Reklama

Conrado: Gdy skończy się mafia, to skończy się złe życie w faweli

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

03 października 2021, 11:44 • 7 min czytania 24 komentarzy

– Fawele będą zawsze, nigdy się nie skończą. One same w sobie nie są problemem, nim jest mafia, która zbiera ludzi stamtąd. Ludzie ją wybierają, bo nie mają pracy, żyją w ubóstwie. Jeżeli byłaby praca, to przecież nie szliby do mafii. Jak masz pracę, to wówczas twój poziom życia jest wyższy, możesz sobie pozwolić na więcej. Jeśli więc w kraju będzie więcej możliwości podjęcia pracy, to może być inaczej. Jak skończy się mafia, to skończy się złe życie w faweli. W dniu, kiedy ludzie będą mieli pracę, jakość życia się polepszy i Brazylia może stać się dobrym miejscem – opowiada Conrado. Poznajcie go z nieco innej strony, zapraszamy.

Co najbardziej zaskoczyło cię w Polsce?

Zima. W Brazylii w ogóle jej nie mamy. Natomiast Polska bardzo mi się podoba, choćby pozytywne nastawienie ludzi. Dziewczyny też są fajne, szczególnie blondynki! Muszę podkreślić, że Polska jest krajem bardzo dobrym do życia, jeśli chodzi o warunki ekonomiczne, jakie tu panują. Zupełnie inna sytuacja niż w Brazylii, gdzie obecnie trudno jest funkcjonować na przyzwoitym poziomie.

Conrado: Gdy skończy się mafia, to skończy się złe życie w faweli

Jak dokładnie to wygląda w twoim kraju?

Przede wszystkim trudno jest o pracę, mimo że Brazylijczycy to ludzie odważni, którzy nigdy nie tracą dobrego ducha i zawsze chcą iść do przodu. W tym momencie w Brazylii jest bardzo ciężko, nie ma pracy lub jest bardzo słabo płatna. Brazylia to duży kraj i mniejsze miejscowości cierpią najbardziej. Brazylijczycy nigdy nie tracą nadziei, myślę, że warunki mogą się polepszyć, ale w tym momencie jest ciężko. Natomiast Brazylijczycy stawiają czoła trudnościom z podniesioną przyłbicą, zawsze prą do przodu.

Gdzie dorastałeś?

W bardzo małym mieście blisko Argentyny. Kiedy miałem 10 lat przeniosłem się do Porto Alegre, aby grać w piłkę, mieszkałem w bursie z innymi młodymi chłopakami. Młodo opuściłem dom, był to bardzo trudny moment dla mnie. Byłem tam sam, ale wszystko to zrobiłem dla piłki, dla marzenia, by zostać piłkarzem.

Futbol był dla ciebie jedyną opcją, żeby zmienić swoje życie?

Nie dorastałem w bogatej rodzinie. Moja mama jest nauczycielką, tata robotnikiem, nie miałem wielu możliwości. W moim mieście jest dużo plantacji ze zbożem, pszenicą i tak dalej, więc to mógł być jakiś kierunek, zresztą w młodości pracowałem z końmi na tych plantacjach. Natomiast zawsze numerem jeden była u mnie chęć zostania piłkarzem. Gdyby nie wyszło, musiałbym wrócić do tego zajęcia na plantacjach.

CONRADO – SPODZIEWALIŚMY SIĘ OGÓRKA, A PRZYJECHAŁ KABANOS

Reklama

U nas Brazylia kojarzy się z fawelami. Czy miałeś problemy związane z nimi i jak oceniasz ten problem?

Ja osobiście nie miałem problemów z fawelami, ale znam dużo osób, które tam się wychowały i te problemy miały. To duży problem. Tam nie masz opcji – jest bieda i jest mafia. Jak jesteś z faweli, to za bardzo nie istnieją kierunki rozwoju. Młodzi chłopcy dołączają do mafii, całe nowe pokolenia je wzmacniają. Nie dlatego, bo mieli takie ambicje, ale po prostu z biedy i braku innej opcji.

Twoim zdaniem ten problem kiedyś się rozwiąże?

Fawele będą zawsze, nigdy się nie skończą. One same w sobie nie są problemem, jest nim mafia, która zbiera ludzi stamtąd. Ludzie ją wybierają, bo nie mają pracy, żyją w ubóstwie. Jeżeli byłaby praca, to przecież nie szliby do mafii. Jak masz pracę, to wówczas twój poziom życia jest wyższy, możesz sobie pozwolić na więcej. Jeśli więc w kraju będzie więcej możliwości podjęcia pracy, to może być inaczej. Jak skończy się mafia, to skończy się złe życie w faweli. W dniu, kiedy ludzie będą mieli pracę, jakość życia się polepszy i Brazylia może stać się dobrym miejscem.

Czy kiedyś dojdzie do władzy rząd, który mógłby rzeczywiście pomóc Brazylijczykom?

Na ten moment rząd na pewno nie pomoże. Jest bardzo dużo korupcji, nie ma co liczyć na obecną władzę. Brazylijczycy obecnie muszą liczyć na siebie.

Planujesz ściągnąć rodzinę do Polski?

Rodzice na pewno bardzo chcą mnie odwiedzić. Na razie nie mogą z uwagi na koronawirusa, ale jak sytuacja będzie inna, to przyjadą, naprawdę często o tym rozmawiamy. Natomiast na stałe nie przyjadą, chcą zostać w Brazylii. Jednak moi dwaj bracia, jeden starszy, drugi młodszy – nie grają w piłkę – mocno o tym myślą, by przeprowadzić się do Polski czy ogólnie do Europy na stałe.

Mieszkasz z kimś w Polsce?

Mieszkam sam, oczywiście tęsknię za rodziną i moimi znajomymi. Najbardziej za wspólnymi grillami w gronie przyjaciół. To był taki moment, kiedy mogliśmy razem spędzić czas, porozmawiać, odprężyć się.

Kiedy miałeś pierwszy kontakt z Lechią?

Miałem przedłużać umowę z Figueirense, ale w ostatnim dniu terminu, kiedy miałem podjąć decyzję, dostałem wiadomość od agenta, że Lechia mnie chce. Musiałem się zdecydować właściwie w 24 godziny. To był bardzo trudny wybór, nie wiedziałem co zrobić, wahałem się, ale w końcu zdecydowałem – jadę! Z perspektywy czasu to była bardzo dobra decyzja, strzał w dziesiątkę. Zrobiłem krok naprzód.

Reklama

Co ostatecznie przekonało cię, żeby wyjechać do Gdańska?

Najważniejsze było to, żeby przenieść się do Europy – to nie jest takie łatwe, by Brazylijczyk mógł się tu przeprowadzić. Jeśli chodzi o samą Lechię, to oczywiście sprawdzałem ją i przekonało mnie, że wygrała Puchar Polski. Wówczas zrozumiałem, że to jest czołowa ekipa w kraju, która będzie się rozwijać. Poza tym sam Gdańsk już przez internet wydawał mi się bardzo ładny, co się potwierdziło, też stadion robił i robi wrażenie. Wiedziałem też, że Lechia ma oddanych kibiców. Też mogę dodać, że po przeprowadzce tutaj wyrobiłem sobie włoski paszport, który ułatwia mi wiele rzeczy – mniej czuje się jak obcokrajowiec, bardziej jak „swój”, Europejczyk.

Kto pomógł ci najbardziej po przeprowadzce?

Flavio. Pomagał mi zrozumieć polecenia trenera na treningach. Jak przyjechałem do Polski, to nie mówiłem oczywiście ani po polsku, ani po angielsku. Flavio tłumaczył mi wszystko na portugalski.

Teraz rozumiesz trochę więcej po polsku?

Wciąż mało, niewiele rozumiem.

To chociaż jakie przekleństwo, „kurwa”?

Haha, „kurwa mać!”. To rozumiem. Ciągle się u was tak mówi. Słyszę to codziennie na boisku.

A chce ci się przeklinać, gdy myślisz o swoim przestawieniu na lewą obronę czy przeciwnie, już bardziej czujesz się obrońcą niż skrzydłowym?

Gram na obronie, natomiast wciąż bardziej czuję się skrzydłowym i tam lepiej mi się gra. Jednak jestem przygotowany do gry w defensywie i gdzie trener mnie potrzebuje, tam zagram.

Na kogo najtrudniej ci się grało?

W Polsce na Yeboaha. Ogólnie – na Fabinho.

Jeśli chodzi o ofensywę, to szczerze mówiąc, jak oglądaliśmy cię w ataku, brakowało tam skutecznych dryblingów.

To prawda, gram trochę inaczej, nie kiwam się za dużo. W mojej opinii jest o wiele łatwiej szukać bramki poprzez szukanie uderzenia czy podania. Szczególnie skupiam się na tym drugim, chcę jak najszybciej otworzyć drogę napastnikowi drogę do bramki. Więc tak, drybling nie jest moim największym atutem.

A jesteś lepszy niż Durmus czy Ceesay?

Trudno powiedzieć, skoro ja gram teraz w tyłach, a oni z przodu. Na pewno obaj są w świetnej formie, w bardzo dobrych momentach swoich karier.

Byłeś zaskoczony zwolnieniem trenera Stokowca?

Tak, to było duże zaskoczenie. Nikt się tego nie spodziewał. Trener przyszedł do szatni, pożegnał się z nami. Życzył nam powodzenia, powiedział, że wykonaliśmy bardzo dobrą pracę. I cóż, życie idzie dalej, jesteśmy skupieni na pracy z nowym szkoleniowcem.

WOLSKI: NIE ROZUMIEM LUDZI, KTÓRZY ZARZĄDZAJĄ LECHIĄ [WYWIAD]

Widzisz już różnice między Kaczmarkiem a Stokowcem?

Tak. Teraz mamy więcej treningów z piłką, to chyba inne podejście niż polskich szkoleniowców, bo trener pracował w Niemczech. Poza tym trener wprowadził nową energię. Widać różnicę, świeży start, wcześniej mieliśmy lekki zastój. Teraz łatwo dostrzec poruszenie w zespole, wszyscy wrzucili jeszcze wyższy bieg.

Natomiast jeden problem się powtórzył – prowadziliście 2:0 z Wisłą, a zremisowaliście 2:2. Tak samo jak z Radomiakiem za Stokowca.

To prawda, tracimy koncentrację. Musimy być bardziej skupieni w drugiej połowie, szczególnie wtedy, jeśli przeciwnik przegrywa. On nie ma już wiele do stracenia, atakuje większą liczbą graczy, stara sobie stwarzać sytuacje. Dlatego nasz poziom skupienia musi być maksymalny. Nie mamy jednak problemu z mentalnością.

Gdzie widzisz się za pięć lat, jeśli chodzi o twoją karierę?

Na razie mam jeszcze dwa lata kontraktu z Lechią, więc nie myślę o transferze. Natomiast chciałbym grać w najlepszych ligach, szczególnie włoskiej. Marzenie – Milan któremu kibicuję od dziecka. Wiadomo, jest to tylko marzenie, ale myślę, że jest to możliwe, jeśli będę pracował dostatecznie ciężko. Trzeba mieć marzenia i je spełniać.

Rozmawiali PAWEŁ PACZUL & DANIEL ŻÓRAWSKI

Fot. Newspix&FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Bartosz Lodko
0
Uczestnik Ligi Mistrzów osłabiony. Reprezentant Niemiec nabawił się kontuzji

Komentarze

24 komentarzy

Loading...