Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

01 września 2021, 16:07 • 6 min czytania 31 komentarzy

Mistrzostwa Świata 1990, 1994, 1998. Mistrzostwa Europy 1988, 1992, 1996, 2000. Z dzisiejszej perspektywy łatwo o tym zapomnieć, zresztą wynika to również z drastycznych zmian w zasadach awansu na finałową imprezę. Ale fakty są takie, że wielu ludzi z mojego i odrobinę starszego pokolenia pierwszy awans reprezentacji Polski na wielką imprezę obejrzało już pod koniec podstawówki. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Ja szykowałem się właśnie do jedenastych urodzin. Doskonale znam wszystkie daty, bo przed chwilą sprawdziłem sobie je na Wikipedii. Polska decydujący o powrocie po szesnastu latach na mundial mecz zagrała 1 września 2001 roku. Równiuteńkie 20 lat temu. Jerzy Engel w swojej książce zdradził kulisy motywacji na ten wyjątkowy dzień, tak się składa, że mieliśmy ostatnio z Leszkiem Milewskim okazję, by powspominać tamte czasy i tamtą autobiografię.

Obecnie brzmi to trochę kuriozalnie, ale wtedy najprawdopodobniej zadziałało. Engel zmontował film wojenny. Najpierw wszystkie przebitki z 1 września, łamanie szlabanów na granicach i terror okupanta. Potem wspomnienia, m.in. uczestników Powstania Warszawskiego. No i wreszcie wielkie chwile radości tej drużyny, drużyny Jerzego Władysława Engela, która miała za sobą doskonały początek eliminacji Mistrzostw Świata.

Tak, ja też czuję się trochę nieswojo, gdy wyobrażam sobie jak wstrząsające relacje kombatantów przerywają gole Olisadebe i podania Kałużnego. Tak to sobie jednak nasz strateg wymyślił i jak się okazało – jeśli to nie pomogło, to przynajmniej nie zaszkodziło. Graliśmy 1 września, Engel przekonywał piłkarzy, że tak jak przed wojną – nie ma co liczyć na sojuszników, nie ma co liczyć na ratunek z zagranicy, trzeba sobie wszystko wywalczyć samemu. 1 września 1939 nikt nam nie pomógł i 1 września 2001 roku nikt nam nie pomoże.

Reklama

Zawodnicy chyba uwierzyli. Kryszałowicz. Olisadebe. Żewłakow. 3:0 z Norwegami, oglądałem całość w telewizji i – to akurat pamiętam dokładnie, nie spisałem tego z Wikipedii – po końcowym gwizdku wykonałem cieszynkę z gry FIFA 2000. Taki przejazd na kolanach przez dywan, unosząc ręce w triumfalnym geście. Zastanawiam się, co musiałoby się dzisiaj stać, żebym zdobył się na taką ekspresję wokół kadry. Powołanie dla któregoś z moich synów?

Natomiast – wtedy się bardzo cieszyłem, cieszył się cały naród, piłkarze zagościli na zupkach chińskich, pamiątkowych monetach i wszystkich nośnikach reklamowych w kraju. Szesnaście lat to jest naprawdę kawał czasu, za szesnaście lat Kylian Mbappe będzie dojeżdżał do czterdziestki. Tak długo nie było nas na wielkiej imprezie.

W ostatniej Lidze Minus jeden z najbardziej pesymistycznie nastawionych kibiców, jakich znam – Wojciech Kowalczyk – dość mimowolnie zaczął mówić o występach Polski w Katarze w 2022 roku. Ci zawodnicy mają większe szansę na udany występ, tych nie ma sensu ciągnąć i tak dalej – tego typu rozważania towarzyszą zresztą nam wszystkim, choćby w opisywaniu powołań dla Kozłowskiego czy Zalewskiego. „No tak, być może jeszcze nie na teraz, ale w Katarze już będzie hulał”. Tymczasem ja mam wrażenie, że Katar to możemy złapać jak się przeziębimy. Albo bez tych nudnych i głupich żartów – że po prostu mundial odbędzie się bez nas.

Spoglądam sobie na listę naszych rywali. Spoglądam sobie na listę powołanych i co najważniejsze – na listę kontuzji. Szukam jakichś argumentów za powodzeniem reprezentacji, ale po prostu ich nie dostrzegam. Różne kadry mają różne atuty i przewagi. Czy my posiadamy ciągłość pracy trenera, który swoim pomysłem i wizją maskuje pewne oczywiste braki? Nie, Paulo Sousa sam przyznaje, że sporo eksperymentował, nawet podczas tych najważniejszych spotkań. A naprawdę, nie trzeba być posiadaczem licencji UEFA Pro, by dostrzec, że gra w nieco innym ustawieniu, z kompletnie innym systemem piłkarskich wartości, to właściwie rewolucja, na którą nie wszyscy w drużynie byli przygotowani.

cashback na start fuksiarz

Nie mamy przewagi na stanowisku selekcjonera, po prostu. Być może Paulo Sousa to świetny trener, może nawet wizjoner i geniusz, ale na razie nie możemy tego o nim napisać, bo jest z nami od niedawna. I jeszcze przez ten czas zdążył pokazać, że obok szeregu zalet, ma też parę wad. Oprócz paru ciekawych decyzji, ma też na koncie kilka spudłowanych strzałów jak prawe wahadło dla Sebastiana Szymańskiego.

Reklama

Czy mamy przewagę w postaci skonsolidowanej drużyny, gdzie jeden za drugim skacze w ogień, a po drodze recytuje datę urodzin wszystkich członków rodziny kolegi z bunkra? Nie mamy. Szkielet zespołu oczywiście się nie zmienia, bo nie mamy szczególnie szerokiej kadry, utalentowanych polskich piłkarzy jest mało, nasza klasa średnia niemal nie istnieje. Ale jednak, nie da się ukryć, że tutaj po prostu brakuje też ważnych ogniw, z różnych względów. Łukasz Fabiański zakończył karierę, pytanie, czy polityka Sousy mu w tym zakończeniu nieco pomogła. Kamil Grosicki wyautował się sam, poprzez decyzję o półrocznym wypożyczeniu na trybuny WBA. Klich ma koronawirusa, Góralskiego, Piątka i Milika wykluczyły urazy.

Kontuzje to zresztą jest osobny rozdział. Gdyby Zieliński się nie poskładał, a Sousa nie powołał Slisza, mielibyśmy trzy miejsca w drużynie (w ustawieniu 3-4-1-2) na czterech zawodników (Linetty, Krychowiak, Moder, Szymański). Swoją drogą to też dość wymowne – portugalski trener broni się jak może przed Ekstraklasą, najchętniej by ją w ogóle traktował tylko jako przystanek do mocniejszych lig, z których to dopiero można trafić do kadry. A jednak, jest zmuszony. Powołuje obok wspomnianego Slisza jeszcze Kamińskiego. Po prostu – innych piłkarzy już nie ma, skończyły się pomysły, a trzeba pamiętać, że przecież Sousa sięgnął nawet do nastoletniego Zalewskiego z dwoma występami w seniorach Romy. Nie „dwoma w tym sezonie”, tylko dwoma w całym życiu.

No to może chociaż forma? A gdzie tam. Tak źle nie było już dawno. Szczęsny – wiadomo. Bednarek wylądował na ławce w Southamptonie, Glik, wieloletni lider, który udowadniał wartość w mocnych europejskich klubach, teraz gra w Serie B. Piątkowski jeszcze się dobrze nie wprowadził do jedenastki Salzburga. Puchacz jeszcze przed debiutem w Bundeslidze, z obrońców mamy solidność ze strony Bereszyńskiego i Kędziory. Nieźle wygląda wyjściowe zestawienie na środku, ale tylko wyjściowe zestawienie. Moder z Krychowiakiem, od biedy Linetty. Zieliński ściga się z czasem, Slisz to tylko ekstraklasowiec, Damian Szymański jeszcze nie zaczął ligi. Frankowski faktycznie fajnie zaczął w Ligue 1, Rybus ma u siebie cały czas pewny plac. I co, właściwie tyle. Z przodu Lewandowski i niech się dzieje.

Wygląda to naprawdę biednie, pod wszelkimi względami, a co gorsza – średnio widać jakieś sygnały poprawy w przyszłości. Teraz mamy diabelnie ważne mecze u siebie z Albanią i Anglią. To są te miejsca, gdzie trzeba poszukać przewagi nad Węgrami, z którymi pewnie zmierzymy się o możliwość gry w barażu – jeśli z polsko-węgierskiego duetu gdzieś ma być nieprzyjemna niespodzianka, to raczej w Tiranie, niż w starciach z San Marino czy Andorą. I w drugą stronę, jeśli gdzieś zrobić sensację, to u siebie z Anglią.

My na ten kluczowy moment wychodzimy z wciąż niepewnym trenerem, z wąskim, a dodatkowo jeszcze osłabionym kontuzjami składem, ponadto w okresie, gdy wielu naszych zawodników jest na zakręcie swoich karier.

Zacząłem od przypomnienia postaci Jerzego Engela, bo jako urodzony optymista wybiegam już w przyszłość. Jakaż to będzie dzika radość, jak powrócimy w końcu na mundial. Tylko czy stanie się to w 2026, 2030 czy dopiero 2034 roku?

Tak, staram się zaklinać rzeczywistość, gdzieś pod skórą chciałbym wierzyć w ten awans, liczę, że kadra zrobi mi na przekór, udowodni, że się nie znam. Ale na ten moment wydaje mi się, że w listopadzie i grudniu 2022 roku będziemy skazani na polską szarówę, a nie katarskie słoneczko…

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?
1 liga

Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Szymon Janczyk
16
Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Komentarze

31 komentarzy

Loading...