Wydarzenie tygodnia w polskiej piłce? Cóż, trochę się działo, tak w lidze, jak i w Pucharze Polski, ale Robert Lewandowski znów skradł show. Kiedy napastnik Bayernu Monachium odebrał nagrodę dla najlepszego strzelca minionego sezonu w Europie, znów mogliśmy poczuć dumę. To pierwsza taka nagroda dla naszego rodaka w historii, ale to nie koniec rekordów. Bo skoro „Lewy” coś wygrywa, to wiadomo, że i parę barier trzeba złamać.
Przede wszystkim na największe uznanie zasługuje to, że Robert Lewandowski jest najstarszym zdobywcą Złotego Buta. Nagroda ta jest przyznawana od sezonu 1967/1968, jednak nigdy wcześniej nie sięgnął po nią 33-letni zawodnik. Nasz napastnik dołączył także do grona snajperów, którzy wystrzelili ponad 40 razy w jednym sezonie, zgarniając jednocześnie wspomnianą już nagrodę. To o tyle imponujące, że w XXI wieku nie było ich zbyt wielu.
- Leo Messi – dwukrotnie
- Cristiano Ronaldo – dwukrotnie
- Luis Suarez
- Mario Jardel
To by było na tyle. Pozostałe „czterdziestki” to wyniki z poprzedniego stulecia. Co więcej, często są to dokonania napastników grających w słabych ligach, bo wtedy nie funkcjonował jeszcze system punktowy i tak samo wyceniano gole strzelane w Rumunii czy Gruzji oraz w Serie A, czy Premier League. Minimum 40 trafień w sezonie uzbierali więc również:
- Dudu Georgescu (Rumun, Dinamo Bukareszt)
- Hector Yazalde (Argentyńczyk, FC Porto)
- Josip Skoblar (Jugosłowianin, Marsylia)
- Dorin Mateut (Rumunia, Dinamo)
- David Taylor (Walijczyk, Porthmadog)
- Eusebio (Portugalczyk, Benfica) – dwukrotnie
- Hans Krankl (Austriak, Rapid Wiedeń)
- Gerd Muller (Niemiec, Bayern Monachium)
- Zviad Endeladze (Gruzin, Margveti)
Sami widzicie: jest kilka większych nazwisk, ale są też goście, którzy nie wychylili nosa poza lokalne rozgrywki, czy ładowali seryjnie w lidze walijskiej, która dziś uchodzi za pół-poważne rozgrywki.
CZY ROBERT LEWANDOWSKI MA SZANSE NA ZŁOTĄ PIŁKĘ?
1 – Robert Lewandowski to pierwszy piłkarz w historii Polak, który zdobył Złotego Buta
Dzięki temu, że zasady były inne, wiele krajów zdystansowało Polskę pod względem Złotych Butów. Lekkim szokiem dla nas może być fakt, że takim trofeum może pochwalić się trzech Bułgarów i tylko jeden z nich nazywa się Christo Stoiczkow. Z drugiej strony nie mamy się czego wstydzić – znacznie poważniejsza nacja piłkarska, jaką są Włosi, dopiero przed rokiem zrównała się z wynikiem wykręconym przez bułgarskich snajperów. Najbardziej utytułowanym krajem, jeśli chodzi o liczbę Złotych Butów, jest Portugalia. Trzech zawodników z tego kraju rozdzieliło między siebie aż osiem tytułów – cztery zgarnął Cristiano Ronaldo a po dwa Eusebio i Fernando Gomes. Narodem, który może się pochwalić największą liczbą laureatów, jest jednak Holandia. Po jednym Złotym Bucie w gablocie mają Kees Kist, Marco van Basten, Wim Kieft oraz Roy Makaay.
Jak wygląda zestawienie wygranych z podziałem na kraje?
- 4 zwycięstwa – Holandia
- 3 – Portugalia, Bułgaria, Włochy
- 2 – Argentyna, Brazylia, Urugwaj, Rumunia, Austria, Walia, Jugosławia
- 1 – Francja, Niemcy, Szkocja, Armenia, Gruzja, Polska, Belgia, Cypr, Anglia, Grecja, Meksyk, Szwecja, Turcja
Jeśli mielibyśmy skupiać się na klubach, stawkę dominują piłkarze Barcelony. Aż osiem razy to właśnie na ich ręce trafiała ta prestiżowa nagroda. Pełne zestawienie:
- 8 – Barcelona
- 4 – Real Madryt
- 3 – Dinamo Bukareszt, Porto, Bayern Monachium
- 2 – CSKA Sofia, Liverpool, Ajax Amsterdam, Sporting Lizbona, Benfica Lizbona, Arsenal Londyn, Rangers
Pojedyncze tytuły trafiały w ręce piłkarzy wspomnianego Porthmadog czy też Omonii Nikozja. Za to np. Juventus, jeden z najbardziej utytułowanych klubów na świecie, nigdy nie doczekał się laureata Złotego Buta. Podobnie zresztą jak Milan. Nic dziwnego, że gdy Robert Lewandowski odbierał statuetkę, Bawarczycy z Monachium zrobili z tego spore wydarzenie. Zasłużenie proszę państwa, zasłużenie.
2 – mecze w Pucharze Polski wygrała Pogoń Szczecin Kosty Runjaica
Pogoń Szczecin skompromitowała się w Pucharze Polski odpadając z KKS-em Kalisz. Już nie chodzi nawet o to, że to drugoligowiec, bardziej o to, że na boisku z Kamilem Grosickim i spółką rywalizowali ponad 40-letni Marcin Radzewicz czy też grający do niedawna na czwartym poziomie w Japonii Maciej Krakowiak. Z takim rywalem „Portowcom” przegrywać po prostu nie wypada, ale wiadomo – Puchar Polski takie niespodzianki lubi. Zwłaszcza z udziałem drużyny ze Szczecina, bo Kosta Runjaic, jego Pogoń i krajowy puchar to para wyjątkowo niedobrana. Dla niemieckiego trenera było to już czwarte podejście do gry w Pucharze Polski. Efekty?
- dwa razy wyłożył się na pierwszej rundzie
- raz odpadł w drugiej
- raz dotarł do 1/8 finału, ale potrzebował do tego rzutów karnych
KOSTA RUNJAIC – TRENER, KTÓREMU UFA CAŁY SZCZECIN
Droga przez mękę, naprawdę. Jedyne dwa spotkania, która Pogoń Runjaica wygrała w trakcie pucharowych wojaży to mecze ze Stalą Rzeszów i Podhalem Nowy Targ. Czyli z drugo- i trzecioligowcem. O ile jeszcze z Podhalem poradziła sobie łatwo (5:0), tak już z rzeszowianami było nieco ciężej – ekipa ze Szczecina dopiero w końcówce strzeliła zwycięskiego gola (1:0). A pozostałe przypadki?
- porażka w rzutach karnych z pierwszoligowym GKS-em Katowice
- 0:2 z pierwszoligową Stalą Mielec
- 1:2 z Piastem Gliwice
- 1:2 z drugoligowym KKS-em Kalisz
Jak widać, Pogoń wcale nie miała przesadnie silnych rywali. A jednak Puchar Polski jej nie leżał. Tylko trzy razy szczecinianie obejmowali prowadzenie w pucharowym meczu. Z GKS-em Katowice, Wisłą Płock czy Piastem Gliwice strzelali, ale musieli gonić wynik. To nie wygląda jak statystyki drużyny, która aspiruje do regularnej gry w europejskich pucharach.
Przypominamy – krajowy puchar to jedna z łatwiejszych dróg, żeby w tej Europie zagościć.
7 – meczów w 2021 roku wygrał trener Ireneusz Mamrot
Kosta Runjaic może niedługo przekonać się, jak bardzo przewrotne jest życie trenera. Jego kolega po fachu, Ireneusz Mamrot, dobrze to uczucie zna. W ciągu ostatnich 12 miesięcy prowadził już trzy kluby, ale wyniki nie są argumentem w jego ręku. Zwłaszcza w 2021 roku możemy mówić o sporym problemie. Na 22 spotkania drużyn Mamrota, tylko siedem z nich kończyło się ich zwycięstwem. Mniej niż 33%. Kiepsko, zwłaszcza że mówimy również o 1. lidze. Cały bilans wygląda tak:
- 7 wygranych
- 6 remisów
- 9 porażek
Bramki? 25-29, czyli także na minus. Wiadomo, że od Jagiellonii Białystok nikt cudów nie oczekuje. Ale z drugiej strony passa sześciu meczów z rzędu bez wygranej już na starcie pracy, nie napawa optymizmem. „Jaga” także odpadła z Pucharu Polski i może skupić się już tylko na rywalizacji o punkty. Pytanie, czy obydwa ekstraklasowe kluby na tym skorzystają? Zobaczymy, gdzie obaj szkoleniowcy będą pod koniec października. To wtedy w Szczecinie Pogoń podejmie Jagiellonię. Jeśli do tego czasu kluby nie wygrzebią się z dołka to, cóż, marnie to widzimy.
SZYMON JANCZYK