Reklama

Na kłopoty… Baranowski

redakcja

Autor:redakcja

19 września 2021, 20:41 • 4 min czytania 65 komentarzy

Legia Warszawa miała prawo stęsknić się za gładkimi zwycięstwami w meczach ligowych. Za takimi, przy których trzeba się trochę napocić – oczywiście też, bowiem mistrz Polski po raz ostatni w Ekstraklasie w triumfował, gdy na ulicach rządziły jeszcze zwiewne sukienki i szorty. Ale, tak w ogóle, taka przekonująca wygrana, która nie pozostawia złudzeń co tego, kto trzęsie ligą, ma trochę inny smak. Nie ma w tych rozgrywkach zbyt wielu lepszych okazji, by go zaznać, niż domowy mecz z Górnikiem Łęczna, ale podopieczni Czesława Michniewicza – dziś obserwującego mecz z trybun – okazali się niejadkami. 

Na kłopoty… Baranowski

Gdy ktoś zajrzy w statystyki i zobaczy, że warszawianie oddali 20 strzałów, z czego 10 było celnych, może pomyśleć sobie o udanym występie warszawskiej ofensywy. Na papierze są to nawet zbliżone liczby do tych, które w piątek wykręcił Kolejorz, gdy masakrował Wisłę Kraków – podopieczni Macieja Skorży oddali 19 strzałów, z czego 11 razy trafili w prostokąt. Prawda jest jednak taka, że te dane są mylące, Legia nie zrobiła beniaminkowi z Łęcznej tego, co swojemu rywalowi zrobił Lech.

Legia wygrała, koniec końców z zapasem, ale nie mamy pełnego przekonania, że zrobiłaby to również bez pomocy Pawła Baranowskiego.

Legia Warszawa – Górnik Łęczna. „Popis” stopera gości

Napisalibyśmy, że dawno nie widzieliśmy tak słabego występu obrońcy, no ale niestety podobne widujemy co kolejkę. Baranowskiemu trzeba jednak przyznać, że w swoim zawalaniu był bardzo konkretny i robił to w kluczowych momentach dla spotkania. Najpierw otworzył wynik. Z lewej strony dośrodkowywał Mladenović i – tak delikatnie rzecz ujmując – nie była to jakościowa wrzutka Serba, do których przyzwyczailiśmy się w poprzednim sezonie. Kopnął w kierunku Pekharta, ale piłka wylądowałaby w koszyczku u Gostomskiego, gdyby nie fakt, że uprzedził go właśnie Baranowski i zapakował ją do siatki. Komiczna sprawa, bo wyglądało to trochę tak, jakby panowie przedłożyli swoje „ciche dni” ponad dobro drużyny – zero komunikacji.

Drugi wielbłąd Baranowskiego to już 79. minuta, kiedy to obrońca zaplątał się z piłką pod nogami. Odebrał mu ją Emreli, w dodatku napastnik Legii bez większego problemu poradził sobie z obstawą wracającego i chcącego naprawić błąd defensora, po czym zapakował piłkę pomiędzy nogami Gostomskiego.

Reklama

Tym samym Emreli ustalił wynik spotkania na 3-1. Wcześniej Legia strzeliła na 2-0 i akurat ten gol nie był podarunkiem ze strony gości. Wręcz przeciwnie. To był fajnie rozegrany stały fragment gry, po którym w polu karnym zabawił się – z pomocą Wieteski – Ernest Muci. Spośród graczy Legii to właśnie Albańczyk podobał nam się dzisiaj najbardziej, chłop potrafi wykorzystać swój czas. I coraz poważniej na miejscu trenera mistrza Polski szukalibyśmy dla niego miejsca w podstawowym składzie.

Legia Warszawa – Górnik Łęczna. Obiecujący Wędrychowski

A skąd jedynka przy nazwie „Górnik Łęczna”? Stąd, że w zespole gości też był chłopak, któremu warto poświęcić kilka ciepłych słów i też nie po raz pierwszy w ostatnich dniach. Oczywiście trzeba znać proporcje, nie stawimy go zaraz obok Muciego, ale Marcel Wędrychowski również wyróżnia się na tle swojej drużyny. Przed tygodniem dał łęcznianom trzy punkty po bardzo dobrej zmianie w meczu z Wisłą Płock, a dziś kilka razy uciekał piłkarzom Legii. Jedna z takich sytuacji zakończyła się rzutem karnym, który w końcówce pierwszej połowy na bramkę zamienił Bartosz Śpiączka – swoją drogę ten również zagrał niezły mecz.

Generalnie trzeba powiedzieć, że beniaminek nie przyjechał do Warszawy jak na ścięcie. Może to zasługa niemrawej Legii i przeceniamy te próby ataków gości, ale ci, którzy oglądali, chyba zgodzą się, że podopieczni Kamila Kieresia nie odgrywali roli, skoro już do tego meczu nawiązujemy, stłamszonej w Poznaniu Wisły Kraków, a tego mogliśmy się przecież spodziewać. Punktów za to oczywiście nie ma, ale też ciężko o punkty, gdy de facto grasz w dziesiątkę.

W przypadku Legii rzecz jasna trochę szukamy dziury w całym, najważniejszy jest dla niej komplet oczek, by nie powtórzyć historii Lecha z poprzedniego sezonu, ale chyba warto, by po takim meczu zapalała się lampka ostrzegawcza, bo z lepszymi rywalami i z taką grą trudno będzie te mecze przepychać.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
1
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Ekstraklasa

Komentarze

65 komentarzy

Loading...