Jezus Maria, co tu się zdarzyło? Pretensje do Davida de Gei, pretensje do Freda, pretensje do Emile Smitha Rowe’a, pretensje do Martina Atkinsona, pretensje obu drużyn, pretensje obu trenerów… A było to tak.
Arsenal wykonywał rzut rożny. Dośrodkowanie Martina Odegaarda zostało wybite z pola karnego, ale walkę o piłkę wygrał Mohamed Elneny i futbolówka zaraz wylądowała po nogami Smitha Rowe’a, który bez przyjęcia uderzył w stronę bramki Manchesteru United i chwilę później mógł cieszyć się z trafienia.
Od razu jasne stało się, że nie jest to normalna bramka. David de Gea leżał skulony na murawie, nie był w stanie interweniować. Martin Atkinson początkowo nie wiedział, co robić – najpierw puścił grę, potem anulował gola, bo wydawało mu się, że któryś z piłkarzy Arsenalu musiał sfaulować hiszpańskiego bramkarza Czerwonych Diabłów.
Co innego pokazały powtórki VAR – De Gea został nadepnięty przez jednego z kolegów z drużyny – Freda. Piłkarze Arsenalu strzelili gola w świetle przepisów, trafienie zostało im przywrócone, ale… tak czy inaczej: jest to gol absolutnie kuriozalny.