Warta Poznań ostatni raz na swoim stadionie wygrała w kwietniu tego roku. Wisłę Kraków prowadził wówczas jeszcze Peter Hyballa, słońce zachodziło nieco później niż o 15:00, paliwo nie kosztowało jeszcze 6 złotych za litr, a Donald Tusk mógł prowadzić samochód. Wydawało się, że dzisiaj nastąpi przełamanie. Ale nie. W doliczonym czasie gry “Zieloni” wypuścili z rąk zwycięstwo i stracili szansę na wydostanie się ze strefy spadkowej.
Sprawdź ofertę Fuksiarza na mecze Ekstraklasy!
Nie lubimy tego frazesu “mecz o sześć punktów”, bo sama konstrukcja logiczna tego zwrotu przeczy regulaminowi rozgrywek i przepisom gry w piłkę nożną. Natomiast mecz Warty z Wisłą Kraków był cholernie ważny dla obu ekip. Warta w przypadku zwycięstwa mogła przeskoczyć Legię, Termalicę oraz Górnika Łęczna i tym samym wyskoczyć ze strefy spadkowej. A Wisła – o ile by wygrała – to zbudowałaby już sobie solidną, dziewięciopunktową przewagę nad Wartą i dała sobie trochę oddechu przez zimą w kontekście walki o utrzymanie.
Warta Poznań – Wisła Kraków 1:1. Ostrożność? A może brak jakości?
Wiedzieliśmy, że obie ekipy będą ostrożne. Że nie będzie tutaj gry na ura-bura mistrz podwóra, nie będzie huraganowych ataków, raczej skupienie na defensywie i szukanie swoich okazji po przemyślanych atakach lub nieśmiałych kontrach.
Tymczasem w pierwszej połowie dostaliśmy widowisko absolutnie żenujące.
To były prawdopodobnie trzy najgorsze kwadranse w tym sezonie, a konkurencja jest przecież wysoka. Najlepsza sytuacja Warty? Gol ze spalonego w pierwszej minucie. Najlepsza sytuacja Wisły? Zmarnowane jeden na jednego Forbesa – też po spalonym.
Serio, dwie najlepsze okazje obu ekip to spalone. Czyli gdyby sędziowie wcześniej podnosili chorągiewkę – od razu przy podaniu – to tych dwóch dobrych okazji nie byłoby w cale. W sumie nie było wcale, bo przecież te akcje i tak się nie liczyły do statystyk.
No, taki był to mecz, że przy relacjonowaniu tego starcia musimy popadać w filozoficzne rozkminy nad golem Schrödingera.
Warta Poznań – Wisła Kraków 1:1. Zadecydowały akcje stoperów
No i tak leciał sobie ten mecz. Spoglądaliśmy na ławki – po stronie Warty nie było zaatakować tam kompletnie nikim, bo kim? Rodriguezem? Sangowskim? Obaj weszli i obaj się skompromitowali.
Ale miała kogo wprowadzić Wisła, jednak o tym za moment. Bo na prowadzenie wyszła Warta. Ivanov podprowadził sobie piłkę bliżej pola karnego, rzucił okiem na to, co dzieje się w szesnastce i mocnym podaniem obsłużył Adama Zrelaka. Podanie prima sort. A Fin już któryś raz w tym sezonie próbował takiego zagrania, bo nawet niedawno z Lechią w podobny sposób zagrywał do napastników. Szot złamał linię spalonego, Zrelak na raty opanował piłkę i wcisnął ją do siatki.
Tak przy okazji tej asysty – i generalnie postawy Ivanova – podrzucamy pomysł dla skautów Ekstraklasy. Gość od dłuższego czasu w tej drużynie się wyróżnia. I dobrze gra w destrukcji, i rozegrać potrafi. W kadrze gra. Kuma system z trójką w tyłach, rozumie grę na czwórkę w obronie. Pewnie poza Lechem dzisiaj miałby miejsce w każdym klubie Ekstraklasy. No, może w Pogoni musiałby powalczyć z Kostasem. Ale poza tym?
I tak Warta płynęła w kierunku wyjścia ze strefy spadkowej, a tutaj Wisła odpowiedziała akcją rezerwowym. Savić zagrał na lewą flankę, Hugi posłał ciasteczko przed bramkę, pogubili się w kryciu Warciarze i Frydrych pewnym strzałem głową pokonał Lisa. Symptomatyczne jest to, że Czech stał się tym samym najlepszym strzelcem Wisły w Ekstraklasie. I symptomatyczne jest też to, że Warta właśnie w takich okolicznościach straciła szansę na to, by na chwilę chociaż nie być na czerwonym tle w tabeli.
Warta Poznań – Wisła Kraków 1:1.
No i mamy dwóch rannych po tym meczu, ale wydaje się, że mocniej krwawi jednak Warta. Do końca roku poznaniacy zagrają jeszcze ze Śląskiem i Pogonią. W dodatku z Pogonią na wyjeździe. Mają tyle samo punktów, co Legia, Bruk-Bet i Górnik, ale Termalica i Legia mają mniej rozegranych meczów.
Wisła z kolei mierzy się z rozbitym Zagłębiem i ma starcie z Termalicą u siebie. Dobry terminarz na to, by uciec od strefy spadkowej na – dajmy na to – chociaż te dziesięć czy dwanaście punktów.