Reklama

Przeciw wszystkiemu: Manchester United wygrywa, a Solskjaer utrzymuje się na powierzchni

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

20 października 2021, 23:48 • 4 min czytania 17 komentarzy

Gdy Atalanta wygrywała na Old Trafford 2:0, mogło się wydawać, że Ole Gunnar Solskajer podzieli los Piotra Mandrysza i z pracą pożegna się jeszcze w przerwie. Manchesterowi United nie wychodziło bowiem nic. Zawodzili zarówno pod swoją bramką, jak i tą, której strzegł Juan Musso. 

Przeciw wszystkiemu: Manchester United wygrywa, a Solskjaer utrzymuje się na powierzchni

Koniec końców wyszło jednak po myśli Norwega. Człowiek, w którego nie wierzą już jego nawet najbardziej oddani sympatycy, zdołał jakoś dźwignąć rozbity Manchester United. Wiele osób sądziło, że dzisiejsza potyczka z Włochami będzie łabędzim śpiewem dla Solskjaera. On jednak wyszedł tym głosom naprzeciw. Parafrazując słowa Against all odds Phila Collinsa, szkoleniowiec Czerwonych Diabłów wrócił do domu wbrew wszystkim przeciwnościom. Co więcej, wrócił z tarczą.

Manchester United – Atalanta. Zwolniony przed przerwą

To jednak nie znaczy, że Solskjaera można zagłaskać. Pierwsza połowa w wykonaniu jego podopiecznych była zła. Szwankowało wykończenie akcji, ale nade wszystko rozczarowująco prezentowała się defensywa. To właśnie przez nią Manchester United miał najwięcej kłopotów.

Atalanta wcale nie prezentowała oszałamiającego futbolu. Owszem, pierwszą bramkę zdobyli po dokładnym rozegraniu akcji, gdzie piłka krążyła jak po sznurku. Szkopuł w tym, że był to relatywnie krótki sznurek. Odbiór piłki na połowie United, kilka podań, w tym jedno, które przeszyło pole karne. To wystarczyło, by niepilnowany Marko Pasalić trafił do pustej siatki. Nie byłoby jednak gola Chorwata, gdyby rywale postanowili mu jakkolwiek przeszkodzić. Ponownie bowiem widzieliśmy Manchester United nieskoncentrowany, gubiący dystans od rywala. Nade wszystko widzieliśmy Manchester przestraszony – piłkarze Solskjaera wyglądali, jakby bali się zaatakować zawodników gości.

Reklama

Najlepszym dowodem na te słowa była druga bramka. Stały fragment gry i wróciły koszmary z meczu z Leicester City. Wówczas Harry Maguire skompromitował się gubiąc krycie Patsona Daki. Dzisiaj Maguire również się nie popisał – odpuścił walkę z Mahirem Demiralem, który wybiegł przed zaskoczonego Luke’a Shawa aka Kizo i potężnym strzałem głową podwyższył prowadzenie Atalanty. Manchester United chwiał się w posadach i nic nie potrafił z tym zrobić.

Swoje dokładała też ofensywa. Fred w żenujący sposób spudłował mając przed sobą tylko wspomnianego Juana Musso. Brazylijczyk nie był nawet w stanie kopnąć w światło bramki. Równie rozczarowująco prezentował się Marcus Rashford, który w samej końcówce pierwszej połowy przestrzelił wysoko nad poprzeczką, a kilka chwil wcześniej dał się dogonić kontuzjowanemu już Demiralowi, który z dziecinną łatwością odebrał mu piłkę.

W ekipie Czerwonych Diabłów nie kleiło się zatem nic. Plusik przy swoim nazwisku mógł jedynie dopisać Bruno Fernandes, posyłający kolegom otwierające podania. Przy nazwisku Solskajera kreślono natomiast grubą, czerwoną kreskę, która miała ostatecznie zakończyć jego kadencję na Old Trafford.

Manchester United – Atalanta. Błogosławiony na koniec

I całe szczęście, że do tego celu użyto nie mazaka, lecz łatwo ścieralnej kredki. Druga połowa Manchesteru United to było ucieleśnienie furii. Ruszyli na Atalantę od samego początku i Włosi właściwie przez całą drugą część spotkania nie potrafili się otrząsnąć, jakoś wyjść spod tego gradu ciosów. Na liny posłał ich Rashford, na deski Maguire, zaś znokautował Cristiano Ronaldo. Z Czerwonymi Diabłami stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć.

Przed przerwą bali się petard. Po niej niestraszne były im czołgi.

Odmiana widoczna była we wszystkich aspektach gry. Przede wszystkim poprawiła się skuteczność – już druga konkretna akcja przyniosła United trafienie kontaktowe. Niedługo po tym golu Atalanta miała ostatni moment w meczu, gdy mogła wrócić na właściwe tory. Najpierw bowiem w słupek strzelił McTominay, później pomyli się Ronaldo. Na nieszczęście Gasperiniego, jego zawodnicy też mieli swoje problemy. Zappacosta został powstrzymany przed de Geę w spektakularnym stylu i Manchester wrócił do gry na pełnej.

Reklama

Po 70. minucie nie marnowali już naboi. Na 2:2 strzelił Maguire, który zaskoczył wszystkich. Mocne uderzenie z woleja w dolny róg bramki pozostawiło Musso bez szans. Słaniającą się na nogach Atalantę wykończył zaś niewidoczny do tamtego momentu Cristiano Ronaldo. Portugalczyk ponownie jednak wyskoczył na wysokość drugiego piętra, ściągnął piłkę głową i zapewnił Manchesterowi bardzo cenną wygraną.

Swojemu menadżerowi zapewnił zaś czas, być może mnóstwo czasu. Mimo niewiary kibiców, Solskjaer ma mocną pozycję w oczach zarządu. Teraz ma jeszcze mocniejszą, bo nie da się ukryć, że po przerwie jego zespół wyglądał na odmieniony. Wprowadzenie Pogby, Cavaniego, Sancho – to wszystko były przemyślane ruchy, a zwycięstwa koniec końców nie można określić mianem szczęśliwego.

Norweg ma swoje liczne wady, być może Manchester powinien się z nim pożegnać. Niewielu jednak szkoleniowców na świecie ma taką łatwość w urywaniu się ze stryczka. Solskjaer dokonał tego jakiś 160 raz w karierze.

MANCHESTER UNITED 3:2 ATALANTA

M.Rashford 53′, H.Maguire 75′, C.Ronaldo 81′ – M.Pasalić 15′, M.Demiral 29′

Czytaj także:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

EURO 2024

Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Piotr Rzepecki
1
Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Komentarze

17 komentarzy

Loading...