Reklama

Uwiarygodnić tożsamość. Co czeka Kaczmarka w Lechii?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

01 września 2021, 13:15 • 6 min czytania 27 komentarzy

“Agent Tomek odsłania swoją tożsamość” – aż chciałoby się zakrzyknąć po oficjalnym ogłoszeniu informacji, że Tomasz Kaczmarek został trenerem Lechii Gdańsk. Tyle o nim słyszeliśmy, tyle razy wskazywano go jako ciekawostkę, tyle razy jego nazwisko krążyło gdzieś po orbicie ekstraklasowej karuzeli trenerskiej, że naprawdę jesteśmy ciekawi, jak wypadnie w swoim pierwszym samodzielnym podejściu do pracy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Czy to przypadkowy człowiek? Absolutnie nie, jest absolwentem kultowej kolońskiej szkoły Hennes-Weisweiler-Akademie, która wyszkoliła całe pokolenie genialnych niemieckich szkoleniowców, cenił go Bob Bradley, a o indywidualne treningi z nim zabiegał sam Mohamed Salah. Czy w Lechii czeka go łatwy pierwszy krok? Absolutnie nie, Kaczmarek wskakuje na głęboką wodę. 

Uwiarygodnić tożsamość. Co czeka Kaczmarka w Lechii?

Kim jest Tomasz Kaczmarek, trener Lechii Gdańsk?

Szkoła Hennes-Weisweiler-Akademie, którą Kaczmarek skończył z bardzo dobrymi wynikami, wypuściła w świat cały kwiat wielkich fachowców – Juergena Kloppa, Thomasa Tuchela, Hansiego Flicka, Juliana Nagelsmanna… To tylko najznamienitsze nazwiska, wyliczankę można byłoby ciągnąć i ciągnąć. Tuchel charakteryzował tę myśl szkoleniową, wyrzucając z siebie kolejne określenia: „szkoła dla trenerów laptopowych, nowoczesnych, wykształconych, z otwartym umyłem”. Mieli kruszyć beton przeszłości. Ich drużyny miały grać po niemiecku. Ofensywnie, skondensowanie, z nastawieniem na wysoki pressing i błyskawiczne ataki. Hennes-Weisweiler-Akademie to też kult manii przyuczania się, zdobywania wiedzy, zwiedzania świata w poszukiwaniu inspiracji i wartościowych praktyk. I Tomasz Kaczmarek przez wiele lat podążał właśnie tym tropem. Dostawał się na staże u Juliana Nagelsmanna i Domenico Tedesco w Bundeslidze. Pracę dyplomową pisał w Los Angeles u Marka Verstegena, byłego specjalisty od przygotowania fizycznego w reprezentacji Niemiec.

Lechia Gdańsk wygra Puchar Polski – kurs 21.00 na Fuksiarz.pl

Tam też, w słonecznej Kalifornii, wyhaczył go Bob Bradley. Ówczesny selekcjoner reprezentacji Stanów Zjednoczonych był na tyle zafascynowany osobowością i wiedzą Kaczmarka, że kiedy tylko przestał pracować dla ojczystej federacji i dowiedział się o propozycji poprowadzenia kadry narodowej Egiptu, zaproponował Polakowi posadę asystenta. Kaczmarek na to przystał. W Afryce trafił na rozwijającego się Mohameda Salaha, który nie dość, że w tamtym okresie ładował dla Egiptu gola za golem, to jeszcze tak polubił Polaka, że sondował u niego możliwości kontynuowania wspólnych treningów indywidualnych, kiedy grał w Chelsea i w Romie. Tomasz Kaczmarek odmówił, bo miał własne wyzwania.

Jeszcze chwilę sekundował Bradleyowi w norweskim Stabæk Fotball, po czym poszedł na swoje. Z jakim skutkiem? Średnim. W Victorii Koeln w Regionallidze West i w Stuttgarter Kickers w Regionallidze Sudwest szło mu jeszcze całkiem przyzwoicie, broniły go wyniki, ale w Fortunie Koeln w 3. Lidze już nie dał rady utrzymać się dłużej niż pół roku. Jego drużyna próbowała grać ofensywnie, ale kompletnie przeciekała w defensywie i wychodziły z tego kuriozalne mecze:

Reklama
  • 0:7 i 0:3 z Wehen Wiesbaden,
  • 0:6 z Unterhaching,
  • 0:3 z SV Meppen,
  • 1:3 z Karlsruher,
  • 1:3 z Eintrachtem Brunszwik,
  • 3:4 z Energie Cottbus.

Nawet niektóre pojedyncze zwycięstwa to hokejowe wyniki:

  • 5:3 z Herkenrath,
  • 3:2 z Victorią Koeln.

Jego samodzielne CV nie wygląda więc zbyt okazale, choć w pewnym momencie nie było wyżej pracującego od niego w zagranicznym klubie polskiego trenera. Inna sprawa, że konkurencji zbyt wielkiej nie miał.

Ostatnie dwadzieścia miesięcy spędził w Pogoni Szczecin. Słyszymy, że władze klubu były z niego bardzo zadowolone, dobrze układała się jego współpraca z Kostą Runajiciem, a sam Kaczmarek miał dużą łatwość w nawiązywaniu kontaktu z piłkarzami. Sam jednak od jakiegoś czasu myślał już o powrocie do samodzielnej pracy.

I dostał szansę.

Co czeka Kaczmarka w Lechii?

Wskakuje w buty Piotra Stokowca. Trenera, który wygrał Puchar Polski, Superpuchar Polski, wywalczył brąz w Ekstraklasie i ugruntował pozycję klubu w ligowej czołówce (piąte miejsce w polskiej lidze za okres jego pracy), choć nie miał łatwo, bo klub targany był i jest absurdalnymi wewnętrznymi problemami. Przy tym Stokowiec nie zawsze był idealny – nie uniknął wstydliwych wpadek, skłócił się z wieloma piłkarzami. Niedawno tak podsumowywaliśmy jego kadencję w Lechii:

Reklama

Trudno powiedzieć, że zatrudnienie Stokowca w Lechii było strzałem w samą dziesiątkę, do paru rzeczy można się przyczepić, ale jednak była to dobra, może bardzo dobra kadencja. Lechia weszła na inny poziom. Lechia zdobywała trofea. Złapała pewną stabilizację wyników. Patrząc więc na sam aspekt sportowy, trener może odchodzić z podniesioną głową. Jeśli chodzi o kwestie międzyludzkie, zapewne powinno być lepiej. Natomiast na końcu kibiców cieszy jednak puchar w gablocie, a nie dobre samopoczucie jednego czy drugiego piłkarza.

Lechia Gdańsk skończy sezon na podium Ekstraklasy – kurs 10.00 na Fuksiarz.pl

Tomasz Kaczmarek nie będzie miał łatwo. Jest mniej doświadczony, ale to wcale nie związek z przypadku, z konieczności. Lechia chciała go już w 2014 roku, ale ten nie miał jeszcze odpowiedniej licencji. Ponadto władze Lechii już deklarują, że zespół potrzebuje odmiany, świeżej krwi, nowej wizji na lata. Co ma się zmienić? Rzeczy najważniejsze. Piotr Stokowiec właściwie przez całą swoją kadencję zapowiadał chęć wdrażania w klubie ofensywnego stylu gry, ale nigdy to nie wyszło i jego Lechia najlepiej wyglądała, kiedy miała ogarnięte i mądrze ustawione tyły. Kaczmarek,  przynajmniej taką filozofię wyznawał do tej pory i raczej nic się w tej kwestii nie zmieni, preferuje grę do przodu z dużą liczba stwarzanych sytuacji i z dużą liczbą bramek.

Wydaje się, że w Lechii natrafia na sportowo całkiem wdzięczny grunt do budowania czegoś po swojemu. Biało-Zieloni dysponują kadrą na środek tabeli. Pewne rzeczy ładnie unaocznił początek sezonu. Gdańszczanie pokonywali słabszych od siebie: 1:0 Wisłę Płock i 3:0 Cracovię. Remisowali z równymi sobie: 2:2 z Radomiakiem, 1:1 z Jagiellonią, 1:1 ze Śląskiem. Przegrywali z silniejszymi od siebie: 0:2 z Lechem. Czy którykolwiek z tych wyników był zaskoczeniem, jakąś sensacją? Nie. Tak samo było w poprzednim sezonie, tak samo jest teraz.

W Lechii nie ma gwiazd. Kaczmarek nie wchodzi do szatni pełnej rozbuchanego ego, nawet na skalę tej ligi, ale wcale nie będzie miał też do czynienia z jakimiś szaraczkami. Musi zadbać o rozwój Mateusza Żukowskiego, Tomasza Makowskiego i Jana Biegańskiego, bo Lechia nie ukrywa, że chce promować młodych piłkarzy w celach zarobkowych. Wkomponować Marco Terrazzino – język powinien pomóc. Odbudować Miłosza Szczepańskiego. Dawać dużo przestrzeni Ilkayowi Durmusowi i Josephowi Ceesayowi do hulania na skrzydłach. Odblokować Łukasza Zwolińskiego, dogadywać się z Flavio Paixao. Nie zepsuć defensywy. I powinno być okej, na spokojnie, bez tworzenia niepotrzebnych napinek.

JAKI JEST PLAN NA LECHIĘ I DLACZEGO NIE MA ŻADNEGO?

Gdzie płynie ten okręt?

Nie rozumieliśmy za bardzo decyzji Lechii o zwolnieniu Piotra Stokowca, ale skoro już to się stało, skoro władze klubu wywinęły wszystkim stronom psikusa, to chociaż zastanówmy się, czy na teraz, na samym starcie wybór Tomasza Kaczmarka wypada zrozumiale.

No i?

Werble.

Broni się. Tak, tak to chyba najlepiej ująć.

Do międzynarodowej szatni wchodzi międzynarodowo obyty szkoleniowiec. Tomasz Kaczmarek ma wiedzę, ma doświadczenie, ma referencje z całego świata, ale dopiero teraz zostanie zweryfikowany. Lechia może zakręcić się wokół miejsc gwarantujących walkę o europejskie puchary. Jeśli to mu się uda, będzie można ogłosić sukces misji. Jeśli się nie uda, też nie będzie dramatu – pod warunkiem, że Lechia będzie obiecywać większą zmianę, stanie się bardziej ofensywna, bardziej drapieżna, bardziej nowoczesna. Czas pokaże. Agent zdjął maskę, wyszedł z cienia. Teraz musi uwiarygodnić własną tożsamość.

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

27 komentarzy

Loading...