Reklama

Serbia w końcu odpaliła. Jak do tego doszło?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

18 listopada 2021, 09:24 • 10 min czytania 19 komentarzy

Reprezentacja Serbii sprawiła jedną z większych niespodzianek w eliminacjach mistrzostw świata. Tak trzeba przecież nazwać wyprzedzenie na ostatniej prostej Portugalii, co było efektem nie tylko wygranej w kluczowym meczu, ale przede wszystkim bezbłędnych eliminacji. Serbowie, którzy od dawna uchodzą za ekipę, która nie potrafiła wykorzystać swojego potencjału, tym razem odpalili. Skąd ta zmiana? Jak gra rewelacja europejskich eliminacji? Na co ją stać? Szukamy odpowiedzi na te i inne pytania.

Serbia w końcu odpaliła. Jak do tego doszło?

Osiem meczów i zero porażek. Tak udane eliminacje Serbowie zaliczyli dotąd tylko dwa razy — gdy razem z Czarnogórą walczyli o mundial w Niemczech i gdy jako Jugosławia próbowali dostać się na Mistrzostwa Świata 1990. Można więc śmiało stwierdzić, że Orlovi mają za sobą najlepsze eliminacje od kiedy stali się odrębnym państwem. Z jednej strony nie może to dziwić: Serbia to wybitnie mundialowa drużyna. Po rozpadzie Jugosławii już po raz czwarty wywalczyła awans na mistrzostwa świata. Nie udało jej się dostać tylko na turniej w 2014 roku (trzy punkty za barażami).

Z drugiej: to wciąż drużyna-symbol niespełnionych ambicji. Na trzech mundialach wygrała dwa mecze. Na EURO nie pojechała ani razu, bo przecież w 2000 roku w Belgii i Holandii grała jeszcze jako Jugosławia.

Lata kłótni i podziałów.

15 selekcjonerów w 18 lat.

Reklama

Czy w końcu wychodzi słońce dla serbskiej piłki?

Dragan Stojković, ojciec sukcesu reprezentacji Serbii

Piksi. Kapitan reprezentacji Jugosławii i Crveny Zvezdy Belgrad. Członek Złotej Jedenastki mundialu 1990. Medalista Igrzysk Olimpijskich, dwukrotnie nominowany do XI roku FIFA. “Maradona z Bałkanów”. Dragan Stojković w Serbii jest otoczony kultem jednego z najlepszych piłkarzy w historii kraju. Wspominaliśmy o tym, że Serbia i Czarnogóra zaliczyły kapitalne eliminacje do mundialu w Niemczech? To Stojković stał wówczas za sterami serbskiej federacji, miał udział w tym sukcesie. Potem sprowadził zagranicznych inwestorów do Belgradu i odzyskał dla Zvezdy dublet. W Japonii (Nagoya Grampus Eight) zdobył trzy medale mistrzostw kraju, w tym złoty, i dotarł do finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Jego kariera – piłkarza, działacza i trenera – to sukces za sukcesem. Kiedy ogłoszono, że Piksi zostanie selekcjonerem kadry narodowej, ciężko było o coś innego niż optymizm.

Przyszedł niepodważalny autorytet, osoba, której nic się w nic nie miesza. Przez większość jest uważany za najwybitniejszego piłkarza w historii Serbii. My tak na to nie patrzymy, bo nie grał w topowych klubach, ale Serbowie uważają, że jest lepszy od Nemanji Vidicia czy Dejana Stankovicia. To wynika przede wszystkim z uznania dla umiejętności technicznych, jakie posiadał. Lubią go nawet kibice Partizana, ma u nich szacunek, mimo że zawsze był związany z Crveną Zvezdą – mówi nam Przemek Siemieniako, serbista z „Piłkarskich Bałkanów”.

Reprezentacja Serbii przez lata cierpiała na typowo bałkańskie problemy. Chaos na górze, korupcyjne klimaty, szemrane interesy. To wszystko rozbijało kadrę, dlatego długo czekano na kogoś, kto utrzyma tę ferajnę w ryzach. Sporą nadzieją na to był swego czasu Sinisa Mihajlović, ale on okazał się dla zawodników zbyt ostry. Popadł w konflikty, sam wspominał, że gdy próbował liczyć do dziesięciu, żeby się uspokoić, ledwo docierał do siódemki. To wpływało na zespół.

Reklama

Mihajloviciowi nie wyszło, bo był za ostry, miał za mało luzu. Za bardzo przejmował się pracą w kadrze, miał za bardzo wybuchowy charakter. Selekcjoner Stojković jest luźnym człowiekiem. Wiele lat pracował w Azji, łączy bałkańską mentalność i azjatycki spokój – dodaje nasz rozmówca.

Piksi to jest boss. Gdy na konferencji prasowej dziennikarz stwierdził, że Serbom może się udać awansować na mundial, trener go poprawił. Rzucił, że jego kadra musi wywalczyć awans. I tak też się stało. Rzecz jasna pozostaje na nim rysa, w postaci skandalu w pierwszym meczu z Portugalią i nieuznanej prawidłowej bramki Cristiano Ronaldo. Niemniej – awans jest.

SINISA MIHAJLOVIĆ, CZYLI DIABEŁ BAŁKAŃSKI

Milion euro nagrody? Serbowie oddali ją potrzebującym dzieciom

Ale nie chodzi tylko o podejście do zawodników. Do wydobycia pełnego potencjału Orlovich potrzeba było osoby, która stanie okoniem wobec systemu.

Typowo serbskim klimatem są menedżerowie, mafie menadżerskie. Poprzedni selekcjonerzy dawali sobie wchodzić na głowę, narzucano im powołania czy nawet skład. W 2018 roku selekcjoner Slavoljub Muslin awansował na mundial i został zwolniony. Prawdopodobnie dlatego, że nie chciał stawiać na piłkarzy, których podsyłali mu menedżerowie. Reprezentację poprowadził Mladen Krstajić, który się skompromitował na mundialu i po nim. Został wyrzucony po porażce 0:5 z Ukrainą. Podczas Mistrzostw Świata w Rosji niektórzy dziennikarze zarzucali selekcjonerowi, że niektórzy grali, bo taki był nakaz z góry. Później przyszedł Ljubisa Tumbaković, który od początku nie miał poparcia w narodzie. Była krytyka, negatywna atmosfera. Ta kadra potrzebowała trenera, którego nikt nie odważy się skrytykować. Obecny selekcjoner ma za duży autorytet, żeby ktoś się wtrącał czy mu doradzał – tłumaczy Siemieniako.

Reprezentacja Serbii świętuje bramkę dającą awans na mundial

Temat organizacji i specyfiki pracy w kadrze trzeba zamknąć spojrzeniem na serbską federację piłkarską. Nasz rozmówca mówi, jak dziś wygląda sterowanie tamtejszym związkiem.

W serbskiej piłce sytuacja jest taka, że nie rządzi nią prezes związku tylko prezydent kraju Aleksandar Vucić, który jest wielkim kibicem. To on o wszystkim decyduje, prezes sprawuje funkcję fasadową. Ale ta funkcja wiązała się z ogromnymi pieniędzmi, które w jakiś sposób do związku trafiały. Z poprzednim prezesem i tymi pieniędzmi wiąże się spora afera, ale to już temat na inną rozmowę. Teraz obowiązki prezesa pełni leciwy Nenad Bjeković, który musi pytać prezydenta o zgodę na wszystko. Przed wylotem do Lizbony Vucić był w samolocie z piłkarzami, życzył im powodzenia i poinformował, że jeśli wygrają, dostaną milion euro bonusu do podziału.

Wspomniany milion piłkarze, po tym, jak zostali przywitani przez orkiestrę na lotnisku i ochrzczeni bohaterami narodowymi, postanowili przekazać na cele charytatywne. I stali się jeszcze większymi ikonami.

SERBOWIE CHCĄ WYPŁYNĄĆ NA SZEROKIE WODY, ALE WĄTPIĄ W KAPITANA

Jak gra reprezentacja Serbii?

Oczywiście nie jest tak, że sukces serbskiej kadry sprowadza się do tego, że Dragan Stojković potrafi natchnąć piłkarzy i wie, co to skuteczna pompka w stylu „kiełbasy do góry”. Jeśli oglądaliście mecz reprezentacji Serbii z Portugalczykami, widzieliście, że to ekipa, która grała odważny, ofensywny futbol. Orlovi zagrali trochę tak, jak podczas EURO 2020 grały rewelacje turnieju: pressing, pomysł na rozegranie akcji ofensywnych, szybkie i składne ataki. Nowy selekcjoner wrócił do tego, co stosował Slavoljub Muslin, a od czego odbił Mladen Krstajić — chodzi o ustawienie z trójką defensorów z tyłu. Nie było to klasyczne 3-5-2, ale 3-4-1-2 lub 3-4-2-1, które pozwoliło wydobyć maksimum ofensywnego potencjału z zespołu. Z przodu Stojković mógł korzystać z duetu Aleksandar Mitrović – Dusan Vlahović, łącząc najlepszego snajpera w historii reprezentacji z jej największym talentem. Za nimi operował świetny Dusan Tadić, lider Ajaksu, a nieco głębiej wspierał ich mózg Lazio Rzym, Sergej Milinkovic-Savić. Do tego mocno ofensywne wahadła: Filip Kostić w poprzednim sezonie zanotował 17 asyst w Bundeslidze, Darko Lazović w Hellasie kręci się koło 9-10 wypracowanych bramek.

Od momentu, gdy przyszedł selekcjoner Stojković, jasne było, że to będzie ofensywne podejście do piłki. Grają ofensywnie, szybko, na jeden-dwa kontakty, popisują się technicznymi zagraniami. Takie ma podejście, mówi, że nie wyobraża sobie, żeby Serbia kiedykolwiek się broniła. Nieważne z kim grają, chcą prowadzić grę, nawet jeśli oznacza to odsłonienie się przed rywalem. Dopóki on jest selekcjonerem będą atakować, wychodzić wysoko pressingiem, grać odważnie. Dużo zależy też od tego, jak sami piłkarze podchodzą do meczów w kadrze. Belgrad to miasto klubów nocny, zabawy. Kiedyś na zgrupowaniach piłkarze nie słuchali się selekcjonerów, tylko szli w balet. Teraz trenerem jest ktoś, kto dla wielu piłkarzy był idolem, ma duży autorytet. Jest też elastyczny, lubi zaskoczyć, może sobie na to pozwalać. Może nie jest geniuszem taktycznym, ale ma siłę przekonywania, zawodnicy wierzą, że są w stanie zrobić wszystko. Jego przemowy są pełne spokoju i wiary, to było potrzebne serbskim piłkarzom. Poprzedni selekcjonerzy nie umieli zadbać o sferę mentalną – ocenia Siemieniako.

NA CO BYŁOBY STAĆ REPREZENTACJĘ ZJEDNOCZONEJ JUGOSŁAWII?

Serbowie nie mają za sobą tak udanych pod względem liczb eliminacji, jak choćby do bólu skuteczni Polacy. Ale też spójrzmy na tę grupę: Portugalia, Irlandia, Luksemburg, Azerbejdżan. Luksemburczycy zrobili postęp, to już nie ta półka co Andora czy San Marino. Azerbejdżan też, mimo słabych występów, stoi wyżej od takich ekip. Poza tym to, że ofensywy nie widać w liczbie strzelonych bramek, nie oznacza, że nie widać jej wcale. Wystarczy zerknąć na kilka szczegółowych statystyk. Średnie na mecz za eliminacje:

  • Strzały – 15,9 (12. miejsce w Europie), celne – 6,5 (8.)
  • Strzały z pola karnego – 10,1 (5.)
  • Kontrataki zakończone strzałem – 0,8 (1.)
  • Celne dośrodkowania – 7,5 (4.)
  • Celne długie piłki – 32,5 (5.)
  • Wygrane pojedynki w powietrzu – 20 (4.)
  • Kluczowe podania – 12,8 (8.)
  • Rywale łapani na spalonym – 3 (2.)

Pod wieloma względami reprezentacja Serbii zaliczała się do europejskiej czołówki. Widać, że Orlovi podeszli do tematu podobnie, jak Polacy, którzy za kadencji Paulo Sousy najczęściej zdobywają bramki właśnie po dośrodkowaniach. W porównaniu z biało-czerwonymi Serbowie posyłają jednak więcej celnych piłek w pole karne rywala. Sprawdzając inne statystyki zauważymy, że drużyna Stojkovicia woli kontratakować niż utrzymywać się przy piłce (w przeciwieństwie do Polaków). Polska oddaje mniej strzałów, jest mniej skuteczna w odbiorach czy przejęciach, rzadziej oddaje strzały z pola karnego (choć częściej z “six yard box”), zalicza także mniej kluczowych podań czy wygranych pojedynków w powietrzu. Jako że zarówno my, jak i Orlovi stosujemy podobne ustawienie i pomysły taktyczne obydwu selekcjonerów pokrywają się – przynajmniej częściowo – możemy nawet postawić tezę, że Serbowie to tacy trochę lepsi Polacy.

Oczywiście sukces nie oznacza, że obyło się bez problemów. Dragan Stojković do tej pory przegrał tylko jedno spotkanie: towarzyskie starcie z Japonią. Defensywa jest jednak kłopotem Serbów, którzy borykają się z tą samą sprawą, co Polacy. Strzela im praktycznie każdy, praktycznie, bo poza Katarem. Portugalia wsadziła im trzy sztuki, Irlandia także, Azerbejdżan dwie, Jamajka, Japonia i Luksemburg po jednej. Bramkarze reprezentacji Serbii są na dole rankingu skutecznych interwencji, nie wyciągnęli nawet połowy celnych strzałów. To element, który trzeba poprawić, jeśli ta kadra ma się pokusić o niespodziankę na mundialu.

Serbia – ekipa, którą stać na niespodziankę?

A Serbia o takiej niespodziance na pewno marzy. Patrzymy na te eliminacje, patrzymy na nazwiska w tej drużynie i już wiemy, że to murowany kandydat do obsadzania go w roli “czarnego konia” w przedmundialowych tekstach. Czy nas to dziwi? Niespecjalnie, to chyba lepsza ekipa od Turków, którzy pełnili tę rolę przed EURO 2020. Jest tam sporo solidnych, świetnych lub obiecujących zawodników z Serie A (Milenković, Terzić, Milinković-Savić, Lazović, Djuricić, Vlahović). Jest podobna grupa z Hiszpanii (Dmitrović, Maksimović, Racić, Jović). Są także liderzy w stylu Mitrovicia i Tadicia. No i oczywiście Filip Mladenović.

To jedna z najlepszych kadr w historii Serbii, ale nie wiem, czy najlepsza. Na początku XXI wieku była kadra ze Stankoviciem, Mihajloviciem, Milosevicem, Mijatoviciem, Kezmanem, Jugoviciem. To była chyba najlepsza kadra, jeśli chodzi o potencjał indywidualny, ale ta jest na pewno bliska takiego statusu – twierdzi Przemek Siemieniako.

Mówiliśmy: kapela. Dusan Tadić według WhoScored został eliminacyjnym królem asyst (niektórzy przypisują ten tytuł Leonowi Goretzce) z sześcioma ostatnimi podaniami na koncie. W lidze holenderskiej bawi się tak, że najgorszy indywidualny sezon w jego wykonaniu to łącznie 25 bramek i asyst. Do tego dorzucił 26 goli i asyst w pucharach w 36 występach. A przecież wspiera go czołowy asystent i rozgrywający Serie A, wspomniany już Sergej Milinković-Savić.

Aleksandar Mitrović to wicekról strzelców z ośmioma trafieniami. W Championship rozgrywa absolutnie kosmiczny sezon: wypracował 25 bramek (20 goli, pięć asyst) w 17 meczach. Nie jest to pierwszy taki wyskok, bo już dwa lata temu miał udział przy 28 trafieniach (26 goli, dwie asysty). W kadrze ma udział przy bramce co 110 minut, już w zakończonych w play-offach eliminacjach do EURO 2020 sieknął 10 sztuk i był w europejskiej czołówce. On także ma wsparcie z Włoch: za kadencji Piksiego drugim najskuteczniejszym piłkarzem jest Dusan Vlahović, czołowy napastnik młodego pokolenia na świecie.

Największym problemem Orlovich zdaje się być udźwignięcie presji. Argentyna, Australia, Brazylia, Ghana, Szwajcaria i Wybrzeże Kości Słoniowej. To lista ekip, które lały Serbów na ostatnich mundialach. Co prawda raz udało się ograć Niemców, ale poza tym jedynym zwycięstwem pozostaje to z Kostaryką (1:0). Takie rzeczy zawsze siedzą z tyłu głowy, więc pozostaje mieć nadzieję, że zadziała magia Stojkovicia.

NAPASTNIK MĘCZĄCY – DLACZEGO WARTO DOCENIĆ MITROVICIA?

W fazie ofensywnej Serbowie są tak dobrzy, że mogą walczyć o medal. Ale w defensywie mają tyle problemów, że mogliby nie wyjść z grupy. Łącząc to w całość, postawiłbym duże pieniądze na wyjście z grupy, to jest do zrobienia, niezależnie od rywali. Podczas świętowania awansu piłkarze śpiewali, że chcą zagrać z Brazylią, żeby bawić się piłką. Kadra Serbii na pewno będzie jedna z najbardziej atrakcyjnie grających drużyn na mundialu i wszyscy oglądający ten zespół będą mieć wielką przyjemność – kończy nasz ekspert od Serbii.

Trzymamy go za słowo, bo dobrej piłki nigdy za mało.

CZYTAJ TAKŻE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...