Joshua czy Fury? Fury czy Joshua? Takie pytanie zadawaliśmy sobie jeszcze w maju tego roku. I gdyby wszystko poszło zgodnie z planem Eddiego Hearna, już w sierpniu otrzymalibyśmy na nie odpowiedź. Jednak kwestie pozabokserskie zdecydowały o tym, że na starcie dwóch Brytyjczyków będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Tymczasem w sobotę naprzeciwko Anthony’ego Joshuy (24-1, 22 KO) stanie Oleksandr Usyk (18-0, 13 KO), obowiązkowy pretendent organizacji WBO. Ukrainiec jedzie do jaskini lwa – walka odbędzie się w Londynie, na stadionie Tottenhamu. Nie jest faworytem zarówno u bukmacherów, jak i ekspertów. Czy może zatem sprawić sensację i pokonać dumę brytyjskiego boksu?
MIAŁA BYĆ WYPŁATA ŻYCIA
Powiedzmy sobie szczerze – cały bokserski świat czekał na inną walkę. To miała być wojna o Wielką Brytanię. Pojedynek o zunifikowanie wszystkich najważniejszych pasów wagi ciężkiej. Walka, która rozgrzałaby do czerwoności dziesiątki tysięcy fanów szczelnie wypełniających Wembley, lub… szejków w Arabii Saudyjskiej, za gwarantowane sto pięćdziesiąt milionów dolarów do podziału. Anthony Joshua i Tyson Fury (30-0-1, 21 KO) mieli zgarnąć wypłaty życia i rozstrzygnąć to, który z nich jest królem w królewskiej przecież kategorii wagowej.
Lecz wtedy na scenę – a raczej na wokandę sądu – wkroczył Deontay Wilder (42-1-1, 41 KO) i pokrzyżował obu pięściarzom plany. Amerykanin, któremu w rewanżu Fury udzielił bolesnej lekcji boksu, wygrywając przed czasem, domagał się trzeciej walki. Lecz trzeci akt tej historii wydawał się bezcelowy – bokser z Manchesteru na kartach sędziowskich wygrał każdą z sześciu rund, a w siódmej sędzia ringowy zakończył pojedynek. Od słuchania wymówek Wildera, takich jak za ciężki kostium, w którym wyszedł do ringu (przywdział zbroję niczym przywódca Dzikiego Gonu), czy spisek obejmujący nawet osobę jego trenera, fanom szermierki na pięści tylko więdły uszy. Lecz sąd arbitrażowy stanął po stronie pięściarza z USA i nakazał Anglikowi rewanż lub wielomilionowe odszkodowanie i zwrócenie pasa WBC. Bez tego ostatniego walka z Joshuą nie miała sensu. Jednym z jej marketingowych motorów napędowych była zapowiadana unifikacja tytułów przez jednego zawodnika.
Obóz Wildera pokrzyżował plany promotora Joshuy, Eddiego Hearna, oraz Franka Warrena i Bob Aruma, kierujących karierą Tysona Furego. Działać postanowiła również organizacja WBO, która wobec takiego obrotu spraw przypomniała Anthony’emu o walce z obowiązkowym pretendentem na ich liście – Oleksandrem Usykiem. Tym sposobem zamiast jednej wielkiej walki, dostajemy dwie. Może nie grzeją one fanów boksu aż tak bardzo, ale wciąż budzą duże emocje. Tych związanych z trzecim pojedynkiem Fury-Wilder nie trzeba chyba wyjaśniać. Ale i sobotni rywal Joshuy to zawodnik nietuzinkowy.
NA PODBÓJ WAGI CIĘŻKIEJ, CZY TYLKO PO KASĘ?
Niech nie zwiedzie was skromny – aczkolwiek wciąż czysty – rekord Ukraińca, wynoszący 18-0. Na zawodowych ringach zadebiutował dopiero w 2013 roku, w wieku dwudziestu sześciu lat. Jednak jego kariera amatorska przyprawia o zawrót głowy. Na ringach amatorskich stoczył aż 350 pojedynków, z czego przegrał zaledwie 15. Oczywiście, zdobył wszystkie najważniejsze tytuły, na czele z mistrzostwem Europy w wadze półciężkiej, oraz mistrzostwem świata i złotym medalem olimpijskim podczas igrzysk w Londynie, gdzie walczył już w wadze ciężkiej. Na tym samym turnieju mistrzem olimpijskim w kategorii superciężkiej został Anthony Joshua. Zatem obaj bokserzy mają ze sobą punkt wspólny – wywalczenie złota na igrzyskach i przejście na zawodowstwo.
Lecz Usyk przez długi czas występował w kategorii junior ciężkiej, czyli do 90,7 kg. Sam mierzy 191 centymetrów, zatem to jego naturalna kategoria wagowa. Oczywiście, na początku stoczył kilka walk na przetarcie śladów na zawodowych ringach, ale ze względu na wiek oraz ogromne umiejętności nie trzymano go pod kloszem, sztucznie pompując rekord na obijaniu kelnerów. Już w dziesiątym pojedynku walczył o mistrzowski pas WBO, i to na terenie mistrza. A tym był… Krzysztof Głowacki. Pojedynek w gdańskiej Ergo Arenie zakończył się pewnym zwycięstwem Ukraińca na punkty.
Z czasem walki na wrogim terenie stały się wręcz domeną Usyka. A ten rozbijał kolejnych rywali. Michael Hunter w USA – pewne zwycięstwo na kartach sędziowskich, trzy razy po 117-110. Marco Huck w Niemczech – demolka i walka przerwana w dziesiątej rundzie. Po świetnym pojedynku w półfinale turnieju World Boxing Super Series pokonał Mairisa Briedisa w Rydze. A o tym, że na łotewskim ringu potrafią się dziać różne dziwne rzeczy, najlepiej przekonał się wspomniany wcześniej Krzysztof Głowacki. Następnie zunifikował cztery pasy kategorii cruiser, pokonując w Moskwie Murata Gassijewa.
Ostatnim starciem w niższej wadze była walka z Tonym Bellewem w Manchesterze. Anglik – były mistrz organizacji WBC – trochę pocwaniakował przed walką, nieco pajacował na samym ringu, ale tam rzadko kiedy udawało mu się uchwycić rywala, który skutecznie obijał go z różnych płaszczyzn. Pojedynek zakończył się kombinacją prawy-lewy i ciężkim nokautem boksera pochodzącego z Liverpoolu.
Tym samym Aleksander mógł opuścić wagę junior ciężką. W niej nie miał już nic do udowodnienia. Prawdziwe wyzwania czekały go jednak w najbardziej prestiżowej kategorii ciężkiej. A prestiż równa się o wiele większe pieniądze…
FAWORYTEM MIMO WSZYSTKO JOSHUA
Największym atutem Usyka są jego umiejętności czysto bokserskie. To mańkut, co zawsze jest niewygodne dla rywala. W dodatku ma świetną pracę nóg i wyczucie dystansu, potrafi celnie skontrować przeciwnika po wcześniejszym uniknięciu ciosu. Jednak wciąż to Anthony Joshua będzie faworytem sobotniego starcia. Na taki stan rzeczy składa się kilka czynników.
Anglik jest naturalnym ciężkim – ma nad Usykiem przewagę wzrostu oraz aż dziesięć centymetrów różnicy w zasięgu ramion. Jeżeli będzie mądrze trzymał swojego przeciwnika na dystans, ten może mieć problem z dobraniem mu się do skóry. Ponadto, niewiele wiemy o odporności na ciosy pięściarza pochodzącego z Półwyspu Krymskiego. Jego szczęka nie została jeszcze dobrze sprawdzona w wadze ciężkiej, gdzie każde uderzenie może zakończyć pojedynek. Lecz mistrz nie będzie musiał nadawać tempa tej walce i rzucać się do szaleńczych ataków. Nie mamy wątpliwości, że każda wyrównana runda – nawet z niewielką przewagą ciosów dochodzących po stronie Ukraińca – zostanie zapisana na konto boksera z Wielkiej Brytanii. Tu dochodzimy do być może jednego z największych atutów AJ-a.
A nazywa się on Eddie Hearn. Jak zdążyliście się zapewne zorientować, Usyk ma spore doświadczenie w walkach z pięściarzami, którym pomagają ściany. Ale w sobotę ma on stanowić zaledwie przystanek na drodze Brytyjczyka do walki z Tysonem Furym. Pojedynku, który był już dopięty niemalże na ostatni guzik. W grę wchodzą kolosalne pieniądze, zatem najbardziej wpływowy promotor w Wielkiej Brytanii zrobi wszystko by jego podopiecznemu na własnym terenie nie stała się krzywda. Być może jedyną drogą Aleksandra do pokonania faworyta będzie nokaut.
OBSTAW WYNIK WALKI JOSHUA-USYK W FUKSIARZ.PL!
JAKIEGO MISTRZA ZOBACZYMY?
Rzecz w tym, że w obliczu tak boksującego przeciwnika Joshua będzie musiał pokazać boks na najwyższym poziomie. Sam Hearn przyznaje, że Anthony jeszcze nie walczył z zawodnikiem o tak dobrej technice. A prawdę powiedziawszy ciężko było w ostatnich walkach Joshuy zachwycać się jego postawą na ringu.
Trudno traktować jak poważny sprawdzian grudniową walkę z 39-letnim Kubratem Pulewem. To było wręcz niespodziewane, że Bułgar wytrzymał na ringu aż do dziewiątej rundy. Z kolei rok wcześniej podczas rewanżu z Andym Ruizem (który udowodnił, że może być jeszcze grubszy niż w pierwszej walce) Joshua wygrał na punkty, ale walczył bardzo zachowawczo. Tak, jakby bał się powtórki z rozrywki, kiedy pulchny Meksykanin sensacyjnie pokonał go przed czasem. Zatem ostatni naprawdę dobry występ mistrza miał miejsce niemal równo trzy lata temu, 22 września 2018 roku z Aleksandrem Powietkinem.
Podczas odbywającej się dzień przed walką oficjalnej ceremonii ważenia AJ wniósł na wagę 240 funtów (108,85 kg), czyli niemalże tyle samo, ile ważył w grudniowym starciu z Pulevem. Natomiast Usyk waży 221.25 funtów, co daje 100,35 kilograma. Ukrainiec tak ciężki nie był nigdy w karierze. Czy ta waga przyczyni się do zwiększenia jego siły ciosu i sprawienia sensacji? A może jednak to Joshua z łatwością zaliczy ostatni przystanek przed wypłatą życia? O tym przekonamy się już dziś około godziny 22:30.
Fot. Newspix