Serbia jedzie na mundial do Kataru, Portugalia tylko w barażach! Mamy pierwszą dużą niespodziankę na finiszu meczów eliminacyjnych. Nie ma jednak mowy o żadnym przypadku. Serbowie udowodnili, że są dziś świetną drużyną. Ich zwycięstwo w Lizbonie było zasłużone.
Portugalia – Serbia 1:2: wymarzony początek gospodarzy
A zaczęli przecież najgorzej, jak się dało. Jeszcze nie wszyscy wygodnie usiedli, ktoś być może męczył się nadal z otwarciem paczki czipsów, a już podopieczni Fernando Santosa prowadzili. Gudelj przed własnym polem karnym stracił piłkę atakowany przez Bernardo Silvę, z czego z zimną krwią skorzystał Renato Sanches. Pewne wykończenie i planowe – z punktu widzenia gospodarzy – prowadzenie.
Problem w tym, że Portugalia ani sobie meczu nie ułożyła, ani go nie uspokoiła, ani nawet nie zyskała przewagi. To Serbowie przeważali, atakowali z większym rozmachem i częściej niepokoili defensywę przeciwnika. Bardzo szybko mógł wyrównać Vlahović, ale obił słupek. Do remisu doprowadził dopiero Dusan Tadić, mając przy tym sporo szczęścia. Piłka po jego strzale odbiła się od Danilo, co w pełni nie usprawiedliwia nieporadnej interwencji Rui Patricio, ale na pewno jest okolicznością łagodzącą. Bramkarz Romy źle zareagował i wygarnął futbolówkę już zza linii.
JAK DOSZŁO DO PRZEBUDZENIA SERBII? [ANALIZA]
Portugalia – Serbia 1:2: cios w 90. minucie
To nie było spotkanie obfitujące w sytuacje. W przypadku obu drużyn do ich policzenia wystarczyłyby palce jednej ręki, może nawet nie trzeba by angażować wszystkich. Mimo to przyjemnie się je oglądało, zwłaszcza że sędzia Orsato na wiele pozwalał w walce i konsekwentnie się tego trzymał. Świetni zawodnicy, duża kultura gry, bardzo dobre tempo – niczego więcej postronny widz nie potrzebował.
Tym bardziej jednak Portugalczycy musieli przeżyć szok w samej końcówce. Nic bowiem zwycięskiego gola dla Serbów nie zapowiadało. Mogło się nawet wydawać, że trochę już zaczyna im brakować pary na podjęcie decydującej próby. I nagle Tadić dośrodkował na zamknięcie, gdzie kompletnie niepilnowany Mitrović idealnie dostawił głowę. Gospodarze pozostawili bez krycia praktycznie trzech zawodników rywala. Coś poszło mocno nie tak.
Po końcowym gwizdku goście zaczęli się szaleńczo cieszyć, a siedzący na murawie Cristiano Ronaldo niemal się rozpłakał. Trudno mu się dziwić, bo mamy wrażenie, że widzi, jak olbrzymi potencjał ostatnimi czasy marnuje Santos. Mówimy o zespole, w którym z ławki wchodzą Bruno Fernandes, Joao Felix czy Andre Silva. Mimo to długimi fragmentami oglądaliśmy Portugalię grającą aż nazbyt wyrachowanie i ostrożnie, jakby bojącą się, żeby przypadkiem nie uwolnić za dużo energii z przodu.
Postaw na siebie w Fuksiarz.pl!
Z drugiej strony, trzeba co należne oddać Serbii. Świetnie zneutralizowała atuty faworyta i uwypukliła swoje. Jej kibice wciąż nie mogą się doczekać awansu na mistrzostwa Europy (ostatnie to 2000 rok jako Jugosławia), ale mundialowe emocje przeżyją po raz kolejny. Z taką grą serbscy piłkarze mogą naprawdę sporo zdziałać w finałach. Portugalczykom pozostaje przejść dwuetapowe baraże i mimo że dziś przegrali, niekoniecznie chcielibyśmy, żeby Polska na nich trafiła.
Portugalia – Serbia 1:2 (1:1)
- 1:0 – R. Sanches 2′
- 1:1 – Tadić 33′
- 1:2 – Mitrović 90′
CZYTAJ TAKŻE:
- Skąd moda na Portugalczyków w Ekstraklasie?
- Między Turynem a Dortmundem. Paulo Sousa i jego dwa lata na szczycie
Fot. Newspix