– Rozwiążmy temat konfliktu z trenerem Hyballą – żadnego nie było. Zakomunikował mi wprost, że nie pasuję do jego koncepcji. Że za mało biegam, jestem nieskuteczny w defensywie i on nie chce zawodnika o takim profilu. Ja nie zamierzałem próżnować i zadowalać się tym, że jestem w wielkim klubie. Wolałem zrobić krok w tył i potem dwa do przodu, co się udało w barwach Radomiaka. Wróciłem do Ekstraklasy. A trenerowi Hybalii życzyłem powodzenia. Jak historia pokazała, nie wytrwał za długo na stanowisku – mówił Dawid Abramowicz z Radomiaka w Weszłopolskich.
Nie chcemy, żeby każdy wywiad z tobą miał odwołanie do mitologii, ale jesteście jak odwrócony Ikar. On dobrze zaczynał, ale źle kończył, wy na odwrót. Planujecie wreszcie zagrać dobrą pierwszą połowę?
Ostatnio ta druga połowa nie była najlepsza, bo przegraliśmy. Wyglądaliśmy lepiej, ale niestety za to jak wyglądamy, punktów nie dają. Nie chcemy płacić frycowego, tylko zdobywać oczka i walczyć o swoje.
Co się dzieje u was w szatni w przerwie, jak wyglądają słynne suszarki trenera Banasika?
Trener jest zwolennikiem spokojnej rozmowy niż krzyku czy wulgarnych frazesów. Nasza postawa wynika chyba z tego, że nie mamy nic do stracenia, jeśli przegrywamy do przerwy i potem po prostu robimy wszystko, żeby się podnieść.
Ze swojej formy jesteś zadowolony?
Zależy do czego się odnieść – czy do moich poprzednich występów na tym poziomie, czy do wiosny, kiedy robiliśmy awans. Na pewno chciałbym mieć lepsze liczby, bo na tę chwilę to żadnej cegiełki nie udało się dołożyć do dorobku drużynowego. Nie chowam jednak głowy w piasek i nie poddam się. Zostało jeszcze trochę meczów. Przełóżmy to na zero z tyłu, potem asysty i jakieś bramki.
DAWID ABRAMOWICZ: MIAŁEM ANEMIĘ, LEKARZE PYTALI, CZY JESTEM W CIĄŻY [WYWIAD]
Zaskoczyłeś nas, bo rozmawiamy z obrońcą, a mówisz o golach i asystach!
Jak brać to garściami! Ostatnie wyniki wskazują, że dobrze funkcjonujemy jako zespół w defensywie, więc możemy też pomagać w ofensywie, bo strzelamy mało bramek.
Sprawdzałeś co tam u Petera Hyballi?
Wiem, że go zwolniono i dostał pracę w 3. Bundeslidze, ale gdzie, to nie mam pojęcia.
Türkgücü München.
Może w najbliższym czasie będę widział na Twitterze niepochlebne opinie na jego temat i spekulacje co do zwolnienia.
Tobie nie poszło w Wiśle ze względu na konflikt z trenerem czy masz też sobie coś do zarzucenia?
Rozwiążmy temat konfliktu – żadnego nie było. Zakomunikował mi wprost, że nie pasuję do jego koncepcji. Że za mało biegam, jestem nieskuteczny w defensywie i on nie chce zawodnika o takim profilu. Ja nie zamierzałem próżnować i zadowalać się tym, że jestem w wielkim klubie. Wolałem zrobić krok w tył i potem dwa do przodu, co się udało w barwach Radomiaka. Wróciłem do Ekstraklasy. A trenerowi Hybalii życzyłem powodzenia. Jak historia pokazała, nie wytrwał za długo na stanowisku.
Podobno byłeś jednym z tych piłkarzy, na których patrzył spode łba bez powodu.
Ja byłem chyba jedynym zawodnikiem, który nie opuścił żadnego meczu w okresie przygotowawczym. Schudłem pięć kilo, ale wytrzymałem każde zajęcia. Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem tytanem pracy i lubię ją. Warsztat trenera mi pasował, bo uważam, że tak jak trenujesz, to tak grasz. Niestety nie dane mi było grać. Uważałem więc, że korzystniej będzie pójść do miejsca, gdzie jest na mnie plan.
Jesteście drużyną, która z każdym może wygrać, ale też z każdym przegrać.
Dosyć chimerycznie wyglądamy. Nie potrafimy ustabilizować płynności w naszej grze. Tak jak mówiliśmy – w pierwszych połowach wyglądamy słabo, w drugich to jest inny Radomiak. Nieustępliwy, nieprzyjemny dla przeciwników. Jeżeli byśmy to wypośrodkowali, bylibyśmy w innym położeniu niż teraz, mielibyśmy więcej punktów.
Czy Radomiak jako beniaminek celował w to, co ma, czy po udanym początku zamarzyła się wam druga Warta?
Jestem daleki od porównań do innych zespołów. My jako profesjonalni sportowcy powinniśmy mieć wysokie ambicje i pomimo tego, że jesteśmy nowi w tej lidze, trzeba mówić, że gramy o jak najwyższe miejsce. Nie ma sensu być za spokojnym i mówić: gramy tylko o utrzymanie. Po chłopakach widzę, że oni też tak to rozumieją.
Fot. FotoPyK