Reklama

Frajerska porażka Wisły Kraków, Raków pokazał charakter w osłabieniu

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

08 sierpnia 2021, 20:45 • 4 min czytania 56 komentarzy

Ależ huśtawkę nastrojów funduje swoim kibicom Wisła Kraków! Już za Petera Hyballi potrafiła przegrać z Piastem Gliwice, mimo że szybko prowadziła 3:0. Dziś, już odmieniona personalnie na boisku i poza nim, nawiązała do tamtych chwil. Miała Raków Częstochowa na widelcu, w myślach już go zjadała, ale zadławiła się, a widelec wbiła sobie w oko i zamiast liczyć kolejne punkty, liże rany po wstydliwej porażce.

Frajerska porażka Wisły Kraków, Raków pokazał charakter w osłabieniu

Wisła Kraków – Raków Częstochowa: czerwona kartka odmieniła gości

Jeżeli masz 1:0, dobrze się prezentujesz i od 51. minuty zaczynasz grać w przewadze, to nie masz prawa nie wygrać meczu ligowego. Nic nie może cię usprawiedliwić w razie wpadki. Papanikolau zagrzał się, gdy leżący Skvarka prowokująco skrobał go po nogach, kopnął rywala i sędzia po obejrzeniu powtórek odesłał Greka do szatni. Słusznie, aczkolwiek słowacki pomocnik Wisły także powinien zostać ukarany – co najmniej żółtą kartką.

W każdym razie wydawało się, że Wisła nie może tego wypuścić, że teraz już całkowicie ułoży sobie mecz. Tymczasem stało się coś niezrozumiałego. Gospodarze od tego momentu ani przez moment nie kontrolowali boiskowych wydarzeń. Trudno powiedzieć, czy chodzi o szok po kapitalnym golu wyrównującym Marcina Cebuli, czy sprawa jest bardziej złożona. W każdym razie, Raków pokazał klasę i dojrzałość w niezwykle trudnych okolicznościach. Nie dość że zadał decydujący cios po dośrodkowaniu Iviego Lopeza z rzutu wolnego i strzale Gutkovskisa czubkiem buta, to jeszcze w dziesiątkę nie dopuszczał Wisły do sytuacji.

Wisła Kraków – Raków Częstochowa: młokos w bramce zdał egzamin

Debiutujący w Ekstraklasie 17-letni Kacper Trelowski i tak został jednym z bohaterów swojej drużyny, tyle że wcześniej. Jan Kliment schodził niepocieszony, bo spisywał się dobrze, pokazywał, że można technicznie grać tyłem do bramki, świetnie utrzymywał się przy piłce i znakomicie asystował przy bramce. Yeboah wymienił z nim podania, otrzymał idealne zagranie na wolne pole i wbiegając w pole karne mierzonym uderzeniem w dalszy róg pokonał Trelowskiego. Piękna akcja. A jednak Kliment samemu powinien przynajmniej raz wpisać się na listę strzelców. Na początku spotkania młody golkiper Rakowa końcami palców sparował strzał Czecha na słupek, a dobijający z bliska Kuveljić również obił słupek. Kopał z metra, okolicznością łagodzącą może być ostry kąt. Tutaj trudno mieć pretensje do Klimenta, nie miał sytuacji oczywistej. Do takiej doszedł zaraz po zmianie stron, gdy wreszcie coś konkretnego zrobił Młyński, wycofując do czeskiego kolegi, który przyjął, popatrzył i… mimo to nie pokonał Trelowskiego. Nastolatek go wyczekał i zdołał odbić piłkę. Tutaj już Kliment pretensje może mieć wyłącznie do siebie.

Reklama

Po chwili wyleciał Papanikolau i co było dalej, już opisywaliśmy. Wisła biła głową w mur, za to coraz bardziej gubiła się w tyłach. Raków strzelił dwa gole i jeszcze miał kolejne sytuacje – a konkretnie Ivi. Strzelając z akcji minimalnie chybił, natomiast wykonując rzut wolny w końcówce zmusił Biegańskiego do sporego wysiłku. Hiszpan od początku wyglądał na najbardziej zdeterminowanego w częstochowskich szeregach, co chwila mobilizował partnerów i nieraz też ochrzaniał. Wyraźnie zirytował się, gdy znakomicie podał prostopadle do Udovicia, który przegrał pojedynek z Biegańskim.

W końcu jednak asystę zaliczył, bo Gutkovskis wreszcie się przydał. Zaraz po wejściu za wolno szedł za akcją, w której płasko w pole karne dogrywał Rundić, czym rozwścieczył Marka Papszuna. Trener Rakowa pełen emocji gestykulował przed swoim sztabem, co Łotysz miał zrobić, a nie zrobił. Zapowiadało to gorącą pogawędkę w szatni, ale strzelając zwycięskiego gola „Gutek” na pewno przynajmniej trochę swojego szkoleniowca udobruchał.

Wisła Kraków – Raków Częstochowa: gospodarze niepewni w tyłach

Raków groźny był cały czas, nawet w lepszych okresach Wisły. Krakowianie do przerwy prezentowali rozmach w ofensywie, lecz w defensywie od początku przeciekali. Jak na siebie wyjątkowo niepewny był Frydrych. A to źle wyprowadził piłkę, a to zgrywał ją do bramkarza, gdy naciskał Musiolik i omal nie skończyło się to fatalnie dla „Białej Gwiazdy”. Na szczęście dla niej napastnik Rakowa mijając Biegańskiego przewrócił się samoistnie i sędzia nie widział podstaw do podyktowania rzutu karnego. Słabo na bokach defensywny wyglądali Hanousek i zwłaszcza Gruszkowski, który stanowił najłatwiejszą do sforsowania zaporę, jego stroną goście atakowali najczęściej. W drugiej połowie, poza sytuacją Klimenta, Wisła straciła animusz z przodu i tak oto wyszedł jej przepis na klęskę.

Papszun tym razem nie wymienił prawie całego składu jak to miało miejsce w Białymstoku, zaszalał jedynie z Trelowskim i na razie może mówić, że jego drużyna potrafi łączyć ligę z pucharami. W Wiśle rozgoryczenie musi być olbrzymie, ale nie ma co rozdzierać szat. Ogólny kierunek, którym chce iść ten zespół wydaje się słuszny, jedna – nawet frajerska – porażka tego nie zmienia, zwłaszcza że Adrian Gula zarządza szatnią zupełnie inaczej niż Hyballa. Z tej mąki jeszcze będzie dobry chleb, pod warunkiem, że uda się wprowadzić większy balans między ofensywą a defensywą.

Fot. Newspix

Reklama

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Papanikolaou: Przed transferem do Rakowa, nie wiedziałem, co to za klub. Słyszałem o Legii, Lechu i Wiśle Kraków

Piotr Rzepecki
0
Papanikolaou: Przed transferem do Rakowa, nie wiedziałem, co to za klub. Słyszałem o Legii, Lechu i Wiśle Kraków

Komentarze

56 komentarzy

Loading...