Reklama

Jubileusz bez happy endu. Wisła przegrywa z Napoli

redakcja

Autor:redakcja

04 sierpnia 2021, 20:13 • 4 min czytania 39 komentarzy

Całkiem przyjemnie oglądało się towarzyskie starcie Wisły Kraków z Napoli zorganizowane z okazji 115. rocznicy istnienia „Białej Gwiazdy”. To spotkanie nie jest rzecz jasna ani wyznacznikiem siły gospodarzy, ani świadectwem słabości gości. Ale krakowianie na tle znacznie mocniejszych przeciwników zaprezentowali się w sumie przyzwoicie, a chwilami wręcz zdumiewająco korzystnie. Ostatecznie polegli 1:2, lecz kibice Wisły pewnie i tak mieli frajdę podczas tego meczu. Po raz pierwszy od wielu, naprawdę wielu lat przy Reymonta delikatnie zapachniało dużym futbolem. Z naciskiem na słowo „delikatnie”, gdyż Napoli było dalekie od topowej formy.

Jubileusz bez happy endu. Wisła przegrywa z Napoli

Wisła Kraków – Napoli. Wielkie chwile Biegańskiego

Powiedzmy szczerze – Wisła Kraków przed przerwą nie była zespołem lepszym. Jasne, Napoli wystąpiło bez wielu gwiazd – na boisku zabrakło takich graczy jak Lorenzo Insigne, Dries Mertens, Fabian Ruiz, Victor Osimhen czy Hirving Lozano. Jednak wciąż mówimy o czołowym klubie włoskiej ekstraklasy. Tam nawet wśród zawodników na co dzień grzejących ławę nie brak przecież takich, którzy w realiach ekstraklasowych byliby mega-gwiazdami. Zresztą w ekipie z Neapolu zagrali też niektórzy z liderów – choćby Piotr Zieliński czy Kalidou Koulibaly. Politano, Elmas albo Ospina to również nie są przypadkowi ludzie.

Tak czy owak – przewaga gości nie mogła zaskakiwać. Napoli grało szybciej, z łatwością karciło Wisłę odbiorami przy każdym niedokładnym podaniu, groziło uderzeniami z dystansu, zakładało wysoki pressing, prawie w ogóle nie dopuszczało gospodarzy w okolice własnego pola karnego. Miało też sytuację sam na sam, przy której doskonale zachował się 19-letni Mikołaj Biegański. Wreszcie – miało rzut karny, również obroniony przez Biegańskiego.

Co za moment dla tego chłopka.

Jeszcze nie tak dawno strzegł dostępu do bramki Skry Częstochowa przed zakusami napastników Sokoła Ostróda i Pogoni Siedlce, a teraz odbił jedenastkę wykonywaną przez Matteo Politano, który w poprzednim sezonie Serie A rozegrał 37 meczów i zdobył 9 goli. Nie będziemy snuć daleko idących teorii, jakoby taka chwila miała zbudować golkipera Wisły mentalnie na resztą sezonu. No ale na pewno tak przyjemne doświadczenie mu nie przeszkodzi w dalszym rozwoju.

Reklama

Wisła Kraków – Napoli. Goście szybko skarceni

Napoli – poza nieskutecznością – miało więc przed przerwą tylko jeden problem. Mianowicie… od 6. minuty przegrywał0 z Wisłą 0:1. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że goście podarowali „Białej Gwieździe” tę bramkę w geście podziękowania za miłą gościnę, albo dali jej po prostu fory, ponieważ Felicio Brown Forbes trafił do siatki po fatalnym błędzie Rrahmaniego w wyprowadzeniu piłki i niefortunnym wybiciu Ospiny. Ale my nie jesteśmy złośliwi, przecież nas znacie. Dlatego ograniczymy się do pochwalenia wiślaków za wysokie podejście pod linię defensywną rywali i skarcenie przyjezdnych za pomyłkę.

To też trzeba umieć zrobić. Skoro rywal myślami na urlopie, warto wylać mu kubeł zimnej wody na głowę.

Zresztą, Forbes nie takie setki już marnował.

Ba, na początku drugiej odsłony spotkania Wisła mogła i powinna była podwyższyć prowadzenie. Piłkę do siatki sytuacyjnym uderzeniem skierował Serafin Szota. Asystent Mariusza Złotka dopatrzył się jednak spalonego. Po obejrzeniu powtórek – mamy wątpliwości odnośnie tej decyzji. Chwilę później stuprocentową okazję spartolił natomiast Dor Hugi, doskonale uruchomiony w kontrataku przez świetnie dysponowanego Biegańskiego. Kontra – top. Wykończenie – dno.

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

Reklama

Wisła Kraków – Napoli. Rehabilitacja Politano

Generalnie Wisła po przerwie wyglądała lepiej w ofensywie niż w pierwszej połowie.

Napoli mocno się odsłoniło i krakowianie mieli co najmniej kilka okazji, by pokarać kiepsko dysponowanych defensorów z Neapolu. Zwłaszcza Kalidou Koulibaly sprawiał wrażenie piłkarza, który jeszcze nie wyp0cił na treningach wszystkich drinków pochłoniętych w trakcie urlopu. Najpierw olbrzymie problemy sprawiał mu Yeboah, potem Starzyński. Ale, jak na ironię, to właśnie w drugiej połowie podopieczni Luciano Spallettiego zaczęli wreszcie strzelać bramki. Matteo Politano i Zinedine Machach dość dobitnie obnażyli defensywne mankamenty „Białej Gwiazdy”. Obaj trafili do siatki po indywidualnych szarżach, przy których nie musieli się wcale wznosić na wyżyny technicznej wirtuozerii. Ot, wystarczyło przyspieszenie, balans ciała i precyzyjny strzał.

Obrońcy Wisły niby atakowali strzelców, ale w sumie to w ogóle im nie przeszkadzali. Można też się zastanawiać, czy Biegański nie powinien był zachować się lepiej przy golu numer jeden dla gości. Chyba tak, a zatem mamy w jego przypadku łyżkę dziegciu w pękatej beczce pełnej miodu.

***

Co do zasady jednak można uznać, że Wisła godnie uczciła 115. rocznicę istnienia klubu.

Różnicę klas między „Białą Gwiazdą” a Napoli było oczywiście widać nawet jeśli ktoś obserwował ten mecz siedząc na Księżycu, ale gospodarzom momentami udawało się ją zatrzeć za sprawą własnej dobrej gry, połączonej z generalnie nędzną dyspozycją przeciwników.

WISŁA KRAKÓW – SSC NAPOLI 1:2 (1:0)

strzelcy bramek:

  • Felicio Brown Forbes 6′ (1:0)
  • Matteo Politano 67′ (1:1)
  • Zinedine Machach 85′ (1:2)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

39 komentarzy

Loading...