Novak Djoković oraz Daniił Miedwiediew wypadali w tym sezonie na remis, jeśli chodzi o bezpośrednie starcia. Pierwszy wygrał finał Australian Open, drugi nie miał sobie równych w US Open, przerywając marsz Serba po Wielkiego Szlema. Dzisiaj między dwójką najlepszych tenisistów globu doszło do trzeciego pojedynku w 2021 roku. I choć Rosjanin w decydującym meczu Paris Masters wyglądał momentami fantastycznie, to tym razem “Nole” pokonać nie zdołał. Serbski weteran triumfował 4:6, 6:3, 6:3.
Nie był to finał wielkoszlemowy, nie było to spotkanie na największej z możliwych scen. Na takie będziemy musieli jeszcze poczekać. Novak Djoković miał jednak dzisiaj okazję, aby chociaż w małym stopniu zrewanżować się Miedwiediewowi za porażkę w US Open. Była to również ostatnia przeprawa przed ATP Finals, w którym – oczywiście – numer jeden i dwa rankingu mogą się zmierzyć ponownie.
Co mogliśmy zaś powiedzieć o Rosjaninie? Wczorajszym zwycięstwem ze Zvererem pokazał w jak kapitalnej – cały czas – formie się znajduje. Choć w tym sezonie nie zostanie już pierwszą rakietą świata, bo ten przydomek jego rywal zaklepał sobie do końca 2021 roku, tak ma jeszcze dużo czasu, aby to zrobić. Pokonanie Serba po raz drugi z rzędu dałoby jasny sygnał – owszem, wkrótce będę najlepszy.
Młodość znowu zwycięży?
Wszystko miał jednak zweryfikować paryski kort. A na nim, w przeszłości, Djoković radził sobie znakomicie. To jedno z jego królestw – Paris Masters (do dzisiaj) wygrywał aż pięciokrotnie. Ten, kto oglądał finał US Open, wiedział jednak, jakie problemy z rosyjskim tenisistą miał ostatnio dwudziestokrotny mistrz wielkoszlemowy. Nie potrafił rozstrzygać dłuższych wymian na swoją stronę, a próba gry agresywnej, częstego podchodzenia do siatki, też mu nie wychodziła.
No i właśnie – początek finału w Paryżu również nie wskazywał na Djokovica. Już w pierwszym gemie 34-latek został przełamany. Dało się dostrzec, że przewaga w długim przebijaniu piłek dalej leży po stronie Rosjanina, który łatwo zgarnął też swoje podanie. Novak jednak szybko się otrząsnął i wszedł na wysokie obroty. Po chwili mieliśmy już wynik 2:2 w gemach. A potem 3:2 dla Serba.
ZAŁÓŻ KONTO W FUKSIARZ.PL I POSTAW NA SIEBIE!
Trzeba było przyznać, że poziom meczu był naprawdę wysoki. Novak wyglądał znacznie lepiej niż dwa miesiące temu, a Miedwiediew dalej imponował (choć może jego serwis nie był aż tak zabójczy). Decydująca okazała się liczba błędów własnych – bo Nole popełniał ich więcej. Pierwsza partia trafił zatem w ręce 25-latka, po tym, jak udało mu się zaliczyć kolejne przełamanie (przy stanie 3:3), a potem dobić rywala.
Jak feniks z popiołów Jak Novak
Novak jednak absolutnie nie zniechęcił się niepowodzeniem. Wręcz przeciwnie – w swoim stylu zaczął się rozkręcać z kolejnymi gemami. Zaryzykujemy stwierdzenie, że gdyby po drugiej stronie siatki znajdował się tenisista choć minimalnie gorszy od Rosjanina, drugą partię wygrałby błyskawicznie (tak jak zrobił to w meczu z Hurkaczem). Ale że Miedwiediew to kozak, cały czas oglądaliśmy walkę, w której jednak przeważał Novak.
Wydawało się, że przy stanie 5:3 seta zamknie bez problemu. Jego rywal, będąc przy ścianie, zaczął pokazywać się jednak jako mistrz defensywy. To, co momentami wyprawiał rosyjski tenisista, przechodziło ludzkie pojęcie. Potrafił zdążyć nawet do najtrudniejszych, najmocniejszych piłek posłanych przez Serba, a także ograć go przy siatce.
Novak Djoković nie byłby jednak Novakiem Djokovicem, gdyby ostatecznie nie wygrał tej wojny nerwów. To, co warto było odnotować, to fakt, jak często grał akcje “serwis-wolej”. Trzeba przyznać, że o ile ta taktyka nie przynosiła skutku podczas pojedynku tenisistów w US Open, tak dzisiaj przynosiła Serbowi masę punktów.
Silna psychika
Jak wyglądała trzecia partia? Bardziej doświadczony tenisista nie spuszczał z tonu. Natomiast w grę Rosjanina wkradało się coraz więcej błędów. Na dodatek – po tym, jak został przełamany przy stanie 2:2, zaczął tracić nerwy. Niektóre wymiany przegrywał na własne życzenie, w momencie gdy brakowało mu cierpliwości, dokładności. Kiedy Novak wygrywał już 5:2 w gemach, stało się niemal jasne, kto wyjdzie ze starcia zwycięsko.
Sęk w tym, że u Serba też dało się dostrzec zdenerwowanie, błędy, które wynikały być może ze zmęczenia. Choć nic tego nie zapowiadało, dał się przełamać, mając triumf na wyciągnięcie ręki. To wciąż nie była zła sytuacja (prowadził 5:3), ale poniekąd dał wrócić rywalowi do gry. Fani Serba mogli jednak po chwili odetchnąć. Bo zaskoczył Miedwiediewa przy jego serwisie. I zgarnął szósty triumf w Paris Masters w karierze.
Co równie istotne – Nole pokazał Rosjaninowi, że wciąż mu trochę do niego brakuje. W tym roku wygrał dwa z trzech pojedynków między nimi. Jakby zatem ktoś potrzebował potwierdzenia, że Serb – mimo dwóch “słabszych” dużych turniejów – jest najlepszy na świecie, to dzisiaj dostał.
Fot. Newspix.pl