Reklama

Najlepszy piłkarz za żelazną kurtyną, który wygrał „Złotą Piłkę”

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

29 listopada 2021, 14:59 • 11 min czytania 13 komentarzy

Ołeh Błochin to legenda radzieckiego futbolu oraz ikona Dynama Kijów. Ukraiński magik, który potrafił jednocześnie mijać swoich rywali jak tyczki, biegać z szybkością najlepszych sprinterów na świecie i strzelać masę goli przez wiele sezonów. Mógł zostać najdroższym piłkarzem na świecie, chciał go Real Madryt. Transfer zablokował ZSRR, a postawienie się rządowi zagrażało jego rodzinie. Franz Beckenbauer mówił, że to bardziej niebezpieczny zawodnik niż Johan Cryuff. Ihor Biełanow, inny wybitny piłkarz ze złotego pokolenia „Chluby Ukrainy”, twierdził, że to fenomen fizyczny, który potrafił wytrzymać możliwie najcięższe obciążenia treningowe. Zdobył Złotą Piłkę po tym, jak skarcił Bayern trzema golami w Superpucharze Europy i walnie przyczynił się do zdobycia Pucharu Zdobywców Pucharów. Oto jego sylwetka, zapraszamy do lektury.

Najlepszy piłkarz za żelazną kurtyną, który wygrał „Złotą Piłkę”

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Ołeh Błochin – wyjątkowy Ukrainiec w radzieckiej szacie

Dwadzieścia sześć lat w koszulce Dynama Kijów i szesnaście dla reprezentacji ZSRR. Powiedzieć, że Ołeh Błochin jest we wschodnich stronach legendą, to jak nie powiedzieć nic. Gdy w 1963 roku Lew Jaszyn sięgał po Złotą Piłkę, nie było wtedy oczywiste, że w następnym dziesięcioleciu po tę nagrodę sięgnie kolejny piłkarz pod radzieckim szyldem. Co prawda pochodzący z Ukrainy, tak też został przedstawiony na gali Złotej Piłki (jako pierwszy Ukrainiec z tą nagrodą), lecz w czasie kariery kojarzony głównie z komunistycznym światem za żelazną kurtyną. Nic dziwnego, skoro przez blisko siedemdziesiąt lat istnienia Armii Czerwonej do jego osiągnięć nie zbliżył się nikt. Dla kadry strzelił 42 gole w 112 meczach.

W reprezentacji ZSRR debiutował w 1972 roku, zagrał z Finlandią i strzelił bramkę. Trzy lata po debiucie w dorosłej piłce mówiono o nim, że jest szybszy niż Wałerij Borzow, mistrz olimpijski i kilkukrotny mistrz Europy w latach 70. w biegach na 100 metrów. Takie stwierdzenia mogą brzmieć zabawnie, ale Błochin rzeczywiście potrafił poruszać się po murawie z ogromną prędkością. Tą cechą momentalnie wyrobił sobie markę, a z biegiem czasu w jego wachlarzu umiejętności pojawiły się kolejne atuty. Świetny drybling, gra obiema nogami, ponadprzeciętna inteligencja boiskowa. Lekkość, z jaką radziecki napastnik mijał swoich rywali, mogła przypominać styl gry Maradony czy Messiego. Z tą tylko różnicą, że Błochin miał 180 cm wzrostu. Pod względem fizycznym był jak idealny produkt stworzony w laboratorium.

Reklama

Gdy Błochin wygrywał Złotą Piłkę w 1975 roku, kilka miesięcy wcześniej świat mógł ujrzeć przepięknego gola jego autorstwa na arenie europejskiej. Nawet dzisiaj taka bramka robiłaby wrażenie:

Wówczas Dynamo Kijów grało w Superpucharze Europy z Bayernem Monachium, mającym w składzie Franza Beckenbauera, Seppa Maiera, Karla-Heinza Rummenigge czy Gerda Müllera. Dynamo, które przeżywało najlepszy czas w swojej historii akurat w okresie panowania „Cara”. Tak nazywano Błochina. Nie można też zapomnieć o postaci Walerego Łobanowskiego, innej legendy kijowskiego klubu i m.in. byłego selekcjonera ukraińskiej reprezentacji, który wniósł „Chlubę Ukrainy” na wyższy poziom. Jemu kibice zawdzięczają bardzo wiele, choć sen o potędze Dynama nie mógłby się ziścić bez jegomościa, który w tych barwach zagrał aż 433 razy i strzelił 211 goli.

Błochin zapisał się w historii liczbami nie do pobicia

Vic Buckingham, jeden z pionierów koncepcji „futbolu totalnego” i odkrywca talentu Johana Cruyffa, powiedział, że Dynamo nie przegra tak długo, jak gra Błochin. Gdy spogląda się na osiągnięcia Ukraińca, można sobie wyobrazić, jak ogromny wpływ ten piłkarz miał na swój zespół. Statystyki i liczba zdobytych tytułów mówią tutaj same za siebie:

  • Osiem razy mistrzostwo ZSRR (1971, 1974, 1975, 1977, 1980, 1981, 1985, 1986),
  • Pięć razy puchar ZSRR (1974, 1978, 1982, 1985 i 1987),
  • Dwa triumfy w Pucharze Zdobywców Pucharów (1975 i 1986),
  • Dwa brązowe medale na IO (1972, 1976),
  • Pięciokrotny król strzelców ligi krajowej (1972, 1973, 1974, 1975, 1977).

Obok statystyk wykręcanych sezon po sezonie, które Błochin w Dynamie miał na kosmicznym poziomie, po prostu nie można przejść obojętnie. To najlepszy strzelec w historii klubu, tak samo zresztą jak najlepszy w lidze radzieckiej. Poniższa tabelka pokazuje wszystkie pełne sezony, które rozegrał dla ekipy z Kijowa. Najlepszy rok (1975) to ten, w którym zdobył Złotą Piłkę.

Reklama

Mordercze treningi, postać Łobanowskiego, Błochin jako piłkarz totalny

Błochin miał to szczęście, że w Dynamie trafił na wyjątkowego szkoleniowca. Kogoś, kto był wyznawcą futbolu totalnego. Filozofia Walerego Łobanowskiego polegała na uniwersalizacji piłkarzy, to znaczy – każdy z dziesięciu zawodników na boisku potrafił wcielić się w inną rolę. Boczni obrońcy byli skrzydłowymi, stoperzy czyhali w ataku pozycyjnym tuż przed szesnastką, a zawodnicy w linii ataku nie byli napastnikami. Gdy Dynamo atakowało, tak naprawdę cały zespół składał się z napastników, a Błochin w tej układance pełnił rolę fałszywej „dziewiątki”. U boku Ihora Biełanowa, zdobywcy Złotej Piłki z 1986 roku, schodził na skrzydła, biegał w środku pola, a nawet zamieniał się pozycjami ze środkowymi obrońcami, żeby rozgrywać piłkę z głębi. Był nieprzewidywalny, idealnie wpasowywał się w założenia taktyczne Łobanowskiego. Gdy miał piłkę przy nodze, mogło wydarzyć się wszystko.

Łobanowski jeszcze pod jednym względem był uważany za wyjątkowego trenera. Miał żyłkę rewolucjonisty. Po zapoznaniu się z Anatolijem Zelentsovskim, profesorem z dziedziny wychowania fizycznego, stworzył w klubie centrum badań, które przypominało bazę kosmonautów. Dzięki niej mógł przeprowadzać komputerowe analizy, badać każdą akcję meczową swojego zespołu nie tylko pod względem taktyki, ale również możliwości fizycznych. Standardy kojarzone z XXI wiekiem wprowadził w latach 70.

Trener Dynama zaczął korzystać z matematyki i obliczał poziom zmęczenia piłkarzy po to, żeby na treningach dostosować odpowiedną skalę obciążeń. Cały zespół miał pracować na granicy ludzkich możliwości. Celem było zwiększenie ogólnie pojmowanej wytrzymałości. Zamiar słuszny, ale mający swoje mroczne oblicze. Przez tak mordercze tempo piłkarze mieli niemałe problemy w przyszłości, a część z nich kończyła kariery zdecydowanie za szybko. Złota generacja Dynama była zdziesiątkowana kontuzjami, pojedynczymi atakami serca, nieodwracalnymi zmianami w organizmie. Wiele rzeczy wychodziło na wierzch dopiero po zawieszeniu butów na kołek.

Szewczenko, Łobanowski i Surkis. Jak Dynamo Kijów próbowało podbić Europę

W pewnym momencie nawet dla Błochina to było za dużo. Błochin chciał odejść. Kiedy Łobanowski zarządzał dwunastokilometrowe biegi przełajowe, Błochin dobiegał ostatni i ubrany w dres dosłownie zasypiał tuż po treningu. Ale, paradoksalnie, on był tym jedynym, którego nigdy nic poważnego nie dopadło. Jego mięśnie były jak ze stali, a po ogromnym wysiłku nadal utrzymywały swoją elastyczność.

Wymiotowałem, nie dawałem rady. Wielu z nas traciło przytomność, ale to działało. Mogliśmy wygrać z każdą drużyną na świecie, bo graliśmy jak cyborgi do samego końca. Niestety nasze kariery szybko wygasały. Niektórzy kończyli jeszcze przed trzydziestką. Specyfika takiego reżimu polegała na tym, że po pięciu-sześciu latach dopadały nas urazy. Tak stało się z większością składu Dynama mojego pokolenia. Jedynym wyjątkiem był Błochin. Po meczach nasz masażysta był zdumiony, widząc, jak jego mięśnie się regenerują. To geny po rodzicach, jestem pewien. Błochin grał na najwyższym poziomie w wieku, w którym wielu graczy Dynama nie mogło już wejść na boisko – opowiadał Ihor Biełanow, kolega z zespołu Ołeha i zdobywca Złotej Piłki z 1986 roku.

Ówczesny obrońca Dynama, Wiktor Zwiahincew, dodał, że zespół odpoczywał tylko w trakcie meczów: – Doznałem zawału sercu, a wcześniej, jeszcze w trakcie grania, mikroudaru. Taki Wiktor Kołotow [pomocnik Dynama w latach 1971-1982] zmarł w wieku 50 lat. Jestem pewien, że to konsekwencje treningów stosowanych przez Łobanowskiego. Na odpoczynek mogliśmy liczyć jedynie w trakcie spotkań. Jeden młody Gruzin przyszedł kiedyś przed treningiem z opuchniętym palcem. Okazało się, że w nocy złamał go sobie specjalnie. Chciał choć na chwilę się z tego wypisać, nie dawał rady z intensywnością.

Ołeh Błochin ze Złotą Piłką

Dlaczego Błochin to jeden z najszybszych piłkarzy w historii?

Mama Ołeha Błochina uprawiała lekkoatletykę. Była rekordzistką w skoku przez płotki i skoku w dal. Ojciec natomiast bardzo dobrym sprinterem. W rodzinnych stronach byłego piłkarza Dynama mówiło się, że został obdarzony perfekcyjnymi genami, ale nie zdecydował się pójść w ślady rodziców. Tata wysłał go do szkoły w Dynamie Kijów, gdzie mieli wątpliwości do jego budowy ciała. Z tego powodu Błochin w bardzo młodym wieku zaczął stosować indywidualne treningi z pomocą taty, mając tę przewagę nad innymi, że dysponował pierwszorzędnym źródłem wiedzy. Vladimir Błochin stworzył wcześniej pewien program rozwoju, który zakładał połączenie szybkości biegu z tężyzną fizyczną. Przyszłość pokazała, że wprowadzenie go w życiu syna zdało egzamin.

Młody Ołeh ćwiczył specyficzny sposób kroczenia po ziemi w trakcie biegu, zdobył unikalny patent. Uprawiał jeszcze gimnastykę, generalnie stosował żelazną rutynę pracy. Wszystko kontrolował ojciec, ale nie zmuszał go do niczego. Nie stał nad synem z batem w ręku, a wpoił mu jedynie obowiązkowość ponad wszystko. Z drugiej strony jego ambicją było stworzenie super-sportowca na miarę tamtych czasów, co musiało oznaczać, że surowy reżim treningowy wykraczał poza sport. Błochin miał choćby zakaz spotykania się z dziewczynami do momentu ukończenia osiemnastego roku życia, a gdy w młodzieżowym zespole Dynama mógł dostać pierwszą pensję w wieku czternastu lat, zainterweniował właśnie ojciec. Zabronił klubowi płacić, nie chciał, żeby syna dopadły pokusy.

Błochin był sportowcem, który śmiało mógł spóźnić się na tramwaj, bo łapał go na następnym przystanku. 30 metrów robił w 3,7 sekundy, a 100 metrów w 11 sekund. Im dłuższy był dystans, tym bardziej swoją eksplozywność Ukrainiec potrafił wykorzystać. Obrońcy rywali mówili, że nie istnieje taki piłkarz, którego by nie minął. Był poza zasięgiem.

„Błochin jest bardziej niebezpieczny niż Johan Cryuff”

Swoją gamę możliwości pokazał światu we wcześniej wspomnianym meczu z Bayernem Monachium w 1975 roku. Miał 23 lata, jego występ odbił się szerokim echem w Europie, co najbardziej przyczyniło się zdobycia Złotej Piłki. Błochin strzelił monachijczykom w dwumeczu trzy gole, a jego występ Beckenbauer skomentował tak:

Gdybym miał porównać Błochina i Cryuffa… Wybrałbym Błochina. On jest bardziej niebezpieczny niż Holender.

W tamtych czasach obserwacja zawodników grających na terenie komunistycznego państwa była mocno utrudniona. Ich przyszłość natomiast była zależna od limitu wiekowego, jaki nałożył radziecki rząd. Piłkarze mogli bowiem ubiegać się o wniosek z opuszczeniem kraju tylko raz dopiero po osiągnięciu 29. roku życia, a akurat Błochin na oferty z zagranicy nie mógł narzekać. Dość powiedzieć, że w 1973 roku zakręcił się przy nim Real Madryt.

Hiszpanie zakusy po Błochina robili dwa razy – obie próby spaliły na panewce. Królewscy poczekali do 1982, kiedy Błochin mógł dostać zezwolenie na wyjazd, ale piękny sen o podbiciu Hiszpanii musiał pozostać jedynie w sferze marzeń. Real był z piłkarzem dogadany, Błochin miał nawet zapisane w kontrakcie, że po zakończeniu kariery piłkarskiej będzie mógł pracować w Madrycie jako jeden z trenerów. Niestety w ostatniej chwili ZSRR zablokowało transfer, tworząc bezprecedensową sytuację. Swoją decyzję tłumaczyli tym, że reprezentacja była w środku eliminacji do mistrzostw świata i dokończenie ich bez największej gwiazdy zespołu wiązałoby się ze zbyt dużym ryzykiem. Sam turniej bez Błochina też wydawał się perspektywą nie do przełknięcia.

Błochin mógł zostać najdroższym zawodnikiem w historii futbolu. Real chciał położyć na stół cztery miliony dolarów w 1982 roku, czyli w momencie, gdy Barcelona kupowała Diego Maradonę. Ukrainiec nawet postawił się w madryckich biurach osobiście. – Byłem tam. Naprzeciwko mnie siedzieli Vyacheslav Koloskov [szef radzieckiej federacji] i człowiek reprezentujący Real. Powiedziano mi, że mój los nie podlega dyskusji. Mogłem tam zostać, postawić się, ale wtedy nawet o tym nie myślałem. Myślałem o rodzicach. Wiecie, co by się stało, gdybym nie wrócił do kraju? Zapewne czekałaby ich egzekucja – opowiadał Błochin.

Dettmar Kramer, trener Bayernu w latach 1975-1977, kilkadziesiąt lat temu powiedział wprost: – Zapewniam, że Bayern włożyłby rękę do portfela tak głęboko, jak tylko byłoby to potrzebne, gdybyśmy mieli w ogóle szansę kupić Błochina.

Gdyby nie rządy ZSRR, Błochin mógłby osiągnąć więcej

Błochin wyjechał z kraju, poznał smak ligi austriackiej (Vorwärts Steyr) i cypryjskiej (Aris Limassol), ale zrobił to dopiero siedem lat później w wieku 36 lat. Piłkarską emeryturę miał za pasem, choć jego żywotność i tak była godna podziwu, zważywszy na ówczesne realia i mordercze lata spędzone w Dynamie. W każdym razie szkoda, bo gdyby Ukrainiec mógł przenieść się do Realu Madryt dekadę wcześniej, zapewne dzisiaj jego postać byłaby znana we wszystkich zakątkach Starego Kontynentu. A tak trzeba powiedzieć, że wielu ludzi pasjonujących się futbolem nawet nie kojarzy tego nazwiska. Ta kariera nie wybrzmiała tak jak powinna.

Ołeh Błochin to niewątpliwie ofiara swoich czasów. Był obdarzony wielkim talentem, brylował w europejskich pucharach i w koszulce radzieckiej kadry. Był pierwszoplanową postacią w reprezentacji ZSRR i niekiedy ciągnął ją za uszy, ale to nie dawało tak wiele, jak pewnie on sam by tego oczekiwał. Armia Czerwona za jego szesnastoletniej gotowości do służby zakwalifikowała się tylko na dwa mundiale: w 1982 i 1986 roku. Na tym pierwszym w drugiej rundzie fazy grupowej ZSRR musiało uznać wyższość Polaków (w bezpośrednim pojedynku było 0:0, Polacy z Bońkiem w składzie zdobyli wtedy brązowy medal), natomiast drugi turniej to już porażka w 1/8 finału z Belgią (3:4).

Pojawiały się głosy, że Błochin gra zbyt egoistycznie. Widziano w tym problem całej reprezentacji, lecz bliżej prawdy będzie stwierdzenie, że legendarny piłkarz Dynama po prostu nie miał wokół siebie wystarczająco dobrych piłkarzy. Był all-rounderem, potrafił na murawie tak wiele, że jego firmowe rajdy wraz z bagażem goli były dla drużyny bezcenne. Mimo to słowo „niedosyt” przy jego karierze piłkarskiej będzie obecne zawsze. To piękne lata, ale bez kropki nad „i” w postaci gry w topowym klubie po drugiej stronie żelaznej kurtyny.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Jakub Radomski
25
Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają

Komentarze

13 komentarzy

Loading...