Reklama

Ishak zawiódł Lecha – bez bramek w Mielcu

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

29 października 2021, 22:55 • 4 min czytania 66 komentarzy

Gdybyśmy nie oglądali meczu Stali z Lechem i ktoś by nam powiedział, że w tym starciu padł remis – to nie bylibyśmy w jakimś głębokim i totalnym szoku. Ot, kolejny raz zadziałała logika Ekstraklasy. Ale że Lech ze Stalą zremisuje z winy Ishaka, który zmarnuje kilka znakomitych sytuacji? Oj, tutaj już byśmy nabrali podejrzeń, że ktoś nas wkręca. Ale to się wydarzyło – Lech naciskał, Lech kreował, ale w ataku miał Denisa Thomallę przebranego za Mikaela Ishaka.

Ishak zawiódł Lecha – bez bramek w Mielcu

Stal Mielec – Lech Poznań 0:0. Dominacja Lecha do przerwy

Lech nie miał zamiaru próżnować. Ledwo mecz się zaczął, a Ba Loua obsłużył prostopadłym zagraniem Ishaka, który zmarnował setkę. Obaj panowie wjechali w defensywę Stali jak w masło: skrzydłowy Lecha zrobił swoje podaniem, a Szwed świetnie pokazał się ruchem bez piłki. Tylko że przestrzelił, ot, akcja bez głębszej historii. A mógł podać na pustaka do Amarala…

Portugalczyk stwierdził, że weźmie sprawy w swoje ręce i najpierw ładnie uderzył z dystansu, ale tuż nad poprzeczką, a potem już się poprawił, postraszył trochę Strączka. Generalnie Lech w ofensywie grał na takim tempie, że piłkarze Stali momentami poruszali się jak w amoku. Brak czasu na zawahanie, brutalnie zabrany sprzęt, futbolówka krążąca po obwodzie przed szesnastką, tyle że z dala od nóg gospodarzy. Jeśli już ktoś zdołał zrobić udany odbiór, to za chwilę Lech ruszał z pressingiem i kolorowo nie było. Mielczanie zostali stłamszeni. Przez pierwsze 20 minut nawet nie mogli sprawdzić, czy piłka jest dobrze napompowana.

Sęk w tym, że kiedy Lech włączał wyższe obroty, Stal stawiała mur zawodników. Gdy Ba Loua czy Kamiński na skrzydłach przymierzali się do dośrodkowań, w świetle bramki Strączka potrafiło pojawić się nawet sześciu podopiecznych trenera Majewskiego. W te zasieki mysz by się nie wcisnęła, choć kwestią czasu było ich rozluźnienie. Słowem: powtórka sytuacji z Ishakiem musiała nadejść prędzej czy później. Różnica w jakości piłkarskiej była zbyt duża.

Ale Skorża miał prawo się niecierpliwić, bo jego piłkarze mieli słabo nastawione celowniki. Znów setkę miał Ishak, tym razem na piąty metr wystawił mu piłkę Amaral. Podanie mocne, ale zagrane po ziemi. Takie okazje kończy się z zamkniętymi oczami. Przed przerwą rogala po długim słupku chciał jeszcze zawinąć Ba Loua, lecz pomylił się o kilka metrów. Lech mocno pracował na bramkę, wręcz na nią zasługiwał, ale nic z tego.

Reklama

Stal w pierwszej połowie: 0 strzałów i 31% posiadania piłki. Pierwszy poważniejszy wypad w pole karne Lecha – 43. minuta. Wymowne.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Stal Mielec – Lech Poznań. I po przerwie. Ale goli brak

– Skoro Lech przetrwał już mecze z Rakowem, Pogonią, Lechią czy Legią, to przecież ma taki terminarz, że do końca roku może na kilka punktów uciec reszcie stawki – mówiło się przed tym starciem. I o ile rozumiemy, że lechici mogli za bardzo wziąć sobie to do serca i przez pierwsze 45 minut grali w trybie “luzik, mecz wygra się sam”, o tyle w szatni powinien nastąpić zimny prysznic. Strzał w kark na zasadzie “panowie, tutaj trzeba się spiąć, wykorzystać sytuacje, bo nikt za darmo punktów nam nie da”.

I Lech dalej próbował się dobrać do konserwy, którą była dzisiaj bramka Strączka. Dłubał, dzióbał, szturchał – tylko nie było z tego bramek. Znów dobre okazje miał Ishak, w poprzeczkę trafił Kamiński (kapitalna wrzutka Pereiry), kolejny uderzenia z dystansu oddawali Tiba czy Amaral. No i co? I Rafał Strączek.

26 do 4 w strzałach. 8 do 1 w strzałach celnych. Posiadanie piłki – 69% do 31% na korzyść Lecha. A mimo tego 0:0 na tablicy wyników. Stanislav Czerczesow mawiał, że w futbolu najważniejsza jest tabela rozgrywek. Maciej Skorża z kolei, że liga będzie ciekawsza. Po tym dzisiejszym wieczorze w Mielcu wiemy – najważniejsza jest tablica wyników, a walka o miejsce lidera na pewno będzie ciekawsza.

Stal Mielec – Lech Poznań 0:0. Ishak rozczarowaniem meczu

Dzisiaj na pewno lechitów zawiódł Mikael Ishak. Zawiódł do tego stopnia, że uznaliśmy – tak, trzeba poświęcić mu osobny akapit. Wciąż uważamy, że to klasowy napastnik jak na warunki Ekstraklasy. Strzela, asystuje, walczy, rozgrywa, robi miejsce, współpracuje. Ale dzisiaj przy wykończeniu wyglądał jak zlepek Denisa Thomalli, Nickiego Bille i Joela Tshibamby.

Reklama

Ale skoro krytykujemy, to warto też pochwalić dla równowagi. Bohaterem Stali bez wątpienia był dzisiaj Strączek. Owszem, obciął się przy wyjściu do wrzutki Pereiery, ale bronił dzisiaj znakomicie. A już prawdziwym zwieńczeniem tego występu była interwencja z ostatniej minuty, gdy popisał się kapitalnym refleksem, zwinnością oraz wyczuciem. Parada idealna pod filmik “Rafał Strączek – Welcome New Cagliari Goalkeeper – Best Skills Mix [DANZA KUDURO REMIX]”.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

66 komentarzy

Loading...