Reklama

Legia sprawdza, gdzie leży granica żenady

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2021, 20:21 • 3 min czytania 165 komentarzy

W piątek na trudnym terenie w Płocku zapunktowała Bruk-Bet Termalika. Sobota rozpoczęła się pierwszą od trzech miesięcy wygraną Warty Poznań, która pokonała Piasta w Gliwicach, a zakończyła się sensacyjnym remisem Górnika Łęczna z Lechem Poznań. Wydawało się, że ta kolejka poniekąd należy do ligowych słabiaków, ale dzisiaj musimy zweryfikować ten pogląd. Wyłamała się bowiem Legia Warszawa i przerżnęła ze Stalą Mielec.

Legia sprawdza, gdzie leży granica żenady

Z jednej strony był to to oczywiście mecz z wyżej notowanym rywalem (przed pierwszym gwizdkiem osiem punktów i sześć lokat różnicy), ale z drugiej – za stołecznymi przemawiał atut własnego boiska…

Legia Warszawa – Stal Mielec. Piorunująca końcówka połowy

Dobra, szydera szyderą, ale ligowa Legia nie tyle jest w dupie, nie tyle się w niej urządziła, co spędziła w niej tyle czasu, że planuje już remont. A perspektywy na wyprowadzkę są naprawdę marne, skoro dziś na Łazienkowską przyjechała Stal Mielec i zrobiła mistrza Polski na szaro, a ten chyba nawet nie wiedział, kiedy przegrał to spotkanie.

Legia dobrnęła do takiego punktu, w którym tragedia może przyjść w każdym momencie. W każdym. Nawet jeśli grasz ze Stalą Mielec, w 42. minucie strzelasz długo wyczekiwaną bramkę na otwarcie wyniku, a rywal do tego momentu, czyli przez prawie całą pierwszą połowę, był bezzębny w ofensywie, nie oddał celnego strzału.

Reklama

Cyk, wystarczyło kilka minut i Stal do szatni schodziła z prowadzeniem. Legioniści jeszcze nie ochłonęli po trafieniu Wieteski, który wykorzystał wrzutkę z wolnego Josue, a Mateusz Żyro przeprowadził akcję, jakby był Danim Alvesem z czasów Barcelony. Musimy to opisać, bo to jednak – z całym szacunkiem do Żyry – absurd, który świetnie pokazuje mizerię Legii. Stoper, który został przestawiony na prawe wahadło, by dodatkowo zabezpieczyć tę stronę boiska, przyjął sobie piłkę na własnej połowie przy linii bocznej, ściął z futbolówką przy nodze do środka i bez większych trudności dobiegł z nią na 30. metr przed bramką Miszty. Dopiero tam Jędrzejczyk uznał, że pora przerwać ten rajd, bo w sumie nie wypadało, że do niego dopuszczono, ale był wyraźnie spóźniony. Sędzia jednak puścił grę (byłemu reprezentantowi pokazał „żółtko”), a Mak z Piaseckim i Sitkiem w prosty sposób rozklepali obrońców gospodarzy. A skoro się udało, to kilka chwil później zrobili to raz jeszcze (bez udziału Maka) i napastnik Stali dał drużynie prowadzenie.

Cóż, efekt nowej miotły, na który liczył Dariusz Mioduski, gdy zastępował Czesława Michniewicza Markiem Gołębiewskim, nie zadziałał. Delikatnie rzecz ujmując. Nowy szkoleniowiec wygrał tylko ze Świtem Skolwin i to ledwo, ledwo, a poza tym – jest tak, jak było. Albo i gorzej.

Legia Warszawa – Stal Mielec. Bezradność gospodarzy

Punktem wspólnym na pewno są pudła Emreliego, bo od takiego zaczęła się druga połowa. Pozycja była trudniejsza niż we wcześniejszych meczach, ale też strzał dużo bardziej niecelny. Legii trzeba oddać, że tworzyła sytuacje, ale też nie było tak, że myśleliśmy sobie: „no, lada moment coś wpadnie”. Raczej: „no, może coś wpadnie”. I wpadło, bowiem Stal Mielec przetrzymała napór gospodarzy, a po stałym fragmencie gry (które pozostają udręką Legii mimo zmiany trenera) strzeliła też trzecią bramkę. Konkretnie zrobił to Mateusz Żyro, stawiając pieczątkę pod wyborem piłkarza meczu.

W przypadku Legii coś pozytywnego możemy napisać tylko o występie Josue – słabo jak na piętnastu piłkarzy.

A Stal jest najmocniejsza od powrotu do Ekstraklasy i to bez dwóch zdań. Nawet abstrahując od tego meczu. To już szóste spotkanie z rzędu bez porażki, trzecie zwycięstwo w tym czasie. Podstawą jest oczywiście dyscyplina i dobrze zorganizowana obrona, ale piłkarze ustawieni z przodu też potrafią sklecić coś ciekawego. To już trzeci mecz w ostatnim czasie, gdy mielczanie walą trzy lub cztery gole. Warto trzymać się ziemi, ale Stal zaczyna po prostu do Ekstraklasy pasować. I w tym wypadku to komplement.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Ekstraklasa

1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Komentarze

165 komentarzy

Loading...