Wisła Płock nie rozpoczęła nowego sezonu Ekstraklasy w taki sposób, że powinniśmy się zachwycać. Zdobyła tylko 10 punktów w ośmiu meczach, podtrzymuje średnią na poziomie poprzedniej kampanii, co na razie daje miejsce w środku tabeli. Kilka punktów za czołówką, kilka przewagi nad strefą spadkową. Trzeba jednak przyznać, że w tej ekipie jest dostrzegalny jakiś progres względem przeszłości. Mecze podopiecznych trenera Bartoszka na ogół fajnie się ogląda, a też nie było jeszcze tak, żeby rywal był od nich wyraźnie lepszy. Nawet gdy „Nafciarze” przegrywają, to prędzej z murawy schodzą z poczuciem niedosytu.
Śląsk Wrocław – Wisła Płock. Ferajna Bartoszka jest… ciekawa
Przed sezonem można było się zastanawiać, czy trener Bartoszek zdoła wykrzesać maksimum z tych piłkarzy, których posiada. To zawodnicy do gry w piłkę, raczej nie do jazdy na czterech literach, choć to oczywiście też jest obecne. Kiedy masz Wolskiego, Warchoła, Szwocha czy Sekulskiego w składzie, raczej nie myślisz wyłącznie o charakternym graniu. Nie powiemy, że ta ekipa zawodników może zawojować Ekstraklasę, ale w optymalnej formie zestawienie nazwisk odpowiadających za kreowanie i strzelanie mógłby być w topie Ekstraklasy. Póki co wygląda to nieźle, kilka faktów jest na korzyść Wisły Płock:
- przed 9. kolejką to była druga najlepsza ofensywa w lidze po Lechu Poznań (14 goli)
- na własnym stadionie bilans bramkowy 9:1, a więc ofensywa podpartą defensywą
- trener Bartoszek przy mniejszej liczbie spotkań od momentu zatrudnienia ma podobne statystyki względem np. trenera Magiery – 24 gole strzelone (dwa więcej), 17 straconych
Wisła Płock w liczbach jest zatem całkiem niezła. Jej skład jest wypełniony głównie Polakami, z czym też można sympatyzować. No i jej najlepszym strzelcem jest Damian Warchoł, piłkarz wyciągnięty z niższych lig (cztery trafienia). Słowem: tej lidze coś ciekawego „Nafciarze” dają. Nie są bezbarwni, co bywa czasami zarzutem w stronę drużyn ze środka tabeli lub tych walczących o utrzymanie. Podtrzymując swoje argumenty na dłuższą metę, Wisła Płock nie będzie musiała myśleć o tym drugim. No dobra, w pewnych momentach może zrobić się gorąco, jeśli dwie kwestie na niekorzyść trenera Bartoszka utkną w martwym punkcie. Chodzi o porażki po meczach na styku i wyniki (niekoniecznie samą grę) na wyjazdach.
Warchoł: Czasami w życiu trzeba dostać po dupie, trzeba biedy (WYWIAD)
Śląsk Wrocław – Wisła Płock. Wyniki na wyjazdach do poprawki i voila
Obie rzeczy przydałoby się poprawić. Płocczanie są jedynym klubem w Ekstraklasie, który na razie poza własnym podwórkiem nie zdobył jeszcze nawet punktu. Nadzieją jest fakt, że bilans bramkowy naprawdę nie jest zły (5:9). No i spójrzmy na te porażki:
- Legia – 0:1
- Lechia – 0:1
- Piast – 4:3
- Górnik Łęczna – 3:2
- Korona Kielce – 3:4 (inny case, bo Puchar Polski, ale wpisuje się w narrację)
To nie jest tak, że Wisła Płock jedzie na obcy teren jak na skazanie. Że dostaje w czapkę, gra mizernie i odhacza nielubianą dla siebie konieczność. W jej meczach albo brakuje szczęścia (mecz z Legią), albo wyrachowania jak z Piastem czy Łęczną, kiedy należało kolejno utrzymać wydarty remis do ostatniej minuty, a potem, brzydko mówiąc, nie sfrajerzyć się przy wyniku 2:0 z ekipą trenera Kieresia. Nie było jeszcze spotkania, w którym przeciwnik Wisły wygrałby różnicą większą niż jedna bramka.
Widać tu potencjał, żeby punktować zdecydowanie lepiej, a, co za tym idzie, być bliżej górnej części stawki. Akurat ze Śląskiem niełatwo będzie tę passę przełamać, ale też chyba nie ma takiej potrzeby, żeby bić na alarm w razie przegranej. Skoro są słabsze punkty do rozwoju, a do tego powstałe już znaczące argumenty nawet w starciach z klubami myślącymi o europejskich pucharach, to kibice „Nafciarzy” powinni być spokojni. Tak samo jak klubowi działacze, którzy póki co nie mają powodów, żeby nieprzychylnym okiem spoglądać na pracę trenera Bartoszka.
Rafał Wolski: Nie rozumiem ludzi, którzy zarządzali Lechią (WYWIAD)
Śląsk Wrocław – Wisła Płock. Typy redaktorów Weszło w Fuksiarz.pl
Kamil Warzocha: Śląsk Wrocław na własnym stadionie potrafił wykreować wiele sytuacji. W meczu pucharowym przeciwko Termalice miał mnóstwo okazji, ale życiówkę zagrał Łukasz Budziłek. Teraz zespół trenera Magiery na pewno będzie chciał odbić sobie porażkę 0:1, znów trochę postrzelać. Trudno sobie wyobrazić, żeby ponownie bramkarz miał dzień konia, więc uważam, że przynajmniej dwa razy piłkę do siatki Śląsk wsadzi. Więcej niż 1,5 gola WKS-u to kurs 2,23 w Fuksiarz.pl.
Jakub Olkiewicz: Że Śląsk strzeli – to jest w sumie norma, ostatni mecz bez ligowej bramki to połowa sierpnia, a puchary, jak wiadomo, rzadzą się swoimi prawami. Natomiast wydaje mi się, że nadal dość naturalna i przewidywalna jest utrata przez Śląśk gola. Stawiam więc właśnie na zakład „obie drużyny strzelą”, kurs 1,87.
Fot. FotoPyk