Real Betis w tym sezonie z niezłym skutkiem łączy grę w europejskich pucharach z występami w lidze. Manuel Pellegrini trzyma się sztywno jednej zasady. Nie ma świętych krów i kropka. Jeśli nie prezentujesz odpowiedniej formy, to nie grasz. Przekonuje się o tym Joaquin i o dziwo całkiem nieźle to znosi. Legenda Betisu powoli żegna się z futbolem na najwyższym poziomie i wszystko wskazuje na to, że obecny sezon będzie ostatnim w jej bogatej karierze.
Przez wiele lat wydawało się, że Joaquin jest nieśmiertelny. Mijały kolejne lata, a on wciąż prezentował wysoki poziom i w wielu spotkaniach ciągnął grę Betisu. Nawet w sezonie naznaczonym przerwą pandemiczną prezentował się dobrze i wyróżniał się na tle kolegów z zespołu. Na sukces Joaquina składa się ciężka praca. W ostatnich latach powtarzał, że trenuje i odpoczywa więcej niż kiedykolwiek. W Hiszpanii zastanawiano się, jaki jest wiek biologiczny piłkarza, który mając 38 lat na karku, strzelił swojego pierwszego hat-tricka w karierze. Świadomość piłkarskiego przebiegu znacznie przedłużyła jego karierę, ale nic nie trwa wiecznie.
Powoli do bazy
W tym sezonie można zaobserwować spadek intensywności w grze 40-latka. Zauważył ją również trener Realu Betis, który ograniczył rolę Joaquina do występów w Lidze Europy. W tych rozgrywkach jest pierwszym wyborem i do tej pory w każdym ze spotkań wychodził w pierwszym składzie. W lidze hiszpańskiej sytuacja wygląda zgoła inaczej, ponieważ rozegrał w niej tylko 101 minut.
Spotkania i minuty Joaquina w ostatnich sezonach Primera Division:
- 20/21 – 27 spotkań i 1291′,
- 19/20 – 34 spotkania i 2070′,
- 18/19 – 30 spotkań i 1693′,
- 17/18 – 35 spotkań i 2497′,
- 16/17 – 28 spotkań i 1678′.
Czy Joaquin się o to wścieka? Nie, ponieważ bije od niego dojrzałość i klasa. Mógłby się przecież obrazić, że nie gra tyle, ile by chciał. Zamiast tego woli cieszyć się każdą minutą na boisku. Poza jednym incydentem dobrze dogaduje się z trenerem i jest to historia warta przypomnienia. Do niecodziennej sytuacji doszło podczas Gran Derbi. Piłkarz Betisu obraził się o to, że zagrał. Jak to możliwe, żeby obrazić się o coś takiego? Manuel Pellegrini postanowił wpuścić swojego piłkarza tuż przed ostatnim gwizdkiem. Władzom Betisu zależało na tym, by Joaquin ustanowił kolejny rekord. Ten wymownym gestem pokazał, że ma w nosie rekordy ustanawiane na siłę. Z obrzydzeniem zdjął plastron, ale koniec końców wykonał polecenie trenera i stał się najstarszym piłkarzem, który wystąpił w derbach Sevilli. Jednak wejście w takich okolicznościach było dla niego ujmą na honorze. Wolałby pewnie, żeby w ogóle do niego nie doszło.
Panie Sanchez, kiedy?
Hiszpan upiera się, że wiek nie będzie odgrywał roli w procesie podejmowania decyzji o zakończeniu kariery. Zależy mu tylko na tym, by nie być piątym kołem u wozu. Odejdzie, gdy uzna, że nie jest już potrzebny. Hiszpańscy dziennikarze często dopytują go, kiedy to nastąpi. Zwykle odpowiada żartem. Nie chce przecież rzucać datami na lewo i prawo, bo to bez sensu. Sugeruje, że nie będzie się spieszył, bo kiedy to nastąpi, to żona nie pozwoli mu leżeć na kanapie i każe przeglądać oferty pracy. Jednak nie zawsze jest wesoło. Zdarza się, że nieco inaczej zaczyna układać zdania.
– Znalezienie odpowiedniego momentu będzie trudne. Kiedy cieszy cię każdy mecz, trudno jest podjąć decyzję. Nadal mam chęci i cieszę się nawet z mniejszej liczny minut. Przyszłość bez grania? Myślałam o tym. Zastanawiam się, jak to będzie nie widzieć kolegów z drużyny, szatni i piłkarskich korków… Będę za tym bardzo tęsknił. Będę kładł się do łóżka, myśląc o piłce nożnej — to z kolei bardziej emocjonalna wypowiedź Joaquina.
Przyszły prezes, ale najpierw prezenter
Można być pewnym, że po zakończeniu kariery nie zniknie z naszych radarów. Jest człowiekiem o szerokich horyzontach i ideowcem. Podobnie jak Gerard Pique marzy o przejęciu stołka prezesa w klubie, który kocha i doskonale zna. Prezesura Joaquina byłaby testem dla piłkarskiego światka. Trzeba mieć na uwadze jego poczucie humoru, energiczną gestykulację i odgrywanie różnych ról. Ciężko zakładać, że nagle miałby się zmienić i stać się typowym prezesem. Jego usposobienie i chęć bycia w centrum uwagi mogą sprawić, że dojdzie do komicznych sytuacji. Pierwszy prezes nagrywający żarty na Instagramie? To możliwe. Pytanie jak zostanie to odebrane przez środowisko piłkarskie i czy w związku z tym będzie traktowany poważnie.
Nie zapominajmy, że Joaquin już teraz posiada kilka procent udziałów w klubie, w którym występuje. Kiedyś tłumaczył Setienowi, że powinien być mu wdzięczny, bo mało który trener tak długo wytrzymuje na tym stołku. Nie każdemu trenerowi odpowiadałaby taka narracja. Nawet mając na uwadze, że panowie złapali doskonały kontakt i do dziś Joaquin uważa Setiena za najlepszego trenera, z którym pracował.
Od dawna hiszpańskie media zabijały się o zatrudnienie Joaquina na stałe. Już teraz wiadomo, że podpisał umowę ze stacją Antena 3, która zaproponowała mu prowadzenie autorskiego programu o nazwie — Joaquin, el novato (Joaquin, świeżak). Będzie odpowiedzialny za przeprowadzanie wywiadów ze specjalistami z różnych dziedzin. Podobno ma mieć dużą swobodę w doborze gości. Stacja wychodzi z założenia, że Joaquin jest na tyle charyzmatyczną postacią, że doskonale poradzi sobie w tej roli i będzie w stanie wprowadzić element nieprzewidywalności.
Do tej pory często gościł w programach telewizyjnych. Wypada w nich całkiem nieźle. Jego osobowość bardziej pasuje właśnie do pracy w roli prezentera niż zwierzchnika klubu. Mówimy przecież o gościu, który podczas jednego z programów hipnotyzował rurkę. Każdy też kojarzy jego rozmowę z Julio Baptistą. Julio spytał, jakie jest hobby Hiszpana, na co ten odpowiedział:
– Gra w tenisa.
– Człowieku, przecież ty nigdy nie grałeś w tenisa. Ani razu.
– Julio, nawet nie wiedziałbym jak trzymać rakietę.
Ostatnie podrygi
Jednak nie zapominajmy, że Joaquin jest wciąż czynnym zawodnikiem. Może nie jest już tak dobry, ale nadal stawia przed sobą ambitne cele. Gdyby zakończył sezon bez ligowej bramki, to z pewnością byłby rozczarowany. Przedwczoraj zagrał w Pucharze Hiszpanii. Poprowadził Betis za rączkę ku zwycięstwu. Choć rywal nie był szczególnie wymagający, to stary lis pokazał, że wciąż potrafi strzelać i asystować. Miał udział przy trzech z czterech bramek, które Verdiblancos strzeliły zespołowi Independiente Alicante.
Zdarza się, że niektórzy wytykają najstarszemu zawodnikowi Primera Division przeciągnięcie kariery, ale czy tak wypada robić? Nie zapominajmy, że mowa o piłkarzu, który, choć wiele osiągnął, nadal nie czuje się spełniony. Na koniec mógł spróbować sił w upragnionych europejskich pucharach. Szuka w życiu szczęścia jak każdy z nas. Zawsze powtarzał, że mało osiągnął, ale przynajmniej gra dostarczała mu frajdy. Pozostaje mu życzyć zdrowia i gry, a więc i frajdy.
Czytaj także:
- Joker z Betisu. Wszystkie oblicza Joaquina
- „Dusza, która wróciła do ciała”. Za co tak kochamy Joaquina Sancheza?