Reklama

Jak Probierz został ofiarą własnego marzenia o władzy

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 listopada 2021, 15:07 • 12 min czytania 54 komentarzy

Michał Probierz mawia: „trener ma jednego przyjaciela, który nie opuści go do ostatniego dnia jego kariery: porażkę”. W Cracovii właśnie poniósł najbardziej spektakularną, najbardziej druzgocącą, ale też najbardziej niejednoznaczną klęskę w swojej karierze. Bo choć charyzmatyczny 49-letni szkoleniowiec może zapalić cygaro i bronić swoich racji dwoma zdobytymi trofeami, to Pasy za kadencji jego niepodzielonych rządów nie stały się rzeczywiście znaczącą siłą Ekstraklasy. Ba, Cracovia zgubiła się we mgle, rozmydliła swoją tożsamość, prowadziła uporczywą krucjatę przeciw ładnemu futbolowi, aż w końcu dobrnęła do ściany.

Jak Probierz został ofiarą własnego marzenia o władzy

Probierz opuszcza statek jako ofiara własnego marzenia o pełni władzy. Jako trener, który skosztował przywileju, jaki nie przysługiwał prawie żadnemu innemu fachowcowi w tej lidze (bo komu, może Papszunowi) i brutalnie przekonał się o tym, że otrzymanie wędki wcale nie zawsze kończy się złowieniem ryb.

Jak oceniać czas Michała Probierza w Cracovii? [ANALIZA]

„Ty jesteś cyrk”

8 grudnia, 2017 rok, konferencja Cracovii przed meczem z Lechem Poznań. Michał Probierz przynosi ze sobą doniczkę, nasiona w saszetce, ziemię w worku. Siada i zaczyna inscenizację. Peroruje o braku cierpliwości do pracy trenerów w Ekstraklasie.

– Zobaczymy, może za pięć minut coś wyrośnie. Nie rośnie. To jest przykład naszej cierpliwości do pracy trenerów. Od 20 lat mówię o szkoleniu, walczę o polskich trenerów i cały czas się robi ze mnie debila. Do trenerów trzeba mieć cierpliwość. To zupełnie jak z roślinami, które tak ochoczo pielęgnujemy. My przecież nie jesteśmy debilami, a polska myśl szkoleniowa nie jest gorsza od zachodniej. Tylko dajcie nam czas i warunki do pracy – przekonuje, jednocześnie odstawiając cały spektakl.

Reklama

Typowy wojujący Michał Probierz. Trener, któremu zawsze o coś chodziło. W Krakowie też długo nie brakowało mu chęci do zmienienia całego piłkarskiego środowiska, do polemizowania ze wszystkimi i na każdy temat. Jego konferencje prasowe należały do czołówki najciekawszych w Polsce. Przekazy duże i małe. Mądre i głupsze. Poważne i żartobliwe. Z rekwizytami i bez rekwizytów. Konfrontacyjne i niekonfrontacyjne. Pełen przekrój. Kreatywność godna pozazdroszczenia.

Żeby zwrócić uwagę na problem braku infrastruktury w polskiej piłce i przeszacowanych oczekiwań wobec euro-pucharowiczów, przyszedł na konferencję prasową w różowych okularach. To również on jako pierwszy w pandemicznej Polsce zorganizował spotkanie z dziennikarzami na żywo, usadzonymi w odpowiedniej odległości, na świeżym powietrzu, bo – jak sam wcześniej mówił – brakowało mu dyskusji i przekomarzania się z pismakami. Swoją barwę miało nawet niesmaczne zaczepianie dziennikarki słowami „jak pani może nie wiedzieć, co staje od głaskania” czy nocne wulgarne przepychanki z kibicami Cracovii na Twitterze z takimi hitami jak „tylko potraficie napierdalać na klub, a nie potraficie patrzeć obiektywnie” na czele.

To był Michał Probierz – mniej lub bardziej – wojowniczy, sfrustrowany, agresywny, zmanierowany, pretensjonalny, ale dalej Michał Probierz, który jeszcze niczego nie przegrał. Od tego czasu minęło jednak kilkanaście miesięcy, które zmieniło cały obraz jego pracy przy ulicy Kałuży.

To tabela ujmująca cały okres pracy Michała Probierza w Cracovii.

Reklama

Z drużyn, które cały ten czas spędziły w Ekstraklasie, gorzej punktował tylko Śląsk Wrocław, Górnik Zabrze, Wisła Płock i Wisła Kraków. To wynik o tyle rozczarowujący, że Cracovia za jego kadencji miała stać się topową drużyną Ekstraklasy. Tymczasem: 66 punktów zdobytych mniej niż Legia, 30 punktów zdobytych mniej niż Lech, 20 punktów zdobytych mniej niż Lechia czy 17 punktów zdobytych mniej niż Jagiellonia. A przecież Probierz traktował Cracovię jako punkt docelowy tego etapu swojej kariery. Jako atrakcyjniejsze miejsce pracy niż Jagiellonia czy Lechia.

Dlaczego?

Powodów było kilka.

Władca absolutny

Po pierwsze: obietnica cierpliwości i zaufania. Janusz Filipiak zapowiedział, że Probierz zostaje trenerem na lata i nie kłamał. 49-letni trener dostał ponad cztery lata na zbudowanie swoich fundamentów w klubie. W Lechii nie miał takiego komfortu, a w Jagiellonii, choć pozycję miał niezwykle silną, ograniczały go inne aspekty: potencjał rozwoju organizacji, infrastruktura, logistyka, pieniądze i najważniejsze – brak pełni władzy. W Cracovii to wszystko otrzymał.

Cracovia, jako organizacja, rozwija się najszybciej w swojej historii. Wszystko dzięki pieniądzom wpompowywanym w klub przez profesora Filipiaka. Cracovię stać było też na ściąganie i opłacanie pensji całej plejady zagranicznych piłkarzy. Nie było problemów finansowych, klubowy budżet był stabilny. Mało? Kraków ma własne lotnisko, świetne połączenia kolejowe z całym krajem, to naturalnie większy ośrodek miejski niż Białystok, więc jest też dużo lepiej skomunikowany ze światem niż  stolica Podlasia.

Jeszcze mało? Przyjście Probierza wiązało się z wielomilionową inwestycją w nowoczesną bazę szkoleniowo-treningową w Rącznej. 31 grudnia 2020 roku obiekt uzyskał pozwolenie na użytkowanie, a 4 stycznia 2021 roku pierwsza drużyna Cracovii odbyła tam trening oficjalnie inaugurując działalność centrum. To było urzeczywistnianie tego, o czym Probierz mówił od kilkunastu lat. Zaplecze infrastrukturalne zawsze było jego konikiem. Tematem przewodnim dziesiątek, jeśli nie setek, wypowiedzi medialnych. Miał, co chciał, ale to dalej jeszcze nie wszystko.

Przez lata Pobierz tworzył wizję idealnego stanowiska dla trenera. Marzyło mu się być kimś na miarę managera w Premier League. Dostać pełnię władzy nad całą koncepcją projektu sportowego w polskim klubie. Budować zespół na swoją modłę, według swoich zasad. Określać plany. Wprowadzać młodzież. Ściągać piłkarzy. Nakreślać taktykę. Brać odpowiedzialność za wszystko. Janusz Filipiak mianował go więc trenerem i wiceprezesem klubu. To była władza absolutna. Mógł wszystko. Włącznie z wykonaniem wściekłego telefonu do Filipiaka, kiedy ten popisywał się na antenie Canal Plus. 

To było kolejne urzeczywistnienie marzenia Probierza. Marzenia, którego Probierz został ofiarą.

Brak wyników

Czterdziestodziewięciolatek ma swoje argumenty. Zapełniła się klubowa gablota. Wygrany 3:2 finał Pucharu Polski z Lechią Gdańsk – fantastyczny mecz, godny ostatniego starcia tych rozgrywek. Zwycięstwo po karnych z Legią w Superpucharze Polski – fajna sprawa. Wjechało whisky, wjechało cygarko, zasłużenie, tego nikt Probierzowi nie może odebrać. Ale pojedyncze tytuły i trofea nie zakryją tego, że były już sternik Cracovii nie zrobił z Pasami ligowego wyniku.

  • 2017/18: dziewiąte miejsce
  • 2018/19: czwarte miejsce
  • 2019/20: siódme miejsce
  • 2020/21: czternaste miejsce
  • 2021/22 (po 14. kolejce): jedenaste miejsce

Apetyty były, możliwości były, ale ani razu nie udało się Probierzowi zaprowadzić Cracovię choćby na podium, co przecież udawało mu się wcześniej w Jagiellonii i na co wszyscy przy ulicy Kałuży liczyli. Co więcej – jego zespół zmierzał donikąd. W środku jego kadencji potrafił w tej lidze coś znaczyć, potrafił regularnie punktować, potrafił trzymać się czołówki, ale w pewnym momencie, w okolicach wybuchu pandemii koronawirusa, wszystko się posypało. Oto tabela od początku tamtego okresu do teraz.

Mini-eurowpierdole

Różowe okulary to jedno, wygórowane oczekiwania wobec polskich drużyn w europejskich pucharach to drugie, ale Michał Probierz, Cracovia i europejskie puchary to wyjątkowo niedobrany tercet. W ostatnich latach Pasy dwa razy próbowały zdziałać coś sensownego na międzynarodowych boiskach i dwa razy dostawały w ryj już w pierwszych meczach. Za pierwszym razem Cracovia odpadła po dwóch remisach z Dunajską Stredą, a za drugim okazała się wyraźnie słabsza od szwedzkiego Malmö FF.

Fakt, widzieliśmy większe eurowpierdole, ale też nie ma się czym chwalić. Ot, chociażby w tym roku Raków i Śląsk pokazały, że jeśli ma się plan i pomysł, można zdziałać więcej.

Transferowe kompromitacje

Michał Probierz, dostając władzę w Cracovii na wzór angielski, otrzymał też możliwość zarządzania polityką klubu na rynku transferowym. I w tej roli skompromitował się wielopoziomowo. Pasiasta strona Krakowa stała się symbolem ekstraklasowej marności w kwestii skautowania i sprowadzania piłkarzy z zagranicznych lig. Było tak źle, tak fatalnie, tak nijako, że aż swojego czasu poświęciliśmy temu oddzielny tekst, wyliczając najtragiczniejsze nazwiska, jakie Probierz sprowadził do stolicy Małopolski.

Antonini Culina. Ivan Marquez. Michael Gardawski. Sierdier Sierdierow. Elady Zorilla. Nicolai Brock-Madsen. Sergei Zenjov. Bojan Cecarić. Rivaldinho. Rubio. Gerard Oliva. Vinicius Ferreira. Thiago. Luis Rocha…

Co za zaciąg, co za perełki, co za nazwiska, aż nas głowa rozbolała na samą myśl na ich wspomnienie. Dramat. Nawet kilka trafionych strzałów nie zmywa złego wrażenia. Abstrahując od kompletnych niewypałów – Michał Probierz przez trzy lata, okienko po okienku, ze złośliwą konsekwencją, budował multikulturową szatnię wypełnioną po brzegi przeciętnymi zawodnikami, na czym ucierpiała tożsamość klubu.

Wprowadzanie młodzieży

Może ściąganie marnych obcokrajowców nie byłoby jeszcze tak dotkliwe i fatalne w skutkach, gdyby były już trener Cracovii umiejętnie wprowadzał młodzież, ale na tym polu, ponownie: sukcesów brak.

Michał Probierz przychodził do Krakowa z opinią trenera, który umie i lubi pracować z młodzieżą. Jako facet, który w Jagiellonii wykreował wiele młodych gwiazdeczek. Problem w tym, że w Cracovii zupełnie mu ta misja nie wyszła. Sam chyba był zdziwiony tym, że tak niewielka liczba młodzieżowców spełnia ekstraklasowe wymagania. U Probierza – mimo pojedynczych świetnych występów – wcale nie zachwycał Kamil Pestka, który przecież błyszczał w młodzieżówce Czesława Michniewicza. Rzadsze lub częstsze występy zaliczali chociażby Jakub Gut, Sylwester Lusiusz, Sebastian Strózik, Adam Wilk, Mateusz Supryn, Tomasz Bala, Jakub Myszor, Krystian Bracik, Kamil Ogorzały, Daniel Pik, Patryk Zaucha, Przemysław Kapek, Radosław Kanach czy Michał Rakoczy, ale o żadnym z nich nie można powiedzieć: kolejny wychowanek Probierza zrobił furorę w Ekstraklasie.

Początkowo wydawało się, że kimś takim – na swój sposób – będzie Karol Niemczycki, który w Cracovii dostał szansę wypłynięcia na szersze ekstraklasowe wody, ale Probierz od kilku miesięcy wyżej cenił sobie 34-letniego Lukasa Hrosso, więc również Niemczycki przeważnie grzał ławę.

Bolały zęby

Brak ciekawych postaci sprawił, że Cracovię oglądało się z przyjemnością porównywalną do oglądania transmisji na żywo z gabinetu stomatologicznego. Co to były za widowiska, co to były za spektakle, aż chciałoby się posłużyć niewybredną ironią. Ile to razy po meczach Cracovii musieliśmy odtruwać się odpaleniem głupiej polskiej telenoweli klasy B, wiedząc, że i tak będzie to wartościowsze estetycznie doznanie.

Najdoskonalszym symbolem topornie siermiężnego stylu z czasów krakowskiej kadencji Michała Probierza jest mecz z listopada 2019 roku z Wisłą Płock. Po jego zakończeniu byliśmy tak wymęczeni, tak zażenowani, tak wydrenowani, że postanowiliśmy odpuścić sobie pisanie pomeczowej relacji i ograniczaliśmy się do wystawienia not piłkarzom obu drużyn.

No chyba, że ktoś jest masochistą i lubi bezmyślne dośrodkowania.

Zresztą uśmialiśmy się, kiedy oficjalny profil Ekstraklasy musiał z tamtego spotkania wyciągnąć jedną topową akcję, żeby mieć czym podsumować tamten epicki bój. Wybrali marną próbę Lopesa określoną jako „strzał tuż przy słupku”, mimo że piłka słupek minęła w żółwim tempie i w sumie w sporej odległości.

Najgorsze było jednak to, że ekipa Michała Probierza takich starć rozegrała dużo za dużo. Nieprzypadkowo nazywaliśmy ją Dośrodkovią. Zresztą był taki moment, kiedy wydawało nam się, że sam 49-letni szkoleniowiec prowadzi wielką krucjatę przeciw piłce przyjemnej dla oka. W rozmowie z nami tłumaczył to tak:

Czy Liverpool operuje długimi podaniami?

Operuje. 

Czy Liverpool dośrodkowuje?

Dośrodkowuje.

Czy Liverpool zdobywa w ten sposób mnóstwo bramek?

Zdobywa. 

Czy Liverpool zaczyna od bramkarza długim podaniem?

Zaczyna.

Czy Liverpool gra ładnie?

Nie da się zaprzeczyć. 

Czaicie absurd sytuacji? Klasyczny przykład sofizmatu – rozumowania pozornie poprawnego, ale w istocie zawierającego rozmyślnie utajone błędy logiczne. No bo można porównywać się do Liverpoolu, który gra szybko, gra spektakularnie, gra dynamicznie i faktycznie dośrodkowuje, ale wtedy, kiedy na flankach ma się nie Rapę, nie Fiolicia, nie Siplaka czy kogokolwiek innego ze składu Pasów, a kogoś nieco bliższego charakterystyce Mane, Salaha, Robertsona czy innego Alexandra-Arnolda.

Poważnym zarzutem wobec Michała Probierza jest więc fakt, że nie potrafił zaszczepić w pasiastej części Krakowa stylu. Bo stylu topornego nie kupujemy i nie uznajemy. A przynajmniej nie z możliwościami Cracovii, nie z pieniędzmi Cracovii i nie z czasem, który Probierz miał na budowę swojego projektu.

Utrata barwy

Punktem granicznym w przygodzie Probierza w Krakowie było styczniowe spotkanie Cracovii z Wartą Poznań i podanie się do dymisji na pomeczowej konferencji prasowej.

– Zawodnicy potrzebują nowego impulsu. Po prostu muszę też sam odpocząć. Przez piętnaście lat cały czas pracowałem i nadszedł moment, że sam widzę, że muszę to zrobić. Muszę gdzieś pojechać, zająć się samym sobą i rodziną. To był dla mnie burzliwy okres z wielu względów. Zawodnicy też potrzebują innego impulsu. Jestem wdzięczny prezesowi Filipiakowi za to, że w najtrudniejszych momentach mi nie podziękował. Jestem jednak na tyle doświadczonym człowiekiem i trenerem, że wiem kiedy trzeba umieć powiedzieć stop – tłumaczył 49-letni trener.

Wyglądał na znudzonego, wypalonego, zmęczonego, zrezygnowanego. Wtedy jednak Janusz Filipiak nie pozwolił mu odejść. Cracovia utrzymała się w lidze, ale o tamtego momentu straciła jakikolwiek kolor. Słaby styl, który wcześniej przynosił punkty, stał się po prostu słabym stylem. Szatnia przeciętnych obcokrajowców, która potrafiła tworzyć kolektyw, stała się po prostu szatnią przeciętnych obcokrajowców. Początek nowego sezonu pokazał, że klub porusza się bez mapy, że już sam nie wie, na co go stać, o co może walczyć. A to przegra sromotnie z Lechem czy Lechią, a to zremisuje z Górnikiem Zabrze czy z Pogonią Szczecin, a to pyknie sobie Wartę, Jagiellonię czy Piasta.

Michał Probierz

Czy dało się w tym znaleźć jakąś systematykę, czy dało się w tym znaleźć jakąś prawidłowość? Niekoniecznie. Czy można było wyobrażać sobie, że zaraz Cracovia włączy się w walkę o europejskie puchary? Trzeba było mieć zdolność kreowania bardzo wybujałych imaginacji. Czy można spodziewać się, że zaraz Cracovia wpadnie w jakiś kryzys i zacznie jej w oczy zaglądać spadek? Pewnie można było, ale w tej lidze jednym tchem dało wymienić się kilka słabszych, mniej doświadczonych drużyn.

Cracovia stała się średniakiem. Nudnym, bezpłciowym, wydrenowanym z osobowości średniakiem z fatalnym pijarem, którego mecze nikogo nie zajmowały. A przy tych możliwościach, przy tych pieniądzach, przy tym czasie, przy tym stylu, w tym mieście i z tym trenerem na ławce to było skandalicznie niedopuszczalne. Dlatego też Michał Probierz stracił pracę.

„Coś musi pierdzielnąć”

Sami jesteśmy ciekawi, czy uderzy się w pierś i niedługo przyzna, że nie był w stanie zbudować w Cracovii niczego trwałego, czy zacznie szukać igieł w stogu siana: że mocno postawił na Krzysztofa Piątka, że zdobył Puchar Polski i Superpuchar Polski, że dwa razy zakwalifikował klub do europejskich pucharów, że jesteśmy zakładnikami manii jedynej słusznej rozmowy o konieczności wprowadzania ofensywnego stylu, że efekty jego pracy w Cracovii zobaczymy za kilka albo kilkanaście lat. Jego postawa w najbliższych miesiącach powie nam dużo o jego zdolności do wyciągania wniosków.

Michał Probierz już od dawna mieni się jako enfant terrible polskiego środowiska piłkarskiego. Arogancki, ale błyskotliwy. Pyszny, ale przekonujący. Irytujący, ale niepozostający bez racji. „Wrogów nie przekonam, a przyjaciół przekonywać nie muszę”, przedstawia się. Na razie wypisał się ze ścisłego topu polskich trenerów. Jego życiowy projekt upadł.

– Porażka zawsze czyha. Jak się wydaje, że jest dobrze, i jest za cicho, to w którymś momencie coś musi pierdzielnąć.

To kolejne zdanie z jego słowniczka. Chyba najlepiej oddaje to, co przydarzyło się Michałowi Probierzowi w Cracovii.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
3
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

54 komentarzy

Loading...