Raków Częstochowa tworzy swoją piękną historię również w europejskich pucharach. Po wyeliminowaniu Rubina Kazań ostatnią przeszkodą prowadzącą do fazy grupowej Ligi Konferencji będzie belgijski KAA Gent. Poprzeczka jest zawieszona jeszcze wyżej niż w poprzedniej rundzie.
Raków Częstochowa – KAA Gent: męki z Łotyszami są mylące
Najbardziej ujmujące w awansie Rakowa kosztem Rubina było to, że podopieczni Marka Papszuna w przekroju całego dwumeczu po prostu na to zasłużyli, sprawiali lepsze wrażenie. Niektórzy mogliby w takim razie uznać, że skoro Gent dopiero co męczył się z RFS Ryga – 2:2 u siebie (do przerwy 0:2) i skromne 1:0 na wyjeździe – to w takim razie poprzeczka nie jest zawieszona przesadnie wysoko.
Mariusz Moński, ekspert od piłki holenderskiej i belgijskiej, przestrzega przed takim postawieniem sprawy. – Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie. To, że ci piłkarze mieli olbrzymie trudności z Rygą, spowoduje, że już drugi raz rywala nie zlekceważą. W pierwszym meczu to lekceważenie było bardzo mocno widoczne, dostali dwa szybkie gole po kontrach i mimo że piłkarsko przerastali Łotyszy o trzy poziomy, męczyli się z nimi strasznie. Zdołali wyjść z 0:2 na 2:2, a w rewanżu Ryga ze dwa razy na połowę przekraczała połowę boiska. Przeogromna różnica klas. Nie wysnuwałbym daleko idących wniosków w oparciu o ten dwumecz – uważa nasz rozmówca.
Gent poprzedni sezon zaczął fatalnie, czego były konkretne przyczyny. – Na przestrzeni trzech miesięcy miał trzech trenerów. Jess Thorup został podkupiony przez FC Kopenhaga, natomiast młody Wim De Decker kompletnie nie dogadywał się z szatnią. Roman Jaremczuk stwierdził wprost, że nie zamierza u niego grać i praktycznie samodzielnie go zwolnił. Straszne zawirowania przekładały się na wyniki. W lidze po piętnastu kolejkach Gent miał aż dziewięć porażek i znajdował się niemalże na dnie tabeli, a w grupie Ligi Europy z Hoffenheim, Crveną Zvezdą i Slovanem Liberec przegrał wszystko. Dopiero Hein Vanhaezebrouck to poukładał. On o szacunek nie musiał się martwić, zdobywał z Gentem mistrzostwo i prowadził go w Lidze Mistrzów. A że drużynę ogólnie miał bardzo mocną, zdążyła się ona odbić i załapać na puchary – mówi Moński, podkreślając: – Nie szukałbym jakiegoś atutu dla Rakowa w kontekście wydarzeń sprzed niespełna roku. Dziś to już bez znaczenia.
Siódme miejsce w fazie zasadniczej było najsłabszym wynikiem od lat, co jednak nie zmienia ogólnej pozycji Gentu w hierarchii belgijskiego futbolu. Moński: – W Belgii od paru lat brak mistrzostwa dla Club Brugge byłby sensacją. Pozostali wyjściowo celowali w drugie miejsce, dające prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Gent jest w gronie trzech-czterech drużyn, które przeważnie znajdują się w tym gronie.
Raków Częstochowa – KAA Gent: plac budowy u Belgów
Kibicom polskiej piłki klubu z Gandawy raczej przedstawiać nie trzeba, bo trzy lata temu zmierzył się z Jagiellonią Białystok w eliminacjach Ligi Europy. „Jaga” wcześniej sprawiła dużą niespodziankę, wyrzucając za burtę portugalskie Rio Ave. Belgom już nie dała rady, choć przy maksymalizacji szczęścia i wyciśnięcia stu procent ze sprzyjających okoliczności, byłaby w stanie sprawić sensację. U siebie przegrała 0:1 po kontrze w końcówce, uprzednio marnując kilka dobrych sytuacji. Bardzo niepewny na przedpolu był bramkarz Colins Coosemans i w ten sposób stworzył najlepszą sytuację Bartoszowi Kwietniowi, który jednak jej nie wykorzystał. W rewanżu białostoczanie po wyrównaniu na 1:1 mogli wyjść na prowadzenie, lecz Roman Bezjak zmarnował kapitalną okazję w zamieszaniu po rzucie rożnym. W tym fragmencie spotkania gospodarze wyraźnie się gubili. Nie zostali jednak za to ukarani tak, jak powinni i w ostatnich minutach zadali dwa ciosy.
Czy dzisiejszy Gent jest lepszy od tego z 2018 roku? – To porównywalny poziom, aczkolwiek teraz jest tam większy plac budowy. Doszło do sporych zmian – sześciu zawodników przyszło, kilkunastu odeszło. Jest to zespół bardzo kreatywny w ataku, tworzy mnóstwo sytuacji, ale razi jego nieskuteczność. Przed spotkaniem z Mechelen miał w tym sezonie expected goals na poziomie 1.48, podczas gdy wskaźnik rywali wynosił 0.49. Krótko mówiąc, tak naprawdę Gent powinien wygrać wszystkie mecze. Do nieskuteczności dokładał wiele indywidualnych błędów w defensywie. Widać jednak postęp, bo w ostatni weekend z Mechelen nie pozwolił gościom na zbyt wiele pod swoją bramką. To właśnie z tą ekipą w ubiegłym sezonie Gent walczył w play-offach o puchary i były to dużo bardziej wyrównane starcia. Teraz widzieliśmy pełną dominację – tłumaczy Moński.
I dodaje: – Podkreślam to „indywidualnych” przy mówieniu o błędach defensywy, bo całościowo to mocna formacja, tworzą ją dobrzy piłkarze. Z Elfsborga przyszedł stoper Joseph Okumu, który zgrywa się z kolegami, ale jeśli trener wystawi trójkę Ngadeu, Godeau i Hanche-Olsen, to ma zestawienie z zeszłego sezonu i wtedy zgranie jest dużo lepsze, co widzieliśmy z Mechelen. Z Okumu wygląda to trochę gorzej, brakuje automatyzmów. Nowym w zespole jest także lewy obrońca Christopher Operi. W ten weekend siedział na ławce, wcześniej grał sporo.
Raków Częstochowa – KAA Gent: Vadis ciągle na topie
Przed częstochowską defensywą największe wyzwanie z dotychczasowych. W Rubinie ofensywa opierała się głównie na niesamowitym Gruzinie Kwaraczelii, u Belgów kozaków z przodu jest więcej, akcenty są bardziej rozłożone. – Gent to, po Racingu Genk i Club Brugge, najbardziej ofensywnie grający belgijski zespół. Ma kim straszyć z przodu. Przyszedł Gianni Bruno, który w zeszłym sezonie nastrzelał 20 goli dla Zulte Waregem. Cały czas groźny może być doświadczony Laurent Depoitre, pamiętający jeszcze czasy mistrzowskie. Zimą z Beerschotu sprowadzony został Tarik Tissoudali, który świetnie sobie tam radził. Obrońcy są wysocy i stanowią zagrożenie przy stałych fragmentach gry, a w pomocy szeroki wybór dobrych piłkarzy na czele z Vadisem i Andrewem Hjulsagerem. Gent to finansowo druga siła w Belgii, większe możliwości ma jedynie Club Brugge, więc stać go na ciekawe transfery, zwłaszcza po sprzedaży Jaremczuka do Benfiki za 17 mln euro – mówi Mariusz Moński.
Vadis Odjidja-Ofoe do dziś z utęsknieniem jest wspominany przez kibiców Legii i tych, którzy łaknęli jakości w polskiej lidze. W ostatnich latach nikt lepszy na nasze boiska nie trafił.
Jak dziś sobie radzi w Gandawie? – Nadal jest najważniejszą postacią. Z Mechelen zagrał na kierownicy i był królem boiska. Jest dowódcą i kapitanem drużyny. On kreuje i napędza tę drużynę, decyduje o obliczu każdej akcji. Posadzenie go na ławce było jednym z przejawów zlekceważenia Rygi w pierwszym meczu. Znakomicie rozwija się wspomniany Tissoudali, imponuje wyszkoleniem technicznym. Zresztą, pod tym względem słabych zawodników w Gencie nie ma. Po wielu kontuzjach odbudowuje się Giorgi Czakwetadze. Przychodząc tutaj miał być wielką gwiazdą, nawet większą niż Jaremczuk. Na prawym wahadle szaleje Alessio Castro-Montes. Świetny w ofensywie, jeden z najlepszych na swojej pozycji w Belgii – wymienia Moński.
Gdzie nasz ekspert widzi światełko w tunelu dla wicemistrza Polski? – Największa szansa Rakowa to duże zmiany kadrowe w Gencie. Ten zespół nadal się zgrywa i raczej nie będzie jeszcze w optymalnej formie. Nie liczyłbym, że ponownie zlekceważy przeciwnika. To już decydująca runda, ważą się losy awansu do fazy grupowej, a dla Belgów te pieniądze są bardzo ważne. Spodziewam się, że wyjdą najmocniejszym składem – podsumowuje.
Krótko mówiąc, Raków musi zagrać jeszcze lepiej niż z Rubinem, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Chcemy wierzyć, że go na to stać.
Raków Częstochowa – KAA Gent: typy redaktorów Weszło
Jan Mazurek: – Ostatnio w Weszłopolskich rozmawialiśmy z Sebastianem Musiolikiem i zacytowaliśmy mu złośliwy wpis jednego z widzów o treści: „Czego Sebastian Musiolik nie robi w dniu meczu? Nie strzela goli”. Ubaw po pachy. Nikt się nie śmiał, ale napastnik Rakowa zapowiedział, że niedługo bramki przyjdą. I w sumie pięknie byłoby, jeśli krytykowani zewsząd, również przez nas, snajperzy częstochowskiego klubu zrobiliby swoje właśnie w europejskich pucharach. Obstawiam więc, trochę życzeniowo, że Gent chociaż raz ukąsi Sebastian Musiolik (kurs 3.25 na Fuksiarz.pl) albo Vladislavs Gutkovskis (kurs 3.00).
Przemysław Michalak: – Kolejny bezbramkowy remis Rakowa? A dlaczego nie? Skoro Gent jest bardzo nieskuteczny, a siła Rakowa to przede wszystkim dyscyplina taktyczna w tyłach, to ten scenariusz jawi się jako coś realnego. Taki wynik zostawia też sprawę otwartą przed rewanżem, więc daję 0:0 po kursie 8.40 u Fuksiarza.
Raków Częstochowa – KAA Gent (18:00)
Fot. Newspix