Eugen Polanski udzielił wzruszającego wywiadu Super Expressowi. Jak dobry, starszy kolega, pouczał w nim kadrowicza in spe, Matty’ego Casha, co musi robić, by godnie reprezentował Polskę. Wspominał jak utarł nosa niedowiarkom, którzy nie byli przekonani do jego gry w kadrze. Podkreślał dumę z noszenia biało-czerwonych barw. Może nie jesteśmy specjalnie rzewnością tego wywiadu zaskoczeni, ale jednak, wybacz Ojgen, to jeden z tych przykładów, kiedy chce się wspomnieć maksymę o tym, jak liczą się czyny, nie słowa.
Ojgen powiedział: “Nie może być tak, że ktoś chce grać, a nie zwraca uwagi na rzeczy łączące go z tym krajem. Ja chciałem grać, bo urodziłem się w Polsce. Moi rodzice są Polakami. To była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Cash musi sam zadecydować, a jeśli będzie krytykowany, to musi zostawiać serce na boisku i przekonać niedowiarków, bo innej drogi nie ma. (…)
Były trudne momenty. Pamiętam, że gdy byliśmy w hotelu, to jakieś 3–4 godziny przed meczem zadzwonił do mnie ktoś z nieznanego numeru i spytał, czy umiem już śpiewać polski hymn. Przerwałem połączenie i odłożyłem telefon, ale tamte słowa pamiętam do dziś. Wiem, że byli ludzie mi nieprzychylni. Ale grając w reprezentacji, zawsze zostawiałem serce na boisku. W mediach na początku było dużo krytyki, ale z czasem chyba przekonałem do siebie. Zrozumiałem po prostu, że są ludzie, którzy chcą mi szkodzić. Jeszcze raz powtórzę – jestem dumny, że mogłem grać dla reprezentacji Polski i reprezentować Polskę, bo wiem, skąd pochodzę, wiem, gdzie się urodziłem. Może i ten, co do mnie dzwonił, przekonał się do mnie, bo zobaczył, że Polański zostawia na boisku serce dla Polski”.
Na wstępie podkreślimy jasno: nie, nie mamy zasadniczo zastrzeżeń do tego, co prezentował Ojgen na boisku, choćby podczas Euro 2012. Powiedzieć, że byli gorsi, to nic nie powiedzieć. Boiskowo, wśród tej mizerii, było w porządku.
Ale bycie reprezentantem Polski to nie tylko mecze. To również podejście do barw. Szacunek do kadry, która jest pośrednikiem emocji milionów Polaków. Większości piłkarzy nawet nie trzeba tego tłumaczyć, bo reprezentowanie kraju jest marzeniem chyba każdego dzieciaka biegającego za piłką po podwórku.
“Jestem dumny, że mogłem grać dla reprezentacji Polski i reprezentować Polskę“. “Chciałem grać, bo urodziłem się w Polsce”. “Jedna z lepszych decyzji w moim życiu”. Czy słowa o zwracaniu uwagi na rzeczy łączące go z krajem. Wszystko bardzo pięknie, kto by się nie podpisał. Tylko jak to połączyć z czynami:
- Odmówiłeś przyjazdu na zgrupowanie wiosną 2014, bo miałeś ultra-hiper ważny wyjazd z Hoffenheim na tournee po Indiach, gdzie odwiedziliście Kalkutę, Goa, a także zagrałeś sparing z Aizawl; w tym samym momencie czas na kadrę znaleźli Robert Lewandowski z Bayernu czy Wojciech Szczęsny z Arsenalu
- Nawałka we wrześniu 2014 pojechał DO CIEBIE, ROZMAWIAĆ O KOLEJNYCH POWOŁANIACH, choć nawet sami kadrowicze już cię skreślili; sam mistrz kontrowersyjnych wypowiedzi, Grzegorz Krychowiak, przyznał, że skoro nie chce ci się nie przyjeżdżać, to daj sobie z kadrą spokój. Nawałka jechał więc cię odwiedzić ryzykując własną reputacją
- I tak się na niego wy… wypiąłeś, choć dostałeś powołanie na mecze o punkty, na Szkocję i Niemcy – tak, na to historyczne zgrupowanie; kolejny słynący z kontrowersyjnych wypowiedzi członek kadry, Tomasz Iwan, ówczesny dyrektor reprezentacji, powiedział o Polanskim, ze szkoda na niego czasu
- Zasłaniałeś się po tej odmowie odpowiedzialnością za własne słowo; że skoro powiedziałeś, że zostawiasz kadrę, to nie zmienisz zdania, bo nie rzucasz słów na wiatr
- Co nie przeszkodziło ci zmienić zdania, gdy kadra Nawałki odniosła sukces, a ty znowu mizdrzyłeś się do barw
Ojgen, daj pan spokój. Jeśli chciałeś coś poradzić Cashowi, to wystarczyło “chłopie, nie rób tego co ja”.
W historii występów w reprezentacji Polski jesteś jedną z tych postaci, co do których mamy największe wątpliwości natury ogólnej – prawda jest taka, że swoim postępowaniem utrudniłeś życie wszystkim Mattym Cashom i innym Polakom o niejednoznacznej historii, bo traktowałeś biało-czerwone barwy koniunkturalnie, w ogóle nie rozumiejąc, co znaczą i jaki to zaszczyt. Artur Boruc twoje fochy podsumował najlepiej: “Cieszę się, że nie przyjeżdża”.
Możesz mówić ładnie, ale mówienie ładnie po karierze nie mówi wiele – czas czynów był w 2014, gdy było wybierać między orłem na piersi a meczem z Aizawl. I tego nie zapomnimy.
Czytaj także:
- Poważna piłka zapomniała o farbowanych lisach
- Boruc nie bawił się w dyplomację, tylko wymierzył Polanskiemu plaskacza
Fot. FotoPyK