Reklama

Tego nie dało się zawalić. Polacy: potrzymajcie nam piwo

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

15 listopada 2021, 23:14 • 3 min czytania 116 komentarzy

Żenada. Ohyda. Beznadzieja. Mdłości. Zgroza. Takie uczucia towarzyszyły nam przy oglądaniu meczu reprezentacji Polski z grającymi o pietruszkę Węgrami i takie słowa się nasuwały – oczywiście mówimy o tych cenzuralnych. Biało-czerwoni mieli na widelcu pewne rozstawienie w barażach i spokój do marca, ale spektakularnie to spieprzyli. 

Tego nie dało się zawalić. Polacy: potrzymajcie nam piwo

Polska – Węgry 1:2: płacz i zgrzytanie zębów bez Lewandowskiego

Jeżeli Robert Lewandowski nie jest kontuzjowany, to decyzja o tym, by grał z Andorą, a odpoczywał z Węgrami i nawet nie był wpisany do protokołu meczowego, okazała się katastrofalna w skutkach. Kompromitacja w zarządzaniu drużyną. Polacy bez swojego kapitana byli kompletnie pogubieni z przodu i nie za bardzo mieli czym straszyć Węgrów, którzy przecież też wystąpili mocno osłabieni. W ich szeregach zabrakło tria z RB Lipsk (Szoboszlai, Orban, Gulacsi) i Laszlo Kleinheislera. Teoretycznie ich zaplecze wygląda znacznie skromniej niż nasze, ale niestety na boisku tego nie widzieliśmy.

Obstawiaj mecze w Fuksiarz.pl!

Widzieliśmy za to, jak kilku zawodników uparcie walczy o miano najgorszego. Koniec końców bezapelacyjnie zwyciężył Tymoteusz Puchacz. Nieprzydatny ani z przodu, ani z tyłu, a to, co zrobił przy straconych golach woła o pomstę do nieba. Przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego wyskoczył z takim opóźnieniem, jakby go właśnie wybudzili. W efekcie przedłużył podanie w stronę naszej bramki i stworzył idealną sytuację Andrasowi Schaeferowi. Wojciech Szczęsny – tradycyjnie – niby nie zawinił, niby to nie jego gol, ale znów nie pomógł, znów zabrakło mu szczęścia. Uderzona głową piłka przeleciała mu między nogami, odbiła się od tyłka i wpadła do siatki.

Jeszcze gorzej Puchacz zachował się w 80. minucie. Już mniejsza z tym, że zagrał byle jak do przodu i piłka wróciła w jego strefę. Gorzej, że on cały czas w tej akcji truchtał, nagle zaczął przesuwać się w kierunku środka zamiast gonić rywala na skrzydle i w takim stanie dotrwał do samego gola. Nie przeszkodziło mu to najmocniej machać łapami z niezadowolenia. Oczywiście zawalili tu również inni, przed naszą „szesnastką” Węgrzy mieli strefę zdemilitaryzowaną, ale wszystko zaczęło się od zawodnika Unionu Berlin. Chłopie, weź się ogarnij, bo to przestaje być śmieszne. „Szerzysz farmazon” na boisku, nie da się tego oglądać.

Reklama

Polska – Węgry 1:2: festiwal beznadziei

Słabych punktów mieliśmy znacznie więcej. Mateusz Klich grał słabiutko i trudno na tę chwilę ubolewać, że wykartkował się na pierwsze spotkanie barażowe. Krzysztof Piątek pokazał pełnię swoich ograniczeń technicznych. Zaskakująco proste błędy w rozegraniu popełniał Karol Linetty. Matty Cash był naładowany energią, ale jakości w jego poczynaniach mieliśmy mało. Zdecydowanie za mało jak na zawodnika, który został wprowadzony do kadry w trybie przyspieszonym. Obrońca Aston Villi mógł się cieszyć, że pod koniec pierwszej połowy nie wyleciał z boiska za ostry faul. W przerwie został zmieniony przez Kamila Jóźwiaka i to skrzydłowy Derby County wypadł lepiej.

W ofensywie prezentowaliśmy niemoc. Do momentu wyrównania mieliśmy łatwe do obrony strzały Modera, próbę Piątka z ostrego kąta i jakieś zablokowane uderzenia w zamieszaniu w polu karnym. Żadnych konkretnych sytuacji. Węgrzy w sumie mogli mówić to samo, ale to oni dwukrotnie trafili do siatki i poważnie sprawdzali Szczęsnego w drugiej połowie (groźne uderzenie Schona, później wyjście bramkarza Juventusu poza pola karne na największym ryzyku).

Beznadzieja. Jedna wielka beznadzieja. Poza tym, że znów snajperski instynkt pokazał Świderski – przytomnie strzelając głową na 1:1 – i niezłą zmianę dał Jóźwiak, nie znajdziemy dziś żadnych pozytywów. Żadnych. A przypominamy, że graliśmy z przetrzebionymi kadrowo Węgrami. Wstyd.

Rozstawienie w barażach wymyka nam się z rąk. Jeszcze zajmujemy ostatnie miejsce dające ten przywilej, ale wystarczy, że jutro Walia nie przegra z Belgią, Turcja wygra w Czarnogórze lub Norwegia pokona Holandię i będzie po zabawie. A przecież wszystko zależało od nas.

Polska – Węgry 1:2 (0:1)
0:1 – Schaefer 37′
1:1 – Świderski 61′
1:2 – Gazdag 80

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. FotoPyK

Reklama

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

116 komentarzy

Loading...