Czego nienawidzi się w Zabrzu? Pewnie znaleźlibyśmy kilka klubów, pewnie też kilka konkretnych nazwisk, ale nie jesteśmy od tego, by szerzyć spersonalizowaną nienawiść, więc wybaczcie – bez konkretów. Bez wątpienia natomiast możemy stwierdzić, że w Zabrzu nienawidzi się VAR-u. Lukas Podolski komentował pracę tego systemu słowami „komedia”, dziś Artur Płatek w Canal+ stwierdził, że w Ekstraklasie najbardziej przeszkadza mu VAR.
Jak wyglądał ten mecz do interwencji VAR-u, z której skorzystała Wisła Płock strzelając na 1:2? Całkiem normalnie.
Jak wyglądał po trafieniu z karnego Wolskiego? Górnik zamienił się w demona.
Serio, ta metamorfoza była spektakularna. Trochę żartujemy z tym VAR-em, wiadomo, że to nie podbiegnięcie Musiała do monitora było powodem tej nagłej przemiany podopiecznych Urbana. A co konkretnie? Sami nie mamy pojęcia. Od pewnego momentu zaczęli gnieść Wisłę Płock tak, że to aż niewyobrażalne.
Zaczęło się koło 65. minuty i bomby Podolskiego w dobrze ustawionego Kamińskiego. Później? Kolejna bomba, tym razem Janży, znów w Kamińskiego, który paruje piłkę na poprzeczkę, a Jimenez dokłada głowę z najbliższej odległości. Za chwilę kolejna próba Podolskiego (zablokowana) i strzał z powietrza Jimeneza. Zaraz wolej Hiszpana sprzed pola karnego, który Kamiński zbija na słupek, a potem wybija instynktownie nogą do Podolskiego, który raczy nas kolejną bombą (tym razem niecelną). I następna próba Jimeneza, i dwa strzały Manneha z dystansu…
Działo się. Widząc to, jaki przebieg obiera to spotkanie przy 2:2, mieliśmy przekonanie, że kolejne gole dla Górnika są tylko kwestią czasu. I rzeczywiście. Najpierw przechwyt pod linią autową zaliczył Janża (Vallo, co ty tu wyczarowałeś?), oddał do Jimeneza, ten szybką klepką uruchomił Nowaka i było 4:2. A chwilę później Jimenez wypuścił Kubicę sam na sam i nawet młodzieżowiec Górnika nie mógł tego zmarnować, zwłaszcza, że Kamiński rzucił się w złą stronę. Górnik załatwił sprawę błyskawicznie. A mógł prowadzić jeszcze wyżej, już w doliczonym czasie gry Cholewiak walnął w słupek, a strzał Nowaka znalazł się w siatce (ten był jednak na spalonym).
Czy coś zapowiadało, że tak się to może potoczyć? Raczej nie.
Bo przecież ten mecz był… zupełnie normalny. W pierwszej połowie oglądaliśmy nawet niezłe granie, na tyle niezłe, że nie drapaliśmy się po głowie myśląc, dlaczego akurat Górnikiem Zabrze i Wisłą Płock uraczyła nas Ekstraklasa w sobotę o 20:00. Wisła wyglądała lepiej, lecz najlepsze szanse wykreował jej Robert Dadok.
A mianowicie:
- najpierw w absurdalny sposób wrzucił Wiśniewskiego na konia, po czym ten zanotował stratę na rzecz Furmana, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie i Wolski trafił do siatki w vanamersfoortowym stylu,
- następnie dopuścił się skandalicznego faulu w polu karnym.
Dlaczego skandalicznego? Z dwóch powodów. Po pierwsze – no, sami zobaczcie. Wejście korkami w piszczel, generalnie to dość bolesna sprawa. Istotne są także okoliczności samego zajścia, bo Furmanowi piłka uciekała, pewnie by do niej nie doszedł, a więc głupota Dadoka spadła płocczanom jak z nieba. Oczywiście, potem – gdy cały Górnik cisnął – także i Dadokowi udały się ze dwa zagrania, ale generalnie zachodzimy w głowę, jakim cudem ten gość ma zatrudnienie na poziomie Ekstraklasy. Tylko dzięki zrywom w końcówce dostał od nas 2, a nie 1.
W międzyczasie Górnik wyrównał po pierwszym konkrecie Podolskiego na boiskach Ekstraklasy. Na listę strzelców się jeszcze nie wpisał, ale już może się pochwalić asystą. Duża klasa pod każdym względem – począwszy od świetnego wyjścia na pozycję i sprowokowania podania Janży, na wyczekaniu idealnego momentu na asystę do kolegi skończywszy. Krawczyk dostał piłkę jak na tacy i nie miał prawa tego zmarnować. Do końca pierwszej połowy mieliśmy jeszcze strzał Kubicy w słupek (z dystansu), który także wziął się z indywidualnej akcji Podolskiego.
Generalnie trzeba powiedzieć, że to pierwszy naprawdę udany mecz Niemca na polskich boiskach. Nawet mimo tego, że zaczął niezbyt chlubnie, bo od najszybszej żółtej kartki w tym sezonie. Warto docenić, że już chyba nadrobił wszelkie braki kondycyjne, bo wytrwał na boisku do końca. No i oferował nam jakość. Poldi, prosimy (apelujemy wręcz!), przemawiaj do nas właśnie w ten sposób. Po to tu przyjechałeś.
A Wisła Płock? Jeśli tak dalej pójdzie, nabawi się traumy przed wsiadaniem do autokaru. To jej szósty mecz na wyjeździe w tym sezonie. Szósty w czapkę.
Fot. FotoPyK