Piast Gliwice wpędza Górnika Zabrze w coraz większe kompleksy jeśli chodzi o ostatnie lata. Drużyna z Okrzei derby ze śląskim rywalem wygrała właśnie trzeci raz z rzędu, a niepokonana pozostaje od siedmiu spotkań. Zabrzanie ostatni raz byli górą, gdy “wygrali” po walkowerze, który Piast otrzymał przy swoim prowadzeniu za wtargnięcie kibiców na boisko wiosną 2018 roku. Szmat czasu.
Górnik Zabrze – Piast Gliwice: derby dla gości
Dziś podopieczni Waldemara Fornalika potwierdzili swoją wyższość w każdym aspekcie. Byli lepszym zespołem, lepiej bronili, lepiej atakowali, mieli więcej kontroli nad meczem. Nie twierdzimy, że chodzi tu o jakąś różnicę klas, to byłaby przesada. Widać jednak było, kto na ten moment ma zamiar bić się o czołowe lokaty, a kto realnie może mierzyć tylko w spokojne utrzymanie.
Frantisek Plach przez całe spotkanie nie miał poważnej interwencji. Raz odbił mocny strzał Bartosza Nowaka w sam środek bramki, a w końcówce Jesus Jimenez sytuacyjnym wolejem trafił w poprzeczkę. Można jeszcze odnotować niecelne uderzenie głową Kubicy po dośrodkowaniu Janży i to w zasadzie tyle z zagrożenia, które Górnik stworzył pod gliwicką bramką.
Piast też szału tu nie robił, ale już do dość nudnej przerwy był konkretniejszy. Grzegorz Sandomierski dwa razy musiał się trochę wysilić po próbach Tiago Alvesa sprzed pola karnego. Dobrą sytuację po rzucie wolnym miał jeszcze Patryk Sokołowski, ale przymierzył źle.
Pomocnik gości nie załamał się tym faktem i po przerwie już wszystko wyszło perfekcyjnie. Świetnie z wolnego dośrodkował Damian Kądzior, a Sokołowski wbiegł między dwóch rywali i pięknym strzałem głową pokonał Sandomierskiego. Już bez tego gola byłby to kandydat do miana piłkarza meczu, ta bramka jedynie rozwiała wątpliwości.
Górnik Zabrze – Piast Gliwice: coraz lepszy Kądzior
Warto odnotować, że rozkręca się Kądzior. Na razie ciągle wchodzi z ławki, ale minut dostaje coraz więcej i już ma konkrety – asysta w derbach, wcześniej asysta ze Śląskiem Wrocław. Dziś powinien mieć nawet dwie, tyle że Czerwiński nie wykorzystał kolejnego dobrego dośrodkowania jego autorstwa i strzelił niecelnie.
Górnik próbował, szarpał, walczył. Nie można było odmówić mu ambicji i chęci. Zabrakło jakości, po prostu. Poza poprzeczką Jimeneza szansę w samej końcówce miał jeszcze Dadok, który przyładował w boczną siatkę. Kwintesencją starań gospodarzy była żałosna symulka Mateusza Cholewiaka, słusznie ukaranego za ten numer żółtą kartką.
Generalnie mecz nas nie porwał, ale jak na specyfikę wielu derbowych starć nie było najgorzej.
Piast mimo pewnych turbulencji spokojnie wchodzi w ten sezon. Po sześciu kolejkach ma 10 punktów i jest w górnej części tabeli. Przy odrobinie większej dojrzałości i tak byłoby znacznie lepiej. Piłkarze Fornalika spokojnie mogli wygrać z Rakowem, wywieźć coś ze Szczecina i oczywiście przed tygodniem pokonać Śląsk Wrocław, któremu remis wspaniałą przewrotką uratował Fabian Piasecki, teraz strzelający już dla Stali Mielec. Górnik po mało optymistycznym starcie ugasił pożar wygraną ze Stalą Mielec i pozytywnie zaskoczył w Białymstoku. To spotkanie przypomniało jednak o licznych ograniczeniach tego zespołu.
Fot. Newspix