Paździerz. Mecz walki. Mecz, który się odbył. Mecz, że szkoda prądu, a może nawet powietrza do piłek. Mecz, po którym o niektórych jego bohaterach klasyk powiedziałby „szkoda dawać jeść”. Tak, dobrze zgadliście, szokująca informacja: Warta – Termalica rozgrywane w sobotę o 12:30 nie było spektakularnym widowiskiem. Nie było nawet widowiskiem średnim. Ale czas skończyć się wyzłośliwiać, trzeba poszukać winnych. Bo ci są i chyba powoli należy ich określić mianem recydywistów.
Od początku tegorocznej przygody z Ekstraklasą, Termalica była chwalona. Może z przerwami, może nie zawsze, może wybiórczo. Może przez pryzmat transferów, może czasem – jak z Mesanoviciem – na wrażenie, na zapowiedź czegoś lepszego, niż to, co tu i teraz dają. Bo też tak się Bruk-Bet zapowiadał. Jeszcze nie punktuje, jeszcze płaci frycowe, no ale gra w piłkę. Strzela bramki. Potrafi pokazać coś na tle niezłych rywali.
Ale ile można walić w ten bęben, zanim się go podziurawi?
Dziś też o Termalicy da się powiedzieć że była lepsza piłkarsko w pierwszej połowie, CZYLI zbudować całą narrację: beniaminek przyjechał do piątego klubu zeszłego sezonu Ekstraklasy. Źle na jego tle nie wypadł. Wywiózł punkt. Sęk w tym, że dla wszystkich jest jasne, że Wartę czeka dużo trudniejszy sezon, a Termalica, wciąż nie potrafiąca wygrać, zaczyna być coraz mniej wiarygodna w swoich staraniach.
No bo czy mogła strzelić Warcie bramkę? Oczywiście. Długimi fragmentami nic się w tym meczu nie działo, ale jakieś szanse miała. Z tym, że dwie najlepsze jej szanse to:
- dośrodkowanie przecina Kuzimski, piłka tak się odbija od napastnika Warty, że musi się wspiąć na wyżyny Lis
- kontra Termaliki, którą na wysokości pola karnego przecina Rodriguez, ale przecina tak, że wystawia ją Radwańskiemu, ten przegrywa pojedynek z Lisem
Z całego tego zamieszania ostatecznie i tak najlepsze, co stworzyła sobie Termalika, to w dużej mierze prezenty Zielonych. A przynajmniej – Zieloni mieli ochotę pomóc. Gdy Nieciecza tworzyła sama, zwykle było bliżej absurdu niż zagrożenia, by wspomnieć strzał głową Boneckiego w ziemią zamiast w bramkę albo uderzenie w aut Gergela.
Może brakuje kogoś, kto wykończy – kimś takim miał być Mesanović – ale tu wszystkim brakowało dziś odpowiedniej decyzji. Radwański po dograniu Czarnowskiego wpadł w pole karne, za chwilę skasowany przez Ivanova. Gol Radwańskiego po akcji Grzybka – ostatecznie spalony, Radwański wyraźnie metr za linią. I tak ciągle coś, jakaś nerwowość, jakiś brak.
Warta piłkarsko nie była wcale lepsza, zaskakująco też nerwowa momentami w wyprowadzeniu piłki. Niemniej ją rozgrzesza to, że tych punktów w tabeli ma po prostu więcej. Ten, kto ma nóż na gardle, powinien wykazać więcej inicjatywy, więcej gry ofensywnej. Warta szarpać się nie zamierzała, a owszem, jakkolwiek sytuacje nie były wymarzone, tak coś tam stworzyła. Uderzał z rzutu wolnego nieźle Corryn. Mógł skończyć akcję Kuzimski po zagraniu Kukułowicza głową, ale się pogubił. No i trochę wiatru robił Papeau.
Nowy zawodnik Warty na pewno bardziej przypomina kogoś, kto może być następcą Baku w Warcie – papiery lepsze niż Corryna, dzisiejszy występ również. To po faulu na Papeau był rzut wolny Corryna. Papeau oddał bodaj pięć uderzeń, i nie były to strzały w aut. Raz dobrze wpadł w pole karne, nieźle uderzył – mogło wpaść. W drugiej połowie wściekł się na sabotażystę Rodrigueza, z którym ewidentnie miał ochotę rozklepać defensywę Niecieczy – podał Hiszpanowi, wyszedł na czystą pozycję, ale Rodriguezowi włączył się bohater i spróbował sam, oczywiście nic z tego nie wpadło. Natomiast Papeau pokazuje, że z tej mąki będzie chleb, od razu sięgnął po odpowiedzialność za grę w ofensywie, nawet jeśli dzisiaj jeszcze widać było, że potrzebuje aklimatyzacji z tym jak fizyczna jest nasza liga.
Warta Poznań – Termalica Bruk-Bet Nieciecza: kosiarz Tworek
Ciekawi nas najbardziej to, czy Tworek właśnie zwolnił kolejnego trenera. To po meczu z Wartą w Bieszczady chciał jechać Michał Probierz. To porażka z Wartą zdecydowała w minionym sezonie o losie Dariusza Skrzypczaka. Skowronek poleciał ostatecznie po Zagłębiu Lubin, ale stołek został pchnięty mecz wcześniej, kiedy Warta wygrała z Wisłą, choć mecz totalnie jej się nie układał. Również Ojrzyński swoje rządy w Stali zakończył po Warcie.
Nie zdziwi nas specjalnie, gdyby do tej długiej jak na jeden sezon listy dołączył teraz Mariusz Lewandowski. Nie dlatego, że nie mamy zupełnie zaufania do jego warsztatu, ale taki ruch mieści nam się w głowie, szczególnie, że na bezrobociu jest paru niezłych szkoleniowców. No i nie da się ukryć – wyniki Górnika Łęczna są bardziej spodziewane, a Termalica? Po tylu meczach nie da się dłużej zasłaniać niezłą dyspozycją w tym czy tamtym meczu – utrzymanie robi się punktowaniem, a tego Bruk-Bet po prostu nie robi.