Zagłębie Lubin po 0:3 w Krakowie musiało się spiąć z Górnikiem Łęczna, żeby już na samym początku się nie zakopać i nie wprowadzić nerwowej atmosfery do szatni. To się udało. Dzięki pięknym bramkom Patryka Szysza i Saszy Żivca „Miedziowi” pokonali beniaminka. Dariusz Żuraw ma przynajmniej tydzień spokoju.
Zagłębie Lubin – Górnik Łęczna: błędy Janusza Gola
Gospodarzom było wygrać o tyle łatwiej, że w szeregach zespołu gości mieli jednego sprzymierzeńca. Janusz Gol mógł się dziś bić w piersi przy wszystkich trzech bramkach Zagłębia.
- 1:0 – został łatwo ograny przez Szysza, który potem efektownie przymierzył zza pola karnego;
- 2:1 – stracił piłkę w środku pola, poszła kontra zakończona wspaniałym trafieniem Żivca;
- 3:1 – znów stracił piłkę w środkowej strefie i po szybkim rozegraniu Szysz zbliżył się do linii „szesnastki”, po czym kolejny raz ładnie przymierzył.
Warto odnotować, że przy drugiej i trzeciej bramce piłkę dla lubinian odzyskiwał Jewgienij Baszkirow. Rosjanin od dłuższego czasu nie nawiązuje do swoich bardzo błyskotliwych początków w polskiej lidze, ale dziś wykonał dużo cennej pracy w destrukcji.
Zagłębie Lubin – Górnik Łęczna: Szysz w formie
Wpadki Gola pewnie aż tak nie rzucałyby się w oczy, gdyby nie kończyły się one bramkami dla przeciwnika. A, bądźmy szczerzy, najczęściej w takich okolicznościach by się nie kończyły. W piątkowy wieczór doszło do niesamowitej kumulacji ze strony Zagłebia. Maciej Gostomski musiał być wyjątkowo sfrustrowany, zwłaszcza że w dwóch przypadkach miał piłkę na rękawicy. Trudno go mocniej obwiniać o te gole, ale mamy poczucie, że przynajmniej raz mógł zrobić coś ponad program, zwłaszcza przy pierwszym trafieniu Szysza.
Szysza, który jest wychowankiem Górnika Łęczna, więc nie okazywał radości po bramkach. Na ten mecz powrócił do ataku, bo do wyjściowego składu na skrzydło wszedł Erik Daniel. Na bok Szysz został przesunięty, gdy na boisku pojawił się Karol Podliński i już jako skrzydłowy strzelił drugiego gola, a Podliński zapisał na swoje konto asystę.
Zagłębie tak ładowało z dalszych odległości, że mogło się obejść bez „normalnych” sytuacji. Takich praktycznie nie miało. Gostomski zaraz po zmianie stron musiał wyłapać płaskie uderzenie Szysza i na tym jego robota się skończyła.
Zagłębie Lubin – Górnik Łęczna: beniaminek niemrawy w ataku
Łęcznianie w ofensywie pokazali za mało. Wyrównali po rzucie rożnym, gdy Mak przedłużył dośrodkowanie Leandro, a Banaszak uprzedził Porębę i dobrze przymierzył głową. Oprócz tego mieli minimalnie niecelną główkę Midzierskiego i zmarnowaną okazję Krykuna. Najlepszy w szeregach beniaminka Mak powinien zaliczyć drugą asystę, idealnie dośrodkował do Ukraińca, lecz ten posłał piłkę prosto do rąk Hładuna. Tradycyjnie dużo walczył Bartosz Śpiączka, kilka razy usłyszał brawa za postawę w destrukcji, ale na dłuższą metę trudno będzie tak ciągnąć w Ekstraklasie. Potrzeba więcej jakości. Gdy dojdą do formy Gol i Rymaniak, pewnie będzie trochę lepiej, tylko czy to wystarczy?
Zagłębie dzięki temu zwycięstwo de facto wróciło do punktu wyjścia. Kilku zawodników zatarło fatalne wrażenie sprzed tygodnia – zwłaszcza duet stoperów. Sytuacja nie została zaogniona, można w miarę spokojnie patrzeć do przodu. W miarę, bo prezes Artur Jankowski i tak dziś swoje z trybun usłyszał, tutaj konflikt jest poważniejszy.
Fot. Newspix