystkiego po trochu. Czujemy na boisku, że jesteśmy za daleko od siebie. Rozmawiamy o tym cały czas, trener non stop zwraca nam na to uwagę, ale wychodzimy na murawę i odległości między nami niezmiennie są zbyt wielkie. Koncentracji nam nie brakuje, ale seria niewygranych meczów nadszarpnęła naszą pewność siebie. Z takim Lechem wyszliśmy zbyt bojaźliwie, zbyt przestraszeni.

Reklama
Kiedy dwa miesiące temu pytałem Dariusza Żurawia o sposób na uczynienie Zagłębia bardziej regularnym, odpowiedział, że cała tajemnica tkwi w uszczelnieniu defensywy. 

Mieliśmy kilka kontuzji, luk w składzie, trochę się tego nazbierało, ostatnio chociażby taka kartka Sasy Balicia – mieliśmy związane ręce, nie było za bardzo przestrzeni do rotowania, bo nie było kogo na kogo zmieniać. Nie mamy na tyle szerokiej kadry, że jeśli ktoś wypada, to nie ma żadnego problemu, bo na jego miejsce mamy kilka innych opcji. Ale to też nie jest dla nas żadne usprawiedliwienie. Zawsze można być zorganizowaną drużyną, niezależnie od tego, kto akurat gra i wychodzi w pierwszym składzie. Musimy brać to na siebie.

W ofensywie wygląda to lepiej niż w defensywie?

Wyglądało to lepiej do meczu z Rakowem, który bardzo obnażył naszą grę z przodu i z tyłu. Z Lechią, z Radomiakiem, z innymi rywalami mieliśmy swoje argumenty, swoje okazje, nawet moje niestrzelone karne to są przecież stuprocentowe sytuacje. Nie powiem, że nasza ofensywa wygląda dobrze, ale całkowicie bezzębni nie byliśmy.

W seniorskim futbolu wykonywałeś czterdzieści siedem karnych, z czego nie trafiłeś zaledwie pięciu, ale za to aż trzech w tym sezonie. Z czego to wynika? 

Też się nad tym zastanawiałem. Chyba po prostu tak to się wszystko ułożyło. Nie były to najlepiej wykonane rzuty karne. Czuję się za to odpowiedzialny, bo co byłoby gdybym trafił? Może nasze wyniki byłyby wtedy lepsze. Nie spływało to po mnie, przejmowałem się, ale czasami tak bywa, że tych jedenastek się nie strzela. Całe życie miałem dobrą serię, aż w końcu przyszła słaba seria, takie rzeczy się zdarzają.

Filip Starzyński

Szwankuje odpowiednie podejście mentalne w szatni Zagłębia?

Musimy to dźwignąć. Nie ma czegoś takiego, że się poddajemy, że panuje bezsilność, że nic nie możemy zrobić. Nie jesteśmy załamani. Nie wychodzimy na mecze jak na ścięcie z myślą, że na pewno przegramy. Nie układały się nam ostatnie mecze, ale teraz musimy zacząć wychodzić na murawę z jeszcze większą wiarą we własne umiejętności.

Dariusz Żuraw wspominał, że w Lechu brakowało mu naturalnym szatniowych liderów. W Zagłębiu jesteś kapitanem, a sam przyznajesz, że do najbardziej charyzmatycznych osób na świecie nie należysz. Brakuje w waszym zespole krzyczących osób wiodących w szatni czy takie zapotrzebowanie to już archaizm?

Nie jestem zwolennikiem jakiegoś nakręcania się krzykiem w szatni. Oczywiście, w kryzysowych momentach bywa to potrzebne, ale też jest kilku takich w Zagłębiu, którzy potrafią krzyknąć. Nie jest to nasz największy problem. Nie brakuje jakiegoś charyzmatycznego lidera, nie brakuje chłopaków, którzy potrafią opierdzielić resztę. Samo nasze nastawienie, podejście do treningów czy do meczów jest właściwe. Wszyscy są zdeterminowani, zaangażowani.

Reklama
Masz wytłumaczenie dla swojej słabszej formy w tej rundzie? Ktoś spojrzy: przedłużył kontrakt, dostał grubą kasę, to przestało mu zależeć. 

Mojej gorszej formy nie wiązałbym z podpisaniem nowej umowy, to było przecież już jakiś czas temu. Nie wiem, czemu moja dyspozycja już nie jest tak dobra, jak wcześniej, ale wiem, że nie daję drużynie zbyt dużo, że brakuje mi liczb, a to jest ważne i dla mnie, i dla zespołu. Muszę skoncentrować się na treningu, na meczach – spróbować się przełamać.

Fizycznie, motorycznie, psychicznie i sportowo czujesz się gorzej niż wcześniej?

Nie, nie ma żadnej przepaści, pod każdym względem jest w porządku. Brakuje mi przełomowego meczu, jakiegoś dobrego występu, żeby to wszystko ruszyło. Przed przerwą na kadrę czułem się bardzo dobrze, ale potem straciłem tydzień z powodu choroby i nie wiem, czy to jest to, ale żałuję, że ta przerwa nastąpiła, bo mnie to rozstroiło i po niej nie jestem już zadowolony ze swojej gry.

Wspominasz o konieczności przełamania. W taki sam sposób rozpatrywać kryzys Zagłębia czy doszukiwać się głębszych problemów?

Tak samo, tak samo. Wiem, jaki jest odbiór Zagłębia w mediach. Też ciężko, żeby był inny, kiedy nie wygrywa się ośmiu czy dziewięciu meczów z rzędu. Do tego odpadliśmy z Pucharu Polski, zaprezentowaliśmy się z nie najlepszej strony, ale tak naprawdę jedyne dwa mecze, kiedy nie byliśmy w stanie nic zrobić, to te przeciwko Rakowowi i Lechowi, a to zespoły ze ścisłej czołówki ligi. Wcześniejsze spotkania nie były aż tak fatalne w naszym wykonaniu. To kwestia przełamania, lepszego zorganizowania się.

Jest jakimś problemem to, że Dariusz Żuraw nie mógł przepracować z wami okresu przygotowawczego? 

Prosta piłka – jeśli latem trener Żuraw miałby więcej czasu, działałoby to tylko na naszą korzyść.

W tym sezonie Zagłębie Lubin czeka walka o utrzymanie?

Nieważne, co powiem, nie będzie miało to żadnego znaczenia wobec rzeczywistości. Nasza pozycja w tabeli jest jaka jest, niemądrym byłoby mówienie, że czeka nas gra o coś więcej, kiedy zajmujemy drugie miejsce nad strefą spadkową. Potrzebujemy zbierać punkty, resztę planów na razie odkładam na przyszłość.

Czytaj także:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
5
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

13 komentarzy

Loading...