Za nami inauguracja sezonu 1. ligi, która przyniosła pierwsze odpowiedzi dotyczące formy poszczególnych zespołów. To jednak dopiero początek rozgrywek, więc wciąż możemy pokusić się o pewne zapowiedzi. Jakie? My wytypowaliśmy TOP 10 piłkarzy, którzy jesienią mogą podbić serca kibiców. Przedstawiamy ranking najciekawszych transferów letniego okienka na zapleczu Ekstraklasy.
Najciekawsze transfery – 1. liga 2021/2022 (LATO)
Spis treści
- Najciekawsze transfery - 1. liga 2021/2022 (LATO)
- Fabio Nunes (Widzew Łódź)
- Swetosław Dikow (Sandecja Nowy Sącz)
- Nestor Gordillo (Arka Gdynia)
- Filip Szymczak (GKS Katowice)
- Tomas Malec (GKS Tychy)
- Nacho Monsalve (ŁKS Łódź)
- Maxime Dominguez (Miedź Legnica)
- Marek Mróz (Resovia Rzeszów)
- Maksymilian Banaszewski (Zagłębie Sosnowiec)
- Szymon Szymański (Skra Częstochowa)
Fabio Nunes (Widzew Łódź)
Rzadko się zdarza, żeby do pierwszoligowego klubu trafiał zawodnik, który sezon wcześniej rozegrał ponad 20 spotkań w portugalskiej ekstraklasie. Ok, Fabio Nunes skorzystał na tym, że wywalczył z Farense awans do najwyższej klasy rozgrywkowej i po prostu został w składzie drużyny, która nie zdołała utrzymać się w lidze. 29-latek to ofensywnie grający lewy obrońca – w portugalskiej lidze częściej wymieniał podania na połowie rywala niż na własnej części boiska. Znalazł się na 31. miejscu wśród obrońców w całej lidze pod względem skutecznych zagrań w tercję ataku. W dodatku załapał się do TOP 10 pod względem udanych dryblingów. Zanotował ich 27 – tyle samo, ile Joel Pereira, który przeszedł do Lecha Poznań.
Ale i w defensywie nie był ułomkiem.
- średnio 6 wygranych pojedynków na mecz (55%) – łącznie 131 i 26. miejsce wśród obrońców w lidze
- 39 udanych odbiorów (27. miejsce w lidze)
- 35 przejęć (40. miejsce w lidze)
Ligowy dżemik, powiemy, żaden as, ale też raczej nie gość, który statystycznie odstawał od poziomu ekstraklasy w swoim kraju. Oczywiście trochę inaczej patrzylibyśmy na ten ruch, gdyby sięgał po niego klub z najwyższej ligi w kraju – wtedy pewnie wypomnielibyśmy Nunesowi, że robi dużo wiatru, ale bramek i asyst próżno u niego szukać. Niemniej jednak Portugalczyk w swojej karierze balansował między Ligą BBVA (dawniej Liga NOS – przyp.) i jej zapleczem, w dodatku może grać na każdej pozycji po lewej stronie boiska, więc ten ruch idealnie pasuje do miana “ciekawego” w pierwszoligowej skali.
PORTUGALCZYCY W 1. LIDZE – SKĄD SIĘ WZIĘŁA NOWA MODA?
Swetosław Dikow (Sandecja Nowy Sącz)
Sandecja Nowy Sącz ma nosa do wyciągania napastników, którzy w 1. lidze potrafią popisać się liczbami. Rafael Victor, kompletnie egzotyczny ruch, wypracował sześć bramek. Rubio, wracający po poważnej chorobie, wypracował ich siedem. To byli jednak piłkarze do odbudowy, w dodatku z żadnego z nich trener Dariusz Dudek w najbliższym czasie nie skorzysta. Zastąpić ich ma Swetosław Dikow, piłkarz, którego odbudowywać nie trzeba, ale też piłkarz, z którym coś ewidentnie jest nie tak. Nie chodzi tylko o to, że trafia do Nowego Sącza. Dikow parę razy w swojej karierze udowadniał, że na pewnym poziomie jest kozakiem.
- 17/18 – 25 goli i 4 asysty w 2. lidze bułgarskiej, udział przy bramce co 79 minut
- 20/21 – 24 gole i 6 asyst w 2. lidze bułgarskiej, udział przy bramce co 78 minut
Jeśli w jakiejkolwiek lidze strzelasz ponad 20 bramek, musisz mieć do tego zmysł. Zwłaszcza jeśli praktycznie w ogóle nie wykonujesz “jedenastek”, a Dikow na zapleczu bułgarskiej ekstraklasy zdobył z 11 metrów tylko trzy gole. Resztę – 68 na tym poziomie rozgrywek – ładował z gry. Do tego doliczamy 21 asyst i mamy gościa, który w wieku 29 lat ma średnią kariery w 2. lidze bułgarskiej na poziomie bramki lub asysty co 91 minut.
Genialne liczby, ale… No właśnie – z jakiegoś powodu Dikow nie zaistniał na wyższym poziomie w swoim kraju. A umówmy się: Bułgaria nie jest krainą, w której lekką ręką zlewa się gości strzelających ponad 20 goli w niższej lidze. W Sandecji twierdzą, że przy ustawieniu gry zespołu pod Dikowa, w Polsce powtórzy wyczyny z ojczyzny. To przede wszystkim świetny egzekutor. Jego poprzedni sezon to praktycznie same bramki z ok. sześciu, siedmiu metrów, osiem trafień głową (ma 196 cm wzrostu) i cała seria z karabinu z prawej nogi.
W przeszłości Bułgar był nawet na testach w Reggianie, jednak było to ładnych parę lat temu. Do Włoch już nie wyjedzie, ale wciąż ma szansę zaistnieć nad Wisłą).
Nestor Gordillo (Arka Gdynia)
Z takich transferów na linii Kalisz – Gdynia nikt nie będzie niezadowolony. Nestor Gordillo to ciekawy przypadek. Gdy rok temu trafiał do KKS-u Kalisz można było być zdziwionym. Do 2. ligi przychodził 31-letni piłkarz, ale był to piłkarz bardzo konkretny. Gordillo trafił do Indii, gdzie 15 bramkami i asystami przyczynił się do tytułu Chennai City w 2019 roku. Później zaplątał się w aferę transferową, przez którą stracił część sezonu w nowym klubie, wybuchła pandemia i nagle, półtora roku po świętowaniu tytułu w Indiach, znalazł się w beniaminku drugiej ligi. Hiszpański ofensywny pomocnik z miejsca podbił te rozgrywki.
- 20 meczów
- 10 goli
- 2 asysty
Wizja, którą pokazywał na boisku, udowadniała, że to zawodnik z wyższej półki. Ładował piękne bramki z dystansu, napędzał ataki zespołu z Kalisza, sześć razy dawał KKS-owi prowadzenie, dwukrotnie remis. Praktycznie każda z bramek, które strzelił, sporo ważyła. Bez niego kaliski zespół nie zagrałby w barażach o awans do 1. ligi.
https://twitter.com/a_delimat/status/1372504535374168069
Dlatego nie ma co się dziwić, że on sam przeniósł się na wyższy szczebel. W sparingach Arki Hiszpan zaliczył dwie asysty i choć nie jest to wynik rzucający na kolana, możemy się spodziewać, że parę razy zaskoczy nas kreatywnością i polotem w ofensywie gdyńskiej drużyny.
Filip Szymczak (GKS Katowice)
Polak, bo czy ciekawy transfer do 1. ligi zawsze musi oznaczać obcokrajowca? Filip Szymczak nie jest anonimową postacią w Lechu Poznań. Pograł w lidze, strzelił bramkę Valmierze w el. Ligi Europy i Odrze Opole w Pucharze Polski. Być może to niewiele, ale w drugiej lidze – czyli tam, gdzie jeszcze niedawno grał jego nowy klub, GKS Katowice – 19-latek zebrał bardzo cenne doświadczenie poparte większą liczbą bramek.
- 38 meczów
- 17 goli
- 2 asysty
Udział przy bramce w co drugim meczu rezerw Lecha Poznań – bardzo przyzwoity wynik, gdy weźmiemy pod uwagę, że Szymczak zaczynał drugoligowe granie w wieku 17 lat. Młody snajper ma już na koncie dwa hattricki w karierze, a przecież bez problemu znajdziemy wielu bardziej doświadczonych napastników, którzy w 2. lidze nie zdołali trafić do siatki trzykrotnie w jednym spotkaniu. Teraz Szymczak musi przenieść to wszystko szczebel wyżej, ale zaczyna bardzo dobrze. Najpierw walnął dwa gole w ostatnich sparingach, potem strzelił w meczu otwarcia w lidze. Jasne, po rykoszecie, ale trener Rafał Górak ewidentnie wierzy w jego umiejętności. To nie tak, że Szymczak gra tylko za PESEL i status młodzieżowca, choć oczywiście GieKSa ma z tym lekki problem i na pewno stanowi to pewien handicap.
– Ja też nigdy nie byłem talentem, ani nie chciałem być nim nazywany. Wiedziałem natomiast, że potrzebuję aklimatyzacji. Warunki fizyczne udało mi się poprawić w momencie… kontuzji. Podczas przerwy robiłem wszystko, co mogłem – wzmacniałem się przede wszystkim na siłowni. Zacząłem wykorzystywać to, co mam. Odczuwam, że jest pod tym względem coraz lepiej – mówił jakiś czas temu w rozmowie z nami sam zainteresowany.
Ciekawa technika, prawa noga, lewa noga, niezła główka, zmysł do strzelania bramek, stempelek z porządnej akademii. W poprzednim sezonie robotę w Niecieczy robił młody Kacper Śpiewak, autor sześciu goli. Szymczak może ten wynik przebić i zakręcić się koło dwucyfrówki.
Tomas Malec (GKS Tychy)
Jeśli już jesteśmy przy napastnikach, trzeba wspomnieć o potencjalnym kandydacie do tytułu króla strzelców. Tomasowi Malcowi można przyczepić łatkę wędrowniczka – 11 klubów, osiem krajów, no trochę po świecie pojeździł. 28-latek ma jednak także CV, które w 1. lidze robi wrażenie.
- 2 występy w reprezentacji Słowacji (2017)
- tytuł króla strzelców Fortuna Ligi (13/14)
- mistrzostwo Słowacji (14/15)
- mistrzostwo Norwegii (2015)
- Puchar Norwegii (2015, 2017)
Trochę wody w Wiśle od wspomnianych sukcesów upłynęło, ale żeby nie było, że Malec jedzie na fajnym CV, przytoczmy to, co zrobił w poprzednim sezonie. Senicę utrzymał właściwie w pojedynkę – najpierw w lidze wypracował dla niej 12 z 31 bramek (8 goli, 4 asysty), potem w barażu o utrzymanie był autorem wszystkich trzech trafień, które zagwarantowały jego drużynie wygraną. Tylko jeden gol z karnego, więc nie były to też sztucznie pompowane statystyki.
Dlaczego więc Malec gra w Tychach? Cóż, od zagranicznych klubów trochę się ostatnio poodbijał.
- Via Pesaro (Serie C) – 17 meczów/1 gol
- RFS (Łotwa) – 20/6/2
- Żalgiris Wilno (Litwa) – 30/8
- Lillestroem (Norwegia) – 26/3/3
To ostatnie lata. Na Litwie czy Łotwie tragedii nie ma, ale Kamil Biliński, z którym Malec spotka się na zapleczu Ekstraklasy, wykręcał tam lepsze liczby. W każdym razie jak na 1. ligę to wciąż całkiem imponująca kariera. Malec jest wysoki (199 cm wzrostu), ale dobry technicznie. W sparingach pokazał, że jego atutem jest gra nogami, więc nie ma co się obawiać o to, że GKS będzie musiał grać taktyką „wrzuta na wysokiego”. Tyszanie długo przyglądali się temu zawodnikowi i dokładnie go przeanalizowali, więc możemy mieć nadzieję, że okaże się udanym transferem.
OBSTAWIAJ 1. LIGĘ W FUKSIARZ.PL
Nacho Monsalve (ŁKS Łódź)
– Nacho to przede wszystkim piłkarz, który całe swoje futbolowe dzieciństwo i dorastanie spędził w akademii Atletico Madryt. Jest to jedna z lepszych akademii w Hiszpanii. Grał tam też w drugiej drużynie i zaliczył debiut w La Liga – mówił Daniel Sobis w rozmowie z “lksfans.pl”. Wiadomo, że agent, który sprowadził zawodnika do Polski złego słowa o nim nie powie, ale Monsalve sroce spod ogona nie wypadł. To typowy obrońca wyszkolony po hiszpańsku: wprowadzi piłkę do gry, zagra na kilku pozycjach, bez problemu poradzi sobie w trzyosobowym bloku, jak i mając tylko jednego partnera u boku. Skoro ŁKS ma hiszpańskiego trenera i chce grać hiszpańską piłkę, to właśnie po takich zawodników powinien sięgać.
Monsalve może pochwalić się nietypową serią. W dwóch ostatnich sezonach jego drużyna przegrała tylko jedno spotkanie, w którym wystąpił. Jak to możliwe? Cóż, tu dochodzimy do minusu tego piłkarza. Podatność na urazy to coś, co może sprawić, że w Łodzi się nim nie nacieszą. W ostatnich trzech latach stracił mnóstwo czasu z powodu różnych urazów. Łącznie – 41 spotkań.
Łódzki portal kibicowski porozmawiał jednak również z ekspertem od bułgarskiej piłki, więc nie musimy opierać się tylko na opinii jednej z zainteresowanych stron. – Na tle ligi bułgarskiej wyglądał przyzwoicie. Grał bez fajerwerków, ale do ligowego szrotu też mu daleko. Jest całkiem skuteczny w powietrzu / pojedynkach główkowych. Stracił miesiąc gry z powodu złamanego żebra, gdy dość ostro zderzył się z bramkarzem rywali przy rzucie różnym. Na jego szczęście było to chwilę przed przerwą Wielkanocną, więc nie stracił zbyt wielu meczów – stwierdził Sławomir Słowik.
Wygląda więc na to, że ŁKS znalazł obrońcę, którego brakowało mu w poprzednim sezonie. Zarówno dobrego w powietrzu, jak i niezłego w stylu gry, który preferuje łódzka drużyna. Monsalve może być ciekawszym i ważniejszym wzmocnieniem niż piłkarze ściągnięci do przodu – w tym Stipe Jurić, na którego też warto zwrócić uwagę, bo rzadko do naszej ligi trafiają młodzi napastnicy z Bałkanów.
Maxime Dominguez (Miedź Legnica)
Hitem transferowym Miedzi Legnica jest Jon Aurtenetxe? Niekoniecznie. Maxime Dominguez ma być człowiekiem zapewniającym liczby. To Szwajcar z hiszpańskimi korzeniami, który zbierał szlify w akademii FC Zurich, czyli topowej szkółce w kraju. Wiadomo, jego kariera nie potoczyła się tak, jak innych adeptów młodzieżówki Zurichu, bo inaczej nie grałby dziś na Dolnym Śląsku. Niemniej Dominguez też nie kopał w piłkę dla zabawy. Za nim trzy sezony regularnej gry w 2. lidze szwajcarskiej.
- 20/21 – 31/4/2, 2363 minuty
- 19/20 – 27/2/4, 1399 minuty
- 18/19 – 29/7/5, 1384 minuty
Już w pierwszym spotkaniu sezonu pokazał, że Miedź może mieć z niego pożytek. Gol, asysta, asysta drugiego stopnia – widać, że był pod grą po samych liczbach. Wydaje się, że Dominguez będzie pełnił rolę pomocnika typu “box to box” w zespole z Legnicy. W dobrym dopasowaniu się do założeń trenera Wojciecha Łobodzińskiego na pewno pomoże mu technika i przegląd pola, za które możemy go wyróżnić na tle ligowców.
Marek Mróz (Resovia Rzeszów)
Wewnętrzny transfer w 1. lidze, który zasługuje na wyróżnienie – to nie zdarza się często. Wydaje się jednak, że Marek Mróz w końcu trafia do zespołu, który będzie miał aspiracje zbliżone do jego potencjału. Ofensywny pomocnik dotychczas grał w GKS-ie Jastrzębie, z którym bił się o utrzymanie. W Rzeszowie może powalczyć nawet o baraże i powinien być jednym z liderów drużyny. Poprzedni sezon miał bardzo ciekawy:
- 11. miejsce w lidze wśród najczęściej strzelających piłkarzy (57 uderzeń)
- TOP 20 jeśli chodzi o podania (84% celnych)
- 9. miejsce w lidze w pojedynkach na ziemi (47% wygranych)
- 85 udanych dryblingów (8. w lidze)
- 128 przejętych piłek na połowie rywala (2. w lidze)
Nie spodziewajcie się, że Marek Mróz będzie goleadorem. Te lata ma za sobą, tak było w akademii Lecha Poznań, co też świadczy o tym, że pomocnik w piłkę grać potrafi. W każdym razie to typ “dziesiątki”, która jest typowym kreatorem z drugiego szeregu, w dodatku z niezłym odbiorem (1,57 udanych prób/90 minut w poprzednim sezonie), dobrze czytającym grę. Dla GKS-u Jastrzębie wypracował osiem bramek, co jest solidnym rezultatem.
Mróz przez dwa lata zbierał doświadczenie i dziś ma już na koncie 70 spotkań na zapleczu Ekstraklasy. W GKS-ie Jastrzębie zaliczył sezon zdecydowanie lepszy od poprzedniego i mógł nawet po cichu liczyć na ofertę z drużyny z dolnej połowy tabeli Ekstraklasy. Tam jednak nie odgrywałby kluczowej roli, a w Rzeszowie ma szansę stać się jednym z liderów. Warto śledzić tę postać, bo Resovii ewidentnie brakowało w środkowej strefie kogoś z takim pomysłem na grę i ekipa Radosława Mroczkowskiego może zyskać wiele, korzystając z usług Mroza.
Zresztą – to nie przypadek, że po jego wejściu na boisko rzeszowianie wywalczyli punkt w meczu z GKS-em Katowice (asysta drugiego stopnia przy golu na 2:2 – przyp.).
Maksymilian Banaszewski (Zagłębie Sosnowiec)
O ile Mróz mógł na Ekstraklasę liczyć po cichu, tak Maksymilian Banaszewski mógł o niej myśleć całkiem poważnie. Wiosną miał lekkie perturbacje w Głogowie, także dlatego, że wiadome było, że wraz z końcem sezonu opuści zespół. Wciąż był jednak czołowym dryblerem ligi i gościem z całkiem konkretnymi liczbami.
- 7 goli
- 2 asysty
- 3 asysty drugiego stopnia
Jeśli chodzi o wspomniane dryblingi, skrzydłowy Chrobrego zaliczał średnio 3,7 udanych zwodów na 90 minut. Sporo, łącznie 101, co dało mu czwarte miejsce w lidze. Ten element gry wyraźnie rozwinął w ostatnim czasie, sam zresztą mówił o tym, jak dużo czasu spędza nad poprawą poszczególnych rzeczy.
– Starałem się to wyrównać przez lepsze przygotowanie motoryczne i techniczne, popracować nad lepszym poruszaniem się i zachowaniami na boisku. Mam parę osób, z którymi współpracuję, oglądają moje mecze i mi podpowiadają – mówił w rozmowie z nami.
Efekty było widać na boisku. Banaszewski potrafił zejść do środka, potrafił też dośrodkować. Posyłał mnóstwo piłek w pole karne, miał duży udział w grze ofensywnej drużyny z Głogowa. Jego atutem są także stałe fragmenty gry, więc ma z czego robić liczby.
Sam Maks pewnie trochę żałuje, że nie zaczepił się w Ekstraklasie, ale znalazł ciekawy projekt na jej zapleczu. Trener Kazimierz Moskal widzi go w roli następcy Patrika Misaka, który po świetnej rundzie odszedł do Wieczystej Kraków. Słowak wypracował dla Zagłębia 10 bramek, więc nie będzie łatwo go zastąpić. Ale jeśli się uda, Banaszewski może być już w Ekstraklasie – czy to z Zagłębiem, czy sam.
BANASZEWSKI: W ARCE ZOSTAŁEM KOZŁEM OFIARNYM [WYWIAD]
Szymon Szymański (Skra Częstochowa)
W każdym zestawieniu musi być pewien nieoczywisty wybór i dla nas takim będzie osoba Szymona Szymańskiego. Skra Częstochowa ligowym potentatem nie będzie, jednak może dać się zapamiętać właśnie dzięki indywidualnościom. A ciężko o lepszą indywidualność niż gość, który w ostatnich dwóch sezonach strzelił 22 bramki. Co prawda w trzeciej lidze, ale za to grając na pozycji środkowego pomocnika, więc wynik ten jest całkiem niezły. Zwłaszcza że poprzednie rozgrywki to aż 10 bramek z gry – ciężko przejść koło takiej okazji obojętnie, kiedy jest się niezbyt bogatym beniaminkiem.
Dlaczego jednak gość idzie do Skry, skoro ma tak dobry sezon za sobą? Cóż ma już 25 lat i choć wyróżnia się niezłą techniką czy przeglądem pola, kariera trochę mu uciekła. W przeszłości strzelił nawet bramkę w 1. lidze w barwach Podbeskidzia, ale na tym się skończyło. Potem zaczął nabijać występy dla trzecioligowego Rekordu – zatrzymał się na 102. Dlaczego nikt nie pokusił się o sprowadzenie tego piłkarza, mimo że pojawiały się jakieś przymiarki?
W Bielsku-Białej usłyszeliśmy, że po prostu czuł się dobrze tam, gdzie był. Po nieudanym podejściu do wyższej ligi musiał okrzepnąć, nabrać doświadczenia i stać się czołową postacią drużyny, żeby wykonać następny krok. To mu się udało, bo gdy do Rekordu trafił doświadczony Tomasz Nowak, stworzyli kapitalny duet. Nowak grał wyżej i dogrywał, Szymański atakował z głębi i strzelał. Efektem tego była piąta pozycja bielszczan wiosną i szósta w całym sezonie oraz transfer do Skry. Co ciekawe pomocnik uzgodnił go jeszcze wtedy, gdy częstochowianie grali w drugiej lidze.
Nieświadomie zrobił sobie piękną niespodziankę. Teraz czas zapracować na to, żeby z tego poziomu już nie schodzić.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix